1073: Mahir z samego rana odwiedza Melek. „Jak się masz?” – pyta przez kraty. – „Wybacz, to głupie pytanie. Jak człowiek w tym miejscu może mieć się dobrze?”. „Mam dzisiaj przesłuchanie w sądzie” – oznajmia mama Elif. „Wiem, słyszałem od oficera. Nie trać nadziei. Może sprawa upadnie z powodu braku dowodów”. „Nie robię sobie nadziei. Wszystkie dowody pokazują jasno, że jestem winna. Wątpię, by ktokolwiek mógł udowodnić moją niewinność. Wiem, co się stanie, ale nie myślę o tym. Myślę tylko o Elif. Co jeśli przez lata nie wyjdę na wolność? Co ona zrobi beze mnie? Co jeśli zostaniemy rozdzielone? Już bardzo za nią tęsknię”.

Akcja przenosi się do rezydencji. Elif krzyczy przez sen: „Mamo, nie odchodź! Nie możesz!”. Nagle dziewczynka budzi się i gwałtownie podnosi. Jest cała roztrzęsiona. Do jej pokoju wchodzi Humeyra. Siada obok niej na łóżku i pyta: „Kochanie, co się stało? Miałaś zły sen?”. „Bardzo zły” – odpowiada Elif. „W porządku, kochanie, nie płacz.” – Siostra Kerema obejmuje dziewczynkę. – „Jestem z tobą. To był tylko sen”. „Ale był jak rzeczywistość”. „Opowiedz mi, co ci się śniło?”. „Pożegnałam się z siostrą Serce, jakbym już nigdy miała jej nie zobaczyć. Zaczęła iść wąską ścieżką. Nie mogłam za nią nadążyć. Krzyczałam, ale mnie nie słyszała. Wokół było bardzo dużo hałasu. Tak, jakby setki szyb rozbijały się naraz”.

„Bardzo za nią tęsknię” – mówi Elif, wciąż płacząc. – „Co zrobię, jeśli już nigdy jej nie zobaczę?”. Akcja wraca do komisariatu. „Nie jesteś na przegranej pozycji” – przekonuje Mahir. – „Znalazłem prawnika”. „Wyznaczono mi już adwokata z urzędu” – oznajmia Melek. – „To i tak tylko formalność. Wynik jest znany”. „Rozmawiałem już z prawnikiem, o którym wspomniałem. Zajmuje się on tylko szczególnymi przypadkami. Jeśli go przekonam, z łatwością cię z tego uratuje, ponieważ odnosi same sukcesy”. „Panie Mahirze, ja naprawdę nie mam nadziei. Gdybym miała choć cień nadziei, poprosiłabym cię, abyś go zatrudnił. Nawet uklękłabym przed tobą”.

„Nie zrobiłabym tego dla siebie. Zrobiłabym to dla Elif, żebyśmy nie były rozdzielone” – kontynuuje Melek. – „Ale nie mam nadziei. Nawet najmniejszej. Dziękuję ci za wszystko, co zrobiłeś dla mnie i dla Elif”. „Pani Melek, rozumiem. To, przez co przeszłaś, wepchnęło cię w kąt. Straciłaś wszelką nadzieję. Ale nie poddawaj się od razu, będziemy walczyć. Będę z tobą do końca. Postawię świat na nogi, by cię uratować”. „To, co powiedziałeś, daje mi siłę. Dziękuję ci bardzo”. „Nie ma poddawania się, dobrze? Niech twoja nadzieja nie maleje, niech rośnie. Pokładam wielką nadzieję w tym prawniku. Zrobię wszystko, by udowodnić twoją niewinność”.

