1036: Birce wychodzi z firmy. Przy bramie zatrzymuje ją Akin. „Dokąd idziesz?” – docieka chłopak. „Dlaczego pytasz?”. „Tak po prostu”. „Mam coś do zrobienia”. „Co takiego?”. „Dlaczego mnie zatrzymujesz? Idę do domu przygotować się”. „Wychodzisz dziś wieczorem?”. „Tak, na kolację. Czy to jakiś problem?”. „Z kim?”. „Co cię to obchodzi? Przesłuchujesz mnie, jakbyś był policjantem”. „Tylko pytam”. „To nie pytaj”. „Wychodzisz z tym Sinanem?”. „Przepraszam, ale dlaczego cię to interesuje?”. „Bo mnie interesuje”. „Akin, dojdź do siebie”. „Czuję się dobrze. Kim jest ten Sinan? Skąd pojawił się tak nagle?”. „Powiedziałam ci już. Co jeszcze chcesz wiedzieć?”. „Powiedziałaś, że to twoja platoniczna miłość ze studiów. To wiem, ale co stało się teraz? Kamień spadł mu na głowę?”.

„Co cię to? Czy jesteś moim rodzicem?” – oburza się Birce. – „Dlaczego się wtrącasz?”. „W porządku, nie przejmujesz się mną” – mówi Akin, robi krótką pauzę, po czym dodaje: „Czy jesteście w związku?”. „Nie interesuj się moim życiem prywatnym. Czy ja się ciebie pytam, z kim jesteś i co robisz?”. „Możesz mnie zapytać”. „Nie obchodzi mnie to.” – Dziewczyna odwraca się gwałtownie i chce odejść. „Ale mnie obchodzi” – oświadcza Akin, chwyta ją za ramię i przyciąga do siebie. Ich twarze zbliżają się. Z najbliższej odległości patrzą sobie prosto w oczy, nic nie mówiąc.

Kamera pokazuje stojącego na wybrzeżu Safaka. Mężczyzna wyciąga z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem, otwiera je i mówi w myślach: „Nie będę szedł już sam tą ścieżką, Julide. Będziemy bardzo szczęśliwi”. Tymczasem Julide wychodzi ze sklepu na spotkanie z nauczycielem. Gdy zamyka drzwi, z domu obok wychodzą Leman i Alev. „Alev, wyłączyłyśmy żelazko?” – pyta mama Safaka donośnym głosem. „Sprawdziłam to, nie martw się” – odpowiada dziewczyna. „Ach, tak dobrze wyprasowałaś koszule Safaka, że są niczym brzytwa. Dziękuję ci. Jestem bardzo szczęśliwa, że mój syn żeni się z tak zdolną dziewczyną”. „Cieszę się, że ci się podobam, ciociu Leman”.

Julide, słysząc tę rozmowę, w jednej chwili rezygnuje ze spotkania z Safakiem i wraca do sklepu. Jakiś czas później Safak pojawia się w sklepie. „Dlaczego nie przyszłaś, Julide? Dlaczego?” – pyta, stając przed kobietą. „Nie przyszłam, ponieważ nie chcę słuchać tego, co masz mi do powiedzenia”. „Wiedziałaś, co chcę powiedzieć i mimo to nie przyszłaś?”. „Tak. Nie sądzę, żebym była w stanie to znieść”. „Co próbujesz zrobić, Julide? Naprawdę cię nie rozumiem”. „Safak, postanowiłam nie słyszeć tego, co chcesz mi powiedzieć. Chyba nie możesz mnie za to winić”.

„Nie mogę cię winić? To dlaczego powiedziałaś, że przyjdziesz?” – pyta Safak. – „Czekałem tam na ciebie godzinami. Bawisz się mną? Chcesz, żebym cierpiał? Jaki jest twój cel, Julide?”. „Safak, posłuchaj mnie spokojnie…”. „Dość! Nie chcę nic słuchać. To koniec. Ta droga jest naprawdę skończona!”. Mężczyzna opuszcza sklep, nie oglądając się za siebie. Julide chowa twarz w dłoniach i siada przy stoliku. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet, Humeyra i Kerem znajdują się w salonie. „Gdzie mama się zatrzymała?” – niepokoi się mężczyzna. – „Siostro, zadzwoń do niej raz jeszcze”.

