455: Arzu zażywa kolejną porcję tabletek przed snem. „Jestem zmęczona zażywaniem tak wielu leków” – mówi do siebie kobieta. – „Ale wkrótce wszystko będzie dobrze. Kiedy dojdę do siebie, wtedy wszystko się zmieni. Mój i Umita plan zacznie funkcjonować. Będziemy razem, a Emiroglu zapłacą za to, co mi zrobili. Myśleli, że ze mną skończyli”. Tymczasem Umit w swoim domu popija herbatę. „Mam nadzieję, że ta praca nie odbije się na mnie” – mówi mężczyzna. – „Od teraz muszę być o wiele bardziej ostrożny. Ani Serdar, ani Selim nie mogą zrozumieć, że pracuję z Arzu. Ona jest najważniejsza. Jeśli zda sobie sprawę, że jestem powiązany z Serdarem, wszystko przepadnie. Całkowicie stracę jej zaufanie”.
„Jestem dosłownie w środku pola minowego” – kontynuuje Umit. – „Jedyne, na czym mi zależy, to ty, Arzu. Wszystko robię dla ciebie”. Akcja przenosi się do rezydencji Emiroglu. Wszyscy siedzą w salonie i wpatrują się w zapłakaną Tulay. „Siostro, nie płacz więcej” – prosi Zeynep. – „Bardzo nas zasmucasz”. „Kto ma płakać, jeśli nie ja?” – pyta żona Veysela. – „Co mam robić? Dokąd iść?”. „Nie mów tak. To jest także twój dom” – zapewnia Aliye. „Myślę, że to było tylko nieporozumienie” – uważa Melek. – „Nie możesz być tego pewna”. „To nie było nieporozumienie. Widziałam ich spotkanie!”.
„Usłyszałaś, o czym rozmawiali?” – pyta Feride. „Nie musiałam słyszeć” – oznajmia Tulay. – „Siedzieli wpatrzeni w siebie, jak w obrazek…”. „Veysel wie, że jesteś razem z nami w domu, prawda?” – pyta Zeynep. „Nie, to oczywiste, że nic mu nie powiedziałam. Nic nie wie”. „A co, jeśli teraz martwi się o ciebie?”. „Proszę, nawet mi o tym nie mów”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Asuman jest w domu Goncy. „Jak się masz? Czy dobrze spałaś?” – pyta żona Erkuta. „Tak, czuję się dziś o wiele lepiej” – potwierdza Gonca. „Znalazłam w Internecie świetne przepisy dla kobiet w ciąży. Zwłaszcza takich, które ciężko przechodzą ten stan”.
„To świetnie. Serdar przyszedł wczoraj…” – oznajmia Gonca. „Co? I jest teraz tutaj?” – pyta Asuman. „Oczywiście, że nie. Przyszedł tylko po swoje pozostałe rzeczy”. „Rozmawialiście? Powiedziałaś mu, że jesteś w ciąży?”. „Nie…”. „Więc co masz zamiary zrobić?”. „Nie wiem”. Tymczasem Beril przynosi do szkoły pudełko i wręcza je jednemu z chłopców, który ostatnio miał na sobie porwane buty. „Co to jest?” – pyta chłopiec. „Stare tenisówki mojego brata” – oznajmia Beril. – „Nie nosi ich już, ponieważ kupił nowe. Zobacz, są naprawdę piękne”. Chłopiec otwiera pudełko i ogląda buty. „One wyglądają jak nowe” – stwierdza.
„Więc je przymierz. Wiem, że bardzo ci się podobają” – mówi Beril. – „Jeśli są prawie jak nowe, to na co czekasz?”. Do ławki podchodzą Elif i inny z chłopców. „Beril, co ty robisz?” – pada pytanie. „Robię przysługę koledze, nie widać?”. „To nie jest przysługa. Ty po prostu sobie z niego żartujesz”. „Jedyne, co próbowałam zrobić, to pomóc. Wszyscy jesteście tacy dziwni!”. Oburzona Beril wybiega na korytarz. Elif wybiega za nią i zatrzymuje ją. „Możemy porozmawiać?” – pyta córka Melek. „Czego chcesz?” – pyta Beril. „Posłuchaj, wiem, że nie miałaś złych zamiarów. Chciałaś zrobić przysługę, ale Hakki jest na ciebie obrażony”.
„A ty myślisz, że wszystko wiesz najlepiej!” – stwierdza Beril. „Wiem, że przyniosłaś trampki swojego brata, żeby zrobić koledze przysługę i to naprawdę nie ma znaczenia czy są nowe, czy używane, ale mogłaś to zrobić inaczej. W ten sposób tylko zawstydzasz Hakkiego przed całą klasą” – oznajmia Elif. „To nie moja wina, że jego tenisówki są stare i przerażające”. „Wytłumaczę ci to w inny sposób. Wyobraź sobie, że potykasz się i upadasz przed całą klasą, a inni się z ciebie śmieją. Byłoby ci trochę przykro, nie sądzisz?”. „Nie, wcale”. „Posłuchaj, Hakki nosi stare buty nie dlatego, że tego chce, ale dlatego, że musi”. „Po prostu przyniosłam mu mniej stare buty. Zrobiłam mu przysługę, to wszystko”.
„Ale nie zrobiłaś tego w odpowiedni sposób” – stwierdza Elif. „A jak byłoby właściwie?” – pyta Beril. „Gdybyś dała mu je na osobności, a nie przy wszystkich. Musisz zrozumieć, że Hakki bardzo zawstydził się w tamtym momencie. Ty też byłabyś zawstydzona na jego miejscu”. „Nie byłabym!” – odpowiada stanowczo Beril i odchodzi. Tymczasem Umit siedzi w swoim samochodzie i rozmawia z Arzu przez telefon. „Nie martw się, wszystko jest w porządku” – zapewnia mężczyzna. – „Przynajmniej pierwsza część planu”. „To jest bardzo dobra wiadomość” – potwierdza Arzu, racząc się kawą. Jaką intrygę przygotowali tym razem?
Akcja przenosi się na taras rezydencji Emiroglu. „Przykro mi słyszeć o tym, co się stało, pani Aliye” – mówi Tulay. „Przede wszystkim cieszę się jednak, że mamy zdrowie, jedzenie oraz dach nad głową” – oznajmia matka Selima. Nagle na teren posiadłości wbiega jeden z ogrodników. „Pani, szybko! Szybko!” – krzyczy zaaferowany mężczyzna. – „Pali się! Szklarnia się pali!”. „Co ty mówisz? Jak to możliwe?” – zadziwia się Aliye. „Wielki pożar! Chodźcie, szybko!”. „Boże, pomóż… Zeynep, musisz coś zrobić. Inaczej wszystkie nasze wysiłki zostaną zrujnowane!”.
Zeynep i Feride biegną za ogrodnikiem. „Jak wybuchł pożar?” – pyta żona Selima. „Nie wiem…” – odpowiada pracownik. „Nie było cię tam?”. „Byłem tam ja i inni. Układaliśmy doniczki, kiedy nagle pojawił się wielki ogień. Ledwo się stamtąd wydostaliśmy…”. „Czy ktoś został ranny?”. „Chwała Bogu, nie”. „Ogień nie dotknął magazynu, prawda?”. „Pani, wszystko płonie! Wszystko! Pospieszmy się!”. Akcja wraca na taras. „Pani Aliye, proszę, uspokój się” – mówi Tulay, podając kobiecie wodę. – „Twoje ciśnienie może wzrosnąć”. „Wszystko… Cały nasz wysiłek poszedł na marne” – mówi załamana Aliye.
„Tak naprawdę nie wiemy, co się stało. Być może straty są minimalne” – przekonuje żona Veysela. „Ta szklarnia była wspomnieniem Kudreta i Kenana. To nasz chleb” – oznajmia Aliye. „Nie bój się. Strażacy już na pewno ugasili pożar”. „Co mamy teraz zrobić? Nie mamy nic, czego moglibyśmy się chwycić. Nie mam już sił. Jak to się mogło stać? W jaki sposób?”. „Czy mam zadzwonić do Melek?”. „Nie, nie rób tego. Będzie chciała zaraz przyjść, a nie może. Ma pracę. Co my teraz zrobimy? Och…”.
Beril chce zostać przewodniczącą klasy, dlatego chce zrobić coś dobrego. Ma w pamięci słowa Elif o tym, że dobrzy ludzie nie czynią dobra na pokaz. Kupuje zatem batoniki i podczas przerwy, gdy nikogo nie ma w klasie, każdemu uczniowi zostawia na ławce słodką niespodziankę. Akcja przenosi się przed szwalnię, gdzie Gulay i Sukriye piją herbatę. Nagle pojawia się tam… Veysel! „Dzień dobry. Szukam Melek” – oznajmia mężczyzna. „Jest w środku” – odpowiada Gulay. „Niezręcznie byłoby mi tam wchodzić. Czy może ją pani poprosić?”. Nagle z zakładu wychodzi Bahrije. „Co się tu dzieje?” – pyta kierowniczka. „Ten pan szuka Melek” – wyjaśnia Sukriye. „Kim jesteś? Dlaczego pytasz o moją pracownicę?”.
