Dziedzictwo odc. 688 i 689: Nana oddaje majątek na rzecz sierot!

Nana jest szczęśliwa. Uśmiecha się delikatnie.

„Dziedzictwo” – Odcinek 688 – Streszczenie

Kontynuacja finałowej sceny z poprzedniego odcinka.

– Mówiąc „bez was”, mam na myśli między innymi siostrę Adalet – precyzuje Nana, patrząc Yamanowi w oczy. – Czy da się żyć bez jej jedzenia? A pan Cenger… To wyjątkowy człowiek. Dopiero co poznałam też ciocię Akcę…

Yaman spogląda na nią z pozornym spokojem, ale cień zawodu przesłania mu twarz.

– Rozumiem, nie musisz wymieniać ich wszystkich – ucina krótko.

Na moment uwierzył, że to jego Nana nie chce opuścić. Ale jej słowa – choć serdeczne – nie były wyznaniem, na które czekał.

Nana uśmiecha się lekko, jakby odczytała jego rozczarowanie.

– Nie ciesz się za wcześnie – mówi zaczepnie. – Nigdzie się nie wybieram. Będziesz musiał dalej mnie znosić.

Na twarzy Yamana pojawia się cień ulgi, który błyskawicznie chowa pod maską chłodu.

– To było tylko nieporozumienie – rzuca. – Pospieszmy się, musimy zdążyć do kancelarii.

– A czym tam pojedziemy? – przypomina Nana. – Wiesz… ktoś właśnie ukradł twój samochód.

– Zamówię taksówkę – odpowiada z lekkim zniecierpliwieniem.
– A co z autem?

– Zadzwonię na policję. Teraz liczy się spadek.

***

W drodze do kancelarii, siedząc na tylnym siedzeniu taksówki, Nana nagle wyprostowuje się jak struna.

– Tam! – krzyczy, wskazując przez szybę. – To twój samochód!

Yaman patrzy w stronę, którą pokazuje. To naprawdę jego auto.

– Proszę się zatrzymać! – rozkazuje Nana kierowcy, po czym wyskakuje z taksówki, zanim ktokolwiek zdąży ją powstrzymać.

Podbiega do pojazdu i bez wahania rzuca się na złodzieja, który właśnie otwiera drzwi. Zaskoczony mężczyzna wypuszcza kluczyki i ucieka, zostawiając wszystko za sobą. Yaman dobiega chwilę później.

– Jesteś szalona – mówi, dysząc ciężko. – Ale skuteczna.

Nana uśmiecha się triumfalnie.
– Po prostu nie lubię, gdy ktoś dotyka moich rzeczy.

***

Niedługo później procedura spadkowa dobiega końca. Dokumenty podpisane, pieniądze w drodze. Nana jednak nie spieszy się do powrotu do rezydencji.

– Jeszcze nie teraz – mówi, patrząc w okno samochodu. – Nie jestem gotowa, żeby spotkać się z ciocią Akcą.

– Nadal się boisz? – pyta Yaman z nutą zniecierpliwienia.

– Nie boję. Po prostu… może przejdziemy się trochę? Albo coś zjemy? Albo… nie wiem, może masz coś do załatwienia w mieście?

Yaman zatrzymuje samochód. Oparł ręce na kierownicy i przez chwilę patrzy przed siebie, po czym odwraca się w jej stronę.

– Wiesz co? – mówi lodowatym tonem. – Od rana szukasz wymówek, żeby nie wracać. Cały czas uciekasz. Przestań mnie wciągać w swoje uniki. Chcesz być ze mną? Powiedz to. Nie chcesz? Też powiedz. Ale nie rób ze mnie idioty.

– Yaman…
– Wystarczy, Nana. Albo mówisz mi prawdę, albo zostawiasz mnie w spokoju.

W samochodzie zapada ciężka cisza. Nana spuszcza wzrok. Wie, że nie może już dłużej uciekać.

***

Ferit w ostatniej chwili odnajduje Ayse i uwalnia ją z rąk lichwiarza. Seref próbuje uciec, ale nie udaje mu się zbiec zbyt daleko – wkrótce zostaje zatrzymany przez komisarza i jego zespół. Podczas przesłuchania, Ayse patrzy na niego bez cienia litości.

