1057: Elif idzie korytarzem w rezydencji. Zatrzymuje się obok pokoju Kiymet. Bierze głęboki oddech i chce zapukać, gdy nagle drzwi się otwierają. „Co ty tutaj robisz? Podsłuchujesz mnie?” – pyta mama Mahira, przyjmując groźną minę. „Nie, nie robiłam tego” – odpowiada przestraszona dziewczynka. – „Chciałam tylko poprosić o lekarstwa dla cioci Macide. Potrzebuje ich teraz”. „Jakbym sama o tym nie wiedziała. Ty będziesz mnie uczyć, ty mały złodzieju?!”. „Nie, to ciocia Macide mnie o to poprosiła. Inaczej bym tu nie przyszła”. „Robisz to, żeby mnie zdenerwować?” – Kiymet chwyta Elif za bluzkę.
„Nie, nie chciałam tego…” – zapewnia córka Melek. „Dość!” – wybucha kobieta. – „Ile razy ci mówiłam, żebyś się tu nie kręciła? Ale tobie jednym uchem wchodzi, a drugim wypada! Dlaczego nie słuchasz tego, co ci mówię? Od teraz, jak tylko przyjdziesz ze szkoły, udasz się prosto do swojego pokoju i nigdzie nie wyjdziesz! A jeśli dalej będziesz robiła po swojemu, już ja ci pokażę! Nie polegaj tak bardzo na cioci Macide i jej ukochanej Serce. Nawet one nie będą w stanie uratować cię z moich rąk!”.
Elif odchodzi, a Kiymet wraca do swojego pokoju. Po chwili rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. To Mahir. „Mamo, gdzie jesteś?” – pyta mężczyzna. „W domu. Gdzie miałabym być?”. „Dlaczego więc nie odbierasz telefonu? Tyle razy do ciebie dzwoniłem!”. „Teraz już wiesz, jak to jest, gdy ktoś nie odbiera od ciebie telefonu”. „Proszę cię, mamo, nie rób mi teraz kazania”. „W porządku, kochanie, zostawiłam telefon w pokoju. Co się stało? Dlaczego jesteś taki zły?”. „Musimy się pilnie spotkać”. „Dlaczego? Mahir, jeśli chodzi o Macide, nie przeszkadzaj mi ani sobie. Powiedz przez telefon, co masz do powiedzenia”.
„Mamo, nie rozumiesz. Mówię ci, że musimy się zobaczyć” – powtarza mężczyzna. „Mahir, nie mogę przyjść, mam dużo pracy” – oznajmia Kiymet. „Mamo, ja cię nie pytam, czy możesz. Musisz przyjść! Za trzy godziny w kawiarni, w której zawsze się spotykamy”. Akcja przenosi się do firmy. Birce zerka w stronę Akina, ale ten nie odrywa wzroku od ekranu swojego laptopa. „Off, ten rysunek zupełnie mi nie wyszedł” – wzdycha projektantka, by wzbudzić zainteresowanie chłopaka, lecz nie przynosi to żadnego skutku.
„Patrzcie go. W ogóle już się mną nie interesuje” – mówi w myślach dziewczyna, a następnie oznajmia na głos: „Myślałam, że masz na uszach słuchawki, ale tak nie jest”. „Proszę?” – odzywa się Akin. „Myślałam, że słuchasz muzyki. Godzinami zmagam się z rysunkami, a ty nawet nie zapytasz, jak mi idzie”. „Dlaczego miałbym zapytać?”. „Jak to dlaczego? To oczywiste, że potrzebuję twojej pomocy”. „Birce, czego dokładnie chcesz ode mnie? Wolisz mówić o mnóstwie innych rzeczy, zamiast powiedzieć mi tylko jedno słowo. Teraz oczekujesz uwagi?”. „Nie. Chcę tylko, żebyś mi pomógł”.
„Nie potrzebujesz mojej pomocy” – stwierdza Akin. – „Jestem pewien, że sama sobie doskonale poradzisz. Nie rozumiem cię. Nie udzieliłaś mi odpowiedzi, a oczekujesz mojej uwagi. Naprawdę nie mogę cię rozgryźć. I zdecydowanie uważam, że nie ma dla ciebie znaczenia, co powiem. Żadnego”. Akin podnosi się z fotela i opuszcza pokój. Tymczasem Kiymet przybywa do kawiarni, gdzie czeka już na nią jej syn. „W końcu jesteś” – mówi Mahir. „Nie mogłam wyjść od razu, kiedy zadzwoniłeś” – tłumaczy kobieta. – „Zmusiłam cię do czekania, przepraszam”. „Mamo, zeszłaś na niewłaściwą drogę. Zrobię wszystko, żeby cię z niej sprowadzić. Nie będziesz więcej podawać lekarstw pani Macide. Dużo myślałem i…”.