Do pomieszczenia wchodzi Melek. „Serce, czy mama powiedziała ci coś, kiedy wyszła?” – pyta syn Macide. „Tylko to, że ma coś do zrobienia. Nie wiem co dokładnie”. „Nie zgłasza się” – oznajmia Humeyra, odkładając komórkę. „Mamo, chcesz, żebyśmy umarli ze zmartwienia?” – Kerem przeciera twarz. „I ja zaczęłam się martwić” – oznajmia Kiymet. – „Nigdy tak nie zrobiła. Może nie słyszy telefonu?”. W tym momencie do salonu wchodzi Macide. Wszyscy podnoszą się z miejsc. „Mamo, gdzie byłaś?” – pyta Humeyra. – „Umieraliśmy tutaj ze strachu”. „Tyle razy do ciebie dzwoniliśmy, a ty nie odbierałaś” – mówi Kiymet.

„Nie ma powodu do zmartwień” – oznajmia pani Haktanir. – „Wszystko ze mną dobrze”. „Gdzie byłaś do tej pory?” – pyta Kerem. „Poszłam się z kimś zobaczyć”. „Z kim”. „Z kimś, kto potrzebuje miłości i rodziny”. W tym momencie do salonu wchodzi ktoś jeszcze. To Parla! Macide wyciąga rękę w jej stronę, po czym ujmuje jej dłoń. Kerem odwraca głowę, nie mogąc patrzeć na swoją niedoszłą żonę. Z jego twarzy bije wściekłość.

„Mamo!” – odzywa się Humeyra i patrzy na matkę z niedowierzaniem. „Humeyra, proszę cię” – mówi Macide. – „Wiem, że wszyscy przeszliśmy przez złe rzeczy, jeśli chodzi o małżeństwo, ale chcę…”. „Złe rzeczy? Tylko tyle?”. „Nie tylko, ale…”. „To nie jest dziecięcy wygłup, byśmy o nim zapomnieli!”. „Wiem, że bardzo was zdenerwowałam” – zabiera głos Parla. „To wiemy! Powiedz, dlaczego uciekłaś w sukni ślubnej? Jeśli tego nie chciałaś, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego zabawiłaś się naszym kosztem?”. „Wyjaśnię wam wszystko. Przestraszyłam się i dlatego uciekłam. Przyszłam prosić o przebaczenie, ponieważ wiem, że wszystkich was zdenerwowałam”.

„W życiu wszystko jest możliwe” – stwierdza była żona Tarika. – „Mogłaś zmienić zdanie, zrezygnować, poddać się, ale to co zrobiłaś…”. „Wystarczy, nie atakuj mnie” – prosi Parla. – „Jestem wystarczająco rozbita. Ja sama zadzwoniłam do mamy Macide, ponieważ…”. „Mamy?” – Kerem podnosi się z kanapy. – „Jak łatwo wychodzą z twoich ust duże słowa. Wyszłaś, kiedy chciałaś, i tak samo przyszłaś. Myślisz, że tak wygląda dorosłe życie?”. „Proszę was, wystarczy” – przerywa pani Haktanir. – „Czasami w życiu trzeba przebaczyć. To bardzo ważne. Wygląda na to, że ja jako matka nie nauczyłam was tego”.

„Mamo, moje życie jest bardzo bolesne” – oświadcza Humeyra. – „Nauczyłam się nie przywiązywać wagi do tych, którzy bawią się innymi. Od teraz za wszelką cenę szukam sprawiedliwości. Nawet za cenę przebaczenia”. „Nie chcę się wtrącać, ale dzieci mają rację, Macide” – zabiera głos Kiymet, na co Parla robi zdziwioną minę. Była przekonana, że kobieta stanie po jej stronie. – „Nie rozumiem, zrobiłaś to z życzliwości czy naiwności? Kerem ma całkowitą rację”. „Proszę was, nie złośćcie się na ciocię Macide” – mówi Parla. – „Ona po prostu mnie wysłuchała. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Bałam się wziąć na siebie tę odpowiedzialność”.

„W ogóle się nie przejmuj” – oznajmia Kerem, patrząc na Parlę jak na najgorszego wroga. „Kerem, proszę cię. Byłam przestraszona” – tłumaczy dziewczyna. – „W tamtym momencie uświadomiłam sobie, jaką odpowiedzialność biorę na siebie. Czy kiedyś miałam do czynienia z taką odpowiedzialnością? Czym wiem, co to znaczy rodzina? Myślałam, że nie uniosę tego ciężaru. Nie wiedziałam…”. „W porządku! Wystarczy już tego!” – Kerem szybkim krokiem opuszcza salon. Tuż za nim wychodzi jego siostra. Załamana Parla opuszcza głowę i pada na kanapę.

