1108: Macide wchodzi do kuchni, gdzie znajduje się jej siostra. „Skończyłyście już rozmowę?” – pyta Kiymet. „Tak, teraz pani Fikret rozmawia z Humeyrą” – odpowiada pani domu. „Jak się masz? Czy ona cię nie zdenerwowała?”. „Nie, była bardzo uprzejma”. „No nie wiem. Przyjechała tak nagle i przesłuchuje nas… Staramy się nie naruszać twojego spokoju. Bałam się, że będziesz roztrzęsiona. Czy coś powiedziała? Coś nowego o Serce?”. „Nie, po prostu zadała kilka pytań”. „Dobrze, idź do siebie i odpocznij”. Pani Haktanir udaje się do swojego pokoju.

Kamera przenosi się do gabinetu. „Usłyszałam od twojej mamy same dobre słowa o Melek” – oznajmia Fikret. – „Wszyscy, którzy ją poznali, mówią o niej tylko dobrze, co jest aż dziwne”. „Melek jest dobrą osobą” – potwierdza Humeyra. „To właśnie powód, dla którego chcę pogłębić śledztwo. Czy uważasz za możliwe to, że ktoś inny zorganizował ten spisek? Zamożne rodziny mają wielu wrogów. Może macie jakiegoś tajnego nieprzyjaciela. Może to ktoś bardzo wam bliski. Co o tym sądzisz?”. „Właściwie masz rację. Jest ktoś, w kogo wątpię”. Kamera przenosi się na korytarz. Kiymet ponownie podsłuchuje pod drzwiami. Kobieta jest niemal pewna, że za chwilę usłyszy z ust siostrzenicy swoje imię.

„Tarik” – mówi Humeyra. „Masz na myśli swojego byłego męża, Tarika Karakasa?” – dopytuje prawniczka. „Tak”. „Kiedy weźmiemy pod uwagę to, przez co przeszłaś, to normalne. Ale ja nie wierzę, by mógł zrobić to wszystko”. „Jak możesz być taka pewna?”. „Był w więzieniu, kiedy to wszystko się działo. Raz jeszcze pomyśl o ostatnich wydarzeniach. Czy to możliwe, by zarządzać takim spiskiem na odległość? Czy ktoś inny mógłby chcieć wyrządzić wam taką krzywdę?”. Humeyra zamyśla się głęboko i milczy przez kilka chwil. „Nikt z wyjątkiem Tarika nie przychodzi mi do głowy” – oznajmia w końcu. – „Czyli nadal nie wiemy, kto chce dla nas wszystkiego najgorszego”.

„Ostatnie pytanie” – mówi Fikret. – „Kto dbał o leki twojej mamy?”. „Melek się tym zajmowała. Potem tę rolę przejęła ciocia Kiymet”. Jako następna w gabinecie pojawia się Kiymet. „Przychodzisz, kiedy ci się podoba” – mówi mama Mahira do prawniczki. – „Najwyraźniej nudzisz się w biurze. Nie spóźniłaś się trochę na tę zabawę w policjanta? Myślisz, że tymi rozmowami w cztery oczy uda ci się zmienić wynik sprawy?”. „Nie zawracaj sobie głowy myśleniem o tym. Wiem, co robię” – oświadcza Fikret. „Mówiłaś już wcześniej, że wierzysz w siebie. Byłaś pewna, że twoja reputacja wzrośnie po tej sprawie. Ale twoja klientka została skazana na piętnaście lat”.

„Na nic nie jest jeszcze za późno” – zapewnia prawniczka. – „Wszystko może się jeszcze wywrócić do góry nogami”. „Pani Fikret, nie mam dużo czasu. Zapytaj o cokolwiek chcesz, skończmy to jak najszybciej”. „W porządku, więc zacznijmy. Coś mi tu nie pasuje. Z tego, co mi wiadomo, od dawna byłaś rozdzielona ze swoją siostrą”. „Zgadza się. Nie mogłam już znieść tęsknoty za nią”. „Przybyłaś po tak długim czasie i nagle spokój w domu został zakłócony. Czy to nie dziwny zbieg okoliczności?”. „Co chcesz powiedzieć? Zdecydowanie przekraczasz granicę”. „Nie myśl tak. Po prostu stwierdzam fakty. Sprawy wydarzyły się wkrótce po twoim przyjeździe”.

