934: Humeyra zatrzymuje się na drodze. Nie ma zamiaru dłużej uciekać. „Nie boję się ciebie! Nie boję! Tym razem ci pokażę!” – Kobieta odchodzi na bok i podnosi leżący między zaroślami kamień. Uważnie nasłuchuje, czekając na nadejście podążającego za nią zakapturzonego mężczyzny. Kiedy słyszy zbliżające się kroki, podnosi rękę z kamieniem i krzyczy: „Przestań mnie śledzić!”. Nagle jednak robi duże oczy. Mężczyzną, który za nią biegł, okazuje się być ten sam człowiek, który poprzedniego dnia uratował ją przed Rizą. Akcja przenosi się do rezydencji. Domownicy siedzą w salonie. „No nic, na mnie już czas, drogie panie” – mówi Kerem, kończąc swoją kawę. – „Dziękuję wam za miłą rozmowę”.
„Mam ci coś jeszcze do powiedzenia, duszo” – oznajmia Parla. – „Co ty na to, żebyśmy w tym tygodniu zrobili małą imprezę obok basenu? Zaprosilibyśmy naszych przyjaciół i poinformowali ich o ślubie”. „Porozmawiamy o tym później” – odpowiada mężczyzna i dyskretnie daje znać narzeczonej, że to z kimś innym powinna o tym porozmawiać. „Ach, przepraszam cię, mamo Macide. Najpierw powinnam ciebie zapytać. Cóż, odprowadzę cię”. Kerem i Parla opuszczają salon. „Ta twoja synowa jest czasem bardzo nietaktowna” – Kiymet zwraca się do siostry. „Moim problemem jest coś innego. Nie wiem, czy Kerem rzeczywiście chce tego małżeństwa. Nigdy nie słyszałam, żeby powiedział, że kocha Parlę”.
„Czyli nie jest pewny swojego uczucia?” – pyta Kiymet. „Jeśli go zapytasz, to powie, że jest. Martwi mnie to, że Parla już zachowuje się, jakby była mężatką. Muszę z nią jakoś porozmawiać, ale nie wiem jak”. „Dobry Boże. Nie wiedziałam, że sytuacja jest taka”. Akcja przenosi się do lasu. „Bardzo cię przepraszam” – mówi zawstydzona swoim zachowaniem Humeyra. „W porządku, to nie ma znaczenia” – zapewnia mężczyzna. „Byłam gotowa uderzyć cię kamieniem.” – Kobieta rzuca kamień na ziemię. – „Naprawdę mi wstyd. Niewiele brakowało, a zrobiłabym ci krzywdę. Po raz kolejny sprawiam ci problem”. „W porządku, uspokój się. To naprawdę nie ma znaczenia. Często biegasz w tym miejscu?”. „Tak. Ty chyba też?”.
„Można tak powiedzieć” – potwierdza mężczyzna. – „Jest tutaj spokojnie i cicho. Nie ma zbyt wielu ludzi. Mogę cię odprowadzić do wyjścia z lasu, jeśli chcesz”. „Dziękuję, nie ma takiej potrzeby”. „Jesteś pewna? Wyglądasz na zaniepokojoną. Pamiętasz, co wczoraj się stało. Lepiej, żebyś nie zostawała sama”. „Czy wyglądam na słabą? Sama mogę się ochronić”. „Kamieniem?”. „Nie… To znaczy… To było odruchowe. I nie możesz powiedzieć, żeby nie było skuteczne”. „Masz rację, ale ważne jest, żebyś była bezpieczna”. „Twierdzisz, że nie mogę się sama ochronić? Że musi być ze mną ktoś inny? Dziękuję ci bardzo za wczoraj, ale dzisiaj już sama sobie poradzę”. „Okej, jak chcesz. Bądź ostrożna”.
Mężczyzna narzuca kaptur na głowę i kontynuuje bieg. „Miłego dnia i tobie” – mówi za nim Humeyra. Akcja przenosi się przed dom Melek. Sedat, właściciel nieruchomości, zatrzymuje się za ogrodzeniem, i patrzy na podwórko. Widzi, jak Melek wychodzi z domu i zostawia przed drzwiami męskie buty. „To było oczywiste” – mówi do siebie mężczyzna, upewniając się, że Melek nie ma żadnego męża. – „Zobaczymy, czy ta obrączka i te buty mogą cię ochronić…”.
W domu Julide rozlega się pukanie do drzwi. „Otworzę, mamo!” – zakrzykuje Emirhan i biegnie w stronę drzwi. „Stój!” – zatrzymuje go matka. – „Nigdzie nie pójdziesz!”. „Ale drzwi…”. „Chcesz otworzyć, kiedy ja tu jestem? Ile razy mam cię ostrzegać?! Marsz do swojego pokoju!”. Emirhan posłuszni odchodzi. Julide ostrożnie podchodzi do drzwi i spogląda przez wizjer. „Och, to nie Tufan” – wzdycha z ulgą, następnie pyta głośno: „Kto tam?”. „Dzień dobry, proszę pani” – mówi mężczyzna po drugiej stronie. – „Przyniosłem rachunek za prąd”. Akcja przenosi się do pokoju Emirhana. „Mama już mnie nie kocha” – mówi chłopiec ze łzami w oczach.
Akcja przenosi się do rezydencji. Macide prosi Parlę, by usiadła obok niej. „Posłuchaj, mówisz, że próbujesz dostosować się do naszej rodziny” – zabiera głos pani Haktanir. – „To naprawdę godne pochwały. Prawdą jest także to, że od dzieciństwa jesteś obecna w tym domu. Dla mnie to nie problem, uwierz mi, ale jest kilka rzeczy, których nie widzisz. Jako najstarsza w tym domu, muszę myśleć zarówno o Keremie, jak i o tobie”. „Co próbujesz powiedzieć?”. „Posłuchaj, nie mam zamiaru cię skrzywdzić. Mam nadzieję, że nie zrozumiesz źle tego, co powiem. Przeszłaś przez bardzo trudny okres, a twoja rodzina była daleko. Uważam jednak za niewłaściwe to, by młoda dziewczyna mieszkała w tym samym domu, w którym mieszka jej narzeczony i jego rodzina. Mówię to tylko dla twojego dobra”.
„To wszystko dlatego, że myślisz o mnie? Doprawdy?” – pyta Parla z wyraźnym oburzeniem w głosie. W jej oczach szklą się łzy. – „Tak, jestem młodą dziewczyną. Młodą dziewczyną, która wstała od stołu weselnego właśnie wtedy, kiedy miała złożyć podpis. Młodą dziewczyną, o której wszyscy mówią. Nie wiesz, co ludzie myślą o mnie, i jak trudno jest żyć ze wszystkim, czego doświadczyłam. Wszyscy ciągle mnie pytają, kiedy w końcu wyjdę za mąż. Mówią, że Kerem mnie oszukuje, że jestem biedna… Czy ja chciałam być w tej sytuacji? Czy chciałam być niezamężną dziewczyną? Ale pozwól, że ci przypomnę, mamo Macide. To ty naciskałaś na przełożenie tego ślubu. Czuję się teraz tak źle. Dosłownie powiedziałaś, żebym się stąd wyniosła!”.
„Parla, córko, bardzo przepraszam. Nie chciałam cię zdenerwować” – mówi Macide. – „Ale muszę myśleć zarówno o tobie, jak i o Keremie. Jeśli Bóg da, zrealizujecie swoje zamiary”. „Kiedy nadejdzie ten dzień? Cały czas jest przekładany z tego czy innego powodu. Kiedy będę synową w tym domu? Kiedy założę suknię ślubną i obrączkę? Odroczenie ślubu było najgłupszą decyzją na świecie!”. „Myślę, że bardzo dobrze wiesz, dlaczego musieliśmy odłożyć ślub”. „Jasne. Powiesz, że wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy, prawda? Czy jesteś w ogóle świadoma sytuacji, w jakiej się znalazłam? Skoro tak bardzo przejmujesz się opinią innych o mnie, dlaczego ciągle odkładasz nasz ślub? Na co jeszcze mamy czekać?”.
„Wy, młodzi ludzie, jesteście bardzo niecierpliwi” – stwierdza pani Haktanir. – „Myślicie, że świat się zawali, jeśli nie stanie się natychmiast to, czego chcecie. Bądź trochę cierpliwa, córko. Poczekaj, aż wszyscy dojdziemy do siebie. Przemyśl to, co powiedziałam, a zobaczysz, że mam rację”. „Potrzebuję zostać sama.” – Parla podnosi się z kanapy i energicznym krokiem opuszcza salon. „Masz rację, siostro” – zapewnia siedząca na fotelu obok Kiymet.
Julide zasypia na kanapie. Emirhan wykorzystuje tę okazję i wychodzi z domu, skąd udaje się do domu Leman. Drzwi otwiera mu Alev. „Co jest? Dlaczego tu przyszedłeś?” – pyta dziewczyna z wyraźną niechęcią do chłopca. „Czy nauczyciel Safak jest w domu?”. „Jest? Do czego ci on potrzebny? Zapytałam cię o coś. Odpowiedz! Boże, daj mi cierpliwość. Dobra, właź już”. Alev wpuszcza chłopca do środka. Ten udaje się do pokoju dziennego, gdzie znajdują się Safak i Leman. „Co jest? Co to ma znaczyć?” – pyta zdumiona pani domu. – „Safak, co to za śmiałość? Zaczęli już sobie swobodnie wchodzić do naszego domu!”.
„Emirhan, czy ty płakałeś?” – pyta Safak. – „Chodź tutaj, usiądź. Opowiedz, co się stało?”. „Nauczycielu… Uciekłem z domu” – wyznaje chłopiec. „Co?!” – Safak robi wielkie oczy. „O Boże… Moje ciśnienie podskoczyło!” – Leman teatralnie chwyta się za głowę. „Co masz na myśli, mówiąc, że uciekłeś z domu?”. „Po prostu uciekłem i przyszedłem tutaj”. „Brawo! Dobrze zrobiłeś!” – krzyczy Leman. – „Ponieważ tutaj jest schronisko dla dzieci, prawda? Kto za to wszystko odpowiada? Oczywiście wiem, ale…”. „Mamo!” – upomina matkę Safak, po czym zwraca się do chłopca: „Opowiedz, co się stało?”. „Mama bardzo się na mnie zdenerwowała. Ona mnie już nie kocha”.
„Od zawsze mówiłam, że żadna z niej matka” – przypomina Leman. – „Łatwo urodzić dziecko, ale żeby go wychować…”. „Mamo, nie zachowuj się tak przed dzieckiem” – mówi Safak. „A co takiego robię? Czy to nieprawda? Dzieciak sam powiedział, że matka go nie kocha”. „Chodź, Emirhan, porozmawiamy na zewnątrz.” – Mężczyzna bierze syna Julide za rękę i razem odchodzą. „Ach, mój własny syn oddala się ode mnie” – mówi Leman. – „Oni oboje są winni. I matka, i syn! Oboje są wężami! Ona wielka, on jeszcze mały!”. „Dokładnie tak jest” – potwierdza Alev. „Jest bardzo przebiegła. Najpierw wysłała tu syna, a potem sama przyjdzie. Ta żmija zupełnie zaślepiła mojego syna!”.
Kiymet wychodzi na balkon. Widzi stojącą przy basenie Parlę, która próbuje dodzwonić się do narzeczonego. „Dosłownie mnie wyrzuciła!” – krzyczy wściekła dziewczyna. – „Dalej, Kerem, odbierz ten telefon! I jeszcze zarzuca mi brak zrozumienia i niecierpliwość! Od miesięcy nie powiedziałam ani słowa i to ja nie mam zrozumienia?! Off!”. Tymczasem Safak i Emirhan siedzą na schodkach przed sklepem. „Nie wiem, dlaczego mama jest taka zła na mnie” – mówi chłopiec. „A o czym ten człowiek rozmawiał z tobą?”. „Powiedział, że jego syn zaginął i go poszukuje. Ja mu go przypominam, dlatego ze mną rozmawiał. Powiedziałem o tym mamie. Zdenerwowała się bardzo i zaczęła krzyczeć. Już mnie nie kocha”.
„Ona jest twoją mamą. Jak mogłaby cię nie kochać?” – przekonuje Safak. – „Niepotrzebnie się przejmujesz”. „To dlaczego zachowuje się w ten sposób? Ona mnie nie kocha”. „Wręcz przeciwnie. Zachowuje się tak, ponieważ bardzo cię kocha i myśli o tobie. Nie gniewaj się na próżno. Mama musi się teraz bardzo martwić o ciebie”. „Nauczycielu, mogę tu jeszcze zostać? Czy mam pójść gdzie indziej?”. Akcja wraca przed rezydencję. Parla, nie mogąc dodzwonić się do narzeczonego, postanawia do niego pojechać. „Powiem mu wszystko! Powiem, co powiedziała mi jego matka!” – krzyczy zbulwersowana. Nagle na jej drodze staje Kiymet.
„Dokąd idziesz, córko?” – pyta siostra Macide. „Jadę do firmy, ciociu Kiymet”. „Chcesz poskarżyć się Keremowi na jego matkę?”. „Nie… Oczywiście, że nie będę się skarżyć. Muszę po prostu z nim porozmawiać”. „Działając w ten sposób, niczego nie osiągniesz”. „Nie rozumiem, co masz na myśli”. „Mówię, żebyś skorzystała ze swojego umysłu. Chcesz zdobyć mężczyznę, zdobądź najpierw jego matkę”. „Ale jak? Jak mam zdobyć przychylność mamy Macide? W ogóle nie mam na to pomysłu”. „Chcesz, żebym ci pomogła?”. „Oczywiście. Bardzo potrzebuję pomocy”. „Porozmawiajmy więc trochę.” – Kiymet bierze dziewczynę pod rękę.
Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta otwiera lodówkę i z przerażeniem odkrywa, że jest pusta. „O Boże, gdzie jest pita?” – pyta. Po chwili do kuchni wchodzi Elif. „Mamo, jestem strasznie głodna” – oznajmia dziewczynka. – „Czy jest coś do jedzenia?”. „Córko, w lodówce była pita”. „Już jej nie ma. Nazli mnie odwiedziła i zaoferowałam jej pitę. Zjadła większość, bo była bardzo głodna. Teraz ja taka jestem. Powiedziałaś, że po drodze zrobisz zakupy. Kupiłaś coś, prawda?”.
„Cóż…” – odzywa się zakłopotana Melek. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. Kobieta idzie otworzyć i przed wejściem widzi Sedata. Mężczyzna trzyma w rękach dwie siatki z zakupami. – „Dzień dobry, panie Sedacie?”. „Jesteście wolni?”. „Nie rozumiem. Dlaczego pytasz?”. „Jeśli twój mąż jest wolny, chętnie przywitam się z nim i zapoznam”. „Cóż… Wyszedł na zewnątrz, nie ma go w domu”. „Czyli się nie zapoznamy? No nic, przyjdę innym razem. Ale zostawię to tutaj.” – Mężczyzna kładzie przed drzwiami siatki z zakupami. „Co to jest?”. „Przyniosłem to dla ciebie, pani Melek. Nie wiem, czy twój mąż zaopatrzył już waszą spiżarnię”.
„Oczywiście, że tak. Niepotrzebnie zawracałeś sobie głowę” – oświadcza Melek. „Cóż, nie wiedziałem tego. Może jednak brakuje czegoś w domu?”. „Niczego nie brakuje. Nie musisz zajmować tym swoich myśli, panie Sedacie”. „Nie mów tak. Dzisiaj ja tobie pomogę, jutro ty pomożesz mnie. Czy dobre sąsiedzkie relacje już nie istnieją?”. Czy Melek przyjmie pomoc właściciela domu? Czy mężczyzna, którego Humeyra spotkała już dwukrotnie, odegra większą rolę w jej życiu?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.