1034: Akcja odcinka rozpoczyna się w firmie. Birce wpatruje się w kwiaty, które przysłał jej tajemniczy wielbiciel. „Zanurzyłaś się w wodach miłości” – mówi Filiz. – „Hej, my też tu jesteśmy”. „Jakie wody miłości?” – Birce odkłada kwiaty na biurko. – „Zastanawiam się po prostu, kto je przysłał”. „Nie próbuj nas oszukać. Wiem, że ktoś jest, ale go ukrywasz. Powiedz nam”. „Co mogę powiedzieć? Zwariuję, jesteś taka dziwna”. „Daj spokój, dostajesz prezent za prezentem. Najpierw słodycze, teraz kwiaty…”. „Mówię ci, że nikogo nie ma!”. „A czy do mnie też przychodzą kwiaty i czekoladki? Przychodzę do firmy i widzę tylko coraz więcej dokumentów. Zdradź mi tę tajemnicę”.
„Nie mam nic do powiedzenia” – oświadcza stanowczo projektantka, kładąc nacisk na każde słowo. „Co to za tajemnica? Jesteśmy dla siebie jak siostry” – stwierdza sekretarka. – „Czy nie mam prawa wiedzieć, kto jest moim szwagrem?”. „Och, Filiz! Jaki szwagier, proszę cię?! Nie przeszkadzaj mi, chcę pracować”. „Naprawdę, Birce, powiedz coś więcej” – zachęca rozbawiony Akin. – „Czy ta miłość jest zakazana, że ją ukrywasz?”. „Nie zdradzimy nikomu twojej tajemnicy” – zapewnia Filiz. „Czy to zakazana miłość?” – powtarza Akin. „Boże! Co ty mówisz? Nie bądź głupi!”. „Jeśli tak, powiedz temu wielbicielowi, by nie wysyłał kwiatów do firmy. Ludzie i tak to widzą, nie ma żadnej tajemnicy”.
„Dość! Dlaczego tak na mnie naciskacie?” – pyta Birce, tracąc cierpliwość. – „Mówię wam, że nie ma nikogo. Akin, ty wiesz to najlepiej. Czy kiedykolwiek widziałeś, jak rozmawiam z kimś przez telefon? Nie!”. „Tak jakbym słuchał twoich rozmów telefonicznych. Rozmawiasz obok mnie? Nigdy”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do salonu i podnosi swój dzwoniący telefon. „Co ona znowu chce? Skąd się wzięła?” – pyta, patrząc na ekran. – „Będzie teraz mówiła przez dwie godziny. Off!”. Mimo niechęci, kobieta odbiera połączenie.
„Ciociu Kiymet, już myślałam, że nie odbierzesz” – mówi Parla po drugiej stronie. „Przepraszam, zapomniałam zabrać telefon z salonu. Co się stało? Długo się nie odzywałaś”. „Nie doszłam jeszcze do siebie”. „Rozumiem, nie jest ci łatwo. W końcu zostawiłaś mojego siostrzeńca przy stole ślubnym”. „Ciociu Kiymet, nie mów tak. Naprawdę tego żałuję, w ogóle ostatnio nie śpię. Ten dzień cały czas staje mi przed oczami jak jakiś film. Ciągle myślę o tym, nawet nie widuję się z przyjaciółmi. Naprawdę nie czuję się dobrze”. „Potrzebujesz czasu, żeby to przezwyciężyć”.
„Ciociu Kiymet, możemy się spotkać?” – pyta Parla. – „To nie jest rozmowa na telefon. Zobaczymy się? Proszę cię, nie mam nikogo, kto mógłby mi doradzić”. „Parla, naprawdę to teraz niemożliwe. Mam tak wiele obowiązków do zrobienia. I nie sądzę, by moja rada coś pomogła. Wiesz, że wszyscy tutaj są bardzo źli na ciebie”. „Ciociu Kiymet, daj mi szansę porozmawiać”. „Parla, proszę cię, nie stawiaj mnie w trudnej sytuacji. Teraz muszę już kończyć. Trzymaj się”.
