1019: W zaparkowanym na wybrzeżu samochodzie siedzą Kiymet i jej syn. „Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? To oczywiste, że mam do ciebie pilną sprawę!” – grzmi kobieta. „Mamo, możesz się trochę uspokoić?” – prosi Mahir. „Nie mogę się uspokoić! Masz odbierać, kiedy dzwonię!”. „Przed tobą nie jest dziecko”. „A przed tobą jest twoja matka! Oszaleję zaraz!”. „Byłem zajęty”. „Byłeś zajęty? Spójrz na mnie, wydaje się, że pomyliłeś swoje cele. Twoim obowiązkiem nie jest wzbogacenie Haktanirów. Masz tylko jeden cel, zadać im największy cios w życiu. Pogrzebać ich! Wygląda na to, że o tym zapomniałeś”. „Niczego nie zapomniałem. Dalej myślę i czuję to samo”. „Mam nadzieję, że tak jest”.
„Czego chcesz ode mnie?” – pyta Mahir. – „Mamo, nie czas się złościć. Dlaczego do mnie zadzwoniłaś?”. „Macide poszła dzisiaj do lekarza.” – Do oczu Kiymet napływają łzy. – „Nic nie postępuje. Jej stan jest taki sam”. „Ona tak powiedziała?”. „Tak, i jeszcze mi podziękowała, że to wszystko dzięki mojemu wsparciu. To tak, jakby kamień spadł na moją klatkę piersiową. Planowaliśmy, że pozbędziemy się jej, a ona nadal jest na nogach. Wariuję przez to! Dopóki ta kobieta żyje, nie mogę zaznać spokoju. Zróbmy coś. Coś, co naprawdę ją zniszczy. Będziesz tym, który wykończy tych ludzi”.
„Dlaczego tylko ja?” – nie rozumie mężczyzna. „Nie podobają ci się rzeczy, które ja robię. Uważasz je za tanie intrygi” – odpowiada siostra Macide. „Mamo…”. „Co mamo? Oboje wiemy, że to prawda. Teraz twoja kolej. Zemścisz się za wszystko, co nam zrobili. Oskarżysz ich o niesprawiedliwość, którą mi uczynili. Twoja głowa będzie w górze, a serce chłodne. Ich nazwisko, na którym tak bardzo polegają, zostanie zniszczone. Pogrzebiesz ich!”. „W porządku, bez obaw. Zrobię to, czego chcesz. Sprawię, że w jednej chwili stracą grunt pod nogami. Nie zorientują się nawet, co się z nimi stało. Wszyscy upadną na samo dno jednym pociągnięciem. I to już wkrótce”.
Akcja przenosi się do firmy. Kerem zbiera cały zespół i mobilizuje swoich pracowników przed zbliżającym się pokazem mody. W tym czasie Mahir rozmawia z opłaconym przez siebie mężczyzną, który pracuje w firmie transportowej. „Teraz dobrze mnie posłuchaj” – mówi. – „Transport towarów jest jutro. Podrzucisz to do jednej z ciężarówek Haktanirów. Bądź bardzo ostrożny. Nie możesz zostawić po sobie śladu”. W następnej scenie widzimy, jak opłacony mężczyzna podrzuca narkotyki do jednego z kartonów z ubraniami, umieszczonego w ciężarówce holdingu Haktanir.
Julide i Emirhan spożywają śniadanie. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Kobieta otwiera i widzi stojącego przed wejściem… Tufana! „Trafiłem w sam raz na śniadanie, prawda?” – pyta mężczyzna i unosi trzymaną w ręku siatkę. – „Wziąłem bajgle, Emirhan bardzo je lubi”. „Jakie bajgle i jakie śniadanie? Nigdy więcej nie wypowiesz jego imienia! A teraz zjeżdżaj stąd!” – rozkazuje kobieta. „Poczekaj…”. „Zjeżdżaj, powiedziałam!”. „Julide, posłuchaj mnie”. „Mam słuchać człowieka, który porwał moje dziecko?!”. „Twoje dziecko? A co ze mną? Nic bym mu nie zrobił, to moja krew. Nie rozdzielaj nas niepotrzebnie, mój syn mnie kocha”.