– Zostaniesz przekazany prokuraturze za zatajanie przestępstwa, ukrywanie dowodów i wprowadzanie organów ścigania w błąd – oznajmia stanowczo, a w jej głosie słychać gniew i determinację. – Za wszystko, co zrobiłeś, w końcu poniesiesz konsekwencje.

***

Yaman i Nana wracają do rezydencji. W progu czeka na nich Akca. Jej spojrzenie zatrzymuje się na opiekunce.

– Chciałabym z tobą porozmawiać. Tylko we dwie – mówi spokojnie, choć w jej oczach czai się napięcie.

Siadają na sofie w salonie. Przez chwilę panuje cisza, po czym nestorka zaczyna.

– Posłuchaj, córko. Porozmawiajmy i rozwiążmy to, co nas dzieli. Słyszałam, że odchodzisz.

– Nie odchodzę, ciociu – odpowiada cicho Nana, z lekko drżącym głosem. – To było jedno wielkie nieporozumienie. Bilet lotniczy był dla mojej przyjaciółki, nie dla mnie.

Patrzy Akcy prosto w oczy, szczerze, bez cienia wahania.

– Teraz, gdy odziedziczyłam spadek, mogłabym wyjechać gdziekolwiek. Mam środki, żeby zacząć nowe życie w dowolnym miejscu. Ale nie chcę tego. Nie potrzebuję innego życia.

– Dlaczego?

Nana uśmiecha się delikatnie, a jej spojrzenie łagodnieje.

– Kiedy przyszłam do tego domu, byłam jak ptak ze złamanym skrzydłem. Znalazłam tu małego ptaszka, który był zraniony tak samo jak ja. Opatrzyliśmy nawzajem swoje rany. Uleczyliśmy się razem. I nie mogę go zostawić. Nie teraz, nie po tym wszystkim.

Robi krótką pauzę, po czym dodaje z powagą:

– Mówisz, że rzuciłam oko na twojego syna. Ale moje oczy są zwrócone tylko w jedną stronę – na małego ptaszka. Tylko na niego.

Wstaje, gotowa zakończyć rozmowę.
– Wybacz mi, ciociu. Ale muszę już iść. On na mnie czeka.

***

W ostatniej scenie odcinka Akca zagląda do gabinetu Yamana. Mężczyzna siedzi w fotelu, pogrążony w myślach. Nie zauważa jej obecności, jego wzrok utkwiony jest gdzieś w pustce, jakby toczył wewnętrzną walkę.

Nestorka patrzy na niego z troską.

– Ach, mój Yamanie… – szepcze w myślach. – Wiem już, co kryje się w sercu tej dziewczyny. Ale co naprawdę dzieje się w twoim sercu? Co cię boli, synu?

Cisza gabinetu zostaje na chwilę przerwana oddechem niewypowiedzianych emocji.

„Dziedzictwo” – Odcinek 689 – Streszczenie

Kirpi wreszcie opuszcza celę. Uwolniony z niesłusznego oskarżenia, odzyskuje wolność – a jego miejsce za kratami zajmuje lichwiarz Seref, który przez lata działał ponad prawem.

Tymczasem Nana, choć oficjalnie stała się spadkobierczynią fortuny Aziza, czuje się zagubiona. Przez całe życie żyła skromnie, licząc każdy grosz. Teraz, mając do dyspozycji ogromne środki, nie wie, jak właściwie nimi zarządzać. W geście zaufania prosi Yamana o radę, licząc na jego doświadczenie i rozwagę.

***

Idris i Kazim, ukrywający się w ciemnej kryjówce, podsłuchują rozmowę telefoniczną Nedima dzięki podsłuchowi, który zainstalowali w firmie. Gdy pada imię Nany i informacja o spadku, Idris zamiera. Po chwili wybucha.

– Nana?! Ona?! Ona dostała moje dziedzictwo?! – jego głos drży od gniewu. – Wzięła to, co należało do mnie?!

– Można się było tego spodziewać, bracie – mówi spokojniej Kazim, choć sam jest zaskoczony.

Idris zaczyna krążyć po pomieszczeniu niczym dzikie zwierzę uwięzione w klatce.

