55: Hazal oznajmia Kenanowi, że rozwodzi się z Vuralem. „Wszystko skończy się w przeciągu kilku dni” – mówi. Kenan jest wyraźnie zaskoczony takim obrotem spraw. „Co? Chyba nie dosłyszałem…?” – mężczyzna nie dowierza. Tymczasem Aziz wraca do domu z więzienia. Melek od razu rzuca mu się w ramiona. Wszyscy zasiadają do uroczystej kolacji. Spojrzenia Kenana i Hazal kilkukrotnie spotykają się ze sobą… Mija jeden tydzień. Vural i Hazal spotykają się przed budynkiem sądu, gdzie za chwile ma dojść do ich rozwodu. „Widzę, że jest pani bardzo punktualna” – mówi Demiroglu. „Może dlatego, że czekałam na to tak długo…” – odpowiada dziewczyna.
„Może ty nie, ale ja ożeniłem się z wielkiej miłości” – oznajmia Vural. „Niestety małżeństwu nie wystarcza jednostronna miłość” – stwierdza Hazal. „Właśnie widzę…”. „Szkoda, że nie mogłeś zobaczyć tego od samego początku”. Vural i Hazal wchodzą do środka gmachu. Mężczyzna przed salą rozpraw chwyta dziewczynę za ramię i mówi: „Posłuchaj, błagam cię, nie zostawiaj mnie. Obiecuję, że się zmienię. Stanę się innym człowiekiem”. „Lepiej nie wysilaj się na darmo” – Hazal odziera mężczyznę ze wszelkich złudzeń.
„Daj mi ostatnią szansę” – mimo wszystko błaga Vural. „Powiedziałam, że to koniec!” – powtarza dziewczyna. „Nie możesz mnie tak zostawić…”. „Już dawno cię zostawiłam”. Zdesperowany Vural decyduje się na dramatyczny krok. Zza paska wyciąga pistolet i wymierza nim w Hazal! „Teraz powiedz mi, czy nadal chcesz się rozwieść?! Powiedz to!”. Po chwili pojawiają się ochroniarze. „Rzuć broń!” – krzyczą. „Wolę umrzeć, niż zostać z tobą!” – mówi stanowczo Hazal. Nagle pada strzał! Dziewczyna upada na podłogę! Na jej piersi pojawia się czerwona plama krwi…
Okazuje się jednak, że cała scena rozgrywała się tylko w chorej głowie Vurala. Sędzia orzeka o rozwodzie Vurala i Hazal. Dziewczyna opuszcza gmach sądu. Czuje się wolna jak ptak i tak bardzo szczęśliwa. Akcja przenosi się do gabinetu Sinana. „Nareszcie dzisiaj wszystko się skończy” – mówi mężczyzna. „Dokładnie” – potwierdza Defne. – „Ale wiem, że Vural całą złość związaną z rozstaniem z Hazal przeleje na nas. Jestem tego pewna”. „Nie będę kłamać. Przeczuwam to samo”. „Mam nadzieję, że będziesz bystrzejszy i postąpisz właściwie”. „Co masz na myśli?” – nie rozumie Sinan. „Zmień kryzys w okazję…” – odpowiada Defne.
Aziz rozmawia z Kenanem. „W końcu wyszło dla nas słońce” – mówi. – „Hazal rozwiodła się z tym kundlem Vuralem”. „Moje gratulacje, bracie. Najwyraźniej to była nagła decyzja” – komentuje Kenan. „Nie, to nie było nagłe. Sprawił, że dziewczyna cierpiała. Zresztą, czego innego można się spodziewać po Vuralu. Ale jest coś, czego nie rozumiem? Jak ona mogła uwierzyć temu człowiekowi i wyjść za niego za mąż?”. „Bracie, ja też tego nie rozumiem. Pytałem ją o to za każdym razem, gdy miałem okazję, ale ona zawsze dawała tę samą odpowiedź. Mówiła, że kocha swojego męża i jest z nim szczęśliwa…”.
„Więc ukrywała zmartwienia, przez które cierpiała” – stwierdza Aziz. – „Powiedziała swojej matce, że bała się, że jej mąż w przypływie złości ją zabije. Nie mam pojęcia, co wyprawiał ten palant…”. „Biedna. Musiała być rozczarowana” – mówi Kenan. – „Prawdopodobnie nie wiedziała, że coś takiego się wydarzy. W każdym razie, bracie, powiem ci coś jeszcze. Myślę, że powinienem przenieść się do hotelu bliżej szpitala”. „O czym ty mówisz? Do jakiego hotelu?”. „Tak będzie dla mnie lepiej. Poczekam, aż sytuacja z Irmak będzie pewna. Nie mogę się teraz przeprowadzić”.
