1048: Kontynuacja sceny kończącej poprzedni odcinek. „Mamo, podaj rękę Julide” – prosi Safak. – „Niech to wreszcie się skończy”. „Nie w tym życiu!” – odpowiada Leman. – „To, co robisz, nie jest w porządku, panie Safaku”. „Mamo, proszę, nie rób tego”. „Powiedziałeś, że przyjdziesz z ważnym gościem. To jest twój ważny gość?” – Kobieta machnięciem ręki wskazuje na Julide. „Tak, mamo. Dziś jest naszym gościem, a jutro będzie twoją synową”. „Niepotrzebnie zawracałeś sobie głowę przyprowadzając ją tutaj. Ponieważ ja nie…”. „Mamo, dość! Podjęliśmy decyzję i nikt tego nie zmieni. Chcieliśmy tylko uzyskać twoje błogosławieństwo, żeby stworzyć szczęśliwą rodzinę”.

„Więc mówisz, że podjąłeś już decyzję?” – pyta Leman. – „No tak, kim ja jestem, żeby pytać mnie o zdanie? Odrzuciłeś własną matkę dla takiej kobiety. Wstydź się, Safak!”. „Mamo, o czym ty mówisz? Jesteśmy tutaj, prawda? Po prostu pozwól nam ucałować twoją rękę i zakończyć tę wrogość. Zrób to dla mnie, dla swojego syna”. „Jestem matką!” – Leman uderza się w pierś. – „Jaka matka zgodziłaby się, żeby jej syn ożenił się z rozwódką? Nie ma mowy!”. „Mieliśmy nadzieję, że uzyskamy twoją zgodę i przyszliśmy tutaj”. „Przyprowadziłeś ze sobą wszystkich.” – Pani domu kieruje krótkie spojrzenie na Emirhana.

„Będą moją rodziną” – oświadcza Safak. – „Chcieliśmy, żeby wszystko odbyło się prawidłowo. Przyszliśmy, żeby usłyszeć twoją zgodę”. „Nie mów w liczbie mnogiej. Nie po to cię wychowywałam, żebyś teraz był ojcem cudzych dzieci!” – grzmi Leman. – „Nie dostaniesz mojej zgody!”. „Mamo, proszę, nie rób tego”. „Nigdy! Nie dam ci mojego błogosławieństwa! Wybieraj. Albo ja, albo oni”. „Chodźmy, kochanie.” – Julide obejmuje Emirhana i razem wychodzą. „Zobacz, co zrobiłaś, mamo!” – Safak udaje się za ukochaną. Zatrzymuje ją przed samymi drzwiami. – „Julide, możesz poczekać, proszę”.

„Posłuchaj, to nie zadziała bez aprobaty twojej mamy” – oznajmia kobieta. „Wiem, że nie jest to łatwe” – oznajmia nauczyciel. – „Pobierzemy się bez względu na to, co się stanie. Zrobimy to”. „Nie możemy bez błogosławieństwa twojej mamy”. „Przekonam ją, zobaczysz. Po prostu mi pozwól”. „Mamo, nie płacz” – prosi Emirhan. Safak pochyla się nad nim i mówi: „Posłuchaj, dorośli czasem nie wiedzą, jak wyrazić miłość. Nikt więcej nie skrzywdzi twojej mamy, ponieważ ja jestem tu teraz. Obiecuję. Julide, proszę cię, nie zostawiaj mnie. Zostań ze mną, daj mi siłę. Jak założymy rodzinę, jeśli odejdziesz, jeśli się poddasz?”.

Julide po namowach Safaka wraca na górę. „Dalej, siądźmy wszyscy razem przy stole. Jak rodzina” – mówi mężczyzna. – „Alev, możesz nas obsłużyć?”. Dziewczyna udaje się do kuchni ze skwaszoną miną. Safak kieruje wzrok na matkę i mówi: „Nie ma na co czekać. Przejdźmy do ucałowania ręki”. „Sprawdzę zupę” – oznajmia Leman i opuszcza salon. „Safak, nie bądź taki nachalny” – prosi Julide. „Nie jestem. Chcę tylko przełamać jej upór”.

Kamera przenosi się do kuchni. „Widziałaś? Ta nieszczęśnica wróciła i usiadła przy stole” – mówi oburzona Leman. „Nigdy nie widziałam takiej zuchwałości” – oznajmia Alev. „Safak kiedyś nie był taki. Nie sprzeciwiał mi się”. „Ja też pierwszy raz widzę go takiego agresywnego”. „Ach, głowa tak strasznie mnie boli. Widzisz, do jakiego doprowadził mnie stanu?”. „Dał jej pierścionek, a my myślałyśmy, że przyprowadzi przyjaciela”. Do kuchni wchodzi nauczyciel. „Alev, zanieś zupę, my zaraz dojdziemy” – oznajmia. Dziewczyna zabiera garnek i odchodzi.