– Ja ukrywam się jak szczur, a ta dziewucha będzie się kąpać w luksusie?! Przez nią żyję jak trup! Ona za moje pieniądze będzie się śmiać, a ja tu gniję jak pies?! Nie! Nie pozwolę na to! Ona nie wyda ani grosza! Ani jednej monety!

Jego głos zamienia się w furię.

– Zniszczę ją! Zniszczę jej życie, marzenia, odbiorę wszystko, co kocha! Sprawię, że straci każdego, kto jest jej bliski. Będzie błagać o litość!

***

Kilka minut później, gdy nieco ochłonął, Idris mówi już ciszej – ale z jeszcze większym chłodem.

– Kiedy jutro z nią skończę… będzie tylko wspomnieniem. Po prostu trupem.

Kazim, który zna swojego szefa i jego obsesję, nie próbuje go powstrzymać. Wręcz przeciwnie – podsuwa sugestię:

– Porwijmy ją od razu. Nie traćmy czasu, bracie.

Idris spogląda na niego z wyraźną pogardą.

– Czy ty naprawdę niczego się nie nauczyłeś? Nie możemy się ujawniać. Zapomniałeś, że oficjalnie jesteśmy martwi? Nie możemy ryzykować. Znajdź mi kogoś – ludzi z ulicy, bez skrupułów. Brutalnych, pozbawionych sumienia. Nikogo, kto mógłby nas powiązać z tą sprawą. To ma być czyste. I skuteczne.

Kazim kiwa głową.
– Zajmę się tym.

Idris uśmiecha się ponuro.

– A Kirimli… jego czas dopiero nadejdzie. Na niego mam plan. Długi. Bolesny. Ale zacznę od prezentu. Pozwolę mu zidentyfikować ciało Nany. To będzie dopiero początek jego piekła.

***

Ferit nie może przestać myśleć o Ayse. Co sprawiło, że musiała pożyczyć pieniądze od Koraya? Sprawa nie daje mu spokoju. Jako policjant czuje, że coś tu nie gra. Postanawia przyjrzeć się wszystkiemu dokładniej – od początku, krok po kroku.

***

Nazajutrz rano Nana wchodzi do kuchni, gdzie przy stole siedzą Adalet, Cenger i Aynur. Trzyma w ręku skoroszyt, a jej twarz promienieje ciepłym uśmiechem.

– Sporządzam listę – mówi, podchodząc bliżej. – I potrzebuję waszej pomocy.

Wszyscy spoglądają na nią z zaciekawieniem.

– Jak wiecie, odziedziczyłam spadek po moim bracie. Długo się nad tym zastanawiałam… Co mogę z tym zrobić najlepszego? I doszłam do wniosku, że najpiękniejsze rzeczy w życiu to te, którymi się dzielimy. Dlatego chcę was zapytać: jakie są wasze marzenia, życzenia, potrzeby? Chciałabym wam coś ofiarować. Prosto z serca.

Zapanowuje chwila wzruszonego milczenia. Wreszcie odzywa się Adalet:

– Dzięki Bogu, mamy wszystko, córko. Nie potrzebujemy niczego.

Nana mruży oczy, uśmiecha się z błyskiem w oku.

– Neslihan – mówi z przekonaniem. – To o nią najbardziej się martwisz, prawda?

Adalet próbuje zaprzeczyć, lecz jej twarz zdradza wszystko.

– W takim razie prześlemy jej pieniądze – dodaje Nana stanowczo. – Niech wreszcie odetchnie z ulgą, niech będzie spokojniejsza.

– To naprawdę niepotrzebne… – szepcze Adalet, ale głos jej drży.

– Proszę cię, siostro Adalet. Dla mnie to wielka radość. Pozwól mi to zrobić.

Adalet chwyta ją za rękę. W oczach ma łzy.

– Dziękuję, córko. Niech Bóg cię błogosławi za twoje dobre serce.

Nana przenosi wzrok na Cengera.
– A ty, bracie Cengerze?

Mężczyzna uśmiecha się ciepło, prostując się lekko.

– To, co robisz, jest piękne, Nano. Ale moje jedyne życzenie to, by to dziedzictwo, które ci powierzono, przyniosło ci szczęście i spokój. Tylko tyle. Reszta nie ma znaczenia.

