1039: Akcja odcinka rozpoczyna się w rezydencji. Elif wchodzi do kuchni, gdzie zostawiła swoje przybory szkolne. Mahir podaje je dziewczynce i pyta: „Czy jesteś najlepsza w swojej klasie?”. „Myślę, że tak” – odpowiada dziewczynka. „Brawo.” – Mężczyzna głaszcze ją po policzku. W tym momencie do kuchni wchodzi Kiymet, która wróciła ze spotkania z Parlą. Elif na jej widok cofa się przestraszona. „Co za miła niespodzianka, panie Mahirze” – Kobieta zwraca się do syna. – „W domu panuje świąteczna atmosfera. Wszyscy z niecierpliwością czekają na ciebie. Po prostu wszyscy”.
„Elif, co tu jeszcze robisz?” – Kiymet rzuca dziewczynce groźne spojrzenie. – „Czy nie mówiłam ci, żebyś nie odrabiała swoich zadań w kuchni? Marsz do pokoju! W tej chwili!”. Dziewczynka odchodzi ze spuszczoną głową. Mahir rozkłada ręce i kieruje na matkę zdumione spojrzenie, jakby chciał zapytać: „Co to miało znaczyć?”. „Przepraszam, że cię niepokoję swoimi niepotrzebnymi telefonami” – mówi Kiymet z przesadną ironią. Jest zła na syna, że po raz kolejny nie odbierał od niej połączeń. Mahir wygląda na korytarz, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu, i pyta: „O czym ty mówisz, mamo?”.
„Zaczynasz mnie denerwować. I to bardzo” – oznajmia siostra Macide. „Nie czas, by o tym rozmawiać”. „A kiedy będzie? Kiedy zaczniesz odpowiadać na moje telefony?”. „Czego oczekujesz? Czy powinienem odebrać i rozmawiać z tobą przy nich?”. „Nie pierwszy raz ci się to zdarzyło. Ile razy cię ostrzegałam? Ale ty dalej robisz mi na przekór. Co się dzieje, Mahir?”. „Nic. Raczej, co z tobą się dzieje?”. „Czy jest ktoś wyjątkowy w twoim życiu? Jesteś zakochany?”.
„Jaka miłość? Myślisz, że mam na to czas, gdy pracuję dniami i nocami?” – odpowiada Mahir, choć wyraźnie się zmieszał. „Nie wiem, ty mi powiedz. Może jest ktoś, na kogo masz ochotę”. Z korytarza dochodzi odgłos zbliżających się kroków. Kiymet szybko odsuwa się od syna, a po chwili do kuchni wchodzi Melek. „Jesteś tutaj, pani Kiymet?” – pyta zdziwiona. „Tak, chciałam spróbować jedzenia, skoro mamy gościa”. „Elif zapomniała swoich książek”. „Przed chwilą je zebrała” – oznajmia Mahir. „Wszędzie zostawia swoje rzeczy” – mówi oburzona Kiymet. – „Jeśli czujesz się za nią odpowiedzialna, to powinnaś się nią opiekować. Ale gdzie tam!”. Siostra Macide macha ręką z niezadowoleniem i odchodzi.
„Wygląda na to, że jest dzisiaj trochę nerwowa” – mówi Mahir. – „Na mnie też nakrzyczała, że siedzę w kuchni”. „Cóż… Pani Humeyra i pan Kerem są w salonie. Dołącz do nich” – prosi Melek. Wkrótce wszyscy zasiadają do wspólnej kolacji, na którą Kerem zaprosił także Leventa. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Emirhan jest w domu Leman. Kobieta podsuwa mu do jedzenia różne smakołyki. „Co u twojej mamy?” – pyta pani domu. „Jest chora” – odpowiada chłopiec. „Co jej dolega?”. „Myślę, że się przeziębiła. Kaszle, nie ma sił. Ale i tak otworzyła sklep”.