„Widzę to inaczej” – oznajmia Kiymet. – „Oszustwa wyszły na jaw wraz z moim przybyciem. Na szczęście przyjechałam”. „Czyli to ty ujawniłaś te oszustwa?” – pyta Fikret. „Dokładnie. Macide jest cudowną kobietą. Ma w sobie tyle dobra, że nie potrafi dostrzec niektórych rzeczy. Gdybym nie odkryła prawdziwej twarzy Melek, wszystko mogłoby być dużo gorsze. Może z powodu lekarstw, które podawała, dzisiaj Macide… Och, nie mogę nawet tego wypowiedzieć. Bóg postawił mnie tutaj we właściwym czasie. Uratowałam moją siostrę”. „W porządku. Jak wyglądała twoja relacja z Melek przed tymi wydarzeniami?”.

„Jaką mogłam mieć z nią relację? Była tylko pracownikiem” – odpowiada Kiymet. W następnej scenie jest już w swoim pokoju. Pełna nerwów telefonuje do syna. „Słucham, mamo?” – odbiera Mahir. „Jaka mamo? Wstydź się!”. „Co się dzieje? Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?”. „Co jeszcze ma się dziać? Ta adwokatka właśnie przyszła i wypytywała nas wszystkich!”. „Naprawdę? Nawet Elif?”. „Ją też chciała przesłuchać, ale na szczęście nie ma jej w domu. Jesteś szczęśliwy, że zagoniłeś matkę do kąta?”. „Mamo, nie masz prawa złościć się na mnie. Jesteś mądrą kobietą, powinnaś przewidzieć, co się stanie. Przestań mnie winić”.

„Jesteś moim synem!” – przypomina Kiymet. – „Komu mam ufać, jeśli nie tobie?”. „A ja, mamo? Ukradłaś mi moją mamę, której bardzo ufałem. Ukradłaś moją mamę, w której dobre zamiary nie wątpiłem. Och, mamo, nie mogę ci już dłużej ufać”. „Z powodu twojej wrażliwości osiągnęliśmy ten stan. Z powodu twojej słabości do tej kobiety. Zrobisz to, co ci powiem. Pomożesz mi, skoro jestem prawie na szubienicy! Musisz skierować podejrzenia na Tarika, inaczej wszystkie oczy zwrócą się ku mnie”. „Powinnaś być taka zmartwiona od samego początku. Spóźniłaś się”. „Na nic nie jest za późno. Natychmiast podejmiesz działania. Celem jest Tarik!”.

„Chyba nie pamiętasz” – mówi Mahir. – „Tarik nie żyje. Nie możesz się uratować, kierując podejrzenia na osobę martwą. Zgrzeszyłaś przeciwko niewinnej kobiecie, mamo. Melek jest w więzieniu. Ale wygląda na to, że wkrótce zamienicie się miejscami”. „Mahir!” – krzyczy Kiymet, nie mogąc uwierzyć, że słyszy takie słowa od syna. „Tak mi przykro. Powinnaś przewidzieć, że zostanie to ujawnione. Nie chciałem, żeby tak było. Wydaje się, że są to twoje ostatnie dni na wolności”. „Niech cię szlag, Mahir! To wszystko przez ciebie! To twoja wina!”. Kobieta rozłącza się.

Akcja przeskakuje do wieczora. Macide leży na łóżku. Obok niej są Humeyra i Kiymet. „W porządku, moja droga” – mówi Macide do siostry, która naciera jej nadgarstki. – „Nic mi nie jest. Moje ciśnienie podskoczyło tylko trochę”. „Nie wstawaj od razu” – prosi mama Mahira, udając zmartwioną. – „Z ciśnieniem nie ma żartów”. „To prawda, mamo. Odpoczywaj” – mówi Humeyra. „Powiedziałam ci, żebyś nie rozmawiała z tą kobietą, że to cię zdenerwuje”. „To nie to, Kiymet. Trochę przesadziłam dziś z kawą”. Do pokoju wchodzi Kerem i energicznym krokiem podchodzi do łóżka.

„Gulsum mi powiedziała. Nic ci nie jest?” – pyta mężczyzna. „Mam się dobrze, nie martw się” – odpowiada pani Haktanir. „Oczywiście o niczym nie wiesz” – stwierdza Kiymet. – „Dzisiaj przyjechała do nas ta prawniczka Fikret”. „Że co? Czego tutaj chciała?”. „Przyszła, żeby nas wszystkich przesłuchać z osobna”. „Gratulacje, naprawdę! To dlatego stan mamy się pogorszył! Rozumiem, mama nie potrafi wyprosić gościa, ale ty, siostro?”. „Kerem, nie przesadzasz? Chciała tylko rozwiać wątpliwości” – mówi Humeyra. – „Poza tym nie stało się nic, co źle wpłynęłoby na mamę. Czy nie chcemy sprawiedliwości? Nie chcemy, by prawda wyszła na jaw?”.

