Miłość i przeznaczenie odc. 68: Mehdi mówi Zeynep, że nadal ją kocha! Burhan przychodzi do jego domu! [Streszczenie + Zdjęcia]

Odcinek 68: Mehdi wchodzi do pokoju hotelowego, gdzie znajduje się Zeynep. Nie czekając na jej reakcję, obejmuje dłońmi jej policzki i całuje ją. Dziewczyna nie protestuje, a nawet wydaje się sama angażować. Po chwili jednak odrywa usta od ust byłego męża. „Mehdi, proszę cię” – mówi, walcząc sama ze sobą. – „Nie rób tak”. „Jesteś wszędzie, gdziekolwiek pójdę, Zeynep.” – Ponownie zatapia usta w ustach dziewczyny. „Mehdi, przestań, proszę cię.” – Córka Sakine odpycha byłego męża. „Dlaczego nam to robisz? Widzę, że nie wszystko jest skończone”. „To koniec”. „Twój język mówi jedno, ale oczy mówią co innego”.

„Nie wybaczyłam ci” – oświadcza Zeynep. „Co mam zrobić? Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić? Padłem przed tobą na kolana, zniszczyłem swoją dumę. Ale to nie jest ważne, ponieważ istniejesz. Dobrze, więc powiedz mi, dlaczego wciąż jesteś blisko mnie? Dlaczego budujesz życie dla mojej siostry? Dlaczego jej pomagasz? Dlaczego widzę cię wszędzie? Nie uciekaj już przede mną ani przed sobą. Nie rób nam tego”. „To ty nigdy więcej mi tego nie rób!” – Dziewczyna mija byłego męża i opuszcza pokój. Ten wychodzi za nią i stanowczo chwyta ją za ramię. – „Przed chwilą patrzyłeś na mnie z miłością, kiedy ze mną tańczyłeś, a teraz mi grozisz?”.

„To z miłości, Zeynep” – tłumaczy brat Cemile. „Powiedziałeś mi, że się zmieniłeś. Wcale się nie zmieniłeś. Twój gniew wciąż jest w tobie”. „Nie mogę spać. Nie śpię po nocach. Nie rób nam tego”. „Podjęliśmy decyzję i musimy się jej trzymać. Wiem, że to trudne, ale zrobimy to”. „Jak? Będąc w innych związkach?”. „Dlaczego ta możliwość jako pierwsza przyszła ci do głowy? Ponieważ jesteś mężczyzną? Ponieważ masz taką szansę?”. „Ani ty, ani ja nie możemy mieć tej szansy, Zeynep”. „A jeśli tak się stanie, Mehdi? Co wtedy zamierzasz zrobić?”. Córka Sakine ponownie odchodzi. Tym razem Mehdi już nie idzie za nią. Wie, że to nic nie da.

Akcja przeskakuje do następnego dnia. Zeynep budzi Kibrit. „Mój aniołku, obudź się” – mówi. – „Musisz iść do szkoły, a ja do pracy”. „Mamo, nie chcę dzisiaj iść do szkoły. Jestem chora, dzisiaj nigdzie się nie wybieram.” – Dziewczynka przekręca się na drugi bok. „Kibrit, kto by ci uwierzył? Muszę ci jeszcze wyprasować koszulę”. „Mamo, przysięgam, nie chcę iść. Dzisiaj mamy też wuef. Nie pójdę do szkoły”. „To dobrze, pewnie będziecie grać w siatkówkę. Dam ci nawet swój dres”. „Ale mamo, naprawdę nie chcę iść. Nie naciskaj na mnie, nie chcę!”. „Kibrit, czy wszystko w porządku? Co się dzieje?”.

„Naśmiewają się ze mnie” – wyznaje Dilara. „Jakie naśmiewanie? Kto to robi?”. „Chłopcy”. „Co ci powiedzieli?”. „Cóż… Bardzo złe rzeczy”. „Czy zrobili coś jeszcze? Czy cię skrzywdzili?”. „Któregoś dnia na wuefie uderzę jednego z nich i wszyscy będą się zastanawiać, dlaczego ta dziewczyna została mordercą”. „Jedyna, co ci zrobili? Czy zmusili cię do czegoś?”. „Mamo, nie tak łatwo jest mnie zmusić. Mówią słowa, które bolą. Nękają mnie. Upokarzają mnie”.

„Jedyna, nie wstydź się” – mówi Zeynep, przeczesując ręką włosy podopiecznej. – „W ten sposób oni poniżają samych siebie. Posłuchaj, zrobimy tak. Nie musisz dzisiaj iść do szkoły. Rozwiążemy tę sytuację najpierw z twoim nauczycielem. Porozmawiam z mamą Nermin, żeby zabrała cię na zakupy. Kupisz sobie piękne, kolorowe biustonosze…”. „Nie daj Boże, nie zrobię tego!”. „Kibrit, nie ma w tym żadnego wstydu. Nie jest wstydem zostać kobietą. Przeciwnie, to powód do dumy. To nawet coś, co można świętować”. „Będę świętować na swój własny sposób”. „Jaki?”. „Chodźmy do mistrza. Znowu będę mogła ubrudzić się oponami samochodowymi. Zabierzesz mnie, dobrze?”.