Alev daje znać Leman, by poszły na stronę. Razem wychodzą na klatkę schodową. „To, że tu przyszedł, ma też dobrą stronę” – szepcze dziewczyna. – „Na wszystko odpowiada”. „Jego matka jeszcze nie wyzdrowiała”. „Przeziębiła się od burzy zazdrości. Gdy dowiedziała się, że wychodzę za Safaka, załamała się. Jeśli tak dalej pójdzie, wkrótce doprowadzimy ją do obłędu”. „To już byłoby za dużo, ma małe dziecko. Niech po prostu stąd odejdzie”. „Ciociu Leman, może pójdę do niej i ją wypytam?”. „Dobrze, idź. Zanieś jej też talerz zupy. To znaczy… Żeby sobie nie pomyślała, że przyszłaś tylko po to”.
W następnej scenie Alev jest już w sklepie. „Miłej pracy” – mówi, przekraczając próg. – „Emirhan powiedział, że jesteś chora. Podgrzałam ci zupę, zrobi ci dobrze”. Julide niechętnie odwraca się do przybyłej i milczy. „Ach, Julide, jesteś naprawdę chora. Nie możesz nawet mówić. Usiądź i zjedz”. „Nie mam apetytu, dziękuję”. „Daj spokój, rozgrzejesz się”. „Naprawdę nie chcę. Daj ją komuś innemu. Szkoda by było, żeby się zmarnowała. I powiedz Emirhanowi, żeby już przyszedł. Nie odrobił jeszcze pracy domowej. Jeśli nie masz niczego więcej, chciałabym zająć się pracą”. Alev zabiera zupę i odchodzi. Nie spodziewała się aż tak chłodnego przyjęcia ze strony rywalki.
W następnej scenie Julide poprawia ubrania na wystawie przed sklepem. Do domu wraca Safak. Kobieta, gdy tylko go dostrzega, od razu odwraca głowę. Syn Leman jednak nie odpuszcza. „Julide” – mówi stanowczym tonem. Mama Emirhan odwraca się do niego. – „Cały czas myślę, ale to, co się dzieje… Nic z tego nie rozumiem. W mojej głowie jest masa pytań bez odpowiedzi. Nawet jeśli powiem, żebyśmy porozmawiali, wiem, że i tak nie otworzysz ust. Staliśmy się obcy”. „Jeśli staliśmy się obcy, to nie przeze mnie” – oświadcza kobieta, przypominając sobie pierścionek na dłoni Alev. – „Ty przygotowałeś dla nas ten koniec”. „Ja to zrobiłem, naprawdę? Dzięki tobie zapomniałem, co wiedziałem. Nie wiem, co powiedzieć”.
„Co jeszcze chcesz usłyszeć?” – pyta Julide, pokasłując. – „Wszystko jest oczywiste”. „Chcesz doprowadzić mnie do szału? Pozostaniemy tak dalecy od wzajemnego zrozumienia?”. „Pozostaniemy. Widocznie jesteśmy bardzo różni. Powinniśmy byli zobaczyć to wcześniej”. „Wystarczy już, na miłość boską! Nie rozmawiaj ze mną zagadkami. Krzyczy mi w twarz! Co się dzieje? Powiedz coś!”. Akcja przenosi się do firmy, gdzie Humeyra urządziła przyjęcie niespodziankę dla Kerema. Mężczyzna jednak jeszcze nie przyszedł. Do sali, w której zebrani są wszyscy pracownicy, wchodzi Rana.
„Co tu się znowu dzieje?” – pyta była kochanka Tarika. Humeyra podchodzi do niej i pyta: „Co ty tutaj robisz?”. „Przechodziłam obok i pomyślałam, że zajrzę”. „Twoje poczucie humoru jest bardzo słabe. Jak zresztą wszystko inne”. „Nie jestem śmieszna, to twoja specjalność”. „Urządziłam przyjęcie. Jeśli nie ma dla ciebie znaczenia, że nie jesteś zaproszona, możesz sobie pooglądać”. „Kocham imprezy, wiesz? Dla kogo tyle starań?” – Rana kieruje wzrok na zawieszone u sufitu litery, tworzące napis: Witamy, panie Keremie.