Nana kiwa głową z wdzięcznością, wzruszona ich skromnością i życzliwością. Wie jedno – z takim domem, z takimi ludźmi, nawet najcięższy ciężar może zamienić się w błogosławieństwo.

***

Do kuchni wchodzi Akca. Przez chwilę stała w korytarzu, słuchając rozmowy, ale teraz wchodzi z podniesioną głową, jakby chciała dołączyć do toczącej się dyskusji w najważniejszym momencie.

– Pan Cenger ma rację, córko – mówi z powagą nestorka, patrząc na Nanę. – To wspaniałe, że chcesz się dzielić, ale jeśli miałabyś zapytać starszą kobietę o radę… zainwestuj te pieniądze w swoją przyszłość. W swoją podróż życia. Przecież nie będziesz nianią do końca swoich dni. Kiedyś założysz dom, własną rodzinę. A gdy Yusuf dorośnie, być może zechcesz wrócić do swojej ojczyzny. Te pieniądze pomogą ci otworzyć nowy rozdział.

Nana słucha uważnie, jej twarz pozostaje spokojna, ale oczy zdradzają zamyślenie.

– Dziękuję za radę. Zapamiętam ją – mówi z szacunkiem, po czym cicho opuszcza kuchnię.

W salonie przystaje na chwilę, spoglądając przez okno. Mówi do siebie półgłosem:

– Ona ma rację… Człowiek musi mieć jakiś cel.

– Znowu rozmawiasz sama ze sobą? – odzywa się za jej plecami znajomy głos.

Nana odwraca się gwałtownie. To Yaman. Opiera się o framugę, przyglądając się jej z lekkim uśmiechem.

– Tym razem narzekam na siebie – przyznaje z rozbawieniem. – Nie potrafię znaleźć celu w życiu. Nie wiem, co powinnam zrobić ze spadkiem.

Yaman podchodzi bliżej, patrzy jej prosto w oczy.

– Moim zdaniem dobrze wiesz, czego chcesz – mówi cicho. – Po prostu jeszcze tego sobie nie uświadomiłaś. Zobacz, jak promieniejesz, gdy jesteś wśród dzieci. Kiedy sprawiasz im radość, twoje oczy błyszczą. Może właśnie w tym jest twoje miejsce?

Nana wciąga głęboko powietrze, jakby jego słowa coś w niej odblokowały.

– Masz rację… Kocham dzieci – mówi z uśmiechem, który promieniuje wewnętrznym światłem. – Znasz mnie lepiej niż ja sama. Już wiem, co zrobię. Założę fundację. Imienia mojego brata. Dla sierot. Tam trafią te pieniądze. W odpowiednie ręce.

– Chcesz przeznaczyć na to cały spadek? – dopytuje Yaman z powagą.

– Zostawię sobie tylko tyle, ile naprawdę potrzebuję. Niczego mi przecież nie brakuje. Ale… będziesz mi musiał pomóc. Samej tego nie zrobię.

– Z przyjemnością – odpowiada bez wahania.

Nana porusza się, jakby chciała go przytulić, lecz zatrzymuje się w pół kroku. Patrzy na niego z wdzięcznością.

– Dobrze, że jesteś – mówi cicho, a potem odwraca się i odchodzi.

***

Chwilę później obok Yamana pojawia się Akca, która z zainteresowaniem spogląda za odchodzącą dziewczyną.

– Co znowu kombinuje ta panienka? – pyta, choć w jej głosie słychać cień rozbawienia.

– Postanowiła oddać cały spadek na rzecz sierot – odpowiada Yaman.

Akca unosi brwi, wyraźnie zaskoczona.

– Jest naprawdę hojna. Wiesz… zrobiłam to dla ciebie – mówi, wręczając mu talerzyk z deserem. – Ciasto z Aleppo. Wiem, że je uwielbiasz.

– Bardzo lubię. Dziękuję, ciociu – odpowiada z uśmiechem i oddala się.

Akca patrzy za nim, a potem szepcze do siebie z wyraźnym niepokojem:

– Więc nie chodzi jej o pieniądze… To jeszcze gorzej. Skoro wszystko oddała i postanowiła tu zostać, znaczy, że ma tylko jeden cel – Yamana.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 505. Bölüm i Emanet 506. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy