895: Sureyya idzie szpitalnym korytarzem z dwoma kubkami herbaty w dłoniach. Zatrzymuje się tuż przed drzwiami sali Parli, słysząc dochodzący ze środka głos Kerema: „Może już nigdy nie będziesz mogła chodzić przeze mnie. Przysięgam, że zrobię co w mojej mocy, żeby znaleźć rozwiązanie. To ja powinienem być na twoim miejscu. Chciałbym, żeby wszystko było jak wcześniej. Żebyś znów się uśmiechała. Przysięgam, że oddałbym swoje życie, abyś tylko była zdrowa. Niestety to niemożliwe. Czuję się bardzo źle, nawet sobie nie wyobrażasz. Mogę ci tylko towarzyszyć i mieć wiarę, że wyzdrowiejesz. Proszę, wybacz mi…”.
Parla tymczasem pogrążona jest w śnie. Na jej twarzy rysuje się uśmiech. Śni bowiem, że ubrana w białą suknię biega z Keremem na plaży. Gdy wybudza się, cała radość momentalnie znika z jej twarzy. Zamiast niej pojawiają się rozpacz i łzy. „Parla, duszo, uspokój się. Proszę cię” – mówi będąca już w sali Sureyya. „To wszystko było snem!” – krzyczy sparaliżowana dziewczyna i kieruje wzrok na Kerema. – „Byliśmy na wybrzeżu. My oboje! Byliśmy bardzo szczęśliwi. Ty mnie goniłeś, a ja uciekałam. Dosłownie czułam swoje nogi, wyobrażasz to sobie?! Mogłam biec!”.
Kerem nie jest w stanie znieść rozdzierającego serce szlochu dziewczyny i wychodzi na korytarz. „Niech to szlag! Co ja zrobiłem?” – mówi do siebie mężczyzna. – „Nie mogę się zachowywać, jakby nic się nie stało, chociaż to ja jestem winny! Muszę się oddać w ręce policji. Nie ma innego rozwiązania”. Jakiś czas później z sali wychodzi Sureyya. Siada na krzesełku obok Kerema i mówi: „Parla zasnęła pod wpływem środków uspokajających i szybko się nie obudzi. Tak powiedziała pielęgniarka. Nie musimy z nią być”. „Rozumiem” – oznajmia Kerem, ciężko wzdycha i dodaje: „Zatem ja idę”. „Dokąd?”. „Podjąłem decyzję. Nie zniosę dłużej dręczących mnie wyrzutów sumienia. Skoro Parla nie wróci do dawnej sprawności, muszę to zrobić”.
„Nie rozumiem. Co takiego musisz zrobić?” – docieka Sureyya. „Muszę oddać się w ręce policji” – oświadcza syn Macide. „Co?!” – na twarzy dziewczyny pojawia się zdumienie. „Powiem im wszystko. Muszę zmierzyć się z konsekwencjami tego, co zrobiłem”. „Przecież to był wypadek. Nie skrzywdziłeś celowo Parli. W porządku, czujesz się odpowiedzialny, ale…”. „Nie ma żadnego ale. Wypadek czy nie, muszę to zrobić. Jeśli nie pójdę na policję i nie wyznam prawdy, nie będę mógł spojrzeć Parli w oczy”. „W porządku, jeśli dzięki temu będziesz spokojny, uszanuję twoją decyzję. Ale i ja z tobą pójdę”.
W następnej scenie Kerem i Sureyya są już na komisariacie. Mężczyzna podchodzi do jednego z biurek, przy którym siedzi policjant, i oznajmia: „Przyszedłem zgłosić przestępstwo. Chociaż nie było to zamierzone, doprowadziłem do wypadku i skrzywdziłem inną osobę”. Funkcjonariusz odprowadza Kerema i Sureyyę do gabinetu komisarza. „Dobrze słyszałem? Chcesz sam siebie oskarżyć?” – pyta komisarz. „Tak” – potwierdza syn Macide. „Co takiego zrobiłeś?”. „Nie zrobiłem czegoś, co powinienem był zrobić, i przez to doprowadziłem do wypadku, a w konsekwencji tego, że jedna dziewczyna została niepełnosprawna. Ona jeszcze nie wie, że wypadek zdarzył się z mojej winy”.