„Mam ważną sprawę do Melek” – odpowiada Veysel. – „Proszę pozwolić mi porozmawiać z nią”. Bahrije daje znać Sukriye, by zawołała Melek. Tymczasem w szkole przerwa dobiega końca. Dzieci wracają do klasy i na swoich ławkach znajdują batoniki. „Kto to tu zostawił?”. „Elif, to ty zostawiłaś dla nas te batoniki?”. „Elif, to byłaś ty, prawda?” – padają pytania. „Nie, przyjaciele, to nie ja je kupiłam” – odpowiada córka Melek. „Zatem kto je tu zostawił?”. „Może Beril?”. „Nie wierzę w to…”. „Beril, to ty je kupiłaś?” – pyta Tolga. „Bardzo przepraszam, że cię zawstydziłam, Hakki” – odzywa się Beril. – „Chciałam po prostu zrobić coś dobrego. Wybaczysz mi?”. „To już nieistotne. Dziękuję ci za czekoladkę” – mówi Hakki.
„I my ci dziękujemy!” – zakrzykują inne dzieci. „Ja także ci dziękuję” – mówi Elif. „Teraz Beril ma mój głos na przewodniczącego” – oznajmia Tolga. „Mój także! I mój!” – po sali rozchodzą się głosy innych dzieci. Akcja przenosi się przed szwalnię. „Melek, jeśli coś wiesz, to powiedz, błagam” – prosi Veysel. – „Nie spałem, odkąd odeszła. Boję się, że coś mogło jej się stać…”. „W porządku, spokojnie. Tulay ma się dobrze” – oznajmia mama Elif. „Skąd wiesz? Gdzie ona teraz jest?”. „Nie powinnam ci tego mówić”. „Melek, błagam cię, powiedz”. „Jest u nas…”. „Naprawdę? Ale dlaczego przyszła do was? Dlaczego nic mi nie powiedziała?”. „Jeszcze pytasz?!”. „Nie rozumiem, dlaczego się tak złościsz?”.
„Nie udawaj, że nie wiesz! Popełniłeś wielki błąd!” – oznajmia Melek. „Jaki błąd?” – nie rozumie Veysel. „Naprawdę nie wiesz? Nie pamiętasz, jak oglądałeś się za innymi kobietami?!”. „Jakie kobiety? Ach, o tym mówisz… Nie, to jest coś zupełnie innego. Ach, Tulay musiała to wszystko źle zrozumieć…”. „Nie wierzę ci!”. „Melek, to nie jest tak, jak myślisz. Tulay musiała to źle zrozumieć…”. „Koniec przerwy!” – rozlega się głos Bahrije. „Muszę iść, porozmawiamy później” – oznajmia mama Elif i wraca do szwalni. Kiedy Veysel odchodzi, natyka się na Cevahira. „Och, kogóż to widzę” – mówi właściciel szwalni. – „Wydaje się, że przyszedłeś odwiedzić swojego przyjaciela”.
„Ale kim ty jesteś?” – pyta Veysel. „Może mnie nie znasz, ale ja znam ciebie bardzo dobrze” – oznajmia Cevahir. „Przestań gadać nonsensy i powiedz, kim jesteś”. „Proszę, zwolnij. Wygląda na to, że lekcja przy samochodzie nie wystarczyła. Jeśli znowu pojawisz się przede mną, stracę rozum”. Veysel chwyta Cevahira za marynarkę i zaczyna nim szarpać. „To ty jesteś tym rozbójnikiem?! Myślisz, że się ciebie przestraszę?!” – pyta ojciec Murata. Pomiędzy mężczyznami wywiązuje się przepychanka. Nagle z antykwariatu wybiega Yusuf i rozdziela ich. „Ty się nie mieszaj. To jest nasza sprawa” – oznajmia Veysel i zakasa rękawy. „Jeszcze wam pokażę!” – ostrzega Cevahir. „Co zamierzasz pokazać? Co zrobisz?” – pyta Yusuf. Następnie wraz z Veyselem odchodzą do księgarni.
