1042: Akcja odcinka rozpoczyna się w miejscu, gdzie spotkali się Filiz, Asli, Birce, Akin i Sinan. „Ja już uciekam” – oznajmia ten ostatni. – „Spóźnię się na samolot, jeśli zostanę dłużej. Miło było was poznać.” – Sinan wymienia się uściskiem dłoni z sekretarką i asystentką. Następnie podchodzi do Akina i klepie go po ramieniu. – „Do zobaczenia, stary. Gwiazdy nam nie sprzyjały, ale następnym razem, gdy przyjadę, będzie inaczej”. „Nie sądzę” – odpowiada Akin. „Spóźnisz się. Chodź, przytulmy się” – mówi Birce i ściska się z Sinanem na pożegnanie. – „Będę za tobą tęsknić”. „Ja za tobą też, kuzynko”.
„Kuzynko?” – Akin robi duże oczy. „Oczywiście, to moja kuzynka” – potwierdza Sinan. – „Dobrze, na mnie już czas. Uważajcie na siebie”. Akcja przenosi się do kawiarni, gdzie Mahir przyszedł na umówione spotkanie z Melek i jej córką. Mężczyzna wręcza Elif zestaw kredek. Dziewczynka jest bardzo szczęśliwa. Kamera przenosi się na zewnątrz. Widzimy stojącą przed lokalem Kiymet. Kobieta z niedowierzaniem patrzy na roześmianą twarz swojego syna, siedzącego przy jednym stoliku z równie wesołymi Melek i Elif. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Kiymet leży na łóżku w swoim pokoju i zalewa się łzami. Z trudem podnosi się i podchodzi do toaletki.
„Do jakiego stanu doprowadziła mnie ta zwykła pokojówka?” – pyta, patrząc w lustro. Z wściekłością zrzuca z toaletki kosmetyki, a następnie rzuca wszystkim, co nawinie jej się pod rękę. – „Nie zabierzesz mojego syna! Nie odbierzesz mi go! Nie będziesz w stanie!”. Zdruzgotana kobieta rozbija lustro. Odgłos tłukącego się szkła wybudza Kerema. Mężczyzna od razu wstaje i puka do pokoju ciotki. „Ciociu, wszystko dobrze?” – pyta. Kiymet pospiesznie doprowadza się do porządku i wychodzi na korytarz, szybko zamykając za sobą drzwi, by jej siostrzeniec nie zobaczył panującego w środku bałaganu.
„Wszystko dobrze?” – powtarza pytanie Kerem. „Tak, nic mi nie jest” – odpowiada siostra Macide. „Słyszałem jakieś odgłosy”. „Zdarzył się mały wypadek”. „Jaki wypadek?”. „Mój pierścionek utknął za komodą. Chciałam go wyciągnąć i wszystko pospadało. Nic strasznego. Obudziłam cię?”. „Nie przejmuj się tym. Usłyszałem, jakby coś oderwało się od ściany. Mogę spojrzeć?”. „Nie. Powiedziałam ci, że to był tylko mały wypadek. Ten dom i te rzeczy są twoje, a ja jestem tu tylko gościem, wiem. Naprawdę nie ma żadnych poważnych szkód, ale jeśli chcesz zobaczyć to na własne oczy, wejdź i zobacz”. „Nie, nie chciałem tego powiedzieć, ciociu. Po prostu się o ciebie martwiłem. Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałem”. Kerem odchodzi.
Kiymet wraca do pokoju i siada na łóżku. „Nie jesteś pokonana, Kiymet” – mówi do siebie. – „Wojna właściwie dopiero się zaczyna. Zniszczę cię, Serce”. Kamera przenosi się do kuchni, gdzie Melek rozmawia z Asli przez telefon. „Tak, siostro, to musi zostać dzisiaj dostarczone” – mówi asystentka Kerema. „O Boże, zupełnie nie miałam czasu” – tłumaczy mama Elif. – „Ale nie martw się, dzisiaj to zrobię. Skończę i przyniosę zamówienie do wieczora”.
Wkrótce ze szkoły wraca Elif. „Jestem już!” – woła dziewczynka, wchodząc do kuchni. „Jak było w szkole?” – pyta Melek. „Dobrze”. „Czy masz dużo zadane?”. „Nie, ale muszę rysować”. „Kredkami brata Mahira?”. „Aha”. „Córko, jesteś głodna? Podgrzać ci coś?”. „Nie, może za pół godziny”. Do kuchni wchodzi Kiymet. Patrzy z wyższością na Melek i mówi: „Zajmujesz się nieistotnymi sprawami, podczas gdy w domu jest tyle pracy”. „Obecnie nie ma pracy w domu” – odpowiada przyjaciółka Asli. „Oczywiście, że nie ma, jeśli nie chcesz jej zobaczyć. Gulsum zrobiła pranie, nic nie jest wyprasowane. Idź i zajmij się tym. Ale w żadnym wypadku nie możesz tego zrobić powierzchownie. Chcę, żeby ubrania były ostre jak brzytwa”.
W następnej scenie Melek zajmuje się już prasowaniem. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. Kobieta odkłada żelazko i odbiera. „Dzień dobry, pani Serce” – mówi Filiz po drugiej stronie. – „Tutaj sekretarka holdingu Haktanir. Wygląda na to, że Asli zapomniała do ciebie zadzwonić. Spóźniasz się z dostawą”. „Cóż, rozmawiałam z Asli. Widocznie zapomniała ci o tym wspomnieć. Powiedziałam jej, że dostarczę zamówienie do wieczora”. „Naprawdę? W porządku, przekażę to”. „Powiedziałam tak, ale… Niestety nie zdążę. Czy mogę oddać zamówienie jutro z samego rana?”. „Zamówienie musi być dostarczone dzisiaj. Przepraszam, to nie zależy ode mnie”.
Gulsum wchodzi do kuchni. „Elif, rysujesz bardzo ładnie” – mówi służąca, patrząc na efekty pracy dziewczynki. „Podoba ci się?” – pyta córka Melek. „Tak, i to bardzo. Jesteś bardzo utalentowana. Ale dlaczego siedzisz w szkolnym mundurku? Przebierz się, będzie ci wygodniej”. „Rysuję, odkąd przyszłam. Masz rację, przebiorę się”. Elif odchodzi. Po chwili do kuchni wchodzi Kiymet. Gulsum omal na nią nie wpada. „Uważaj trochę!” – grzmi mama Mahira. – „Dokąd idziesz?”. „Chciałam dać kierowcy listę zakupów”. „Dajesz listę o tej porze? Artykuły spożywcze powinny być już dawno kupione, żeby zrobić obiad!”. „Rozumiem, ale…”. „Ale co? Ciągle tylko szukasz wymówek! Idź! Szybko!”.
Służąca opuszcza pomieszczenie. Wzrok Kiymet od razu przykuwają leżące na stoliku kredki, które Elif dostała od Mahira. Kobieta po raz kolejny wpada w szał. Rozrywa rysunki Elif na strzępy i krzyczy: „Nie pozwolę ci zabrać mojego syna! Nie możesz mi go odebrać!”. Siostra Macide zrzuca kredki na podłogę i ciska plecakiem Elif o ścianę. „Wszystko mi odebrałaś! Zabrałaś mi mojego ukochanego mężczyznę!” – wrzeszczy dalej Kiymet, łamiąc obcasem kredki. – „Nie oddam ci syna! Nie oddam ci go!”.
Tymczasem Melek nadal pochłonięta jest prasowaniem. Odbiera kolejny telefon od przyjaciółki. „Siostro, co robisz? Uda ci się, prawda?” – pyta Asli. „Powiedziałam, że to zrobię, ale nie będę mogła, ponieważ…” – W tym momencie do pokoju wchodzi Macide. – „Asli, zadzwonię do ciebie później”. „Co tutaj robisz, kochanie?” – pyta pani Haktanir, gdy Melek rozłącza się. „Jest trochę ubrań do prasowania”. „Kto poprosił, byś to zrobiła?”. „Pani Kiymet. Nagromadziło się ubrań i trzeba się tym zająć”. „Twoje ręce są ze złota. Ale nie przyszłaś do tego domu, by zajmować się takimi rzeczami. Są inni od tych spraw, a ty jesteś tutaj moim towarzyszem. Nie musisz robić nic poza dbaniem o mnie. Chyba, że chcesz zająć się czymś innym, to co innego”.
„Kiymet prawdopodobnie nie wiedziała i jeśli się to powtórzy, możesz jej powiedzieć” – kontynuuje Macide, gładzi Melek po ramieniu i opuszcza pomieszczenie. Mama Elif od razu oddzwania do Asli. „Zapomnij o wszystkim, co przed chwilą powiedziałam” – mówi. – „Zdążę ze wszystkim, nie zawstydzę cię. Do zobaczenia”. Tymczasem Elif wchodzi d kuchni. Staje jak zamurowana na widok swoich zniszczonych kredek. Jej oczy zachodzą łzami. „Co się stało z twoimi kredkami?” – pyta siedząca przy stoliku Kiymet. Dziewczynka dopiero teraz ją dostrzegła. – „Co za szkoda. Bardzo ci przykro, prawda? Masz nauczkę. Jeśli coś cenisz, musisz wiedzieć, jak o to zadbać. Zostawiając coś na widoku, nieżyczliwi ci ludzie mogą przyjść i to zniszczyć. Na przykład ja”.
„To, co należy do mnie, chronię za wszelką cenę” – mówi dalej Kiymet. – „Jeśli ktoś chce mi to zabrać, zamieniam się w potwora. Nawet ja bym się bała. Rozumiesz mnie?” – Przerażona Elif potakuje głową. – „Teraz podnieś te śmieci”. Mama Mahira opuszcza kuchnię. Dziewczynka podnosi puste pudełko po kredkach, przytula je do piersi i wybucha płaczem. Jakiś czas później Melek kończy zamówienie dla Haktanirów. Zmęczona przeciera czoło i dzwoni do Asli. „Chciałam dać ci znać, że skończyłam pracę” – oznajmia. „Twoje ręce są ze złota, zmęczyłaś się” – mówi asystentka. – „Możesz wyjść z rezydencji i dostarczyć towar?”. „Mogę. Powiem tylko pani Macide i zaraz wychodzę”. Melek opuszcza pokój. Po chwili wchodzi do niego Kiymet. Czy kobieta zniszczy przygotowane przez Melek wyroby?