„Kenan, posłuchaj mnie. Mój dom to też twój dom” – oświadcza Aziz. „Wiem o tym, bracie. Wiem i dziękuję. Ale uwierz mi, tak będzie dla mnie najlepiej” – odpowiada Kenan. „W porządku. Ale obiecaj mi jedno. Co wieczór będziesz przychodził na kolację”. „Dobrze, oczywiście”. Akcja przenosi się do gabinetu Sinana. Ebru właśnie wchodzi do środka. „Przyniosłam dokumenty, które pilnie potrzebują zatwierdzenia. Jesteś zajęty?” – pyta. „Nie, wejdź”. Ebru kładzie dokumenty na biurku. „Co się z tobą dzieje? Nie wyglądasz za dobrze” – zauważa. „Nic, ostatnio mamy bardzo intensywny okres. Sam nie wiem…”.
„To źle, że musisz aż tak ciężko pracować” – mówi Ebru. – „Jednak wydaje mi się, że nie chodzi tu tylko o biznes… Jest coś jeszcze? Coś się stało? Coś związanego z domem?”. „Vural. Myślę o nim od rana” – odpowiada Sinan. – „Byli w sądzie z Hazal, sama wiesz. Właśnie powinni skończyć”. „Nie rozumiem. Dlaczego byli w sądzie?”. „Jak to? Nie wiesz? Rozwodzą się ze sobą”. Ebru jest wyraźnie zaskoczona tą informacją. O niczym nie miała pojęcia.
Kilka chwil później Ebru telefonuje do ojca. „Tato, wiedziałeś, że Hazal się rozwiodła?” – pyta. „Co?! Rozwiedli się?!” – Halil także jest zdumiony tą informacją. – „Matka i córka są siebie warte. Jak ona mogła zostawić kogoś takiego jak Vural?”. „Posłuchaj, może ta głupia Hazal dostała po rozwodzie trochę pieniędzy…?” – zastanawia się Ebru. „Nie, córko. Ona i Melek są tak głupie, że nawet nie pomyślały o czymś takim. Nawet jeśli on zaproponował, ona na pewno odmówiła. Przecież ma teraz bogatego ojca. Nie poniżyłaby się, by brać pieniądze od Vurala”.
Sinan wchodzi do gabinetu brata. „Jak się czujesz?” – pyta. „Dobrze” – odpowiada Vural. „Jak poszła sprawa?”. „Szybko”. „Czyli nie było problemów?”. „Nie…”. „Ech. Już kiedy byłeś dzieckiem, zamykałeś się w sobie i z nikim nie chciałeś rozmawiać. Mama mówiła wtedy, że połknąłeś swój język. A ty pokazywałeś go wszystkim i mówiłeś, że nie połknąłeś. Pamiętasz?”. „Ta, to były piękne czasy…”. „Wiesz co? Kiedy byliśmy młodzi, zawsze chciałem przyjść do ciebie i powiedzieć: Zawsze będę przy tobie, bracie, możesz mi powiedzieć wszystko. Ale… Nie wiem. Jakoś nie mogłem tego zrobić”.
„Jesteśmy braćmi” – kontynuuje Sinan. – „Jesteśmy nierozłączni. Posłuchaj, cokolwiek się stanie, zawsze będę przy tobie. Nigdy o tym nie zapominaj, dobrze?”. Do gabinetu wchodzi Erbu i podaje mężczyznom kawę. „Więc rozwiedliście się? Niech będzie już tylko lepiej” – życzy dziewczyna. „Jak rozwód może wyjść na lepsze?” – pyta Vural. „Moim zdaniem tego rozwodu trzeba pogratulować… Przynajmniej tobie. Można powiedzieć, że się uratowałeś…”. Vural nie wytrzymuje. Zrzuca kawę z biurka i gwałtownie podnosi się. „Prosił cię ktoś o opinię?!” – krzyczy.
„Zatrudniłem cię w tej firmie, żebyś pomogła mi pozbyć się Kenana. Ale już ci nie ufam” – kontynuuje Vural i zwraca się do brata. – „Hazal też odeszła. Nie mów potem, że cię nie ostrzegałem. Ta kobieta przyniesie ci same kłopoty. Jest jak wąż, z którym nie możesz sobie poradzić!”. „O czym ty mówisz, na miłość boską?” – pyta Sinan. „Rób, jak chcesz, to już nie moja sprawa! Ostrzegałem cię, ale zrobisz jak chcesz, bracie. Ale jeśli nadal będziesz to ciągnął, nigdy nie pozbędziesz się kłopotów!”.