„Będę przy tobie w czasie rozprawy” – mówi dalej Mahir. – „Jeśli nie wpuszczą mnie do środka, zaczekam na ciebie na zewnątrz. Do zobaczenia”. Mężczyzna odchodzi. Melek wraca na ławkę. Nadal jest bardzo przygnębiona, pozbawiona wiary. „Nie marszcz brwi” – mówi do niej Kader. – „Ten facet cię uratuje. Myśli o tobie bardziej niż o sobie”. „To wspaniały człowiek”. „Powiedział, że postawi dla ciebie świat na nogi. On wyciągnie cię stąd!”. „Gdyby rzeczywiście jego wysiłki mogły okazać się pomocne…”. „Nadal nie wierzysz. Widziałam światło w jego oczach, które mówiło, że cię stąd wyciągnie. Gdyby taki mężczyzna stał za mną, niczego bym się nie bała. On cię uratuje, wstań!”.

„Weź się w garść, opamiętaj się” – kontynuuje Kader, próbując przywrócić wiarę u Melek. – „Niech twój nastrój wróci”. W następnej scenie widzimy stojących przed budynkiem sądu Asli i Mahira. „Och, czy to nie będzie miało końca?” – pyta asystentka Kerema, bardzo się stresując trwającą rozprawą. – „Jak długo to potrwa?”. „Nie wiem. Prawdopodobnie wkrótce wyjdzie” – mówi Mahir. „Boże, pomóż nam! Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy”. Po chwili policjanci wyprowadzają Melek na zewnątrz. Kobieta ma kajdanki na rękach. Nie pomyliła się, co do wyroku. „Siostro!” – krzyczy przerażona Asli. „Oficerze, możemy porozmawiać przez chwilę?” – Mahir zwraca się do policjanta.

„W porządku” – zgadza się funkcjonariusz. „Asli, proszę cię, nie płacz” – mówi Melek do przyjaciółki. – „Musisz być silna”. „Ale ty nie zasłużyłaś na to! To nie może być prawda!” – nie może pogodzić się była nauczycielka. „Takie było moje przeznaczenie. Asli, dbaj o siebie i dobrze opiekuj się Elif. Miej na nią oko i chroń ją. Jeśli zapyta, gdzie jest jej mama, powiedz, że wszystko jest w porządku, żeby się nie bała. Powiedz, że pewnego dnia się spotkamy”. „Nie martw się, uratuję cię” – powtarza Mahir. – „Za wszelką cenę”. „Tak, wyjdziesz” – potwierdza Asli. – „Wrócisz i będziemy znowu razem”.

„Proszę z nami” – odzywa się policjant i zabiera Melek do więźniarki. „Powiedz Elif, że bardzo ją kocham! Powiedz jej!” – woła Melek, nim znika za drzwiami samochodu. W tle słyszymy głos sędziego, który kilka minut wcześniej wydał wyrok: „Sprawa została rozpatrzona. Z powodu charakteru przestępstwa oraz niezbitych dowodów, postanowiono oskarżoną Melek Ustun skazać na karę pozbawienia wolności za oszustwo i usiłowanie zabójstwa”.

Mahir odwiedza matkę w szpitalu. „W końcu przypomniałeś sobie o swojej mamie” – mówi Kiymet. „Mamo, nie mów tak. Po prostu przenieśli cię do zwykłej sali. Wcześniej nie mogłem cię zobaczyć, ale moje myśli były ciągle przy tobie”. „Nic mi nie jest, nie martw się”. „Strasznie się bałem, mamo”. „Wiesz, że mogłam umrzeć?”. „Na szczęście teraz jest z tobą dobrze. Przeszliśmy przez niebezpieczny okres”. „Znudziło mi się leżenie tutaj. Myślami jestem już w rezydencji”. „Mam nadzieję, że będziesz bardziej ostrożna w przyszłości”. „Dlaczego miałabym być bardziej ostrożna?”.

„Kobieta trafiła do więzienia za zbrodnię, której nie popełniła” – oświadcza Mahir. – „Dzisiaj odbył się proces, a ona została uznana za winną”. „Wspaniale. Idź i odwiedź ją” – mówi Kiymet. „Czy sumienie ani trochę cię nie gryzie?”. „Posłuchaj, gdyby ona nie była teraz w więzieniu, oboje byśmy tam wylądowali. Ochroniłam nas. Wróciłam z martwych, a ty wciąż myślisz o tej kobiecie. Idź i uratuj swoją Melek. Pozwól jej wyjść i powiedzieć wszystko Macide”. „Na miłość boską, mamo! Wiesz, że nie chcę czegoś takiego. Ale to wielka niesprawiedliwość, że Melek siedzi w więzieniu. Popełniliśmy ogromny grzech. Musi jakoś stamtąd wyjść”.

„Powiedziałam ci, idź i uratuj ją” – powtarza siostra Macide. – „Nie zdołałeś zabić mnie tego dnia, teraz możesz odnieść sukces”. „Nieważne, innym razem porozmawiamy o tym” – mówi Mahir, tracąc nadzieję w przemianę matki. – „Pójdę już. Ciocia dowiedziała się, że zostałaś przeniesiona do zwykłego pokoju i na pewno wkrótce przyjdzie”. „Nie zostawiaj mnie tutaj samej. Postaraj się przychodzić każdego dnia”. „Dobrze, będę przychodzić.” – Mężczyzna wychodzi. Na korytarzu rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu.

„Tak, Asli?” – odbiera Mahir. „Dzwoniłam do adwokata Fikreta” – oznajmia kobieta. – „Jego asystentka nie była jeszcze w stanie powiedzieć, czy zajmie się tą sprawą. Wydaje się, że na próżno robiliśmy sobie nadzieję. Nie zainteresuje się naszą sprawą”. „Pojadę do jego biura. Znajdę sposób i go przekonam, nie martw się”. Akcja przenosi się do więzienia. Melek zmienia pościel na swoim łóżku. Dwie osadzone ewidentnie są do niej wrogo nastawione. Jedna z nich zbliża się do niej. „Dwie godziny ścielisz to łóżko. Myślisz, że jest takie brudne?” – pyta i szarpie za poszewkę materaca.

„Co ty robisz?!” – pyta odważnie Melek. „Jeśli chcesz leżeć na tym łóżku, będziesz płacić czynsz!” – oświadcza więźniarka. „Jaki czynsz? Nie ma żadnego czynszu!”. „Myślisz, że to twoja ojcowizna? Zapłacisz, jeśli chcesz leżeć na tym łóżku! Dawaj pieniądze!”. „Nie mam pieniędzy!”. „Och, bardzo mi przykro. Dobrze, śpij tutaj, ale nie wiem, czy rano otworzysz oczy”. „Grozisz mi?”. „Tak! Dawaj kasę!”. „Nie mam żadnych pieniędzy, rozumiesz?”. „Myślisz, że jesteśmy naiwne?” – do dyskusji włącza się druga z liderek celi. – „Myślisz, że nie wiemy, że obrabowałaś Haktanirów? Jesteś pełna pieniędzy!”.

„Nie mam żadnych pieniędzy, które mogłabym wam dać” – powtarza Melek. „Posłuchaj, w tym miejscu każdy płaci” – oświadcza osadzona. – „Uważasz, że wszyscy są głupi, a tylko ty jedna jesteś mądra?”. „Jakim prawem tak się zachowujecie? Czy dyrektor wie o tym?”. „Dyrektor? Śmieszna jesteś!” – Obie osadzone wybuchają gromkim śmiechem. – „Czy widzisz te cztery ściany? Nazywamy tę przestrzeń Republiką Fidan. Odpowiadam za każdy milimetr kwadratowy tutaj. Dyrektor mnie nie obchodzi. Jeśli pojawia się problem, sama go rozwiązuję”.

„O czym ty mówisz? Nie mam dla was żadnych pieniędzy!” – krzyczy na cały głos mama Elif. „Chcesz mnie doprowadzić do szału?!” – Fidan chwyta Melek za szyję i przyciska ją do szafki. – „Chcesz umrzeć?! Tego chcesz?!”. W tym momencie drzwi celi otwierają się i do środka wchodzi wartowniczka. Liderka celi puszcza Melek. „Panie, mam dla was baklawę” – oznajmia strażniczka i kładzie tacę z ciastem na stole. – „Na cześć Fidan. Chciałam cię godnie pożegnać”. Melek siada na łóżku i z trudem chwyta powietrze. Już wie, że nie będzie miała tutaj łatwego życia.

Podobne wpisy