„Ja też dużo myślałam” – oświadcza Kiymet. – „Całe życie myślałam. Poświęciłam temu moją młodość. Ale przez myśl mi nie przeszło, że mój syn sprzeciwi mi się właśnie wtedy, kiedy powinniśmy zadać ostateczny cios Haktanirom”. „Mamo, nadal nie rozumiesz, dlaczego to robię? Narażasz życie kobiety. Sama siebie wpędzasz w kłopoty. Nie chcę cię widzieć na sali sądowej, gdy już wszystko się skończy. Spójrz trochę trzeźwiej na tę kwestię. Naszym zadaniem nie jest atakowanie niczyjego życia. Jedyne, co zrobimy, to przejmiemy ich majątek, który nam się należy”.
„Chciałam mało słodką, a przenieśli średnio słodką” – mówi Kiymet, kosztując swojej kawy. – „Wcale nie znają się na swojej pracy. Nie przychodź tu ponownie, Mahirze”. „Myślę, że w ogóle więcej nie musimy się widzieć” – oznajmia mężczyzna. „Co to znaczy?”. „Dokładnie to. Nie słuchasz mnie, marnuję tylko swój oddech”. „Zgadza się, marnujesz. Dobrze, że wreszcie to zrozumiałeś”. „Zrozumiałem, mamo. Nie zaznasz spokoju, dopóki nie zabijesz swojej siostry”. „Czy człowiek umiera od leków? Mówisz tak, jakbym wycelowała w nią broń”. „Ale…”. „Jakie ale? Ty też masz Alzheimera, jak i Macide? Zapomniałeś o przeszłości? Zapomniałeś, jak poszedłeś do szkoły w podartych pantofelkach? Zapomniałeś, jak przytulaliśmy się do siebie, by nie zamarznąć?”.
„Niczego nie zapomniałem” – oświadcza Mahir. – „Nie zapomniałem też o swoim człowieczeństwie. Jeśli jutro stanie się coś złego z tą kobietą, nie ja będę za to odpowiedzialny”. „Nic jej nie będzie. Ale wiesz, co się stanie? Sprawiedliwość znajdzie swoje miejsce”. „Ja nie obrałem takiej drogi. I nie chcę majątku zdobytego w ten sposób. Jeśli będziesz kontynuować to, co robisz, nie będziesz miała przy sobie syna”. Mahir wstaje od stolika, poprawia marynarkę i opuszcza lokal.
Akcja przenosi się do domu Asli. Ona, Birce i Filiz siedzą w pokoju dziennym. „Mówię sobie: Birce, źle to rozumiesz” – oznajmia projektantka. – „Wyobraziłaś sobie Akina w swojej głowie i nie możesz wyjść poza to. A potem patrzę, jak Akin rozmawia i dobrze bawi się z innymi dziewczynami”. „Rozmawiałyśmy już o tym, przesadzasz” – powtarza sekretarka. „Co mogę zrobić? Nie jestem w stanie mu zaufać, to nie działa”. „Młody człowiek nie pojedzie do Włoch, jeśli mu powiesz, żeby tego nie robił. Powiedział ci to wprost, a ty dalej szukasz wymówek”.
„Ja też myślę, że jesteś w błędzie” – oznajmia Asli. – „Jeśli postawisz się na jego miejscu, szybko zrozumiesz sytuację”. „Nie, ona woli umrzeć, niż wyrazić choć trochę empatii względem Akina” – stwierdza Filiz. „Oczekuje od ciebie odpowiedzi. Nie zachowuj się tak, może się obrazić”. „Co mam zrobić? Porozmawiać z nim i powiedzieć, żeby nie wyjeżdżał?” – pyta Birce. „Jeśli coś czujesz do niego, powinnaś to zrobić”. „Masz jeszcze dwa dni, pospiesz się!” – mówi sekretarka. – „W przeciwnym razie ktoś ci go odbierze, jakaś Angela lub Vanessa”.
