„Dziedzictwo” – Odcinek 634 – Streszczenie
Nedim wbiega do szpitala, z twarzą pełną napięcia.
– Straciliśmy ich ślad – mówi do Yamana z gniewem i bezsilnością w głosie. – Ale uruchomiliśmy wszystkie dostępne środki. Przeszukujemy każdy zakątek. Policja też jest w akcji.
W tej samej chwili rozsuwają się drzwi sali operacyjnej. Ze środka wychodzi lekarz, jeszcze w masce, ze zmęczeniem malującym się w oczach.
– Jak ona się czuje? – rzuca natychmiast Yaman.
– Operacja trwa. Jej stan wciąż jest bardzo poważny. Straciła dużo krwi. Uszkodzenia wątroby są rozległe, jej życie wisi na włosku. Robimy, co w naszej mocy.
– Zróbcie wszystko. Nie pozwólcie jej umrzeć! – Yaman niemal krzyczy.
– Walczymy z całych sił, cały zespół. Ale sytuacja jest bardzo trudna… Może się zdarzyć wszystko.
***
Ayse, siedząc na kanapie obok Nese, próbuje zebrać myśli. Jej głos drży, oczy wciąż pełne są strachu i niedowierzania.
– Spojrzeliśmy śmierci w oczy, Nese. Gdyby nie Ferit… nie byłoby mnie tutaj. On mnie uratował. To jemu zawdzięczam życie.
Nie wiedzą, że w drzwiach stoi Koray. Przyszedł niespodziewanie i w ciszy przysłuchuje się rozmowie, nie zdradzając swojej obecności.
– Dużo przeszłaś, siostrzyczko – mówi cicho Nese, ściskając dłoń Ayse. – Ale już jesteś bezpieczna. To wszystko się skończyło.
– To były chwile, których nie da się opisać słowami – odpowiada Ayse, walcząc z napływającymi łzami. – Zadzwoniłaś wtedy, pytając, czy możesz dać Dodze czekoladkę… A ja żegnałam się z tobą w myślach. Myślałam, że to koniec.
Ayse ociera łzy i spogląda w dal, jakby znów widziała tamten moment.
– Wiesz, co powiedział Ferit? Że mam szczęście, bo on… nie ma nikogo, z kim mógłby się pożegnać. Serce mi pękało, Nese. Chciałam mu wtedy powiedzieć prawdę. Że Doga to jego córka. Ale zabrakło mi odwagi. Był taki odważny… rzucił się na tego człowieka, by mnie uratować. I prawie… prawie mu powiedziałam…
Wtedy Koray wchodzi do pokoju, udając, że nic nie słyszał.
– Nowy dom naprawdę robi wrażenie – mówi nonszalancko. Na jego widok siostry wstają jak rażone prądem. – Przechodziłem w pobliżu i pomyślałem, że odwiedzę córkę. Umyję tylko ręce. Gdzie jest łazienka?
– Przy samym wejściu – odpowiada szybko Ayse, wskazując drogę. Gdy tylko Koray znika za drzwiami, osuwa się na kanapę z wyraźną ulgą.
– Myślałam, że wszystko usłyszał…
***
Kamera przenosi się do łazienki. Koray stoi nieruchomo przed lustrem, patrzy sobie prosto w oczy. W jego spojrzeniu błyszczy złość.
– Ja muszę prosić o zgodę, by zobaczyć własną córkę, a on… on już wszedł w ich życie. Prawie mu powiedziała prawdę. Ale nie, nie pozwolę na to.
Zaciska pięści.
– Jeśli na to pozwolę, nie nazywam się Koray. Nigdy do tego nie dopuszczę. Nigdy!
***
Yaman, rozdarty między wściekłością a bezsilnością, zwraca się do Ferita z błagalnym tonem:
– Pomóż mi znaleźć tego drania, który zaatakował Nanę. Muszę go dorwać.
Ferit, choć nie okazuje emocji, od razu przystępuje do działania. Jego policyjna intuicja i doświadczenie szybko prowadzą go do tożsamości napastnika. Ale zna Yamana zbyt dobrze. Wie, że w przypływie gniewu mógłby popełnić błąd, który zniszczyłby mu życie.
Dlatego, choć wszystko wie, milczy. Chroni przyjaciela… nawet przed nim samym.
***
Operacja dobiega końca. Lekarze opuszczają salę z cichym westchnieniem ulgi – udało się. Stan Nany stabilizuje się, a ona zostaje przewieziona na oddział intensywnej terapii.
Yaman stoi po drugiej stronie szyby, nie spuszczając z niej wzroku ani na moment. Patrzy na jej spokojną twarz, tak bliską, a zarazem tak daleką, i mówi półgłosem:
– Nigdy nie przypuszczałem, że będę błagał, byś przemówiła.