Vural opuszcza swój gabinet, trzaskając drzwiami. Do środka wchodzi zaś Defne. „Co się tu dzieje?” – pyta. „A co może się dziać? Premiera naszego filmu grozy” – odpowiada jej Sinan. – „Nie zapomnij kupić biletu…”. Akcja przenosi się do domu Aziza. „Jesteś już wolna. Jak się czujesz?” – pyta mężczyzna. „Jakby spadł ze mnie wielki ciężar” – odpowiada Hazal. „Powiedziałem już twojej matce. Mam wyrzuty sumienia, ponieważ nie mogłem być przy tobie w najtrudniejszym dla ciebie czasie”. „Nauczyłam się już rozwiązywać własne problemy. Nie ma o co czuć się winnym”. „Och, moje dziecko. Jeśli z twojej głowy spada choć jeden włos, boli mnie serce”.
„Dopiero co zaczęliśmy się poznawać” – kontynuuje Aziz. – „Przychodzi do ciebie obcy człowiek i mówi, że jest twoim ojcem. Z czasem staniemy się prawdziwą rodziną. Nieważne. Teraz jesteś wolna, córko. Możesz robić, co chcesz. Masz przy sobie ojca, nie musisz się już nikogo bać”. Wkrótce do domu przychodzi Kenan i wszyscy zasiadają do kolacji. Vural w tym czasie spędza czas w barze. Pije drinka za drinkiem. Gdy jest już mocno pijany, wdaje się w bójkę z dwójką mężczyzn. Ochrona wyprowadza go na zewnątrz.
Hazal w nocy ma koszmary. Śni jej się, że nadal jest żoną Vurala i śpi z nim w jednym łóżku… Vural wraca nad ranem do domu. Kiedy Sinan i Defne jedzą śniadanie, z pokoju Vurala dochodzą niepokojące dźwięki… „Co to ma być od samego rana, na Boga?!” – wścieka się Defne. „Oto właśnie, co dzieje się z moim braciszkiem po odejściu Hazal…”. „Już zawsze tak będzie? Codziennie będzie nam zamieniał nasz dom w piekło?!”. „To co mam zrobić? Mam go gdzieś zamknąć?” – pyta Sinan. „Sądzę, że to bardzo dobry pomysł. On jest zbyt niebezpieczny, żeby być w domu…”.
„Właściwie masz rację” – przyznaje Sinan. – „Jeśli nie podejmiemy odpowiednich środków, wszystko tylko się pogorszy…”. Kenan opuszcza więzienie po widzeniu z bratem. „Wszystko w porządku?” – pyta adwokat. „Nie będę kłamał, nie jest w porządku…” – odpowiada Kenan. – „Myślałem, że dobrze mi zrobi spotkanie z bratem, ale wcale tak nie jest. To mnie rozdziera, widzieć go takiego bezbronnego. Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę go w takim stanie…”. „Czy ma jakiś problem? Prosił o coś?” – pyta adwokat. „Mój brat przez całe życie nigdy o nic nie prosił. Plując krwią powie, że to czerwone wino. Powiedział, że nic mu nie jest, żebym się nie martwił. Ale jak można czuć się dobrze w takim miejscu…”.
Vural schodzi na śniadanie. Sinan zauważa, że jego brat ma podbite oko i na dłoniach ślady po bijatyce. „Bracie, co ci się stało? Biłeś się?” – pyta. „Nie naskakuj na mnie od samego rana!” – oburza się Vural. „Możesz przynieść bandaż i coś do dezynfekcji?” – prosi służącą Defne. „Powiedziałem, że nic mi nie jest! Ty też na mnie nie naskakuj!”. „Dobrze się czujesz?” – pyta Sinan. „Dobrze! Może jeszcze wszyscy staniecie jak żołnierze i zaczniecie strzelać w moje rany!”.
Nevra przynosi bandaże do opatrzenia rany. Vural jednak wszystkie wytrąca jej z rąk. „Powiedziałem, że nie chcę!” – krzyczy, a po chwili pyta: „Hazal się obudziła? Ach… Przecież Hazal już nie ma… Zostawiła mnie, odeszła…”. Po chwili zaś mężczyzna jak gdyby nic je śniadanie. Coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością…
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.