Safak idzie przez osiedle. Nagle podbiega do niego wracający ze szkoły Emirhan. „Skąd wracasz, nauczycielu” – pyta chłopiec. „Kupiłem lekarstwo dla twojej mamy” – odpowiada syn Leman, wskazując na trzymaną w ręku siatkę. – „Witaminy, pastylki do ssania, trochę pomarańczy i mandarynek. To będzie dla niej dobre. Idziesz do domu czy do sklepu?”. „Do sklepu”. „I ja tam idę. Chodźmy więc razem”. Safak i Emirhan ruszają przed siebie. Po chwili mężczyzna pyta: „Ten człowiek… To znaczy Tufan. Czy nadal go widzisz?”. Syn Julide przypomina sobie swoje ostatnie spotkanie z ojcem i to, jak go przytulił.
„Nie, nie spotykamy się często” – odpowiada chłopiec. – „Nauczycielu, zapytam cię o coś. Kiedy ktoś zrobi ci coś złego i jesteś na niego zły, czy dajesz mu drugą szansę? Mógłbyś mu wybaczyć?”. „Ludzie mogą popełniać błędy, Emirhanie. Tak, złościmy się, ale czasami powinniśmy dać drugą szansę i wybaczyć”. „Więc nie popełniamy błędu, kiedy wybaczamy?”. „Nie, ale powinniśmy najpierw wysłuchać tej osoby i poznać jej powody. Nie możemy się od niej odsuwać z powodu jednego błędu. Poprzez gniew krzywdzimy tylko siebie i osoby obok nas”.
Akcja przenosi się do firmy. Birce kończy pracę i zmierza do wyjścia, ale nagle zatrzymuje ją Filiz. „Przed chwilą był kurier, zostawił ci paczkę” – oznajmia sekretarka i wyciąga spod lady czerwone, przewiązane kokardą pudełko. – „Złościsz się, ale te prezenty nie mają innego wyjaśnienia. To oczywiste, że ktoś jest. Powiedz, kto to taki?”. „Filiz, ile razy mam to powtórzyć? Nie wiem!”. „Otwórz. Interesuje mnie, od kogo i co przyszło”. W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek telefonu Filiz. „Oczywiście, panie Keremie, już idę” – mówi sekretarka do słuchawki i odchodzi.
Birce otwiera pudełko i robi wielkie oczy. W środku znajduje się film na DVD. „Miłość na całe życie” – dziewczyna odczytuje tytuł filmu wyraźnie podekscytowana. Nagle uświadamia sobie, że to właśnie ten tytuł wymieniła podczas rozmowy telefonicznej, którą słyszał Akin. – „Tylko Emre i Akin o tym wiedzieli. Emre nie wysłałby mi czekoladek i kwiatów, bo jest dla mnie jak brat. A nawet jeśli, to podpisałby się. Wszystko wskazuje więc na Akina. Tak, ta tajemnicza osoba to na pewno on”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Emirhan i Julide zajadają się mandarynkami. „Są bardzo smaczne” – oznajmia chłopiec. – „Czy to mandarynki, które kupił nauczyciel Safak?”. „Tak” – odpowiada kobieta, nagle pochmurniejąc. „Mamo, dlaczego jesteś smutna?”. „Nic mi nie jest, synu”. „Znowu jesteś zła na nauczyciela Safaka?”. „Emirhan, zadajesz dużo pytań. Zjedz owoce i zacznij odrabiać pracę domową”. Julide odchodzi do kuchni. Ze złością wrzuca skórki mandarynek do reklamówki na odpady. Cały czas myśli o pierścionku, który zobaczyła na palcu Alev, i czuje się zdradzona przez Safaka.
Akcja przenosi się do rezydencji, gdzie właśnie dobiegła końca kolacja, na którą Haktanirowie zaprosili Mahira. Po wspólnym posiłku Mahir rozmawia z Melek na korytarzu. „Dawno nie spotkaliśmy się w tak spokojnym czasie” – stwierdza mężczyzna. „Tak, wszystko się ułożyło, dzięki Bogu” – potwierdza mama Elif. „Jak się masz?”. „Bardzo dobrze, a ty?”. „Ja też dobrze, dziękuję”. „Chciałam zabrać jedną rzecz”. „W porządku, nie zatrzymuję cię”. Gdy Melek odchodzi, od razu obok Mahira pojawia się jego mama. Chwyta go za rękę i zaciąga do gabinetu. „Co się dzieje, mamo?” – pyta mężczyzna.