Do sali wchodzi pielęgniarka z torbą jej rzeczy osobistych. Wśród nich znajduje się zegarek – stara pamiątka po zmarłej matce Nany. Zatrzymał się… po raz kolejny. Yaman bierze go w dłonie z namaszczeniem i bez słowa wychodzi. Jedzie do mistrza Veliego – jedynego człowieka, który może przywrócić mu życie.
***
W szpitalu przy Nanie czuwa teraz Nedim. Wchodzi cicho do sali, siada przy łóżku i przez chwilę tylko na nią patrzy.
– Nawet tak… bez tchu, bez słów… jesteś przepiękna – szepcze, nie mogąc oderwać wzroku.
Ale jego chwila zostaje brutalnie przerwana.
Z cienia wyłania się sylwetka mężczyzny. To on – napastnik. Podchodzi bezszelestnie, uderza Nedima w tył głowy. Asystent osuwa się na ziemię bezwładnie. Napastnik sięga po poduszkę i zaczyna dusić bezbronną Nanę.
Drzwi otwierają się z hukiem. Yaman wraca – wyczuł, że coś jest nie tak. Widok, który zastaje, zamraża mu krew w żyłach. Bez chwili wahania rzuca się do walki i po raz drugi ratuje Nanę od śmierci.
Gdy napastnik zostaje obezwładniony, a lekarze znów przejmują opiekę nad dziewczyną, Yaman staje nad nieprzytomnym Nedimem. W jego oczach nie ma już współczucia – tylko gniew.
– Miałeś jeden obowiązek. Jeden. A nie potrafiłeś go spełnić. Nie chcę cię więcej widzieć.
W jego głosie brzmi wyrok. Dla Yamana lojalność i odpowiedzialność są świętością. A Nedim zawiódł.
„Dziedzictwo” – Odcinek 635 – Streszczenie
Ferit przesłuchuje Vahita – handlarza organami, którego ścigał od miesięcy. Mężczyzna siedzi spokojnie po drugiej stronie stołu, z zuchwałym uśmiechem na ustach.
– Nie macie na mnie nic – mówi pewnym głosem. – Moi prawnicy już są w drodze.
Ale Ferit nie daje się sprowokować. Utrzymuje kamienny spokój, jednak jego spojrzenie przeszywa Vahita na wskroś. Wie, że ten człowiek ma na rękach krew i nie zasługuje na nic poza sprawiedliwością.
Po godzinach psychologicznej gry, nacisku i wykorzystania każdej luki w jego historii, Ferit doprowadza go do granic wytrzymałości. Vahit pęka.
Przyznaje się. A Ferit wie, że właśnie zakończył jedno z najważniejszych śledztw w swojej karierze.
***
Nana powoli odzyskuje przytomność w szpitalnym łóżku. Jej oddech jest płytki, a ból w boku natychmiast przywołuje wspomnienie ciosu nożem. Otwiera oczy i przekręca głowę. Obok niej – na fotelu – śpi Yaman.
Zmęczony, ale czuwający.
Do sali wchodzi pielęgniarka. Jej twarz rozjaśnia się na widok przytomnej pacjentki.
– Miałaś ogromne szczęście – mówi, delikatnie zakładając ciśnieniomierz. – Przywiózł cię na czas.
– Twój stan był bardzo poważny. W nocy serce przestało bić. Ale on… uratował cię. Po raz drugi. – Pielęgniarka uśmiecha się ciepło. – Twoje ciśnienie wraca do normy. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
Gdy wychodzi, Yaman budzi się. Ich spojrzenia spotykają się po raz pierwszy od dramatycznych wydarzeń.
– Wszystko w porządku? – pyta cicho.
– Nic mi nie jest – odpowiada słabo Nana. – Nie poddaję się tak łatwo. Ale… ci ludzie… a jeśli skrzywdziliby Yusufa? Czy on wie, co się stało?
– Nie – odpowiada Yaman. – Powiedzieliśmy mu, że się przewróciłaś. Poprosił, żebym cię pozdrowił, gdy się obudzisz.
Nana uśmiecha się z trudem.
– Siostra powiedziała mi, co zrobiłeś. Dziękuję ci.
– To nie powinno było się wydarzyć – odpowiada Yaman stanowczo. – Jesteśmy na ich tropie. Zapłacą za to, co zrobili.
Ale Nana milczy. Jej myśli krążą wokół jednego – to przez nią doszło do tego wszystkiego.
– Boże, daj mi siłę. Spraw, żeby to się skończyło… bez kolejnych ofiar.
Po chwili przerywa ciszę.
– To już czwarty raz – mówi zamyślona.
Yaman patrzy na nią zdziwiony.
– Nadal jesteś pod wpływem leków? Co masz na myśli?
– Cztery razy uratowałeś mi życie. Tyle razy jestem ci coś winna.
– Nie jesteś mi nic winna – odpowiada cicho. – Gdybyś dla mnie nie pracowała, nic by się nie stało.