„Jesteś szalona, Filiz” – oznajmia Asli, zanosząc się śmiechem. „Czy to nieprawda?” – pyta sekretarka. – „Akin jest przystojnym młodym mężczyzną. Piętnaście dni to wcale nie tak krótko. Są takie historie, gdzie zakochani biorą ślub tego samego dnia, w którym się poznali”. „Filiz, jak pięknie mówisz. Pocieszyłaś mnie, dziękuję” – mówi Birce. „Mówię to tylko, ponieważ jesteśmy przyjaciółkami i chcę, żebyś otworzyła oczy”. „Szczęście jest małe i leży w naszych rękach. Musisz słuchać głosu w sobie” – przekonuje Asli. – „Jeśli twoje serce bije szybciej, kiedy myślisz o nim, nie zwlekaj zbyt długo”.
„Idź i porozmawiaj, posłuchaj nas trochę” – zachęca Filiz. – „Drogą telepatii nie dasz mu odpowiedzi”. „W porządku, porozmawiam z nim” – zgadza się Birce. – „Nie mogę tak po prostu myśleć i milczeć, macie rację”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kerem wchodzi do pokoju matki. Ta usnęła w fotelu. „Co to za spanie o tej porze?” – dziwi się mężczyzna i pochyla się nad mamą. – „Mamo, wszystko dobrze? Co to za sen teraz?”. Macide wybudza się i mówi: „Nic mi nie jest, zdrzemnęłam się. Wstanę i pójdę do kuchni. Danie jest już prawdopodobnie gotowe”. „Serce właśnie wyciągnęła je z piekarnika. Zrobiłaś ulubione danie mojego ojca”.
„Bardzo je lubił” – potwierdza Macide. „Raz nawet opuścił ważne spotkanie, tylko dlatego, że w domu był orman kebabi” – przypomina Kerem. „Pamiętam. Dziś dużo myślałam o twoim ojcu. Gdyby nadal żył…”. „Opuścił nas bardzo wcześnie”. „Bardzo, bardzo wcześnie. Dawno nie byliśmy na jego grobie. Chcę dzisiaj pojechać przed obiadem na cmentarz. Pojedźmy razem, dobrze?”. „Dobrze pomyślałaś, chodźmy”. Akcja przenosi się na cmentarz. Kamera robi zbliżenie na grób Sevkiego Haktanira. Następnie oddala się, ukazując stojącą przed nim… Kiymet!
„Przyszłam tu ponownie po tylu latach” – mówi kobieta, cicho szlochając. – „Kiedy pierwszy raz tu przyszłam, Mahir miał piętnaście lat. Czego tylko nie przeżyłam, kiedy dorastał. Wychowałam go w biedzie. Walczyliśmy ze wszystkim sami, bez niczyjej pomocy. Zaakceptowałam to, że będę żyć bez ciebie. Zgodziłam się na życie pełne cierpienia. Ale nic nie jest już takie, jak kiedyś. Nie chcę już poddawać się losowi. Macide odebrała mi ciebie. Teraz ja zabiorę wszystko, co jej zostawiłeś. Zapłaci cenę za to, że zostawiła mnie bez ciebie. Nie umrę w biedzie. Jesteś powodem, dla którego cierpiałam tyle niedostatku i głodu. Dlaczego to ją wybrałeś, Sevki? Dlaczego?”.
„Powiedziałam ci, że cię kocham” – mówi dalej Kiymet. – „Powiedziałam, żebyś się z nią nie żenił. Powiedziałam, że mogę żyć z tobą choćby i na końcu świata”. Tymczasem Kerem i Macide przyjeżdżają na cmentarz. Wysiadają z auta i idą alejką pod parasolką. „Jest tak wielu ludzi, którzy leżą pod tą ziemią” – mówi pani Haktanir. – „Każdy z nich miał kogoś, kogo kochał. Rodzinę i dom. A teraz leżą tu tak, jakby nigdy nie żyli. Nie ma już wspomnień, ani matki, ani ojca, ani dzieci…”. „Mamo, wyglądasz źle. Nie powinniśmy byli tu przyjeżdżać” – stwierdza Kerem.
„Dobrze, że przyjechaliśmy” – oznajmia Macide. – „Zawsze modlę się o niego, więc pomódlmy się przy grobie”. Kamera wraca przed grób Sevkiego. „A ty co zrobiłeś?” – pyta Kiymet. – „Zostawiłeś mnie samą z synem. Zostałam pozbawiona wszystkiego. Chciałam dać ci swoje życie, a ty ukarałeś mnie życiem bez ciebie. Całe moje życie i młodość spędziłam czekając na ciebie. Tęskniłam za tobą. To wszystko twoja wina, Sevki. Twoja i mojej siostry. To wy zniszczyliście moje życie!”. Czy dojdzie do spotkania na cmentarzu? Czy Kiymet w porę dostrzeże swoją siostrę i siostrzeńca i zdąży się oddalić?