„Co ty robisz? Zabijesz mnie!” – grzmi Leman. – „Stopniowo mnie zabijasz!”. „Mamo, proszę cię.” – Safak zamyka drzwi, by Julide nie słyszała ich rozmowy. „Nie będzie żadnego ślubu! Nie dostaniecie mojego błogosławieństwa!”. „Julide będzie moją żoną i twoją synową. Jej miejsce jest obok mnie. Teraz usiądźmy przy stole i zjedzmy”. „Umrę, ale nie usiądę!”. „Dobrze, jak uważasz. Usiądziesz albo odejdę z Julide”. „Co to znaczy?”. „To, co słyszałaś. Staram się, żeby wszystko było prawidłowo, ale jeśli będziesz tak robiła, zostaniesz bez syna. Nie zobaczysz nawet swojego wnuka”.

Akcja przenosi się do lokalu, gdzie Kiymet spotkała się z synem. Kobieta rzuca na stolik, przy którym siedzą, trzy opakowania lekarstw. „Mamo, czy to…?” – odzywa się Mahir. „Tak. Leki, o które prosiłam syna, a których ten nigdy mi nie przyniósł”. „Nie mogę uwierzyć. Czy nie rozmawialiśmy o tym, jakie to jest złe? Jeździłaś po mieście i szukałaś ich?”. „Dokładnie. Nie było łatwo znaleźć tych lekarstw. Musiałam odwiedzić kilka aptek. Większość mnie odrzuciła, ale nie poddałam się. Znalazłam to, czego szukałam”. „To jest bardzo duża dawka. Biedna pani Macide może umrzeć!”. „Biedna?” – Kiymet wybucha śmiechem. – „Co jest? Zrobiło ci się żal cioci? Matki twoich kuzynów?”.

„Mamo!” – Mahir obrzuca matkę karcącym spojrzeniem. „Twoja ważna ciocia dostanie trochę tych lekarstw” – oznajmia kobieta. – „Ma sporo problemów i o wszystkich zapomni. Jej mózg odczuje ulgę. W najgorszym wypadku stanie się trochę niestabilna. Jej umysł będzie zamglony”. „Naprawdę cię nie znam. Kiedy zmieniłaś się w taką osobę? Kiedy straciłaś sumienie? Chodzi o życie człowieka. Jak możesz być taka spokojna?”. „Nie przesadzaj, Mahir. Trochę rozreguluję jej mózg, co z tego?”. „To są lekarstwa, z którymi nie ma żartów. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo przesadziłaś?”.

„Uratowałem ją z krawędzi klifu, pamiętasz?” – kontynuuje mężczyzna. – „Co by się stało, gdybym się spóźnił?”. „Zapomniałeś już, kto przez lata był głodny i na skraju przepaści? My!” – przypomina Kiymet. – „Czy ona wtedy myślała o nas? Nie, żyła w przepychu!”. „Wiem, dlaczego tu jesteśmy. Weźmy to, co nam się należy”. „Nie przyszłam tu po to, by wziąć to, co nam się należy, ale by zniszczyć Haktanirów! Będziesz ze mną albo przeciw mnie”. „Jestem z tobą, w porządku? Ale nie jestem w stanie zabić. Nie mogę się do tego posunąć”.

Akcja przenosi się do domu Leman. Gdy wszyscy kończą już posiłek, Safak przemawia: „Mamo, zacznijmy przygotowania do ślubu niezwłocznie. Co powiesz?”. „Co mogę powiedzieć? Twoja przyszła żona zna się na tym doskonale” – odpowiada pani domu. – „Przeszła już przez to. Wie, co to posag i wszystko inne”. „Mamo, nie zaczynaj znowu. Chcemy zacząć od nowa i założyć rodzinę. Powinnaś już to zrozumieć”. „Co właśnie powiedziałam? Twoja przyszła kobieta wie, czym jest małżeństwo i dziecko. Niepotrzebne są jej moje słowa i doświadczenie. Zróbcie tak, jak ona uważa”.

„Pani Leman, to prawda, byłam już zamężna” – przyznaje Julide. „Oczywiście, widzimy to.” – Leman wskazuje na Emirhana. „Uciekłam od niego. Zdałam sobie sprawę z rzeczy, których nie chcę pamiętać. Jesteś dobrą osobą. Widać to po tym, jak wychowałaś swojego syna. Matka, która wychowała go tak sumiennie, nie może być inna”. „Cóż, jestem dobrą osobą, ale…”. „Posłuchaj, nie mam zamiaru podważać twoich słów ani cię nie szanować. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę otworzyć tych drzwi bez twojej zgody”. „Stań przed lustrem i spójrz na siebie, na miłość boską. Czy jesteś godna Safaka?”.

„Julide, idziemy” – postanawia Safak. – „To jasne, że dzisiaj nie dojdziemy do porozumienia”. „Czy powiedziałam nieprawdę?” – pyta Leman. „Julide nie przyszła tutaj, by słuchać takich słów. Ponieważ łamiesz jej serce, nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Próbowałem trzymać nas razem, żebyśmy stworzyli szczęśliwą rodzinę. Ale jak bardzo bym się nie starał, ty i tak nie zaakceptujesz nas. W porządku, niech tak będzie”. Safak, Julide i Emirhan odchodzą.

Akcja przenosi się do rezydencji. Melek wchodzi do salonu, gdzie w fotelu siedzi Macide. „Znalazłam twoje lekarstwa” – oznajmia. – „Przepraszam, długo ich szukałam. Zadzwoniłam nawet do pani Kiymet, żeby ją zapytać, ale jej telefon był wyłączony. Musiałam sama pójść do jej pokoju i tam je znalazłam”. „Czyli tam je zostawiła” – mówi pani Haktanir. „Aha. Weszłam do jej pokoju bez pozwolenia, ale nie mogłam pozwolić, byś nie przyjęła lekarstw na czas”. „Co zrobiłaś?” – pyta Kiymet, która właśnie wróciła ze spotkania z synem. – „Weszłaś do mojego pokoju?”.

„Droga Kiymet, dzwoniła do ciebie, ale nie odbierałaś” – tłumaczy Macide. „Dobrze, już jestem. Daj to mi i idź stąd.” – Kiymet zabiera Melek tacę z lekarstwami i szklanką wody. Mama Elif posłusznie odchodzi. – „Zepchnęła mnie ze schodów, a teraz próbuje ci schlebiać. Cały czas kręci się koło ciebie. Na szczęście wróciłam na czas. Zażyj leki, dobrze ci zrobią”. Pani Haktanir łyka tabletkę i popija wodą. Tymczasem Safak odprowadza Julide i jej syna. Emirhan udaje się do domu, a dorośli zostają przy furtce. „Tak mi przykro. Nie zasłużyłaś na to” – mówi nauczyciel. – „Ale to minie. Nie nazywam się Safak, jeśli nie przełamię jej uporu. Po prostu we mnie uwierz. Bądź przy mnie, tak jak dzisiaj”.

„Safak.” – Julide ujmuje dłoń mężczyzny. – „Nie chcę niczego więcej poza założeniem rodziny z tobą”. W następnej scenie Safak jest już w domu. Staje przed matką, która właśnie sprząta ze stołu. „Czy dobrze ugościliśmy twojego przyjaciela?” – pyta Leman. „Po tym wszystkim, co zrobiłaś, nadal możesz mówić?” – pyta nauczyciel. „Co takiego powiedziałam i zrobiłam? Ona zaciemniła twój umysł”. „Nałożyłem pierścionek na jej palec. Poprosiłem, żeby przyszła tutaj i ucałowała twoją rękę. Zapomniała o przeszłości i zrobiła to”. „Ja o niczym nie zapomniałam. Wciąż wszystko dobrze pamiętam. Co chciałeś osiągnąć, przyprowadzając ją tutaj?”. „A ty? Kiedy wreszcie przestaniesz dominować nad wszystkimi? Może wtedy, kiedy mnie stracisz?”. Safak odchodzi.

Akcja przeskakuje do następnego dnia. Safak z samego rana przynosi do domu Julide świeże pieczywo i deser. Razem z ukochaną i Emirhanem spożywa śniadanie. Następnie wraca do domu rodzinnego. Wchodzi do pokoju dziennego i siada na kanapie obok matki. „Co się stało?” – pyta Leman. – „Wyszedłeś o świcie. Dzwoniłam do ciebie, ale nie odpowiadałeś. Martwiłam się”. „Nie ma powodu do zmartwień.” – Mężczyzna wstaje i zmierza do wyjścia. „Safak, zatrzymaj się. Dokąd idziesz? Usiądź, porozmawiajmy”. „Nie ma o czym rozmawiać. Już dość rozmawialiśmy. Przyszedłem po swoje rzeczy. Trzeba to skończyć jak najszybciej”.

„Przepraszam? Wyprowadzasz się?” – Leman robi duże oczy. „Tak. Zostanę w domu przyjaciela do ślubu” – odpowiada nauczyciel. – „Powiedziałem ci ostatniego wieczora, że odejdę, jeśli nie wyciągniesz ręki do Julide”. Safak opuszcza pomieszczenie. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet zatrzymuje Melek na korytarzu. „Nie życzę sobie, żebyś wchodziła ponownie do mojego pokoju” – oświadcza. – „Nieważne, jakiej wymówki byś nie miała”. „Nie weszłam tam dla przyjemności. Poszłam po lekarstwa dla pani Macide. Dzwoniłam do ciebie, ale twój telefon był wyłączony”.

„Skorzystałaś z okazji i weszłaś do mojego pokoju” – stwierdza mama Mahira. – „Znalazłaś coś przynajmniej?”. „Niczego innego nie szukałam. Chciałam tylko dać leki pani Macide” – powtarza Melek. – „I prawie dałam jej złe leki”. „Co to znaczy?”. „W miejscu jej lekarstw były inne, podobne. Nie byłam pewna, które są jej”. „To są moje leki. Prawie podałaś jej moje leki na serce, brawo. Mówię ci po raz ostatni, więcej nie wejdziesz do mojego pokoju. Zrozumiałaś?”. Kiymet rzuca Melek kategoryczne spojrzenie i odchodzi. Czy Leman pod naciskiem syna przełamie się i udzieli błogosławieństwa jemu i Julide? Czy Melek spostrzeże wreszcie, że Kiymet podaje Macide niewłaściwe lekarstwa?

Podobne wpisy