Zranione ptaki odcinek 15: Pożegnalny obiad! Levent informuje rodzinę, że nie wyjeżdża! [Streszczenie + Zdjęcia]

15: Omer siedzi na prowadzących do ogrodu schodach. Levent wychodzi z rezydencji i siada obok niego. „Dlaczego jesteś tutaj?” – pyta mężczyzna. „Jestem zły na ciebie” – odpowiada chłopiec. „Czy zrobiłem coś złego? Powiesz mi?”. „Wyjedziesz”. „Tak. Czy nie chcesz, żebym wyjechał?” – Brat Meryem kręci przecząco głową. – „Ale muszę wyjechać. Przyjechałem tylko na krótko”. „Idź. Siostra odeszła, odejdź i ty”. Kamera przenosi się do środka rezydencji. Ulviye wchodzi do kuchni. „Moja pani, co się stało?” – pyta Aysel. „Levent wyjeżdża. Jest zdecydowany. Mój syn ponownie mnie zostawia, moja tęsknota za nim znowu się zacznie. Znowu będę oczekiwała wiadomości i połączeń od niego”.

„Znowu będę czekała na poranek, myśląc o tym, gdzie jest i co robi” – kontynuuje pani Metehanoglu. – „Zróbmy jego ulubione danie. Pożegnajmy się z nim tak, jak go powitaliśmy”. „Dobrze, zajmę się wszystkim” – zapewnia Aysel. – „Nie smuć się już”. „Tym razem miałam nadzieję, myślałam, że nie odejdzie. Omer dobrze na niego wpłynął. Nieważne, zacznij przygotowania, żebyśmy byli gotowi na czas. Powierzam ci stół, niech wszystko będzie doskonale”. „Nie martw się. Zrobię kawę, dobrze ci zrobi”.

Kamera przenosi się do sypialni małżonków. Oboje się stroją. „Czy możesz założyć niebieski krawat?” – Hulya zwraca się do męża. – „Ten z paskami”. „Krawat? Zjemy tylko obiad, moja droga. Nie ma potrzeby”. „Tylko obiad? To święto naszego zbawienia od Leventa. Pomyśl sobie, co by było, gdyby nie wyjechał. Wszyscy dowiedzieliby się o sytuacji w holdingu. Dlatego dobrze się przygotuj”. Akcja przeskakuje o godzinę. Elegancko ubrany Levent wchodzi do jadalni, gdzie przy stole siedzą już pozostali domownicy. „Przepraszam za spóźnienie” – mówi.

„Synu, jaki jesteś szykowny” – zachwyca się Ulviye. – „Zupełnie jak…”. „Jak za dawnych czasów” – dokończa Levent z uśmiechem na twarzy i zajmuje miejsce obok Omera. „Twoja spinka do krawata jest bardzo ładna” – chwali Bahadir. „Ciężko było mi ją wybrać. Od teraz będę prosił ciebie o pomoc”. „Od teraz?” – pyta zdziwiona Hulya. „Od teraz muszę się tak ubierać”. „Nie rozumiem” – mówi Ulviye z iskierką nadziei w oczach. – „To znaczy… Chcesz powiedzieć, że zostajesz z nami?”. „Tak, od teraz będę z wami. Nigdzie nie wyjeżdżam”. Bahadir i Hulya wyglądają, jakby uderzył w nich piorun. Zupełnie nie spodziewali się takiego obrotu spraw. Na twarzy Omera pojawia się uśmiech.

Hulya wstaje od stołu, tłumacząc, że rozbolała ją głowa i musi się położyć. Chwilę później przychodzi do niej Bahadir. „Masz jakiś plan?!” – pyta wściekła kobieta. „Uspokój się, kochanie” – prosi syn Ulviye. „Nie mów mi, żebym się uspokoiła! Zaraz dostanę załamania nerwowego! Nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, człowiek, który nie wrócił tu dla domu, dla firmy, postanowił zostać z powodu jakiegoś dzieciaka! To tylko kwestia czasu, kiedy pojedzie do firmy! Co zrobimy, Bahadirze?”. „Zostanie tutaj, ale nie pojedzie do firmy. Od tamtego dnia nie zbliżył się nawet do drzwi. Wiesz, że stracił tam i żonę, i syna”.

„Ma też wspomnienia z nimi z rezydencji, a jednak tu jest” – stwierdza Hulya. – „Więc to dla niego nie przeszkoda. Musisz jak najszybciej dowiedzieć się, co planuje w związku z firmą”. „W porządku, kochanie, zajmę się tym”. „Z drugiej strony powinniśmy zbadać to dziecko”. „Kogo?”. „To sympatyczne dziecko, które nagle weszło w nasze życie”. „Ach, chodzi ci o Omera”. „Tak, o Omera. Jest też jego siostra”. „Meryem. Dowiedziałem się od Asli”. „Brawo! Widzę, że wiesz wszystko, Bahadirze”. „Kochanie, kiedy wspomniałaś, że…”. „Musimy dowiedzieć się, kim są jego rodzice. Kim jest, skąd się tu wziął. To dziecko jest powodem, dla którego Levent zdecydował się zostać. To kwestia krótkiego czasu, kiedy przyjdzie do firmy”.

„Im więcej zdobędziemy informacji o Omerze, tym silniejsza będzie nasza pozycja” – stwierdza Bahadir. „Jesteś bardzo mądry” – kpi Hulya. – „Nawet zepsuty zegar dwa razy dziennie pokazuje właściwą godzinę”. Tymczasem Meryem pomaga Ayse i jej mamie w szyciu sukienki, by zarobić pieniądze potrzebne na spłatę kolejnej raty u Tekina. Co chwila pokasłuje, ale nie poddaje się. Wie, że za wszelką cenę musi zdobyć pieniądze. Za namową Ayse postanawia zadzwonić do Leventa. Mężczyzna dwukrotnie odrzuca połączenie, ale za trzecim razem odbiera.

„Widzę, że nie zamierzasz się poddać” – mówi syn Ulviye. „Ja…” – próbuje coś powiedzieć Meryem, ale jej rozmówca jej na to nie pozwala. „Będę na wybrzeżu, nie spóźnij się.” – Levent kończy połączenie. „Powiedział, żebym przyszła na wybrzeże, i rozłączył się” – mówi Meryem do przyjaciółki. – „Po co to zrobił? A może…”. „Przyprowadzi ze sobą Omera?” – rzuca myśl Ayse. „Tak myślisz?”. „Aha. W innym razie, po co miałby cię wezwać?”. „Masz rację. Na pewno przyprowadzi Omera”. „Wstawaj szybko i idź, póki nie zmienił zdania”. „A sukienka?”. „Zostaw sukienkę, skończymy ją na czas”.

Akcja przenosi się do baraku. Dogan wchodzi do gabinetu szefa. „Bracie, przyniosłem ci wieści o Meryem” – oznajmia pracownik. – „Próbuje coś uszyć razem ze swoją przyjaciółką. Widziałem je, jak szły z pełnymi rękami do domu. Chciałem, żebyś wiedział”. „Podoba mi się ta dziewczyna” – mówi Tekin. – „Myśli, że szyciem spłaci taki dług?”. „Nie mów tak, bracie. Jeśli Meryem się na coś zaweźmie, zrobi to. Kiedy okradli wujka Hasana, Meryem w dwa dni zebrała pieniądze i…”. „Nie gadaj na próżno. Czy istnieją studnie bez dna? Nie da się spłacić całego długu szyciem. Wezwij Neriman, niech nam opowie, czym zajmuje się Meryem”.

Meryem dociera na wybrzeże, gdzie czeka już na nią Levent. Jest sam. „Gdzie Omer?” – pyta dziewczyna. – „Myślałam, że…”. „Jaki Omer? Nie powiedziałem ci, że go zabiorę” – stwierdza syn Ulviye. – „Dlaczego do mnie dzwonisz? Czego chcesz?”. „Nie może tak być. Nie mogę tego wytrzymać”. „Możesz. Więcej nie zobaczysz Omera”. „Muszę zobaczyć go przynajmniej raz w tygodniu”. „Żartujesz sobie? Omer musi o tobie zapomnieć. Tylko wtedy będzie mógł przyzwyczaić się do nowego życia”. „Nie możesz mi tego zabronić!”. „Będę zatem bezpośredni. Jeśli nadal będziesz się upierać, umieszczę go w sierocińcu”.

„Co?!” – Córka Durmusa robi przerażoną minę. – „Jeśli spróbujesz czegoś takiego, jeśli spróbujesz oddać mojego brata do domu dziecka…”. „To trwa stanowczo za długo.” – Mężczyzna wyciąga z kieszeni książeczkę czekową i wyrywa jeden z dokumentów. – „Weź to i napisz tyle, ile chcesz. Potem więcej nie pytaj o Omera”. Dziewczyna milczy. „W porządku.” – Levent sam wpisuje jakąś kwotę. – „Czy tyle wystarczy?”. Meryem bierze czek, rozrywa go na strzępy i rzuca nimi rozmówcy w twarz.

„Czyli to za mało?” – bardziej stwierdza, niż pyta Levent. – „Dobrze, mogę zwiększyć kwotę”. Dziewczyna rzuca mu pogardliwe spojrzenie i odchodzi bez słowa. W następnej scenie Meryem niesie gotową sukienkę do domu klientki. Niby przypadkiem wpadają na nią dwaj idący chodnikiem mężczyźni. To ludzie Tekina. Córka Durmusa przewraca się, a wtedy pojawia się Dogan i niepostrzeżenie zabiera pudełko z sukienką! Zrobił to specjalnie po to, by dziewczyna nie miała jak spłacić kolejnej raty. Co zrobi Meryem? Czy znajdzie sposób i zorganizuje pieniądze?