1002: „Pod tą maską zaufania znajduje się zwykły konspirator” – mówi Mahir do księgowego. – „Wstydź się. Naprawdę myślałeś, że nie zostanie to odkryte? Nauczę cię wszystkiego. Najpierw sąd, potem więzienie! Zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś otrzymał najbardziej surową karę”. „Nie rób tego, błagam” – prosi zdesperowany pracownik. – „Mam dzieci…”. „Teraz to sobie przypomniałeś? Gdzie do tej pory był twój umysł? Jak spojrzysz rodzinie w oczy? W ogóle o nich nie myślałeś?”. „Miałem duże długi. Zrobiłem to tylko kilka razy…”. „Nadal kłamiesz! Co wynika z tych dokumentów? Poza tym nie ma znaczenia, ile razy to zrobiłeś. Oszustwo to oszustwo!”. „Proszę, wybacz mi. Uległem diabłu. Będę skończony, zrozum”.

„Posłuchaj, jest sposób” – oznajmia Mahir po chwili namysłu. „Zrobię wszystko, co każesz. Po prostu oszczędź mi tego kłopotu”. „To, co zrobisz, jest bardzo proste. A raczej to, czego nie zrobisz. Co powiesz?”. „Co chcesz, żebym zrobił?”. „W tym miesiącu nie przelejesz pieniędzy na stypendia”. „Jak to? Nie rozumiem”. „Czego nie rozumiesz? Nie wpłacisz pieniędzy na konto szkoły, to wszystko”. „Ale wtedy na pewno stracę pracę”. „Stracisz pracę, to prawda. Moja oferta jest prosta. Albo pójdziesz do więzienia, albo zrobisz to, co ci powiedziałem, zabierzesz swój wstyd i odejdziesz stąd”.

„Panie Mahirze…” – próbuje oponować księgowy. „Posłuchaj, jeśli nie wyślę cię prosto do więzienia, jeśli pozwolę ci odejść, to wiedz, że robię to tylko ze względu na twoje dzieci” – oświadcza dyrektor. – „Nie chcę, by miały świadomość, że ich ojciec dopuścił się tak haniebnych rzeczy. Zrozumiałeś?”. „W porządku. Zrobię to, o co prosisz. Przelew na stypendia za ten miesiąc nie zostanie wykonany”. Mahir wraca do swojego gabinetu i dzwoni do matki. „Płatność na stypendia nie zostanie zrealizowana” – oznajmia. „Wspaniale, synu” – cieszy się Kiymet. – „To nam bardzo pomoże, zobaczysz”.

Akcja przenosi się do domu Melek, gdzie nadal jest Humeyra. „Chciałam porozmawiać z tobą o mamie” – oznajmia była żona Tarika. „Czy coś się stało?”. „Nie, spokojnie. Rozmawiałyśmy już o tym i nie chcę, żebyś pomyślała sobie, że próbuję wywrzeć na tobie presję. Wrócisz do rezydencji?”. „Powiedziałam to już wczoraj. Znasz moją odpowiedź”. „W porządku, znam. Masz swoje powody, ale mamie jest smutno, bo jesteście daleko. Marzyła o dniu, kiedy was znajdzie i wrócicie do rezydencji. I to, że jesteście teraz daleko, bardzo ją zasmuca. Ale tak jak powiedziałam, nie chcę wywierać na tobie presji”.

„Rozumiem ciebie i panią Macide. Ja też nie chcę, żeby była smutna” – zapewnia Melek. – „Jestem jej to winna”. „Więc wrócisz do rezydencji?” – dopytuje Humeyra. W następnej scenie widzimy idącą drogą Julide. Podbiega do niej Tufan. „Czego znowu chcesz?!” – pyta kobieta. „Z powodu tego, jak się zachowujesz, ne mogę powiedzieć, czego chcę” – oznajmia drab. „Czy kiedykolwiek wyszło z twoich ust cokolwiek dobrego?”. „Już tak nie będzie. Zmieniłem się”. „Zmieniłeś się czy nie, dla mnie nie istniejesz!”. Kobieta chce odejść, ale Tufan ją zatrzymuje.

„Nie możesz odejść bez wysłuchania mnie” – oświadcza mężczyzna. „Puszczaj mnie!”. „Nie puszczę, dopóki nie zaczniesz mnie słuchać! Ten pantofel Safak wyjeżdża. Podwinął ogon i ucieka! Dalej o nim myślisz? Zostaniesz sama. Nie wysilaj się na próżno. Nie masz innego wyboru, jak tylko ja!”. „Dobrze otwórz swoje uszy i posłuchaj mnie. Jeśli Safak wyjedzie, jeśli go więcej nie zobaczę i zostanę sama, nadal będę go kochać. Zrozumiałeś? Nikogo oprócz niego nigdy nie kochałam. Ani teraz, ani wcześniej. Tylko on istniał dla mnie i w przyszłości będzie tak samo”.

„Co ty mówisz?! Zamknij się sama albo ja to zrobię!” – ostrzega Tufan, unosząc rękę. Julide chwyta go za nią. Właśnie w tym momencie na końcu drogi pojawia się Safak. Z jego odległej perspektywy Julide i Tufan wyglądają jak para zakochanych. Syn Leman opuszcza głowę, odwraca się i odchodzi. Akcja wraca do domu Melek. „Nic nie powiesz? Wrócisz do rezydencji?” – ponawia pytanie Humeyra, gdy mama Elif milczy. „Nie zostanę na stałe, ale postaram się przyjść jutro”. „Dziękuję, że nie odmówiłaś całkowicie. Jakie życie jest dziwne. Przez cały czas miałam obok siebie tak dobrą osobę, a szukałam przyjaźni u bezwartościowych ludzi”. „Dziękuję. Odwiedzaj mnie, kiedy tylko będziesz chciała”.

