674: Pierwszy odcinek czwartego sezonu. Akcja rozpoczyna się w nowej rezydencji. Przy stole siedzą dwie kobiety. Służąca nalewa wodę z dzbanka. „Dlaczego Tarik nie zszedł na śniadanie?” – pyta Macide, nestorka rodziny. „Przygotowuje się, mamo. Jak wiesz, całą noc spędził w firmie” – odpowiada Humeyra. Następnie zerka na swój telefon. – „Kerem właśnie wrzucił zdjęcie z lotniska. Napisał: Nie zapomnij o mnie, Ameryko. Zobacz, mamo”. „Ach, mój piękny syn. Cieszę się, że będę miała go na oku”. „Kerema? Wierzysz w to, co mówisz? Będzie dobrze, jak zobaczysz go chociaż raz w tygodniu”.
„Vildan, chcę wyprawić wielką ucztę z okazji przybycia mojego syna” – Macide zwraca się do służącej. – „Powiedz Yildiz, żeby przyrządziła nerkowce i zupę z jarmużu. Kerem bardzo ją kocha”. „Kerem na pewno przyzwyczaił się już do amerykańskiego jedzenia, jak pankejki czy płatki kukurydziane”. W tym momencie w jadalni pojawia się Tarik, zięć Macide. „Wiatr Kerema już wieje w rezydencji” – stwierdza mężczyzna. – „Jest skarbem i przyszłością rodziny Haktanir. Tym razem naprawdę się za nim stęskniliśmy, czyż nie? Chcę z nim współpracować. Wiem, że wniesie dużo do firmy”. „Zgadza się” – potwierdza ciotka Yusufa. – „Ta firma jest dziedzictwem jego ojca”.
Nagle z głębi domu dobiega jakiś trzask. „Co to było?” – pyta Macide. „To chyba ze spiżarni” – mówi Humeyra. „Nie, nie… To na pewno koty musiały coś przewrócić” – tłumaczy od razu Vildan, jakby chciała coś ukryć. – „Zaraz to sprawdzę”. Służąca udaje się do piwnicy, gdzie znajduje się… Elif! „Co ty robisz?! Nie chcę słyszeć choćby piśnięcia, ty brudna wiedźmo!” – grzmi kobieta. – „Dlaczego muszę mieć z tobą do czynienia? Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?”. „Przepraszam, pani Vildan” – odzywa się dziewczynka. – „Prawda jest taka, że…”.
„Zamknij się!” – rozkazuje służąca i groźnie unosi rękę do góry. – „Ile razy ci to mówiłam? Miałaś nie hałasować!”. „Ja tylko…”. „Milcz! Rujnujesz wszystko, czego się dotkniesz! Już wiem, jak cię nauczyć posłuszeństwa!”. Służąca chwyta za duży pojemnik z olejem i rozlewa go na podłogę. „A teraz to wszystko posprzątasz!” – rozkazuje. – „Uduszę cię, jak zobaczę choć jedno tłuste miejsce!”. W następnej scenie widzimy, jak Tarik zatrzymuje Vildan na korytarzu. „Skąd dobiegał hałas?” – pyta mężczyzna. „To ta dziewczynka…” – odzywa się służąca. „Nie wspominaj o niej. Nie chcę, żebyś wypowiadała jej imię. Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak nieodpowiedzialna, Vildan. Dlaczego ta dziewczynka jest w rezydencji? Ukryj ją gdzieś indziej”.
„Dokąd mam ją zabrać?” – pyta kobieta. – „Zamknęłam ją w spiżarni, by móc mieć ją na oku”. „To nie jest zabawa, Vildan” – oświadcza Tarik. – „Posłuchaj, nikt nie może się o niej dowiedzieć. Nie chcę, żebyś popełniła więcej błędów. Bądź bardzo ostrożna, inaczej cię zrujnuję”. Akcja przenosi się na plac zabaw. Tulay i Veysel siedzą na ławce i obserwują, jak Inci zjeżdża ze zjeżdżalni. Po chwili dziewczynka przybiega do nich i zajada się kanapką. „Jesteś naprawdę odważna” – zauważa Veysel. – „Wysokość w ogóle cię nie przeraża, prawda?”. „W ogóle” – potwierdza Inci. – „Chciałabym być ptakiem i latać po niebie. Mogłabym polecieć, gdziekolwiek bym chciała”.
„Powiedz wujkowi Veyselowi, dokąd chcesz się udać, a zabiorę cię tam od razu” – oznajmia mężczyzna. „Chciałabym pójść do miejsca, gdzie jest Elif” – mówi dziewczynka. – „Bardzo za nią tęsknię i chciałabym ją zobaczyć”. „Cóż, zrobimy to innym razem…”. Na twarzach Veysela i Tulay pojawia się przygnębienie. „Zawsze mówisz, że pojedziemy do niej kiedy indziej” – stwierdza Inci. – „Chciałabym znaleźć się w jednym miejscu z Elif i móc się z nią bawić. Ciociu Tulay, kiedy Elif wróci? Czy możemy zadzwonić do cioci Melek i wujka Yusufa i zobaczyć się z nimi? A może Elif wcale za mną nie tęskni? Ani razu do mnie nie zadzwoniła”.
„Czy coś takiego jest możliwe? Elif cały czas myśli o tobie” – zapewnia Veysel. „To dlaczego ani razu do nas nie przyszła?” – pyta Inci. – „Może my ich odwiedźmy? Na przykład jutro!”. „Jutro? Niestety, jutro nie mogę…”. „Dlaczego? Czy oni są bardzo daleko stąd?”. W tym momencie jeden z chłopców woła dziewczynkę. Inci biegnie do niego. „Każdego dnia pyta nas o Elif. Nie wiem już sama, co jej mówić” – wzdycha Tulay. „To prawda, coraz bardziej nalega na odwiedziny” – stwierdza Veysel. – „Ale jak mamy to jej wyjaśnić?”. „Och, jak możemy jej powiedzieć, że Elif nie żyje?”.
„Czasami myślę, że skoro nie znaleziono jej ciała…” – odzywa się Veysel. „Minęło sześć długich miesięcy” – mówi Tulay. – „Nigdzie jej nie ma. Ani martwej, ani żywej. Co się stało z tą małą dziewczynką?”. „Nie mogę tego pojąć. Gdyby żyła, na pewno ktoś by ją znalazł. Jakaś część mnie wciąż chce wierzyć, że Elif nadal żyje. Jednak wraz z upływającym czasem ta nadzieja we mnie gaśnie”. W następnej scenie widzimy mężczyznę stojącego na wybrzeżu. Wpatruje się w morze i napawa się jego zapachem. „Tak bardzo tęskniłem za tym miastem” – mówi. „Twoja rodzina także za tobą tęskni, Kerem” – odzywa się Mustafa. – „Powinniśmy już jechać”.
„Ja także się za nimi stęskniłem, ale najpierw chcę się przespacerować” – oznajmia Kerem. „Twoja mama poprosiła mnie, żebym zabrał cię prosto do domu i muszę to zrobić” – oświadcza Mustafa. „Zobacz, jestem już dorosły. Sam wrócę do domu”. „To niemożliwe. Co powiem twojej mamie?”. „Powiesz, że zatrzymałem się na mieście, by zjeść kebab. Obiecuję, że wkrótce wrócę”. W kolejnej scenie widzimy dziewczynę, w zagubieniu błąkającą się po mieście. „Gdzie jest ta ulica?” – zastanawia się dziewczyna, rozglądając się dokoła. – „Mam nadzieję, że znowu nie pomyliłam adresu”.
Po długiej i wyczerpującej podróży dziewczyna dociera pod drzwi poszukiwanego domu. Otwiera jej jakaś kobieta. „Dzień dobry. Szukam pani Asiye” – oznajmia dziewczyna. „Żadna pani Asiye tu nie mieszka” – pada odpowiedź. „To niemożliwe. Trafiłam dobrze. Ulica Manolya, numer dziewiętnaście. Asiye pochodzi z naszej wioski. Jest bardzo miła i niewysoka”. „Ach, masz na myśli tę starszą panią. Kim jesteś dla niej?”. „Asiye jest kuzynką mojej mamy”. „Rozumiem, tylko, że ona…”. „Wiesz, dokąd się przeprowadziła? Muszę ją szybko znaleźć”. „Przykro mi. Pani Asiye zmarła trzy miesiące temu”.
Zasmucona dziewczyna odchodzi z walizką w ręku. „Co mam teraz zrobić?” – pyta siebie. – „Jak poradzę sobie sama w tym wielkim mieście? Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, i nie mogę też wrócić do domu”. Pogrążona w beznadziei dziewczyna idzie dalej przed miasto. Nagle dostrzega kogoś, a na jej twarzy pojawia się przerażenie. „O Boże, to moi bracia!” – krzyczy i co sił w nogach ucieka. „Reyhan! Zatrzymaj się!” – krzyczy jeden z dwójki goniących ją mężczyzn.
Akcja przenosi się do samochodu Kerema. Syn Macide stoi na światłach i rozmawia przez telefon. „Dobrze, zaraz tam będę. Do zobaczenia” – mówi mężczyzna i rozłącza się. Nagle do jego samochodu ktoś wsiada. To Reyhan! „Co robisz?!” – pyta oburzony Kerem. – „Moje auto to nie taksówka! Wysiadaj!”. „Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić” – tłumaczy zdyszana dziewczyna. „Wysiadaj! Jesteś szalona czy co?!”. „Nie mogę wysiąść! Ruszaj, proszę!”. „Powiedz mi, o co chodzi? Kim jesteś?”. Światło zmienia się na zielone. Stojący za Keremem kierowcy zaczynają trąbić.
Kerem rusza. Reyhan chowa się głęboko w fotelu, by bracia jej nie dostrzegli. „Och, coś takiego nigdy nie przytrafiło mi się w Kalifornii” – mówi mężczyzna. – „Nie mogę w to uwierzyć. Może powiesz mi wreszcie, co robisz w moim samochodzie?”. „Nic nie robię. Co jest złego w małej podwózce?” – odpowiada dziewczyna. „Och, to kara boska za to, że postanowiłem spotkać się z przyjaciółmi przed spotkaniem z rodziną”. Akcja przenosi się do rezydencji. Vildan wchodzi do piwnicy, silnie chwyta Elif za rękę i zaprowadza ją do przybudówki, którą zajmuje służbą.
„Mam cię dość! Omal nas nie złapali przez ciebie!” – grzmi służąca. „Ale ja nic nie zrobiłam…” – mówi Elif. „Milcz! Nie waż się choćby pisnąć!”. „Ciociu Vildan, nic nie jadłam od ostatniej nocy. Jestem bardzo głodna”. „A co ty sobie myślisz? Że chleb i woda są za darmo?! Co zrobiłaś, by na nie zasłużyć?” – kobieta zrzuca obrusy na podłogę. – „Najpierw masz je wszystkie złożyć!”. Jak Elif trafiła do rezydencji Macide? Co z Melek? Czy kobieta żyje?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.