Nermin wychodzi na zewnątrz i dzwoni do Barisa. „W całym domu zainstalowane są kamery” – oznajmia. – „Chłopcy przyszli i wykonali swoją pracę. Chciałam ci podziękować”. „Nie ma za co. Zeynep prawdopodobnie nie wie, że jestem w to wszystko zamieszany, prawda?”. „Nie, ona nic o tym nie wie”. „Pani Nermin, moją jedyną prośbą do ciebie jest to, byśmy zostali w kontakcie. Zawsze po rozwodach dzieją się różne rzeczy. Nie myślmy od razu o złych rzeczach, ale… To śledzenie nie jest normalne”. „To prawda. Kto wie, co może jutro zrobić osoba, która dzisiaj śledzi. Panie Barisie, raz jeszcze bardzo ci dziękuję”.

W domu Mehdiego rozlega się pukanie do drzwi. Mujgan idzie otworzyć i widzi stojącego przed wejściem Burhana z bukietem kwiatów i bombonierką w rękach. „Co ty tutaj robisz?” – pyta zaskoczona. – „Jesteś całkowicie szalony! Dalej, idź stąd!” – Chce zamknąć drzwi, ale mężczyzna nie pozwala na to. Na dół schodzi Mehdi. „Co się tutaj dzieje?” – pyta. Mujgan próbuje zasłonić drzwi, ale jej brat doskonale widzi, kto przyszedł. „Mistrzu Mehdi, nie możemy się w żaden sposób spotkać” – odzywa się Burhan. – „Spójrz, byłem zagranicą, ale nie zapomniałem zwyczajów. Przyszedłem do twoich drzwi i nadal tu stoję. Ponadto jestem starszy, prawda? Zechcesz mnie wpuścić?”.

„Czego chcesz, Burhan?” – pyta brat Cemile. „Mistrzu Mehdi, ja…” – Przybyły przekracza próg. – „Nie przyszedłem się kłócić. Przyszedłem z dobrymi intencjami”. „Nie mogę mieć z tobą ani dobrych, ani złych spraw, Burhan”. „Mistrzu Mehdi, ty i ja wiele przeżyliśmy. Popełniliśmy błędy. Jestem teraz jak dżentelmen ze słodyczami w ręku. Jak przyjaciele przyszedłem do twoich drzwi. Nie mam problemu z tobą. Moim problemem jest Mujgan. Poświęciła ci swoje życie, nie może cię obrazić. Jeśli zechce, zabiorę ją stąd, ale nie mogę jej urazić”.

„Nie chcę, by ktokolwiek był teraz zły” – kontynuuje Burhan. – „Uniknijmy kłopotów. Chcę, żeby wszystko odbyło się zgodnie z zasadami. Popatrz, przyszedłem prosto do twoich nóg. Przyszedłem prosić o twoje błogosławieństwo”. „Chcesz odejść z tym człowiekiem, siostro?” – pyta Mehdi. „Bracie…” – odzywa się Mujgan drżącym głosem. „Chcesz czy nie? Daj mi swoją odpowiedź. Spójrz, siostro, jesteś odważną kobietą. Od dwudziestu lat, gdybyś chciała, mogłaś dwadzieścia razy odejść z tym człowiekiem. Ani ja, ani twoja matka nie stanęlibyśmy ci na drodze. Dlaczego nie odeszłaś? Powiedz mi”.

„Ponieważ jego ojca nazwałabyś swoim ojcem” – mówi dalej Mehdi. – „Poszłabyś i pocałowałabyś rękę zabójcy naszego ojca. Żadna miłość nie mogłaby usprawiedliwić czegoś takiego. Więc to nie moja wina”. Mujgan potakuje głową i odwraca się do przybyłego. „Burhan, idź” – rozkazuje. – „Nie możemy być razem. To niemożliwe. Znajdź sobie inną drogę”. „Brat i siostra zdecydowali się doprowadzić mnie do szaleństwa, tak?!” – pyta podniesionym głosem Burhan. „Dostałeś swoją odpowiedź. Teraz idź” – mówi stanowczo Mehdi. „A jeśli nie zechcę?”. Brat Cemile wypycha przybyłego za drzwi.

„Ta sprawa na tym się nie skończy!” – odgraża się Burhan z zewnątrz. – „Słyszałeś mnie, mistrzu Mehdi? To się tak nie skończy!” – Odchodzi do zaparkowanego na ulicy samochodu, gdzie za kółkiem siedzi jego człowiek. Zajmuje miejsce na fotelu pasażera. – „Teraz nie ręczę za siebie!”. „Bracie, co się stało?” – pyta pracownik. „Mehdi i Mujgan dostaną to, na co zasługują! Dowiedzą się, kim jest Burhan! Niech się teraz mnie boją! Jedź! I dowiedz się, gdzie jest nowy warsztat Mehdiego!”. Do czego posunie się Burhan?