W następnej scenie Macide i Humeyra są w pokoju Kerema. Cała trójka siedzi na sofie. „Masz rację, cokolwiek powiesz i zrobisz” – oznajmia pani Haktanir. – „Nie zbagatelizowałam błędu Parli. Sama poprowadziłam swojego syna jako pana młodego, a potem byłam świadkiem, jak zostaje tam sam. Bez powodu. Na oczach wszystkich. Potem pobiegłeś za nią. W ogóle nie wychodzi mi to z głowy”. „Więc dlaczego, mamo?” – pyta Kerem. „Nie chciałam, żeby zaślepił cię gniew. Przywiozłam tu Parlę nie tylko ze względu na nią, ale też ze względu na ciebie. Aby złość powodowana przeszłością nie zakłócała twojego życia”.

„To ona do mnie zadzwoniła, chciała się zobaczyć” – kontynuuje Macide. – „Wysłuchałam jej, ale nie przyznałam jej racji. Nie zaakceptowałam tego, co zrobiła. Wszystko, co jej zostało, to przeprosiny za taką głupotę, którą zrobiła. Nie jesteśmy ludźmi, którzy odrzucają tych, którzy przychodzą do naszych drzwi, aby przeprosić. Chcę, żebyśmy zakończyli ten temat i kontynuowali naszą drogę”. „Czy to takie proste, mamo?” – pyta mężczyzna. „Wiem, że przeprosiny nie wystarczą, by złamana gałąź ponownie połączyła się z drzewem. Na zawsze pozostanie ślad złamania. Wiesz, że od początku byłam przeciwna temu małżeństwu. Nawet ucieszyłam się z tego, co stało się w ostatniej chwili. Powiedziałam sobie, że mój syn został uratowany”.

„Wszystkim nam czegoś brakuje” – mówi dalej Macide. – „Parli brakowało rodzinnej miłości. Nawet jeździć na rowerze nauczyła się na naszym podwórku. Dorastaliście razem”. „O tym właśnie mówię, mamo. Nie zasłużyliśmy na to” – stwierdza Kerem. – „Zwłaszcza na tę ostatnią rzecz, którą zrobiła. Jak możesz tego nie widzieć?”. „Nie można złem odpowiadać na zło. Wybacz jej, niech to się skończy”. „Chcesz, żebym zawsze okazywał miłosierdzie, ponieważ jesteśmy dobrymi ludźmi. Zawsze jesteśmy tymi, którzy myślą o innych. A gdzie jest sprawiedliwość?”. Kamera przenosi się do salonu, gdzie znajdują się Parla i Kiymet.

„Dobra robota, ciociu Kiymet. Zamiast uspokoić sytuację, ty tylko dolałaś oliwy do ognia” – mówi z wyrzutem dziewczyna. „Dolałam oliwy?” – Mama Mahira reaguje śmiechem. – „Zrobiłam to, żeby nie przyciągać uwagi innych. Żeby nikt niczego nie zrozumiał”. „Dobrze, ale czy nie przesadziłaś? Kerem i Humeyra są wystarczająco źli. Dosłownie się trzęsłam, kiedy mówili”. „Zrobiłam to, co było słuszne. Teraz wszystko zależy do Macide. Módl się, aby odniosła sukces w przekonywaniu dzieci”. „Daj Boże, ciociu Kiymet. Daj Boże”. Akcja wraca do pokoju Kerema.

„Dobroć ma swoją miarę, mamo” – oznajmia mężczyzna. – „To coś, czego nie możesz zrozumieć. Jest cierpliwość i jest jej granica. Niewiele brakowało, a poślubiłbym tę dziewczynę. I myślę tak samo jak ty, że na szczęście zrezygnowała. Dobrze, że zmieniła zdanie. Uwolniła mnie. Już nawet nie jestem na nią zły. Jestem zły na kogoś innego. Na siebie samego. Zbyt wiele razy wierzyłem w kłamstwa i mistyfikacje. Ludzie pobierają się z miłości, a ja prawie ożeniłem się się ze swojej dobroci. Chciałem dotrzymać słowa za cenę własnego życia. Kosztem pozostania bez miłości. Powiedziała, że jest niepełnosprawna, a potem nagle wstała na nogi. To wciąż jest dla mnie podejrzane, ale mimo to postanowiłem jej uwierzyć”.

„Kerem, nie przyprowadziłam tu Parli, żebyś ją poślubił” – oznajmia Macide. „Wiem, mamo. W tym domu ostatnie słowo należy do ciebie. Ale nie oczekuj ode mnie niczego więcej. Idę zaczerpnąć świeżego powietrza”. Kerem opuszcza pokój. Mija znajdującą się w przedpokoju Parlę i wychodzi na zewnątrz. Akcja przenosi się do domu Asli, którą odwiedziła Birce i opowiedziała jej o swojej sytuacji z Akinem. „Powiedziałam to tylko tobie” – oznajmia projektantka. „Wszystko jest jasne. Nie rozumiem tylko, z jakiego powodu jesteś zdezorientowana”. „Nie jestem pewna, czy Akin naprawdę jest we mnie zakochany. Widzę, jak rozmawia z innymi dziewczynami w firmie. Żartuje, jakby z nimi flirtował. Nie wiem, może on tak szybko się zakochuje”.

„Myślę, że błędnie interpretujesz jego żarty” – oznajmia Asli. „A jego żarty ze mnie? Cały czas się ze mnie nabija. Zakochana osoba tego nie robi”. „Nie jestem ekspertką od tych spraw, ale wszyscy wiemy jedno. Największe miłości zaczynają się od kłótni”. „Myślisz?”. „Tak. Te sprzeczki mają tylko jedno wyjaśnienie, a jest to miłość”. Birce uśmiecha się szeroko. Akcja przenosi się na wybrzeże, gdzie Mahir przyjechał po rozmowie telefonicznej z Keremem. Teraz obaj siedzą na kamieniach. „Twój głos brzmiał źle. Co się stało?” – pyta syn Kiymet.

„Dziękuję, że tutaj przyjechałeś, ale naprawdę nie mam nic do powiedzenia” – odpowiada brat Humeyry. „Nie rób tego. Rozmowa pomaga” – przekonuje Mahir. – „Ty i twoja rodzina od pierwszego spotkania traktowaliście mnie jak jednego z was. Ja sam widzę cię jako mojego brata. Dlatego twój problem jest też moim problemem. Bracia się wspierają, prawda? Teraz opowiadaj, co się dzieje?”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do pokoju siostry i przynosi jej fałszywe lekarstwa. „Czy Parla odeszła?” – pyta pani Haktanir. „Weszła do łazienki i jeszcze nie wyszła. Na pewno płacze”.

„Popełniłam błąd, Kiymet. Wszystkich tylko krzywdzę. I Kerema postawiłam w ciężkiej sytuacji. Zrobiłam to, żeby więcej się nie złościł, ale tylko wszystko pogorszyłam”. „Zrobiłaś to kierowana swoją dobrocią” – przekonuje mama Mahira. – „I ja rozmawiałam z Parlą. Jest w depresji, ale Kerem i Humeyra mają rację. W końcu ta dziewczyna dosłownie siłą zaciągnęła Kerema do stołu ślubnego, a potem uciekła w ostatniej chwili. Kerem nie ma już żadnej odpowiedzialności wobec niej. Musimy zrozumieć, że więcej nie chce jej widzieć. Nie powinien być zmuszany do pojednania. Oni nie są już dziećmi, Macide”.

Akcja wraca na wybrzeże. „To tak, jakbym nie miał żadnego wpływu na moje życie” – oznajmia syn Macide. – „Dobroduszny Kerem. Kerem, który zawsze wybacza. Szef rodzinnej firmy. Jedyny mężczyzna w rodzinie. Czy kiedykolwiek byłeś zmuszony żyć życiem, którego nie chcesz?” – Mahir milczy. – „Czyli ktoś stworzył dla ciebie rolę i zostałeś w niej uwięziony? Moja mama zawsze oczekuje, że będę wybaczał”. „A moja mama nigdy nie zapomina. Zemści się za wszelką cenę” – mówi w myślach Mahir, cały czas patrząc w jeden punkt.

„Odpłynąłeś” – stwierdza Kerem. „Przepraszam, zamyśliłem się nad czymś” – mówi na głos Mahir. „Wygląda na to, że twój problem jest większy od mojego. Zawsze za zamkniętymi ustami znajdują się historie, panie Mahirze”. „Nawet gdyby jakaś istniała, nie powiedziałbym, że to wspaniała historia”. Czy Parla zostanie w rezydencji? Czy Birce i Akin przestaną ukrywać przed sobą swoje uczucia?

Podobne wpisy