Akcja wraca przed sklep Julide. „Teraz rozumiem” – mówi Safak. – „Nie przezwyciężymy naszych problemów, choćbyśmy stali tu do następnego ranka. Ponieważ nie rozumiem niczego, co mówisz”. „W jednym masz rację” – przyznaje kobieta. – „Faktycznie nie ma potrzeby o tym dyskutować. Zamknijmy już ten temat. Jestem chora, nie mam nawet siły chodzić”. „Nie mam zamiaru tak tego zostawić. Nigdzie nie odejdę bez usłyszenia wyjaśnienia”. „Co jeszcze chcesz, żebym powiedziała? Naprawdę tego nie rozumiem. Wszystko jest oczywiste”. „Nie mów zagadkami. Powiedz mi coś, co zrozumiem. Cokolwiek!”.
„Nie wystarcza ci to, że mnie zraniłeś? Co jeszcze chcesz usłyszeć?” – pyta Julide. – „Życzę ci powodzenia na nowej drodze życia. Niech wszystko będzie takie, jak chcesz”. Kobieta opiera się o półkę i ciężko oddycha. Jest cała blada na twarzy. Po chwili traci przytomność i ląduje w ramionach mężczyzny! Akcja wraca do firmy. Kerem wchodzi do sali konferencyjnej. Wszyscy zebrani biją mu brawo. „Co tu się dzieje?” – pyta zaskoczony mężczyzna. „Chcieliśmy uczcić twój powrót” – oznajmia Humeyra. – „Pochmurne dni już minęły. Witamy z powrotem. Od teraz wszystko będzie o wiele lepsze”.
„Niech zostanie w przeszłości” – mówi Mahir i poklepuje Kerema po plecach. „Naprawdę nie spodziewałem się tego” – mówi wzruszony syn Macide. – „To bardzo miłe z waszej strony. Czuję się bardzo szczęśliwy, że mam wokół siebie takich ludzi”. „To my jesteśmy szczęściarzami, że mamy takiego szefa” – oznajmia Birce. Znowu rozbrzmiewają brawa. „W porządku, wystarczy tego rozpieszczania. Wygląda na to, że przygotowaliście wiele rzeczy. Czas się cieszyć!”. Wszyscy rozchodzą się po sali. Kerem rozgląda się dokoła, jakby kogoś szukał. „Coś nie tak?” – pyta Humeyra, widząc strapienie na twarzy brata.
„Asli tutaj nie ma. Dlaczego nie przyszła?” – pyta Kerem. „Miała coś pilnego do załatwienia”. „Naprawdę?” – Kerem spuszcza głowę zasmucony. W tym samym momencie do sali wchodzi… Asli. Humeyra daje bratu znać, by spojrzał za siebie. Ten odwraca głowę i znowu pogodnieje. Asystentka podchodzi do niego. Humeyra zostawia ich samych. „Powiedzieli mi, że nie przyjdziesz” – mówi mężczyzna. – „Ale tu jesteś”. „Tak. W ostatniej chwili nastąpiła nieoczekiwana zmiana”. Następuje retrospekcja. Widzimy Melek, Elif i Asli jedzące obiad na mieście. „Powiedziałaś, że nie masz wiele do zrobienia. Czy nie powinno być odwrotnie?” – pyta Melek. – „Myślałam, że po tym, co przydarzyło się panu Keremowi, jest dużo pracy”.
„Obecnie w firmie jest tłoczno. Odbywa się impreza z okazji powrotu pana Kerema” – oznajmia asystentka. „Dlaczego więc na niej nie jesteś?” – dziwi się Melek. – „O co chodzi? Martwisz się z jakiegoś powodu?”. „Nie, nie martwię się…”. „Brat Kerem nie wie o imprezie?” – pyta Elif. „Nie. Pani Humeyra chciała go zaskoczyć”. „Jak pięknie. W ostatnim czasie doświadczył strasznych rzeczy. Będzie zaskoczony”. „Tak”. „I nie jest mu przykro tylko z powodu tego, co się stało. Parla go skrzywdziła”.