„Humeyra ma rację” – mówi Macide. – „Nic mi nie jest, uspokój się trochę”. „To skąd twoje ciśnienie, skoro wszystko dobrze?” – pyta mama Mahira. – „Obu wam powiedziałam, że rozmowa z tą kobietą nie jest dobra. To, co zrobiła, jest niezgodne z prawem. Kto jej pozwolił wejść do naszego domu?”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Birce szykuje się przed lustrem. Myślami powraca do momentu, gdy rzuciła się Akinowi na szyję. „Jestem naprawdę w szoku” – powiedziała wtedy. – „Dlaczego pojawiłeś się tak nagle?”. „Chciałem cię zaskoczyć” – odpowiedział Akin. „Nie porzuciłeś stażu?”.

„Nie zrezygnowałem z niego” – powiedział chłopak i uśmiechnął się do stojącej za Birce Filiz. „Co się dzieje, na Boga?” – zapytała projektantka, widząc, jak Filiz także zanosi się śmiechem. „Chciałem zrobić ci mały żart”. „Żart? O czym ty mówisz?”. „Mamy dziś pierwszy kwietnia!”. Akcja wraca do teraźniejszości. „Prima aprilis!” – mówi do siebie oburzona Birce. – „Od wielu dni trzęsę się z jego powodu, a on mówi, że to żart!”.

Do pokoju wchodzi Asli. „O czym tak mówisz sama do siebie?” – docieka asystentka. „Przypomniałam sobie o Akinie” – odpowiada Birce. – „Byłam przez niego w bardzo złym stanie, myśląc, że zostanie we Włoszech. A potem wszystko okazało się primaaprilisowym żartem!”. „Ucieszyłaś się, przyznaj to”. „Tak, ale to co innego. Tak czy inaczej, zróbmy sobie dobre śniadanie”. „Nie, dzisiaj sama zjem śniadanie”. „A to dlaczego?”. „Niedługo zrozumiesz. Ktoś czeka na ciebie przy drzwiach. Idź, nie każ mu dłużej czekać”.

Birce udaje się do drzwi. Krzyżuje ręce na piersiach, opiera się barkiem o framugę i nawet nie patrząc na przybyłego, mówi do niego: „Dzień dobry”. „Dzień dobry. Wybrałbym ciebie” – oświadcza Akin. „Proszę?” – Dziewczyna nie rozumie. „Pomimo, że jesteś zdenerwowana i nieprzygotowana, z pewnością wygrałabyś w konkursie piękności”. „Och, naprawdę?”. „Tak. Jesteś piękna”. „Próbujesz się odkupić? Powiem ci, że nie będzie to łatwe”. „W porządku. Jestem przygotowany na wszystkie trudności. Czy chciałabyś uraczyć mnie swoją pięknością i zjeść ze mną śniadanie?”.

„Cóż… Może” – Birce macha ręką, jakby zgodziła się od niechcenia. „Śniadanie jest prawie gotowe” – oznajmia Akin i wskazuje na trzymaną w ręku torebkę. – „Zaszedłem do cukierni i wziąłem twoje ulubione ciasto”. „Ponieważ zawracałeś sobie głowę, aby przyjść tutaj, zgadzam się. Proszę”. „Nie, nie będę wchodził. Ty pójdziesz ze mną. Zjemy na wybrzeżu”. Akcja przenosi się do kancelarii adwokackiej. Zdenerwowany Kerem wchodzi do gabinetu Fikret. „Przepraszam, nie mogłam go zatrzymać” – mówi sekretarka, wchodząc za nim.

„W porządku, możesz odejść” – mówi prawniczka do pracownicy. „Jak mogłaś przyjść do naszego domu i przesłuchiwać nas?” – pyta mężczyzna. – „Może jeszcze będziesz grzebać w szufladach, żeby znaleźć jakąś wskazówkę?”. „Panie Keremie, uspokój się i usiądź.” – Adwokatka wskazuje na krzesło. „Nie mogę się uspokoić! Pani Fikret, nie będę przedłużał. To, co zrobiłaś, jest niezgodne z prawem. Nie chcę, żebyś więcej pojawiała się w moim domu, wykorzystując dobre intencje mojej mamy i siostry. Ta sprawa jest już zamknięta”.

„Sprawa nie została jeszcze rozwiązana” – mówi stanowczo Fikret. – „Sąd może i skazał panią Melek, ale ja nie zgadzam się z tym wyrokiem. Decyzja sądu nie może pokazać jej winy. Pokazuje tylko, że dowody na jej niewinność nie zostały jeszcze znalezione”. „Na podstawie czego wierzysz w niewinność Melek? Nie ma żadnego dowodu”. „Teraz jest.” – Prawniczka sięga po teczkę. – „Jest ślad, który wskazuje na jej niewinność”. Kerem bierze do rąk dokument, który okazuje się być umową przekazania rezydencji. „Przecież ten dokument wskazuje na jej winę” – stwierdza. – „Dlaczego mi go pokazujesz?”.

„Żebyś uświadomił sobie, że to niemożliwe, że Melek sporządziła tę umowę” – odpowiada Fikret. „Nic nie jest dla mnie jasne. Czy to nie z tego powodu jest w więzieniu?”. „Jest. Czy możesz mi przeczytać nazwisko podane w umowie?”. „Serce Ustun. Dlaczego pytasz?”. „Skoro chciała przepisać rezydencję na siebie, napisałaby Melek Ustun, nie Serce”. Kerem jest wyraźnie zaskoczony. Nie wie, co na to powiedzieć. „Też byłam zaskoczona, kiedy to zobaczyłam” – oznajmia adwokatka. – „Dlatego zgodziłam się zająć tą sprawą, by udowodnić, że ktoś inny jest winny. Potrzebuję jednak mocnych dowodów”.

„Myślisz, że to nie Melek przygotowała tę umowę?” – pyta Kerem. „Tak. Czy nie jest to wystarczająco jasne?”. „Jeśli ona tego nie zrobiła, to dlaczego sprawca nie napisał swojego imienia, by z łatwością odebrać nam rezydencję?”. „Jeśli byłoby to jego celem, zrobiłby tak jak mówisz. Nie podał jednak swojego imienia, tylko Serce Ustun”. „Ale czy nie jest to absurdalne? Dlaczego miałby to zrobić?”. „Tego właśnie chcę się dowiedzieć. Do czego doprowadziła ta umowa?”. „Do tego, że Melek wylądowała w więzieniu. Ale kto i dlaczego miałby to zrobić?”. „Również tego nie wiem. Czy znasz prawnika i notariusza, którzy byli obecni przy podpisaniu umowy?”.

„Nie, tego dnia zobaczyłem ich po raz pierwszy” – odpowiada syn Macide. „Ich nazwiska to klucz do sprawy” – stwierdza Fikret. – „Ponieważ ich nie znasz, musi być trzecia osoba, która przekupiła adwokata i notariusza. Jestem pewna, że Melek nie urządziła tego spisku. Jeżeli mi w tym pomożesz, możemy szybciej dojść do prawdy”. „Wiedz jedno. Uczynię wszystko, aby sprawiedliwość została wymierzona”. „Dziękuję. Powiedz mi teraz, czy przychodzi ci ktoś na myśl, kto mógłby to zrobić?”. „Tylko jedno imię przychodzi mi do głowy. Tarik”. „Twoja siostra też natychmiast podała jego imię, ale nie jestem przekonana, by był to on”.

„Dlaczego?” – pyta Kerem. „Nie wydaje mi się logiczne, by tak złożony plan można było wdrożyć na odległość” – odpowiada prawniczka. – „Gdyby miał plan, nie przegapiłby okazji do przejęcia rezydencji już dawno temu”. „Masz rację. Kto jeszcze mógłby to być?” – Mężczyzna drapie się po brodzie z namysłem. „Jeszcze tego nie wiem, ale zapewniam, że nie poddam się, dopóki nie odkryję prawdziwego sprawcy”. W następnej scenie Kerem jest w rezydencji. Rozmawia z siostrą w gabinecie.

„Nie mogę uwierzyć” – mówi Humeyra. – „Jak mogliśmy przegapić ten szczegół z Serce?”. „I ja jestem zaskoczony. Mieliśmy ten dowód przed oczami” – stwierdza mężczyzna. „Gdyby nie pani Fikret, być może nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli”. „Jestem zmieszany. Sam już nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem. W głowie mam mnóstwo pytań”. „Jakich pytań?”. „To normalne, że byliśmy podejrzliwi wobec tej umowy. Ponieważ napisane było na niej Serce, nie Melek. Tak ją znaliśmy. Gdyby Melek naprawdę chciała przejąć rezydencję, podałaby swoje prawdziwe imię. Jest w tym coś dziwnego, co nie daje mi spokoju”. Czy ktoś wreszcie skieruje podejrzenia na Kiymet?

Podobne wpisy