1137: Leman wraca z zakupów. Ignoruje stojącego przy wejściu do sklepu Tufana i mija go. „Pani Leman, przejdziesz tak bez przywitania?” – zagaduje drab. – „Jesteśmy przecież starymi przyjaciółmi, wstydź się”. Kobieta odwraca się, staje naprzeciwko mężczyzny i mówi: „Ja mam się wstydzić? Próbowałeś zabić mojego syna! Teraz jeszcze zarzucasz mi brak kultury? Jesteś cynikiem!”. „Nie obrażaj mnie, jestem człowiekiem honorowym”. „Jesteś pozbawiony wszelkiego honoru! Żałuję dnia, w którym cię poznałam! Żyliśmy sobie spokojnie, ja i mój syn. A potem ty i ta Julide wpadliście w nasze życie, jak koszmar!”. „Czyżby rozpoczęły się kłótnie panny młodej i teściowej? Daj spokój, to było oczywiste od samego początku. Popełniłaś błąd, dając im swoje błogosławieństwo”.
„Zamknij się!” – grzmi pani Yildirim. – „To, co dzieje się w moim domu, nie ma dla ciebie znaczenia. Zrujnowałeś nam życie, nie mamy już spokoju. Ale nie myśl sobie, że schowam się cicho w kącie. Nie nazywam się Leman, jeśli nie zapłacisz za wszystko!”. „Mówisz, że zapłacę? Zabawne!” – Tufan zanosi się śmiechem. „Nie daj się zwieść mojemu niepozornemu wyglądowi. Nie boję się ciebie ani twojej broni! Czy zdajesz sobie sprawę, co może zrobić matka, której dziecko zostało zranione? Ta matka jest bardziej niebezpieczna niż wszystkie pistolety czy armaty! Wbij to sobie do głowy!”.
Leman puka Tufana w czoło, po czym odchodzi do swojego domu. Tam słyszy, jak Safak i Julide kłócą się. Jest bardzo zadowolona, że w małżeństwie jej syna dzieje się coraz gorzej. Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra, Macide i Kiymet wybierają odzież dla potrzebujących. Do pomieszczenia wchodzi Gulsum. „Pani Macide, przepraszam, że przeszkadzam, ale chcę cię o coś zapytać” – mówi służąca. – „Zrobiłam całe pranie, ale to pominęłam.” – Pokazuje koszulę, na której znajdują się plamy krwi. – „Nie zauważyłam jej. Czy mam ją teraz włożyć do pralki?”.
Tymczasem w domu Melek rozlega się dzwonek do drzwi. Kobieta otwiera i widzi stojącego przed wejściem Mahira. „Wiem, że mnie nie oczekiwałaś, ale pomyślałem, że możemy razem pojechać do rezydencji” – oznajmia przybyły. – „Ja także zostałem zaproszony na kolację”. „Dziękuję, zawsze o mnie pamiętasz”. „Jeśli jestem za wcześnie, mogę poczekać w samochodzie”. „Nie, jesteśmy już gotowe, właśnie miałyśmy wychodzić”. „Przy okazji, chcę z tobą porozmawiać o czymś ważnym, zanim pojedziemy”. W tym momencie do drzwi przybiega Elif i przytula się do Mahira. „Dobrze, porozmawiamy później” – mówi mężczyzna do Melek.
Akcja wraca do rezydencji. „Czyja jest ta koszula?” – pyta pani Haktanir, oglądając koszulę. – „Czy to nie są plamy krwi?”. „Jest moja” – oznajmia Kiymet. „Twoja? Boże, Boże, ale dlaczego jest w takim stanie?”. „Och, Macide, to nic ważnego. Któregoś dnia padało, trzepałam koc i wypadł mi z rąk. Poszłam po niego, nagle się potknęłam i upadłam na ziemię. Wiesz, jak to jest, gdy pada”. „Mam nadzieję, że nic ci się nie stało?”. „Nie, to nic poważnego. Trochę tylko starłam sobie kolano i miałam niewielką ranę na ramieniu, dlatego koszula jest taka”. „Nic mi nie powiedziałaś. Pokaż mi to, proszę”. „To nic poważnego, naprawdę. Właściwie już się zagoiło”.
„Macide, daj mi ją.” – Kiymet zabiera koszulę z rąk siostry. – „Nie nadaje się do pralki, trzeba ją będzie odnieść do pralni chemicznej”. „Nie przejmuj się, poradzę sobie z tą plamą” – zapewnia Gulsum. „Lepiej nie, plama może nie zejść. To byłby wstyd, gdybyśmy wysłali zaplamione ubranie, czyż nie, Macide?”. „Dokładnie, musi być czysta” – potwierdza pani Haktanir. „No właśnie. Zaniosę ją do pokoju, a później oddam do pralni.” – Kiymet opuszcza salon. Tuż za nią wychodzi Gulsum.
„Ach, nie powiedzieliśmy jej, że zaprosiłam Serce na kolację” – przypomina sobie Macide. – „Powinna wiedzieć. Może ty jej to powiesz?”. „Dobrze, porozmawiam z ciocią, ale najpierw zajmijmy się tym” – odpowiada Humeyra i zabiera się do dalszej segregacji ubrań. Tymczasem Kiymet wchodzi do swojego pokoju. Jest wściekła. „Wszystkiego się pozbyłam, a tej szmaty nie mogę!” – grzmi i rozgląda się po pokoju w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby ukryć koszulę. – „Jeśli tu ją zostawię, Gulsum natychmiast ją znajdzie. Nie, tutaj nie może zostać.” – Otwiera jedną z szuflad i wyciąga z niej zapalniczkę. – „Wystarczająco już się z tym bawię”.
Kiymet wciska koszulę do torebki i wychodzi z pokoju. Gdy zmierza do drzwi wyjściowych, zatrzymuje ją siostrzenica. „Wybierasz się gdzieś, ciociu?” – pyta Humeyra. „Całe dnie spędzam w rezydencji, chcę się trochę przewietrzyć. Pomyślałam, że po drodze zaniosę koszulę do pralni. Może będzie gotowa, zanim przygotujemy resztę ubrań”. „Dlaczego ta koszula tak cię niepokoi? Jaki jest powód?”. Kiymet zbliża się do siostrzenicy i mówi ze śmiertelnie poważną miną: „Zabiłam moich wrogów i pochowałam ich na podwórku. Próbuję ukryć ślady, dopóki nikt nie zobaczył… O czym ty mówisz?! Jakie zdenerwowanie?!”.
„Dobrze, ciociu, nie denerwuj się od razu. Uspokój się” – prosi Humeyra, uznając, że to, co usłyszała właśnie z ust ciotki, to tylko kiepski żart. „Dobrze, jestem spokojna. Wrócę przed kolacją.” – Kiymet odwraca się w stronę wyjścia. „O tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać. Będziemy mieli gości”. „Gości? Kto przychodzi?”. „Melek i Elif. Mama zaprosiła ich na kolację. Jeśli chcesz, możesz wrócić później. Wszyscy wiemy, że nie przepadasz za Melek”. „Za stołem mojej rodziny będzie siedzieć zabójca, a ja mam się temu przyglądać z daleka?”.
„Jeśli chcesz, możesz zostać, dlatego cię poinformowałam” – oznajmia Humeyra. – „Ale jeśli zostaniesz, nie mów rzeczy, które mogłyby zdenerwować innych, proszę. Wszyscy wiemy, że Melek nie jest zabójcą. Nie możesz oskarżać kogoś, kto został uniewinniony przez sąd”. Siostra Kerema odchodzi. „Wkrótce wszyscy zobaczycie, kto jest aniołem, a kto diabłem. Nie bądź taka pewna siebie, Humeyro” – mówi Kiymet i wraca do pokoju. Torebkę i kurtkę rzuca na łóżko. – „Pani Melek przyjdzie na kolację, nie możesz jej oskarżać… Wyrzucam ją za drzwi, a ona wchodzi przez okno! W żaden sposób nie mogę jej się pozbyć!”.
„Tak samo jak Melek, jej też nie mogę się pozbyć!” – Wyciąga z torebki koszulę i gniecie ją w rękach. W następnej scenie Melek, Elif, Asli i Mahir są już w rezydencji. „Wygląda na to, że jej nie ma” – szepcze Elif do mamy. Wtedy do salonu wchodzi wystrojona Kiymet, z mocnym makijażem na twarzy. Staje przed Melek i mówi: „Myślałam, że więcej cię tu nie zobaczę, ale ty znalazłaś sposób i wróciłaś. Brawo, dobra robota. Witaj, pani Serce”. „Na szczęście Bóg chroni niewinnych ludzi od oszczerstw, a bezradnych od okrucieństwa, pani Kiymet” – odpowiada Melek, nie okazując strachu przed swoją ciemiężycielką.
„Proszę, usiądźmy przy stole” – odzywa się Macide, by rozluźnić napiętą atmosferę. – „Kolacja jest już gotowa”. Goście ruszają w stronę stołu. Humeyra zatrzymuje się i odczytuje wiadomość, jaką właśnie otrzymała: „Jestem w szklarni, czekam na ciebie”. Następnie opuszcza salon i zwraca się do Gulsum: „Powiedz im, że zaraz wrócę. Mam coś do zrobienia na zewnątrz”. Po chwili Humeyra wparowuje do szklarni, gdzie czeka na nią Levent. „Co ty tutaj robisz?!” – pyta pełnym oburzenia głosem.
„Dzwoniłem do ciebie wiele razy, dlaczego…” – Mężczyzna chce ująć dłoń ukochanej, ale ta od razu go odpycha. „Nie dotykaj mnie!” – krzyczy siostra Kerema. – „Jak możesz być aż tak bezwstydny i pojawiać się przede mną?”. „Złościsz się z powodu wiadomości w gazecie, tak?”. „Powiesz teraz, że to kłamstwo, ale nie trudź się na próżno. Wszystko jest jasne jak dzień!”. „Naprawdę uwierzyłaś w tę wiadomość?”. „A więc zamierzasz brnąć w zaparte? Przynajmniej powiedz mi coś logicznego! Widziałam wasze zdjęcie razem!”. „Wiem, jak to wygląda, ale nie ma to nic wspólnego z prawdą. Przygotowała na mnie pułapkę. Kiedy zobaczyła reporterów, zaczęła zachowywać się inaczej. Objęła mnie, jakbyśmy byli w związku”.
„Później bez mojej zgody podała moje nazwisko dziennikarzom” – kontynuuje Levent. – „Uwierz mi, zagrała ze mną. Nic nie było między nami i nie mogło być, uwierz mi. Kocham tylko ciebie, dlaczego mi nie wierzysz?”. „W przeszłości słyszałam takie same kłamstwa, wiesz o tym. Spędziłam pięć lat u boku oszusta i przez cały czas mu ufałam! Ale teraz nie ma już dawnej Humeyry! Nie mam już cierpliwości na te kłamstwa!”. Humeyra chce odejść, ale mężczyzna ją zatrzymuje.
„Słyszysz, co mówisz?” – pyta ochroniarz. – „Porównujesz mnie z tym draniem Tarikiem? Myślę, że największym problemem między nami jest zaufanie, a raczej jego brak z twojej strony. Gdybyś mi ufała, nie bylibyśmy w takiej sytuacji. Czy w ogóle mnie nie znasz? Czy jestem osobą, która mogłaby być w związku z inną, i przyjść do ciebie, jakby nigdy nic? Czy jestem kimś takim?”. „Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? Tyle razy do ciebie dzwoniłam, nie odebrałeś. Nie odpowiedziałeś na moje wiadomości, ostatnie połączenie odrzuciłeś. Co miałam sobie pomyśleć? Co?!”.
„Powinnaś pomyśleć, że mam ważną pracę” – odpowiada Levent. – „Zadzwoniłem do ciebie, kiedy domyśliłem się, że zobaczyłaś wiadomość, ale wtedy ty nie odebrałaś. Czy mamy spierać się o ten nonsens?”. „Tak, będziemy się kłócić! Mogłeś odebrać i porozmawiać chociaż przez dwie minuty! Powiedzieć, że zadzwonisz później! Ale nie zrobiłeś tego! Dopiero wtedy, gdy opublikowano tę wiadomość w gazecie! Zrobiono wam zdjęcie, na którym jesteś bardzo blisko tej kobiety! Oczekiwałeś, że co sobie pomyślę po tym wszystkim?!”.
Kamera przenosi się do środka rezydencji. W kuchni są Kiymet i Gulsum. „Zabierz stąd te ubrania!” – Mama Mahira wskazuje na znajdujący się na stoliku kosz z odzieżą. – „Co ubrania robią w kuchni? Od dwóch dni nic nie robisz, tylko się z tym bawisz!”. Do kuchni wchodzi Melek i staje naprzeciwko Kiymet. „Co się stało?” – pyta pani Keskin. – „Za stołem mi nie odpowiedziałaś, więc przyszłaś tutaj?”. „Nie chciałam zrobić nic, co popsułoby atmosferę” – oświadcza mama Elif. „Dalej, powiedz mi, co masz do powiedzenia”. „Chcę się z tobą juto spotkać, musimy porozmawiać. Przyjdź na plażę w Daricy po południu”. „Dobrze, będę tam”.
Melek opuszcza kuchnię. Na korytarzu spotyka Mahira, który prosi ją o rozmowę. Razem udają się do gabinetu. „Chciałem powiedzieć ci to w twoim domu, ale nie było okazji” – mówi mężczyzna. „To musi być coś ważnego, skoro chcesz tutaj rozmawiać” – stwierdza Melek. „Tak, mam dla ciebie złą wiadomość. Nie chcę cię zasmucić, ale muszę to powiedzieć. Pani Fikret Ovali… została zamordowana”. „Co?” – Melek robi wielkie oczy. „Mnie też ciężko w to uwierzyć, ale niestety to prawda”. „Ale jak to możliwe? Kto i dlaczego miałby to zrobić?”. „To kolejna ważna rzecz. Wygląda na to, że wiem, kto to zrobił…”.
Kamera wraca do szklarni. „Nie istnieje wymówka usprawiedliwiająca nieodbieranie telefonów!” – grzmi Humeyra. – „Nic mnie nie przekona, że nie miałeś dwóch minut!”. „Gdybym wiedział, że tak będzie, zadzwoniłbym” – zapewnia Levent. „Powinieneś wiedzieć, powinieneś był się domyślić! Najlepiej wiesz, jak zostałam potraktowana w przeszłości i jak mnie to bolało. Co robiłeś, że nie mogłeś porozmawiać przez dwie minuty? Co? Jedynym twoim zajęciem było podążanie za nią. Mam nadzieję, że tylko to!”. „Dość już, Humeyra! Kiedy do mnie dzwoniłaś, miałem inną pracę. Nie byłem z nią”. „Co więc robiłeś? Dlaczego nie odpowiadałeś na moje telefony?”.
Levent wyciąga z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym i oznajmia: „Chciałem zrobić ci niespodziankę. Wziąłem wolny dzień, by kupić ten pierścionek dla ciebie”. Akcja wraca do środka rezydencji. Mahir wchodzi do pokoju matki i przeczesuje go. W końcu w jednej z szuflad znajduje zakrwawioną koszulę. Bierze ją do rąk i wtedy w drzwiach pokoju staje Kiymet! Czy kobieta przyzna się synowi do zamordowania prawniczki? Co zrobi Mahir? Czy Humeyra i Levent pogodzą się?