– Nie zgadzam się. I zamierzam się odwdzięczyć. Czterokrotnie. Jeśli kiedykolwiek twoje życie będzie w niebezpieczeństwie – dzwoń do mnie. Przyjdę.
Yaman unosi brew z rozbawieniem.
– Czyli mam cię zawołać, jak ktoś przystawi mi pistolet do głowy?
– Dokładnie wtedy – przytakuje z powagą Nana.
Yaman sięga po wodę i w jednej chwili zaczyna się krztusić. Nana energicznie każe mu podejść i klepie go po plecach.
– Co ty robisz?! – pyta zduszonym głosem.
– Prawie się zakrztusiłeś. Właśnie cię uratowałam. Zostały jeszcze trzy razy.
***
Kilka godzin później do szpitala dociera posłaniec od mistrza Veliego. Przynosi małe, starannie zapakowane pudełko. W środku – naprawiony zegarek Nany.
Dołączony liścik porusza ją do głębi:
„Zastanawiasz się, jak ten zegarek trafił do mnie. To Yaman mi go przyniósł i poprosił o naprawę – bo zatrzymał się, tak jak ty. Powiedziałem, że to może być trudne. Ale on wierzył. Czekał. Na szczęście Bóg dał ci więcej godzin. Masz przed sobą jeszcze wiele dni. Wracaj do zdrowia”.
Nana ściska zegarek w dłoni. Ten, którego uważała za bezlitosnego twardziela, znów ją zaskoczył.
Yaman – ten sam, który kiedyś wydawał się jej bezduszny i niezdolny do czułości – coraz częściej pokazuje twarz, którą trudno jej zrozumieć… i jeszcze trudniej zignorować.
***
Vahit, tak jak sam przewidywał, zostaje zwolniony z aresztu. Brakuje wystarczających dowodów, a jego wpływowi prawnicy szybko doprowadzają do decyzji o jego uwolnieniu.
Koray, który obserwuje z ukrycia całe zajście, nie może przeoczyć napięcia między przestępcą a Feritem. Widząc w tym szansę na osiągnięcie własnych celów, postanawia zbliżyć się do Vahita. Nie czekając na zaproszenie, otwiera drzwi jego samochodu i siada na miejscu pasażera, wywołując u kierowcy natychmiastową reakcję.
– Kim jesteś? Czego chcesz? – warknął Vahit, zerkając na niego z podejrzliwością.
Koray unosi lekko dłonie w geście uspokojenia.
– Spokojnie. Zauważyłem, jak bardzo wyprowadziłeś komisarza z równowagi – mówi z nutą ironii. – Nie wiem, co was dzieli, ale ewidentnie łączy was nienawiść.
Vahit śmieje się gorzko, potrząsając głową.
– Ten człowiek zrujnował mi życie. Wymusił na mnie zeznania. Groźby, presja – wszystko nielegalnie. Zrobił ze mnie kozła ofiarnego. Zniszczę go, rozumiesz? Zniszczę!
Koray spogląda mu prosto w oczy, z chłodnym spokojem.
– Rozumiem cię lepiej, niż myślisz. Też mam z nim rachunki do wyrównania. I wiem, że gniew to siła – ale niekontrolowany potrafi zniszczyć również tego, kto go nosi. Może potrzebujesz… sojusznika.
Vahit przez chwilę milczy, przyglądając się Korayowi. W końcu sięga do kieszeni i wyciąga wizytówkę.
– Vahit. Weterynarz. Wykonuję swoją pracę uczciwie i z honorem – mówi z nutą pogardy. – Nikt nie będzie bezkarnie plamił mojego nazwiska.
***
Policjanci zatrzymują mężczyznę, który brutalnie zaatakował Nanę. Yaman, trzymając nerwy na wodzy, zwraca się do Ferita z prośbą:
– Chcę z nim porozmawiać. Sam.
Ferit przez chwilę się waha, ale widząc determinację przyjaciela, skinieniem głowy daje zgodę.
Yaman wchodzi do pomieszczenia z celami. Drzwi zamykają się za nim ciężko. Napastnik siedzi w kącie, z obojętną miną. Gdy Yaman staje przed nim, powoli unosi głowę.
– Mów – rzuca zimno Yaman. – Dla kogo pracujesz? Kto ci kazał to zrobić?
Mężczyzna uśmiecha się szyderczo.
– Mam tylko jedną rzecz do powiedzenia – mówi z przekąsem. – Ta kobieta… ona i tak zginie. Może nie dziś, może nie jutro. Ale nie ucieknie od przeznaczenia, Kirimli. Ty nie jesteś w stanie jej ochronić. Nie możesz tego zatrzymać.
Yaman czuje, jak krew zaczyna buzować mu w żyłach, ale nie daje się sprowokować. Przenikliwe spojrzenie zdradza jedno: ta sprawa się nie skończyła. A on zrobi wszystko, by prawda wyszła na jaw.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 467. Bölüm i Emanet 468. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