„Nadal jesteś uparty” – odpowiada siostra Macide. „Nie rozumiem”. „Ja próbuję pozbyć się tej dziewczyny, a ty wciąż ją o coś wypytujesz”. „Dlaczego jesteś do niej taka uprzedzona?”. „Synu, przyłapałam ją, jak podsłuchiwała moją rozmowę z Macide. Wyrzuciłam ją za drzwi, a ona ponownie osiedliła się w rezydencji!”. „Czy to ci pasuje? Wyrzucać ludzi z pracy?”. „Czy mam zrezygnować ze swoich marzeń tylko po to, by ona mogła zarobić kilka dinarów? Zrobię wszystko, żeby pozbyć się tej kobiety!”. „Mamo, czasami ciebie w ogóle nie rozumiem”. „Wyjdź!” – Kiymet rzuca synowi nieznoszące sprzeciwu spojrzenie. Ten uchyla drzwi, upewnia się, że nikogo nie ma w pobliżu i opuszcza gabinet.
Komórka siostry Macide sygnalizuje nadesłaną wiadomość. To Parla. Ciociu Kiymet, musimy się zobaczyć. Bardzo cię potrzebuję – brzmi SMS. „Skąd ona się wzięła? Tak jakbym cierpiała na nadmiar czasu!” – grzmi kobieta, chowa telefon do kieszeni i wychodzi na korytarz. Zatrzymuje się przy wejściu do salonu i przysłuchuje rozmowie w środku. „Dokąd jedziecie?” – docieka Mahir. „Każdej zimy wybieramy się na rodzinną wycieczkę. Tym razem ty też z nami pojedziesz” – oznajmia Kerem. „Tak, zdecydowanie oczekujemy ciebie” – potwierdza Macide. „Nie wiem, co powiedzieć. Jeśli Bóg pozwoli, to oczywiście, że z wami pojadę”.
Kiymet robi rozeźloną minę i wraca do gabinetu. Sięga po telefon i nawiązuje połączenie z Parlą. „Nie jestem spokojna, że w ten sposób rozmawiałam dziś z tobą” – mówi do słuchawki. – „Wiesz, że nie mam serca z kamienia. Nie chcę zostawiać cię samej, podczas gdy jesteś teraz bez nikogo. Obiecałam ci, że zawsze będę z tobą. Spotkajmy się jutro wczesnym rankiem, dobrze? Ja też cię kocham”. Akcja przeskakuje od następnego dnia. Kiymet stoi przed lustrem w przedpokoju. Melek przynosi jej płaszcz. „Gdzie się zatrzymałaś? Czekam na ciebie od godziny!” – mówi oburzona siostra Macide. – „Co jest? Ciężko ci coś przynieść dla mnie? To twoja praca!”.
„To nie jest moja praca” – sprzeciwia się Melek. – „Moim jedynym obowiązkiem jest być obok pani Macide, ale nie uciekam też od innych prac”. „Pamiętaj, co ci powiedziałam. Kiedy jestem tutaj, nie jesteś potrzebna Macide. Dlaczego teraz milczysz? Chcesz powiedzieć, żebym sobie gadała, i tak cię to nie obchodzi”. „Nic takiego nie powiedziałam”. „Nie, ale jesteś przy mnie uparta. Kazałam ci się wynosić, a ty zrobiłaś mi na złość i osiedliłaś się w tym domu! To jest twój upór!”.
Melek odchodzi, nie chcąc się awanturować. Z salonu wychodzi akurat Macide. „Serce, szukałam ciebie” – oznajmia pani Haktanir i naraz zauważa przejęcie na twarzy mamy Elif. – „Czy coś się stało?”. „Nie, nic mi nie jest, pani Macide” – zaprzecza Melek. – „Przyniosłam płaszcz pani Kiymet”. „Wybiera się gdzieś?” – Zaintrygowana Macide udaje się do przedpokoju i kieruje wzrok na siostrę. – „Dokąd idziesz?”. „Do banku, muszę pobrać trochę pieniędzy”. „Powiem kierowcy, żeby cię zawiózł”. „Nie trzeba, zamówiłam już taksówkę”. Kiymet opuszcza rezydencję. Kamera przenosi się do kawiarni. Widzimy Parlę, która siedzi samotnie przy stoliku. „Gdzie się zatrzymała ta kobieta? Czekam na nią od dwóch godzin” – mówi dziewczyna. Dlaczego Kiymet zdecydowała się spotkać z Parlą? Co kombinuje?