„Dobrze, na mnie już czas” – oznajmia Humeyra i podnosi się z kanapy. – „Mama nie wie, że tu jestem. Byłabym wdzięczna, jeśli nie powiesz jej o mojej wizycie”. „W porządku, nie powiem” – zgadza się Melek i przytula Humeyrę na pożegnanie. Akcja przenosi się do parku. Widzimy Tufana, który chodzi w tę i z powrotem obok ławki. Jest pełen nerwów. W jego głowie wciąż brzmią słowa Julide, w których wyznaje, że kocha tylko Safaka. „Tylko on jest w twoim życiu, tak? Tylko on?!” – krzyczy mężczyzna i uderza nogą w drzewo. Następnie kopie w stojący obok kosz na śmieci. – „Ty jesteś moja! Moja! Tylko moja! Sama tego chciałaś, Julide. Pożałujesz tego, co powiedziałaś. Będziesz tęsknić za tymi dniami!”.

Levent zabiera Humeyrę do lokalu, do którego chodzi, gdy chce poprawić sobie humor. „Co za miłe miejsce” – mówi kobieta. „Cieszę się, że ci się podoba. Usiądźmy przy kominku.” – Ochroniarz wskazuje na stolik obok rozpalonego kominka. Siostra Kerema ogrzewa swoje dłonie nad płomieniem, następnie zasiada na krześle, które odsunął jej Levent. Do stolika przychodzi właściciel lokalu i kładzie przed ochroniarzem talerz z kasztanami. „Skąd to się wzięło?” – pyta Humeyra, gdy zostają sami. „Kocham kasztany” – oznajmia Levent. – „Zamawiam je za każdym razem, kiedy tu przychodzę, a wujek Osman o tym wie. Ale to trochę zabawne, że przyniósł je, kiedy tylko usiedliśmy. Położę je na ogień. Wkrótce będą gotowe”.

„Mój nastrój natychmiast się zmienił” – oznajmia Humeyra z uśmiechem na twarzy. – „Pamiętam, jak w dzieciństwie pojechaliśmy do mojej babci w Sakaryi. Ona piekła kasztany na piecu, a Kerem i ja czekaliśmy niecierpliwie. Trzask ognia i ten zapach… To było piękne. Całe dzieciństwo mam przed oczami”. Jakiś czas później Levent wykłada upieczone kasztany na talerz. „Wakacje w Sakaryi wspominam bardzo dobrze” – mówi siostra Kerema. – „Robiłam różne psoty. Ale ani babcia, ani dziadek nigdy się na mnie nie złościli”. „Miłość do wnuczki nie pozwalała im na to” – stwierdza mężczyzna. „Na to wygląda. Mój drogi dziadek trzymał mnie w dłoni jak wodę. Gdy tylko poszłam na podwórko, żeby się pobawić, wysyłał za mną wujka Hilmiego. Żeby mieć mnie na oku, bawił się ze mną przez cały dzień”.

Nagle Levent przypomina sobie reprymendę, której niedawno udzielił mu Kerem. Jego mina poważnieje. „Co się stało?” – pyta kobieta. „Pani Humeyro, będzie lepiej, jeśli zaczekam na ciebie w samochodzie.” – Ochroniarz podnosi się i chce odejść. „Zaczekaj. Nie odchodź.” – Humeyra chwyta mężczyznę za rękę. „Ale ja jestem twoim…”. „Levent, w porządku, rozumiem. Powiesz, że jesteś moim ochroniarzem. Ale proszę, zapomnijmy o tym przynajmniej dzisiaj. Usiądź, proszę”. „Dobrze.” – Mężczyzna wraca na swoje miejsce. Następnie oboje przystępują do konsumowania kasztanów. Mają przy tym masę radości.

Akcja przenosi się do domu Leman. Domownicy znajdują się w pokoju dziennym. Leman trzyma się za głowę i wzdycha z bólu. Następnie sięga po opakowanie z lekami przeciwbólowymi i zażywa jedną pastylkę. „Nic mi nie powiesz, synu?” – odzywa się w końcu. – „Wyjedziesz w takiej ciszy? Nie rób mi więcej kłopotów, proszę. Porzuć tę decyzję o wyjeździe. Jak mam się z tobą rozstać?”. „Wrócę pewnego dnia. Nie rozstajemy się na zawsze” – mówi Safak. „Kiedy wrócisz?”. „Nie wiem…”. „Nie wiesz. Jedną nogą stoję nad grobem, a ty mówisz, że nie wiesz! Odwiedzisz mnie, ale na cmentarzu!”. „Mamo, nie rób tak”. „Synu, nie możesz wyjechać. Nie łam mi skrzydeł”.

„Myślisz, że ci pomogę, kiedy moje skrzydła skrzydła są już złamane?” – pyta mężczyzna. – „Nie mogę tu oddychać, duszę się. Nie zauważyłaś tego? W jakim celu mam tu zostać, podczas gdy jestem w takim stanie? Zrozum mnie. Nie mam już siły, by zostać tutaj choćby dzień dłużej. Nie mam wyboru, jak tylko wyjechać, mamo”. Safak odchodzi do swojego pokoju, gdzie czeka już na niego spakowana walizka, a Leman wybucha płaczem. Czy mężczyzna wyjedzie?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy