636: Sitare siedzi smutna w swoim pokoju. Jest przybita po nieudanym pierwszym dniu pracy w szwalni. Uważa, że do niczego innego się nie nadaje, poza pracą w klubie nocnym. Do pokoju wchodzi Melek i siada naprzeciwko kobiety. „Posłuchaj, ja także nie od razu zostałam kierowniczką” – oznajmia mama Elif. – „Musiałam wiele wycierpieć. Byłam nawet służącą tej rodziny. Sprzątałam, przygotowywałam posiłki i desery. Później, dzięki mojemu bratu, prowadziłam własną kawiarnię. Nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie osiągnięcia czegoś takiego. Nie wierzyłam, że dam radę. Wiele jednak nauczyłam się z tych doświadczeń. Nie zawsze wszystko idzie tak, jak byśmy sobie tego życzyli”.

„Ale ty jesteś bardzo inteligentna, ja nie” – stwierdza Sitare. – „Ja nawet nie potrafię się niczego nauczyć”. „Nie mów tak, proszę. Posłuchaj, kiedy zaczęłam pracę w szwalni, byłam bardzo powolna. Obsługa maszyny była dla mnie wielkim wyzwaniem. Z biegiem czasu i nabieraniem doświadczenia byłam coraz lepsza. Chodzi po prostu o to, by być wytrwałym i nie poddawać się od razu. „Melek, ja naprawdę chciałabym się tego nauczyć, ale nie mam za grosz zdolności. Nie potrafię przyszyć nawet zwykłego guzika”.

„Myślę, że jesteś zbyt krytyczna wobec siebie” – uważa Melek. „Nie jestem w niczym dobra. Śpiewanie dla pijanych mężczyzn to jedyna rzecz, którą potrafię robić” – mówi Sitare. „To, że uciekłaś od takiego życia, czyni cię bardzo odważną. Kiedy zaszłaś już tak daleko, nie daj się pokonać. Musisz zacząć wierzyć w siebie. Ja w ciebie wierzę i wiem, że osiągniesz sukces”. „Nie wiem. Warsztat nie jest chyba dobrym miejscem dla mnie”. „Myślę, że jest coś, w czym naprawdę jesteś dobra. Zdajesz sobie sprawę, że wszystkim bardzo smakuje to, co gotujesz? Widzisz, nawet tego nie zauważyłaś. Jeśli więc potrafisz przygotować tyle wspaniałych potraw w naszej maleńkiej kuchni, pomyśl tylko, co zrobiłabyś w dużej”.

„Ale kto zatrudniłby mnie jako kucharkę?” – pyta Sitare. „W warsztacie nie koniecznie musisz być krawcową” – oznajmia Melek. – „Inne pracownice też muszą jeść. Zamiast kupować jedzenie od innej firmy, ty mogłabyś je przygotowywać. Porozmawiamy z panem Cevahirem. Jestem pewna, że spodoba mu się ten pomysł”. Akcja przenosi się do domu Veysela. Ayla rozmawia przez telefon z ojcem. „Mówiłam ci kiedyś o firmie Doruklar, pamiętasz?” – pyta dziewczyna. – „Teraz jej cena została jeszcze obniżona. To niepowtarzalna okazja i na pewno wkrótce zostanie sprzedana. Proszę cię, tato, musisz ją kupić. Jeśli ty tego nie zrobisz, ktoś inni zrobi to przed tobą”.

„Ayla, wiesz, że nie lubię, kiedy wywierasz na mnie presję” – przypomina Latif. „Jestem twoją córką i powinieneś myśleć o mojej przyszłości” – oznajmia żona Murata. – „Pamiętaj też, że wkrótce zostaniesz dziadkiem. Zrób to dla nas, tatusiu, proszę”. „Moja miłość, już ci powiedziałem, że nie podoba mi się, kiedy zachowujesz się jak mała dziewczynka”. „Sam powiedziałeś, że jesteś w stanie dać mi cały świat, co tylko będę chciała. A teraz co się stało? Jeśli stracimy okazję kupna tej firmy, nigdy więcej nie nazywaj mnie swoją córką! To wszystko, co mam ci do powiedzenia!”.

Ayla rozłącza się i ze złością rzuca komórkę na łóżko. Po chwili do pokoju wchodzi Murat. „O czym rozmawialiście?” – pyta chłopak. – „Jaki Doruklar, jaki tata i jakie zakupy? Co się dzieje?”. „Mężu, uspokój się. Nie miałam złych zamiarów” – tłumaczy dziewczyna. „Przysięgam, że oszaleję! Doprowadzasz mnie do szaleństwa! Znowu działasz za moimi plecami!”. „Robię to dla ciebie. Dla nas. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zły. Czy nasze dziecko nie powinno mieć zapewnionej pięknej przyszłości”. „Ayla, nie chcę! Co jest z tobą nie tak? Nie chcę żadnej firmy ani twojej pomocy! Dlaczego wciąż nalegasz na ten absurdalny pomysł?”.

„Ale kochanie…” – odzywa się Ayla. „Dość! Przestań działać za moimi plecami. To moje ostatnie ostrzeżenie” – oburzony Murat opuszcza pokój. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Cevahir w swoim gabinecie przegląda się w lusterku. Poprawia fryzurę i używa wody kolońskiej. Po chwili do pomieszczenia wchodzą Melek i Sitare. „Och, co za niespodzianka” – mówi mężczyzna. – „W czym mogę wam pomóc? Właśnie czytałem. Muszę być na bieżąco z informacjami ze świata gospodarki. W końcu jestem poważnym biznesmenem”. Sitare zerka na biurko swojego szefa. „Ale to gazeta sportowa” – zauważa.

Zawstydzony Cevahir szybko składa gazetę i odkłada ją na bok. „Panie Cevahirze, chciałybyśmy porozmawiać na jeden temat” – oznajmia Melek. „Oczywiście, proszę” – mówi mężczyzna, a jego pracownice zasiadają na krzesłach. – „Jak minął ci pierwszy dzień? Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku”. „W rzeczywistości chciałyśmy właśnie o tym porozmawiać”. „Jest jakiś problem? Pani Sitare, moim priorytetem jest bezpieczeństwo wszystkich pracownic. Jeśli masz jakieś uwagi, zajmę się tym osobiście”. „Nie, nie chodzi o to. Sitare uważa po prostu, że lepiej sprawdziłaby się w gotowaniu niż w szyciu”.

„Nie rozumiem” – mówi Cevahir. „Obecnie zamawiamy jedzenie od innej firmy” – tłumaczy Melek. – „A co, jeśli przygotowywalibyśmy posiłki na miejscu? Mamy przecież własną kuchnię. To zdecydowanie zmniejszyłoby obecne koszty, a poza tym Sitare jest doskonałą kucharką. Potrafi przygotować potrawy każdego rodzaju, które są naprawdę pyszne”. „Dobrze myślicie. W ogóle nie smakuje mi jedzenie z tej firmy. Na początku było nawet zjadliwe, a później lepiej nie mówić. Nie używają składników zdrowych, tylko takich, które powodują otyłość”. „Ja zawsze dbam o dobry skład przygotowywanych posiłków” – zapewnia Sitare.

„Naprawdę? Od teraz będziemy więc polegać na twoich rękach” – postanawia Cevahir. „Bardzo panu dziękuję” – mówi Sitare. – „Idę teraz zapoznać się z kuchnią”. „Pokażę ci wszystko” – oznajmia Melek i obie panie wychodzą z gabinetu. „Och, tak bardzo bym chciał, żebyś była moja” – wzdycha rozmarzony Cevahir. Wkrótce do szwalni wchodzi Feraye. „Przyniosłam ciasto” – mówi, zatrzymując się przy stanowisku Bahriye. – „Zjemy, kiedy Suna przygotuje herbatę”. „Trochę się pozmieniało…” – oznajmia Bahriye. – „Pamiętasz Sitare? Rzuciła pracę krawcowej i została osobistą kucharką pana Cevahira”. „Kucharką?”. „Tak. Powinnaś była zobaczyć, jak dumnie szła do kuchni”.

Feraye udaje się do gabinetu szefa. Staje przed nim z założonymi rękami. „O co chodzi?” – pyta Cevahir, odrywając się od dokumentów. „Naprawdę uważasz, że potrzebujemy kucharki?” – pyta dziewczyna. – „Do tej pory jedliśmy posiłki w odpowiedniej cenie”. „Od tej pory będzie inaczej. Posiłki będą przygotowywane na miejscu. Sama zresztą najbardziej narzekałaś na dotychczasowe jedzenie”. „Tak, ale… Jesteś pewien, że się do tego nadaje?”. „Nie próbuj kwestionować moich decyzji, Feraye. Nie zatrudniłem kucharki dla siebie, ale dla nas wszystkich”.

„A co z firmą, od której bierzemy jedzenie? Co im powiemy?” – pyta Feraye. „W ogóle nie obchodzi mnie ta firma” – oświadcza Cevahir. – „Przynosili tylko bulgur i ziemniaki, wręcz pływające w tłuszczu. Ostrzegaliśmy ich wielokrotnie. Niech teraz sami to jedzą”. „Ale mamy z nimi umowę”. „Skontaktuj się więc z nimi, powiedz, że mamy kucharkę i zrywamy umowę. Nie obchodzi mnie, co powiedzą”. „Własna kucharka będzie kosztowała nas dużo więcej. Poza tym zatrudniłeś ją bez żadnego okresu próbnego. Tak nie można”. „Ciebie też zatrudniłem bez okresu próbnego. Idź i zajmij się tym, o co cię proszę”.

Akcja przenosi się na farmę. Umit leży na kanapie w salonie. W całym pomieszczeniu pozaciągane za zasłony i panuje półmrok. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Mężczyzna niechętnie podnosi się i idzie otworzyć. To adwokat. Koroglu wpuszcza go do środka, po czym wraca do salonu i z powrotem kładzie się na kanapie. „Panie Umicie, wszystko w porządku?” – pyta prawnik. – „Chciałem powiadomić pana telefonicznie o swoim przyjeździe, ale nie odbierał pan. Rozumiem, że przechodzi pan trudny okres, ale musimy porozmawiać o procesie dziedziczenia majątku po pani Arzu. Jest pan jedynym spadkobiercą”.

Adwokat wyciąga z teczki jakieś dokumenty i prosi: „Może pan podpisać?”. „Niczego nie podpiszę” – odpowiada Umit, nie odrywając głowy od poduszki. „Ale…”. „Panie Erdalu, Arzu jest martwa. Ona jest martwa, rozumiesz?”. „Wiem, że odczuwasz wielki ból i trudno ci rozmawiać na te tematy, ale pomyśl, jak bardzo twoja żona walczyła o ten majątek. Kiedy twój stan się poprawi, zadzwoń do mnie. Jeszcze raz moje kondolencje”. Prawnik odchodzi. Umit sięga po leżące na stoliku zdjęcie żony i przytula je do piersi. „Tak bardzo za tobą tęsknię, Arzu” – mówi. – „Majątek i pieniądze nic dla mnie nie znaczą bez ciebie. Gniję w tym domu każdego dnia. Kiedy ten ból minie?”.

W szwalni trwa przerwa. Bahriye i Feraye rozmawiają ze sobą na stronie. „Ani na chwilę nie spuszcza z niej wzroku” – stwierdza była kierowniczka, zerkając na wychodzącego z kuchni Cevahira. – „Zaraz znajdzie kolejną wymówkę i wejdzie tam ponownie”. „Musimy pozbyć się tej kobiety” – mówi Feraye. „Jej paznokcie są takie paskudne. Nie wiem, czy zdołam zjeść jej posiłek”. „W tym jedzeniu na pewno będą jej włosy”. „O fuj, co za obrzydlistwo. Nawet mi nie mów”. „Cevahir zatrudnił ją tylko dlatego, że jest ładna”. „Nie mów bzdur. Ona wcale nie jest ładna. Całą swoją brzydotę ukrywa pod makijażem”.

„Ale to wszystko przez Melek” – kontynuuje Bahriye. – „Zobacz, co zrobiła ze szwalnią. Zamieniła ją w przytułek dla swojej rodziny i przyjaciół”. „Pokrzyżujemy jej plany. Mam pewien pomysł…” – oznajmia tajemniczo Feraye. Co takiego planuje dziewczyna? Czy Sitare uda się utrzymać pracę w szwalni? Co z Umitem? Czy mężczyźnie uda się otrząsnąć po stracie żony?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy