1114: Fikret przychodzi z wizytą do Melek. „Jak się masz?” – pyta prawniczka. „Dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności” – odpowiada mama Elif. „Dlatego właśnie przyszłam. Od teraz będzie tylko lepiej”. „Tak, pan Mahir powiedział mi, że pracujesz nad pewnymi dowodami”. „Do ratunku zostało trochę czasu. Najpierw potrzebuję kilku twoich odpowiedzi”. „Jest jakiś problem?”. „Nie, nie ma powodu do zmartwień. Zdobyłam dowód, który pozwoli ci się stąd wydostać, ale jest w nim coś dziwnego”. „Co takiego?”. „Dowodem jest film. Prawnik i notariusz, którzy przyjechali tego dnia do rezydencji, powiedzieli na nim, że po śmierci Tarika cała wina spada na nich”.

„Z nagrania wynika, że wszystko zaplanował Tarik Karakas” – kontynuuje Fikret. – „Człowiek w więzieniu, ze związanymi rękami… Myślę, że nie byłby w stanie zrobić tego wszystkiego. Wychwyciłam nawet pewne szczegóły. Prawnik i notariusz rozmawiają, jakby Tarik Karakas dopiero co umarł, ale data na gazecie, którą nagrała kamera, pokazuje, że wideo zostało nagrane dużo później. Zatem…”. „Zatem ktoś próbuje się wybielić, zrzucając winę na kogoś, kto nie żyje” – dokończa Melek. – „Nikt inny, jak tylko Kiymet! Ona jest bardziej niebezpieczna niż myślimy. Może zrobić wszystko. Teraz chce zrzucić z siebie podejrzenia”.

„I ja całkowicie podejrzewam panią Kiymet” – oznajmia prawniczka. – „Nadszedł czas, aby się nią zająć. Do tej pory miałam związane ręce, bo Kiymet jest częścią rodziny i nie posiadałam wystarczających dowodów. Ale po obejrzeniu nagrania moje przekonanie do winy Kiymet nabrało na sile”. „Kiymet pokazała mi swoją prawdziwą twarz, której nie pokazała nikomu innemu” – mówi Melek. – „Zdałam sobie sprawę, że jest w stanie zrobić najgorsze rzeczy”. „Przyszłam właśnie o tym porozmawiać. Jeśli Kiymet naprawdę to wszystko zrobiła, musi mieć bardzo silny powód. W sądzie będziemy potrzebować dowodów, nie naszych odczuć”.

„Dlaczego tak bardzo się tobą przejmuje?” – kontynuuje Fikret. – „Dlaczego tak zależało jej, by zniszczyć zaufanie, którym Haktanirowie cię darzyli? Jaką ona ma z tego korzyść?”. „Nie wiem. Uwierz mi, setki razy zadawałam sobie to pytanie. Nie lubiła mnie od samego początku. Im lepiej ją traktowałam, tym w gorszym świetle przedstawiała mnie przed panią Macide. W końcu obwiniła mnie za to, że zepchnęłam ją ze schodów. Resztę już znasz”. „Znam, ale nic z tego nie daje odpowiedzi na pytanie: dlaczego? A my potrzebujemy odpowiedzi na to pytanie, Melek”.

Kamera przenosi się do celi. „Fidan, ta Kiymet, która dała ci pieniądze, żebyś nauczyła Melek rozumu…” – zagaduje Nesrin. – „Dlaczego nie pojawiła się od tego czasu? Czyżby zrezygnowała?”. „Nie sądzę. Zapłaciła, to teraz nie wycofa się bez otrzymania tego, na czym jej zależy” – odpowiada liderka. – „Zrobi wszystko, by usunąć Melek. Gdybyś widziała jej oczy, kiedy mówiła o niej… Iskry leciały z nich jak z diabła. To jasne, że ma z nią jakiś wielki problem”. „Na co więc czekamy? Rzućmy się na tę kobietę”. „Czekam na rozkaz Kiymet. Jeśli zacznę działać na własną rękę, zostanę bez pieniędzy. Ale nie martw się, niedługo się odezwie, a my wtedy zrobimy to, co do nas należy”. Przyjaciółki wybuchają gromkim śmiechem.

Akcja wraca do pokoju widzeń. „Melek, nie trać nadziei” – mówi Fikret, trzymając rękę swojej klientki. – „Przeszłyśmy długą drogę. Jeśli nasze przeczucia się sprawdzą, a wierzę, że tak będzie, Kiymet zostanie ukarana. Obiecuję ci to. Ale w tym procesie tylko ty możesz mi pomóc. Potrzebuję jakiegoś dowodu na Kiymet. Drobiazgu, który pokaże, że zrobiła to wszystko”. „Nie martw się, zrobię wszystko, co do mnie należy” – zapewnia Melek. „Potrzebuję wszystkiego, co przyjdzie ci na myśl. Jakieś słowo, spojrzenie, mimika, jej reakcje lub wypowiedzi… To wszystko może być dla nas wskazówką. Jak tylko coś sobie przypomnisz, od razu do mnie zadzwoń”.

Akcja przenosi się do domu Leman. Safak siedzi na kanapie w pokoju dziennym. Gdy do pomieszczenia wchodzi jego żona, zwraca się do niej: „Julide…”. „Słucham, kochanie?” – Kobieta pochodzi do męża. „Myślisz, że byłem wystarczająco dobry dla Emirhana w kwestii ojcostwa?”. „Safak, co to za pytanie? Jesteś dla niego wspaniałym ojcem”. „Nie wiem. Kiedy Tufan stwierdził, że nie mam żadnego dziecka…”. „Proszę cię. Nie wiesz, że mówi to specjalnie, żeby cię zasmucić?”.

W tym momencie do pokoju wchodzi Emirhan. „Mamo, czy mogę wyjść na zewnątrz?” – pyta chłopiec. „Nie możesz nigdzie wyjść, dopóki nie zjesz śniadania” – zabrania Julide. „Mamo, wypuść mnie! Nie chcę jeść śniadania”. „Co to znaczy, że nie chcesz? To jakiś nowy zwyczaj? I gdzie chciałeś pójść?”. „Cóż… Na zewnątrz”. „Na zewnątrz, ale gdzie?”. „Tata zawołał mnie, żebym przyszedł do niego na śniadanie”. „Nie możesz”. „Dlaczego?”. „Bo nie!”. „Emirhan, zjemy razem…” – odzywa się Safak, ale chłopiec wchodzi mu w słowo: „Nie możecie mi zabronić jeść śniadania z tatą! Mam prawo spędzać z nim czas”.

„W porządku, ale pod jednym warunkiem. Zjesz śniadanie w sklepie” – zastrzega Julide. – „Nie możesz nigdzie iść z Tufanem, rozumiemy się?”. Emirhan odchodzi bez słowa. Po chwili jest już w sklepie. „Mój lew!” – zakrzykuje Tufan. – „Prawie już straciłem nadzieję, że przyjdziesz. Jak wydostałeś się z domu?”. „Podniosłem głos i wyszedłem” – odpowiada chłopiec. „Brawo, jesteś doskonałą kopią swojego taty! Teraz dobrze zjemy razem, jak ojciec i syn”. „Jestem głodny jak wilk. To wszystko, co masz?” – Syn Julide bez zachwytu patrzy na znajdujące się na biurku produkty.

„Pomidor, ser i chleb” – wymienia Tufan. – „Czego jeszcze potrzebujesz? Zrobię też herbatę. Co jeszcze chce mój mały dżentelmen?”. „Byłoby dobrze, gdybyś miał jajka i sudżuk. Lubię też kajmak i miód”. „Coś jeszcze?”. „To wystarczy”. „Dobrze, zostanie mi kilka dinarów w kieszeni… Żartuję! Chodź, kupimy wszystko, co chcesz”. „Ale mama powiedziała, żebym nie wychodził ze sklepu”. „Boże, co za kobieta. Dobrze, poczekaj tutaj, a ja szybko zrobię zakupy”. „Mogę pograć na tablecie w tym czasie?”. „Teraz rozumiem, dlaczego chcesz zostać tutaj. Ale bateria jest wyczerpana. Weź to i graj.” – Tufan daje synowi swój telefon i opuszcza sklep.

Akcja wraca do domu Leman. „Safak, pozwoliliśmy mu wyjść, ale wcale nie jestem spokojna” – mówi Julide. „I ja martwię się, odkąd poszedł” – oznajmia nauczyciel. „Może pójdziemy i każemy mu wrócić?”. „Nie, teraz nie możemy tego zrobić. To tylko śniadanie. Zranimy bardziej Emirhana, jeśli mu na to nie pozwolimy. Nic nie osiągniemy poprzez zakazy. To nie jest poprawne”. „Trudno nie popełniać błędów, kiedy walczymy z kimś takim jak Tufan”. „Wierzę, że nam się uda. Wygramy z nim na naszych warunkach. Nawet jeśli będzie to trudne i zajmie trochę czasu, uratujemy przed nim Emirhana”.

Safak ujmuje dłoń żony. Zauważa na jej palcu znajomy pierścionek. „To ten pierścień?” – pyta. „Poznałeś go?” – Julide jest zaskoczona. – „Twoja mama, a teraz i moja mama, mi go dała. Nazwała mnie córką, jak nigdy wcześniej”. „Jaka piękna wiadomość. Przezwyciężyliśmy ciężkie czasy i dotarliśmy do tych dni. Niczego się już nie boję. Staliśmy się piękną rodziną. Nikt nie może nam już przeszkodzić. Nie pozwolę na to”. Julide przytula głowę do piersi męża.

Akcja przenosi się do sklepu. „Zrobiłem królewską jajecznicę dla mojego syna” – oznajmia Tufan i kładzie patelnię przed Emirhanem. „Jajecznica?” – Emirhan się krzywi. Wyraźnie nie na to liczył. „Dlaczego znowu jesteś smutny?”. „Myślałem, że zrobisz jajka z sudżukiem. Nie kupiłeś sudżuka?”. „Synu, sudżuk z naszego sklepu jest niejadalny. Włożyli do lodówki jakąś starą, śmierdzącą partię. Czy dałbym ci coś takiego do jedzenia? W życiu. Kupiłem za to najświeższe jajka na jajecznicę. Dalej, próbuj”. „Ale ja nie lubię jajecznicy”. „To nie jest zwykła jajecznica. To jest jajecznica na sposób Tufana. Po prostu spróbuj”.

Tufan odrywa część bułki i nabiera na nią jajecznicy z patelni. „Synu, to jest pyszne!” – zachwyca się. – „Wyszło mi aż za dobre. Dalej, jedz”. „Czy jest widelec?” – pyta Emirhan. „Jaki widelec? Jajecznicę spożywa się bułką. Nie nauczyli cię tego? Zobacz.” – Mężczyzna urywa kolejny kawałek bułki. – „Nabierasz to w ten sposób, a potem połykasz”. Chłopiec kosztuje jajecznicy w zaprezentowany przez ojca sposób. Momentalnie robi się czerwony na twarzy. „To jest ostre!” – zakrzykuje, machając ręką przed twarzą. „Ostre? Cóż, trochę ją doprawiłem, żeby miała smak”. „Ale tego nie da się jeść”.

„Da się, synu. Mężczyźni jedzą tylko na ostro” – oświadcza Tufan. – „Gdybyś mieszkał ze mną, przygotowywałbym ci takie posiłki, na jakie tylko masz ochotę. Nie zmuszałbym cię do jedzenia warzyw, jak twoja matka. Zjedz to, zjedz tamto, ucz się, idź spać… Co to jest? Dom czy więzienie? A ten twój nauczyciel jest w nim głównym strażnikiem. Ciągle tylko przychodzi i cię upomina. W rzeczywistości, jeśli chcesz, możesz się ich pozbyć”. „Co masz na myśli?”. „Synu, masz tutaj swojego tatę. Powiesz, że chcesz mieszkać ze swoim tatą i to wszystko”. „Ale nie mogę zostawić mamy”.

„Dlaczego? Do tej pory mieszkałeś z mamą, teraz będziesz mieszkał ze mną” – przekonuje Tufan. – „Jestem tym, który cię pragnie”. „Przecież widzimy się” – zauważa chłopiec. – „Mama pozwala mi przychodzić tutaj. Nie ma potrzeby, żebym wyprowadzał się z domu. Mama byłaby bardzo smutna, gdybym zrobił coś takiego”. Akcja przenosi się do więzienia. Cicek przygotowuje herbatę. Stawia dwie szklanki na tacy i idzie z nimi w stronę łóżka, na którym siedzą Melek i Kader. Nagle odzywa się Fidan: „Gdzie jest moja herbata? Moje gardło wyschło od czekania”.

„Siostro Fidan, nie prosiłaś o herbatę” – zauważa Cicek. „Ale teraz proszę”. „W porządku. Dam tę herbatę Melek, a tobie zrobię nową”. „Nie męcz się niepotrzebnie. Ta herbata jest dla mnie i dla Nesrin. Co jest, Cicek?” – Liderka podnosi się z łóżka. – „Chciałaś mi coś powiedzieć? Dziewczyno, boisz się mnie. Czy można się bać tak słodkiej kobiety?”. „Słuchaj!” – zabiera głos Kader. – „Weź tę herbatę, usiądź na swoim miejscu i rób co chcesz!”. „Proszę, proszę! Wyszłaś wreszcie ze swojego kokonu, przygnębiona różo”. „Co ty powiedziałaś? Powtórz to!” – Fosforna także wstaje.

„Nagle ożyłaś” – mówi Fidan. – „Do tej pory leżałaś tam jak trup. Teraz jeszcze stroszysz się przede mną jak indyk”. „Zabiję cię!” – Kader chce rzucić się na liderkę, ale Melek ją powstrzymuje. „Spójrzcie na nią. Czy ktoś chciałby kogoś takiego? Ten twój narzeczony całuje teraz inną”. Rozjuszona Fosforna wyrywa się Melek, powala Fidan na ziemię i zaciska dłonie na jej szyi! „Uduszę cię!” – wrzeszczy. Melek, Cicek i Nesrin z ledwością dają radę ją odciągnąć. Liderka jest blada na twarzy i z trudem łapie oddech. „Dlaczego mnie powstrzymałyście?!” – krzyczy Fosforna do przyjaciółek. – „Gdybym ją zabiła, uratowałabym nas!”. Czy Emirhan przeprowadzi się do Tufana? Czy Melek przypomni sobie coś, co pomoże prawniczce w oskarżeniu Kiymet?

Podobne wpisy