Akcja wraca do teraźniejszości. „Cieszę się, że przyszłaś” – mówi Kerem do Asli. – „W przeciwnym razie to miejsce byłoby puste. Twoja nieobecność jest odczuwalna. Cieszę się, że jesteś tutaj”. Asystentka poprawia włosy i uśmiecha się. Jakiś czas później Humeyra zabiera głos: „Chcę wygłosić krótką przemowę z okazji tej uroczystości. Dziękuję wam wszystkim, że jesteście z nami i w dobrych, i złych chwilach. Jesteśmy jak rodzina i przeszliśmy razem przez straszne dni, których nie chcę wspominać. Ale prawda wyszła na jaw i Kerem wrócił do nas. Teraz jesteśmy razem i znacznie silniejsi. W przyszłości wszystko będzie o wiele lepsze. Cieszę się, że do nas wróciłeś, Kerem. Witamy”.
Wszyscy znowu biją brawo. Tylko Rana stoi z boku i z wyrazem złości na twarzy obserwuje imprezę. Akcja przenosi się do sklepu. Safak podaje wodę siedzącej na krześle Julide. „Jak się czujesz? Już lepiej?” – pyta mężczyzna. – „Kupię ci lekarstwa, jeśli chcesz”. „Nie kłopocz się, nie ma potrzeby. Mam lekarstwa”. „Ale tak być nie może. Zawiozę cię do szpitala”. „Nie potrzebuję lekarza ani lekarstw”. „Julide, przepraszam. Tak mi przykro, naprawdę. Nie powinienem był na ciebie naciskać, kiedy jesteś taka chora. Ale w mojej głowie jest tyle pytań, które mnie nurtują”.
„Safak, dziękuję ci za opiekę, ale teraz już idź” – prosi mama Emirhana. „Julide, posłuchaj…”. „Nie chcę więcej rozmawiać”. Akcja przenosi się do firmy. Mahir podchodzi do stojącej samotnie Rany i pyta: „Dlaczego to sobie robisz?”. „Co takiego?” – nie rozumie kobieta. „Nie jesteś jedną z nich. Nie męczy cię patrzenie na tę szczęśliwą scenę?”. „Dlaczego miałoby męczyć?”. „Może twoim celem jest zdenerwowanie Haktanirów, ale w ten sposób torturujesz tylko siebie, nie ich. Spójrz, jacy są radośni”. „Mylisz się, panie Mahirze. Kiedy jestem przed ich oczami, nie mogą być szczęśliwi. Moja obecność tutaj wystarczy, aby ich zdenerwować”.
„Poza tym ty też powinieneś spojrzeć na siebie” – kontynuuje Rana. – „Czy pasujesz do tego obrazu? Ja jestem po jednej stronie, oni po drugiej. Nie jestem pośrodku, jak ty”. „Czyli wolisz być ich wrogiem?” – pyta syn Kiymet. „Zawsze. Jest takie powiedzenie, które bardzo lubię. Im więcej masz wrogów, tym silniejszą masz osobowość”. Akcja wraca do sklepu. „Naprawdę cię nie rozumiem” – mówi nauczyciel. „Safak, proszę cię, możesz już odejść?” – prosi zmęczona Julide. „Czy w ten sposób odwracasz się od ludzi?”. „O tym właśnie mówię. Nie róbmy już sobie krzywdy”. „Zrańmy się. Rozczłonkujmy, jeśli to konieczne, ale niech sprawy między nami wreszcie się rozwiążą. Co się z nami stało, Julide?”.
„Jeszcze pytasz?” – nie może uwierzyć kobieta. „Tak, pytam. Mam do tego prawo” – oświadcza mężczyzna. – „Nie próbuj niczego ukrywać. Powiedz coś, Julide. Porozmawiaj ze mną”. „Co chcesz usłyszeć? Pozwól, by ten rozdział został zamknięty na zawsze. Nie chcę o tym dyskutować. Nie chcę być więcej poniżana”. „Jak weszliśmy w ten ślepy zaułek? Dobrze, przyznaję. Zraniłem cię, mówiąc o Tufanie. Ale byłem zazdrosny, zrozum to. Nie mogłem znieść, że nie powiedziałaś mi prawdy. Teraz cię rozumiem”. „Wyrwałeś mi serce i podeptałeś je, Safak. Teraz jesteśmy w miejscu, gdzie kończą się słowa. Życzę ci szczęścia w nowym życiu. To jedyne, co mi pozostało”. „To twoje ostatnie słowo?” – pyta Safak. Gdy nie słyszy odpowiedzi, odwraca się i odchodzi.