Tymczasem Mustafie udaje się odnaleźć Veysela. Zatrzymuje go na ulicy i mówi: „Panie Veyselu, musimy porozmawiać o czymś ważnym”. „W porządku, ale powiedz najpierw, kim jesteś?” – docieka mąż Tulay. „Rok temu widziałem cię na ślubie Melek i jej zmarłego męża Yusufa”. „I czego chcesz ode mnie?”. „Szukam Melek. To dla mnie bardzo ważne, aby ją znaleźć”. „Nie znam żadnej Melek. Musiałeś mnie z kimś pomylić”. „Widziałem cię na ślubie. Był tam też twój syn Murat i twoja żona Tulay. To nie może być pomyłka”. „Melek nie żyje. Po ślubie miała wypadek i zmarła”. „Wiem bardzo dobrze, że Melek żyje”. „Kim ty jesteś? Czego chcesz od nas?”.
„Powiedziałem, że szukam pani Melek” – powtarza Mustafa. „Bracie, dlaczego nie rozumiesz? Mówię ci, że Melek jest martwa” – oświadcza Veysel. – „Zostaw nas w spokoju!”. „Nie kłam na próżno. Obaj wiemy, że pani Melek żyje”. „Nic takiego nie wiem, bracie. Jeśli ty uważasz inaczej, znajdź ją i przyprowadź. Mówię ci, że Melek jest martwa! Nie mówiłbym tak, gdyby żyła! Jesteś szalony czy co? Idź stąd i zostaw nas w spokoju!”. Veysel odwraca się i odchodzi. „Teraz idź, ale któregoś dnia i tak porozmawiamy, zobaczysz” – mówi do siebie Mustafa, odprowadzając męża Tulay wzrokiem.
Kamera robi zbliżenie na zatrzymującego się za rogiem Veysela. „Kim jest ten typ? Skąd tak nagle się pojawił?” – zachodzi w głowę mężczyzna. – „Wszystkich nas zna. Murata, Tulay, Melek, Yusufa… Wymienił wszystkie imiona po kolei. Co się teraz stanie? Co jeśli znajdzie Melek? Skoro tak łatwo znalazł mnie, znajdzie i ją. Muszę coś zrobić, by temu zapobiec”. Akcja wraca na komisariat. „Kluczyki, które dałem kierowcy, pochodziły od auta, które powinno trafić do serwisu” – składa zeznania Kerem. – „Ponieważ kierowca nic o tym nie wiedział, wsiadł do samochodu razem z Parlą Somer. W trakcie podróży spostrzegł, że w aucie nie działają hamulce. Wtedy doszło do wypadku”.
„Stan kierowcy jest dobry, jest teraz w domu” – kontynuuje brat Humeyry. – „Ale Parla… Ona jest nadal w szpitalu. Jest sparaliżowana. Ja jestem jedyną osobą, która ponosi odpowiedzialność za to, co się stało. Nie wolno mi było przekazywać kierowcy kluczy do uszkodzonego samochodu”. Komisarz drukuje zeznania, podaje Keremowi kartkę i mówi: „Proszę przeczytać swoje oświadczenie i podpisać je”. Syn Macide przebiega wzrokiem tekst i składa swój podpis. Policjant zabiera dokument i opuszcza gabinet.
„Czujesz się teraz lepiej?” – pyta Sureyya, patrząc współczującym wzrokiem na swojego towarzysza. „Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu” – oznajmia Kerem. – „Niestety to niemożliwe. Nie ma siły, która mogłaby zmienić to, co się stało, ale przynajmniej moje sumienie będzie spokojne. Gdybym tego nie zrobił, wiem, że nie potrafiłbym żyć z tym poczuciem winy i wstydu”. Sureyya podnosi się z krzesła i kładzie rękę na ramieniu mężczyzny, z trudem powstrzymując napływające jej do oczu łzy. Czy Kerem trafi do aresztu?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.