1098: Wstaje nowy dzień. Elif budzi się. „Dzisiaj jest rozprawa! Spotkam się z mamą!” – cieszy się dziewczynka i szybko zeskakuje z łóżka. – „Odzyska wolność, wiem to. Dzisiaj będziemy spać razem!”. Córka Melek wyciąga z szuflady sukienkę, którą planuje dziś założyć. „Mama bardzo ją kocha” – mówi. Nagle do pokoju wchodzi Kiymet. „Obudziłaś się, mało damo. I do tego jesteś w cudownym nastroju” – mówi siostra Macide i wskazuje na sukienkę. – „Co robisz?”. „Idę dziś do sądu, przygotowuję się”. „Przygotowujesz się, tak? Może jeszcze zadzwoń do fryzjera. Nie możesz pokazać się mamie taka rozczochrana. Daj to!” – Kobieta wyrywa Elif sukienkę. – „Nigdzie nie pójdziesz!”.
„Pójdę! Będę z mamą!” – upiera się Elif. „Jeszcze mi się sprzeciwiasz? Powiedziałam, że nie pójdziesz!” – powtarza Kiymet. „Proszę. Będę z mamą i…”. „Przestań! Więcej nie będę powtarzać! Poza tym, co dziecko miałoby robić w sądzie? Zostaniesz tu z Macide! Humeyra też nie chce, żebyś jechała. Kochasz ją przecież i szanujesz. Nie sprzeciwisz jej się”. „Ale obiecała mi”. „Cóż, widocznie zmieniła zdanie. Co to ma być?!” – Mama Mahira kieruje wzrok na swoje niepościelone łóżko. – „W jakim to łóżko jest stanie? Pościeliłaś swoje, a mojego już nie? Słuchaj, Kopciuszku! Dzisiaj i w przyszłości moje łóżko też masz ścielić!”.
„Nie każ mi mówić ci wszystkiego! Uruchom czasem swój ptasi móżdżek!” – Kiymet opuszcza pokój. Kamera przenosi się do gabinetu. Kerem siedzi w fotelu i patrzy przed siebie z groźnym wyrazem na twarzy, jak bokser tuż przed walką. Do pokoju wchodzi jego siostra. „Kiedy nie znalazłam cię w pokoju, przyszłam tutaj” – oznajmia Humeyra. „Czy coś się stało?” – pyta mężczyzna. „Nie. Po prostu przyszłam cię zobaczyć. Wyglądasz na spiętego”. „Ty nie jesteś?”. „Jestem, oczywiście. Bardzo mnie zastanawia, co zdecyduje sąd. Jeśli Melek zostanie uznana winną, wyląduje w więzieniu na wiele lat. Sama ta myśl jest okropna”.
„A jeśli zostanie uznana za niewinną i wyjdzie na wolność, spotka się ze swoją córką” – kontynuuje córka Macide. – „Weźmie Elif i zabierze ją stąd”. „Myślę, że sędzia zdecyduje przeciwko niej” – oznajmia Kerem. – „Odsiedzi swój wyrok jaki by nie był. To jest sprawiedliwe”. „Zazwyczaj masz miękkie serce. Dlaczego tak surowo podchodzisz do Melek?”. „To ty podchodzisz do niej zbyt delikatnie. Wcale nie jesteś zła?”. „Jestem bardzo zmieszana. Rzecz w tym, że do próby przejęcia rezydencji doszło w nietypowy sposób. Nawet mama nic z tego nie pamięta. Ale wściekam się, kiedy myślę, że próbowała otruć mamę”.
„No właśnie! Samo to wystarczy, by została ukarana” – stwierdza Kerem. „Ja nie wierzę ani w jedno, ani w drugie” – oznajmia Humeyra. – „Zastanawiam się, czy to możliwe, że ktoś zmusił Melek do tego i ze strachu nic nam nie powiedziała. Melek nie jest osobą, która zrobiłaby coś takiego”. „Nawet jeśli ktoś ją zmusił, nie zmienia to faktu, że to zrobiła. I to mimo całej pomocy, którą otrzymała od mamy. Bez względu na powód, nie potrafię jej wybaczyć”.
W następnej scenie Kerem wchodzi do salonu. „Ciociu, idziemy” – mówi do Kiymet i nagle spostrzega, że jego mama także gotowa jest do wyjścia. – „Mamo, dokąd się wybierasz?”. „Jak to dokąd? Na rozprawę” – odpowiada Macide. „Mamo, naprawdę nie ma takiej potrzeby”. „Widzisz? Myślimy tak samo” – stwierdza Kiymet, kierując wzrok na siostrę. – „Kilka razy powiedziałam jej, że zostanie w rezydencji z Elif, ale mnie nie słucha”. „Ja też idę!” – upiera się pani Haktanir. – „Nie będę spokojna, zostając tutaj”. Do pokoju wchodzi Humeyra. „Mówi, że ona też idzie” – Kerem zwraca się do siostry.
„Mamo, skąd to się wzięło?” – pyta Humeyra. „Co to za pytanie? Chcę być tam” – oświadcza Macide. „Mamo, to rozprawa. Sytuacja będzie napięta. Lepiej zostań w domu”. „Ale Humeyra…”. „Nie ma żadnego ale. Mówię to dla twojego dobra. Wiem, jak takie sytuacje na ciebie wpływają. Twoje ciśnienie podskoczy. Pomyśl o nas, jeśli nie chcesz myśleć o sobie”. „Off… Wcale mi się to nie podoba. Ale niech już będzie tak, jak mówicie” – zgadza się pani Haktanir.
„Dobrze, chodźmy już” – postanawia Kerem. „Gdzie Elif?” – pyta Humeyra. „Elif? Czy ona nie zostanie ze mną?” – pyta Macide. „Obiecałam jej, że też pójdzie. Nie jest jeszcze gotowa?”. „Po co małe dziecko angażować w takie sprawy?” – pyta Kiymet. „W normalnych warunkach pomyślałabym tak samo, ale obiecałam jej”. „Dziecko ma rację. Chce być ze swoją siostrą Serce” – stwierdza Macide. Jej córka udaje się do pokoju ciotki. Znajduje tam Elif, która siedzi na łóżku i bardzo płacze.
„Elif, co tutaj robisz?” – pyta siostra Kerema i siada obok dziewczynki. – „Dlaczego płaczesz? Czy nie chcesz iść na rozprawę?”. „Jak to? Zabierzesz mnie?” – pyta Elif, nagle się rozpogadzając. „Oczywiście. Obiecałam ci przecież”. „Tak, ale myślałam, że zmieniłaś zdanie. Że nie chcesz, żebym poszła”. „Czy coś takiego jest możliwe? Ubierz się szybko, czekają na nas”. W następnej scenie Humeyra i Elif wychodzą z posiadłości. Na twarzy kobiety pojawia się zaskoczenie, gdy widzi czekającego przed samochodem Leventa. Od razu do niego podchodzi. „Nie spodziewałam się ciebie tutaj” – mówi z uśmiechem na twarzy. – „Jestem zaskoczona”.
„Przechodzisz trudny okres” – stwierdza ochroniarz. – „Chcę być z tobą, aby cię wspierać”. „Wspaniale jest to od ciebie słyszeć” – oznajmia Humeyra. „Ale muszę podkreślić jedną rzecz. Nie przyszedłem tutaj jako twój ochroniarz.” – Mężczyzna uśmiecha się wymownie. W następnej scenie wszyscy są już w sądzie. Mahir i Kiymet udają się w ustronne miejsce, by porozmawiać. „Co się stało? Wyglądasz na bardzo spiętą” – mówi mężczyzna. – „Potrzebujesz szklanki wody, mamo?”. „Nie rozmawiaj tak ze mną!”. „Co zrobisz, jeśli niebawem sama staniesz się celem oskarżenia? Na szczęście dla ciebie prawnik nie znalazł dowodu twojej winy”.
„Nieważne. Niech Melek się uratuje” – mówi dalej Mahir. – „Nie chcę niczego więcej”. „Jeśli ona się uratuje, wpłynie to na nas oboje” – uświadamia syna Kiymet. – „Myślisz, że ta sprawa zostanie tak łatwo zamknięta? Jeśli ja spłonę, z tobą stanie się to samo”. „Jestem na to gotowy. Jestem gotowy ponieść karę za swoje winy. Czy i tak nie płoniemy w twoim własnym piekle? Bez różnicy. Nic nie jest ważniejsze od wyciągnięcia niewinnej kobiety z więzienia i przywrócenia jej do dziecka, które zostało bez matki. Zgadzam się na wszystko”. Mahir odchodzi.