„Naprawdę wierzysz w te puste słowa?” – pyta kobieta. – „Emirhan cię nie kocha i nie chce cię więcej widzieć!”. „Cóż, to normalne. Kto wie, jakie kłamstwa nagadałaś mu o mnie”. „Nic mu nie powiedziałam, sam się na tobie poznał. Pojawiłeś się jak czarna chmura i zniszczyłeś nam życie!”. „To ty wszystko zrujnowałaś. Gdybyś powiedziała mu, że jestem jego ojcem, nie musiałbym go porywać”. „Myślisz, że to łatwe powiedzieć, że jego ojcem jest taka osoba? Ma dobrą opinię o swoim ojcu i nie pozwolę ci tego zmienić! Emirhan nigdy nie dowie się, że jesteś jego ojcem!”. W tym momencie przy drzwiach pojawia się Emirhan. Patrzy na Tufana i przestraszony chowa się za ramieniem mamy.
„Co się dzieje, chłopcze? Dlaczego tak się boisz?” – pyta Tufan. – „Czy prawdziwy mężczyzna chowa się w ten sposób? Zobacz, przyniosłem ci bajgle. Są naprawdę świetne, prosto z piekarni”. „Nie chcę, zjadłem już śniadanie” – oznajmia chłopiec, cały czas stojąc za plecami mamy. – „Dlaczego przyszedłeś?”. „Stęskniłem się za tobą i postanowiłem cię zobaczyć. Ale to, co robisz, to wstyd”. „Ja się za tobą nie stęskniłem, a teraz muszę już iść do szkoły”. „Emirhan, spakuj plecak” – prosi Julide, a jej syn posłusznie odchodzi. Kobieta kieruje wzrok na byłego męża. – „Widziałeś? Masz jeszcze jakieś wątpliwości? Emirhan cię nie chce”.
„Myślisz, że sprawa skończy się jednym jego słowem? Jak w jakiejś grze?” – pyta bandzior. – „Julide, nie możesz zmienić tej prawdy. Jestem jego ojcem. I on dowie się o tym prędzej czy później”. Tufan odchodzi. Akcja przenosi się do starej fabryki, w której ma odbyć się pokaz mody. „Jak idą sprawy?” – pyta Kerem, który właśnie przyjechał na miejsce. – „Wszystko w porządku?”. „Tak. Zadzwoniłam do firmy cateringowej, a dekoracja jest już prawie gotowa” – odpowiada Birce. – „Tylko pani Rana…”. „Co znowu zrobiła?”. „Przyszła pół godziny temu. Wczoraj wysłałam jej maila z muzyką na rewię. Nie podoba jej się i chce ją zmienić, a także inne rzeczy związane z dekoracją”. Kerem udaje się prosto na rozmowę z Raną. „Rozumiem, że Birce już się poskarżyła” – domyśla się kobieta.
„To nie ma z nią nic wspólnego” – oświadcza syn Macide. – „Jest jedna rzecz, której nie zrozumiałaś. Żeby pokazać swoją ważność, cały czas jesteś przeciwna moim decyzjom. To naprawdę żałosne”. „Ty też czegoś nie rozumiesz. Nie będę ci posłuszna, bo ja też mam prawo do głosu”. „Masz na myśli swoje udziały? Przypomnij sobie, ile ich masz”. „Czy właściciel mniejszościowy nie ma prawa głosu? To jest twój profesjonalizm?”. „Nie chodzi o udziały. Chodzi o twoją postawę, a w szczególności podejście do pomysłów innych osób. Wszyscy pracowali dzień i noc i jestem pewien, że wszystko będzie dobrze. Chyba, że jakiś udziałowiec stanie nam na drodze i razem utoniemy”. Czy narkotyki w ciężarówce zostaną znalezione? Czy Tufan powie Emirhanowi, że jest jego ojcem?