„Chciał mnie przestraszyć. O nie, tak tego nie zostawię!” – mówi Veysel. „Bandyci, którzy tamtego dnia pojawili się w księgarni… On jest ich szefem” – oznajmia Yusuf. „Teraz rozumiem. Więc to oni napadli na mój samochód”. „Co się stało?”. „Stałem sam przy samochodzie i nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i uderzył w potylicę. Upadłem. Mój syn przyszedł i obudził mnie. Wokół był porozrzucany towar. Zostawili wiadomość, że jeśli dalej będę pływał w niebezpiecznych wodach, to w końcu utonę. Teraz jest jasne. Ten typ zapłaci mi za to, co zrobił”. „Lepiej nie mieszaj się do tego. Wystarczy, że ja mam z nim problemy”. „Nie, nie. Jedyny problem, jaki on teraz ma, to jestem ja. Nie martw się, poradzę sobie z nim…”.
Akcja wraca do rezydencji Emiroglu. Zeynep i Feride są już z powrotem przy Aliye. „Wiem, że oczekujesz wyjaśnień ode mnie, ale…” – mówi żona Selima. – „Sama nie wiem, jak to powiedzieć…”. „Córko, jak poważna jest sytuacja?” – pyta Aliye. „Pożar opanował wszystko…”. „Ale ugasili go szybko, prawda? Przynajmniej cześć zamówień została uratowana?”. „Obawiam się, że wszystko zostało zrujnowane…”. Aliye czuje, jakby zapadł się jej cały świat. Traci całą siłę w nogach i upada na fotel. „Boże, pomóż nam” – wznosi modły kobieta. „Zeynep, dlaczego wybuchł pożar?” – pyta Tulay. „Nie wiem. Pan Umit prowadzi dochodzenie”. „On jest tutaj?” – dopytuje Aliye. „Tak. Był zanim to wszystko się stało. Długo walczył, ale ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko”.
„Próbował coś ocalić, ale nic nie mógł zrobić” – dopowiada Feride. „Och, Boże. Jak my to powiemy Selimowi?” – pyta Aliye. „Mamo, myślę, że byłoby lepiej, gdybyśmy nie mówiły mu o tym” – oznajmia Zeynep. – „Gdyby się teraz dowiedział, kompletnie by go to zrujnowało”. Tymczasem Umit idzie drogą i rozmawia z Arzu przez telefon. „Jak dotąd nie było żadnego problemu” – oznajmia mężczyzna. – „Wszystko poszło tak, jak chciałaś”. „To wspaniała wiadomość” – oznajmia Karapinarówna. „Teraz pójdę zobaczyć się z rodziną. Pocieszę ich…”. „W porządku. Na pewno są bardzo załamani. To w końcu wielka strata…”. „Teraz wejdę do domu. Porozmawiamy później”. „Pamiętaj, że to jest tylko między mną a tobą”.
W następnej scenie Umit jest już w salonie rezydencji. „Dlaczego to wszystko nam się przydarza?” – pyta Aliye. „Nie wiem. Mi także jest bardzo przykro” – oznajmia Umit. – „Sytuacja jest krytyczna. Ogień wszystko strawił”. „Zeynep mi powiedziała, że robiłeś co tylko mogłeś. Niech Bóg ci błogosławi. Ale co będzie teraz? Wszystkie rośliny zostały spalone. Jak pokryjemy te szkody?”. „Nie myśli pani negatywnie. Za każdym problemem stoi rozwiązanie”. W tym momencie telefon Zeynep zaczyna dzwonić. Dziewczyna wychodzi na taras i odbiera. Szef wzywa ją do pracy, nie dając wiary w opowieść o pożarze na farmie. Zarzuca dziewczynie oszustwo i… Zwalnia ją!
Po chwili na tarasie pojawia się Umit. „Co się stało?” – pyta mężczyzna. „Właśnie zwolniono mnie z pracy…” – oznajmia Zeynep. „Jak to się stało?”. „Cóż, zadzwonił do mnie szef. Miałam się z nim spotkać przed południem, ale po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie byłam w stanie tego zrobić. Nawet nie chciał słuchać moich wyjaśnień”. „Powiedziałaś mu, co się stało na farmie?”. „Oczywiście, ale nie uwierzył mi. Zarzucił mi kłamstwo. Im bardziej starałam się wyjaśnić sytuację, tym on bardziej się wściekał. Nawet gdybym wróciła do pracy, to nie mogę pracować z takim człowiekiem”. „Rozumiem cię, masz rację”. „Cóż, przynajmniej świadomość, że zamierzasz nas wspierać, jest dla mnie ulgą. Dziękuję ci za wsparcie”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Melek jest już w rezydencji. „Co?! Jak to możliwe?! Dlaczego nic mi nie powiedziałyście?!” – oburza się mama Elif. „Było już za późno. Nic byś nie pomogła” – odpowiada Aliye. „Kiedy dotarłyśmy na miejsce, zastałyśmy tylko popiół. Nic więcej” – dopowiada Zeynep. „Ale jak to możliwe? Jak szklarnia mogła się zapalić? Nie było tam żadnego pracownika?”. „Byli, ale pożar wybuchł bardzo gwałtownie”. „Z jakiego powodu doszło do pożaru?”. „Nie wiemy. Prowadzone jest dochodzenie w tej sprawie”. „Najpierw straciliśmy ziemię, stadninę, a teraz szklarnię. Wszystko, na co przez lata pracowaliśmy, zniknęło” – oznajmia Aliye.
„Nic nie zostało uratowane?” – dopytuje Melek. „Nic. Wszystkie kwiaty i nasiona zostały zniszczone” – odpowiada Zeynep. Akcja przenosi się do domku dla służby. Tulay wiesza swoje rzeczy do szafy. Nagle do pokoju wchodzi… Veysel! „Co ty tu robisz?!” – pyta zaskoczona kobieta. – „Jak mnie tu znalazłeś?!”. „Chwileczkę, Tulay, posłuchaj mnie” – prosi Veysel. – „Źle to wszystko zrozumiałaś”. „Nie chcę słuchać twoich kłamstw. Wynoś się stąd, szybko!”. „Tulay, różo moja…”. „Nie nazywaj mnie różą! Ty już sobie znalazłeś nową różę!”. „O czym ty mówisz? To nie jest prawda…”. „Oczywiste, że teraz będziesz się wypierał, ale widziałam wszystko na własne oczy! Siedzieliście razem w herbaciarni wpatrzeni w siebie!”.
„Mogło ci się tak wydawać, ale przysięgam, że tak nie jest” – zarzeka się ojciec Murata. „Czy ja na czole mam wypisane, że jestem głupcem?!” – pyta Tulay. „Nie, nie nie rozumiesz. Między mną a Muallą nic nie ma…”. „Zamknij się! Nie chcę słyszeć jej imienia ani ciebie widzieć! Wynoś się stąd!”. „Posłuchaj, ta Mualla jest szalona. Całkowicie zwariowana. To ona nie daje mi spokoju…”. „Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! Odejdź stąd, muszę iść do domu!”. „Tulay, proszę, uwierz mi…”. „Dość, mam już dość ciebie! I tak mamy tu wystarczająco dużo problemów…”.
„Tulay, może mogę jakoś pomóc?” – pyta Veysel. – „Co się stało?”. „W porządku, powiem ci, ale potem od razu sobie stąd pójdziesz” – oznajmia Tulay. – „W szklarni wybuchł dziś pożar…”. „Co?! Ale… Czy wszystko zostało stracone?”. „Wydaje się, że tak”. „Ach, zatem idę do posiadłości. Na pewno wszyscy są bardzo smutni”. „Nikt cię tu nie chce widzieć! Szczególnie ja!”. „Ale Tulay…”. „Nie rozumiesz? Wszystko jest skończone! Idź i mieszkaj sobie ze swoją Muallą! Jesteś teraz wolny!”.
Oburzona Tulay odchodzi do rezydencji. Gdy jest w salonie, jej telefon zaczyna dzwonić. To Veysel. „Tulay, usiądź, muszę ci coś powiedzieć” – oznajmia mama Elif. – „Veysel dzisiaj przyszedł do szwalni…”. „Co?” – zadziwia się Tulay. „Musiałam mu powiedzieć, że jesteś w posiadłości. Był bardzo zmartwiony, nalegał. Przepraszam”. „W porządku, nie martw się”. „Nie obwiniasz mnie?”. „Oczywiście, że nie. Veysel był już tutaj”. „Tata był tutaj?” – dopytuje Zeynep. „Tak, przyszedł do mojego pokoju. Znowu kłamał mi w żywe oczy. Że to nieprawda, nieporozumienie i takie tam. Bardzo się zdenerwowałam i wyrzuciłam go. Nasze problemy są wystarczające”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.