Akcja przeskakuje o kilkadziesiąt minut. Rozprawa już trwa. Wszystko wydaje się przebiegać pomyślnie dla Melek. Na twarzach oskarżonej, Elif, Asli i Fikret goszczą uśmiechy. Wtedy Kerem, czując niepohamowane pragnienie ukarania Melek, prosi sędziego o głos, a następnie zaczyna mówić: „Po zeznaniach Melek Ustun i panującej w sali pozytywnej atmosferze poczułem potrzebę złożenia oświadczenia. To ważne dla mnie i dla mojej rodziny, aby moje słowa zostały wzięte pod uwagę. Melek Ustun była osobą, którą nasza rodzina pokochała. Była dla nas bardziej przyjacielem rodziny, aniżeli pracownikiem. Wierzyliśmy jej i dzieliliśmy się z nią chlebem”.
„Wszystko zaczęło się od spadnięcia ze schodów cioci Kiymet.” – Kerem wskazuje na obecną na sali kobietę. – „Chociaż twierdziła, że to Melek ją popchnęła, nie wierzyliśmy w to. Zaufaliśmy Melek i wtedy to zaufanie zostało naruszone po raz pierwszy. Potem zadała nam drugi cios. Wykorzystując chorobę mojej mamy, próbowała przepisać na siebie naszą rezydencję”. „To nieprawda!” – przerywa Melek, ale sędzia ją ucisza i każe Keremowi kontynuować. „Mimo zdrady oskarżonej staraliśmy się działać w dobrej wierze. Zażądaliśmy od niej tylko tego, by opuściła nasz dom”.
„Jednak ciocia Kiymet ponownie otworzyła nam oczy” – mówi dalej Kerem. – „Dzięki jej staraniom dowiedzieliśmy się o jeszcze straszniejszej rzeczy, której dopuściła się Melek. Próbowała zabić mamę, zmieniając lekarstwa, które przyjmuje. Do tego miesiącami przedstawiała się nam jako Serce. I co bardzo dziwne, pomimo braku dochodów, zatrudniła jednego z najlepszych prawników w kraju, panią Fikret. To wszystko doprowadziło nas do zwątpienia w nią. Nie ma ani jednego dowodu, który wskazywałby na niewinność Melek Ustun. Proszę, wydając wyrok, wziąć pod uwagę to, co powiedziałem. Dziękuję.” – Kerem siada.
Jakiś czas później sędzia zabiera głos: „Postanowiono uznać Melek Ustun winną zarzucanych jest przestępstw i skazać na karę piętnastu lat pozbawienia wolności”. Bliscy Melek, jak i ona sama, są w ciężkim szoku. Strażnicy więzienni zakładają kajdanki na ręce skazanej i wyprowadzają ją z sali. Elif wybiega za mamą i krzyczy: „Mamo! Nie możesz odejść!”. Dziewczynka przytula się do Melek. Obie zalewają się łzami. „Kochanie, posłuchaj mnie” – mówi kobieta. – „Pobędę jeszcze trochę w więzieniu, ale z niecierpliwością będę czekała na twoje odwiedziny”.
„Nie płacz, moja jedyna” – kontynuuje Melek i ociera łzy z policzków córki. – „Nie ma powodu do płaczu. Zawsze będę z tobą, wiedz o tym. Kiedy poczujesz się samotna, bezradna, pomyśl o mnie. Moje myśli będą z tobą, nie będziesz sama. Wyobraź sobie, że pieszczę twoje włosy i cię przytulam. Zamknij oczy i wyobraź sobie, jak przytulam cię do piersi. Po prostu to sobie wyobraź. Bardzo cię kocham, jedyna”. „I ja ciebie, mamusiu”. Strażnicy nie pozwalają na dłuższe pożegnanie mamy i córki. Chwytają Melek za ramiona i siłą odciągają ją od Elif. Dziewczynka upada na kolana i wybucha przeraźliwym płaczem. Czy pojawią się nowe dowody i kobiecie uda się wyjść wcześniej z więzienia?