941: Kontynuacja rozmowy Tufana i Julide z poprzedniego odcinka. Mężczyzna przysuwa się z krzesełkiem do byłej żony. „Co jeszcze mogę ci powiedzieć?” – pyta. – „Żałuję tego, co zrobiłem. Nie byłem wtedy trzeźwy. Nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu. Co mam zrobić, by pozbyć się tego grzechu? Mam się zabić?”. „Tufan, ta rozmowa nie jest dobra ani dla mnie, ani dla ciebie. Nawet jeśli ci wybaczę, niczego to nie zmieni”. „Naprawdę się zmieniłem. Dla syna i dla żony”. „Nie jestem twoją żoną! Przestań tak mnie nazywać”. „Dobrze, nie wściekaj się. Powiedziałem to z przyzwyczajenia. Nigdy o tobie nie zapomnę. Proszę cię, daj mi drugą szansę. Pomyśl o naszym synu. Nie chcesz chyba, by dorastał bez ojca”.
„Tufan, naprawdę wystarczy” – mówi zmęczona rozmową kobieta. – „Zamknęłam ten rozdział dawno temu. Nie chcę ponownie go otwierać”. Akcja przenosi się do domu Figen. Melek na chwilę przerywa pracę, by wykonać telefon w sprawie wynajmu nowej nieruchomości. „Dzień dobry, dzwoniłam dziś rano” – mówi do słuchawki. – „Tak, chodzi o mieszkanie na parterze. Naprawdę? Nie myślałam, że wynajmie się tak szybko. A może masz inną nieruchomość na tym samym osiedlu? Rozumiem, miłego dnia”. Melek rozłącza się i w tym samym momencie do pokoju wchodzi Figen. „Nie przeszkadzaj sobie, rozmawiaj śmiało” – mówi właścicielka. – „Praca przecież nie ucieknie”.
„Musiałam wykonać ważny telefon” – tłumaczy przepraszającym tonem mama Elif. – „Poza tym już prawie skończyłam sprzątanie”. „Zostaw to. Wystarczająco mnie dzisiaj rozzłościłaś. Bierz telefon i rozmawiaj na zewnątrz do woli!”. „To była naprawdę krótka rozmowa”. „Wiem, co u ciebie znaczy krótka. Nie jestem dzieckiem. Dalej, wyłaź!”. Akcja wraca przed dom Julide. „Dlaczego od razu mnie odrzucasz?” – pyta Tufan. – „Przez swoje wybuchy złości zostałem bez was obojga. Miej litość. Czy ja naprawdę nic dla ciebie nie znaczę?”. „O czym ty mówisz?”. „O naszych pięknych dniach”. „Spędziliśmy razem jakieś piękne dni? Czy mamy chociaż jedno miłe wspomnienie? Po prostu nas skrzywdziłeś”.
„Mówię, że się zmieniłem!” – powtarza mężczyzna. Już nie jest tak spokojny. – „Julide, chcę cię z powrotem. Wróćmy do dawnych czasów”. „Nigdy. Stworzyłam nowe życie, w którym nie ma miejsca dla ciebie”. „To jest twoje macierzyństwo? Myślisz, że zrobisz swojemu synowi dobrze, wychowując go bez ojca?”. „Tak. To lepsze niż dorastanie obok mężczyzny, który próbował go skrzywdzić”. „Nie wpychaj mi tego do ust”. „To nieprawda? Nie chciałeś go skrzywdzić?”. Oburzony mężczyzna unosi rękę, jakby szykował się do uderzenia. „No właśnie. Wcale się nie zmieniłeś” – stwierdza Julide. – „Ja już jednak nie jestem taka sama. Nie pozwolę się więcej tak traktować”. „Julide, posłuchaj…”. „Nie chcę więcej cię słuchać. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się stąd”. „Wiedz, że to jeszcze nie koniec” – mówi Tufan i odchodzi.
Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet zakrada się do gabinetu i siada za biurkiem. Szybko odnajduje klucz do zamkniętej szuflady i otwiera ją. Ukrytą pod dokumentami kopertę kładzie na samym wierzchu, by była od razu widoczna po otwarciu szuflady. Następnie z uśmiechem na ustach opuszcza gabinet. Tymczasem Melek idzie przez miasto. Przypadkowo wpada na Sedata. „Jak się masz, pani Melek?” – zagaduje mężczyzna. – „Dokąd idziesz? Porozmawiajmy”. „Możesz zejść mi z drogi?”. „Kiedy wyprowadzisz się z domu? Wczoraj splunęłaś na mnie ogniem. Zobaczyłaś, że inne domy są zbyt drogie i uspokoiłaś się, tak?”. „Wyprowadzę się”. „Jesteś zdenerwowana. Nie chcę, byś popełniła błąd. Jestem rozsądnym mężczyzną.” – Sedat kładzie rękę na ramieniu Melek.
„Nie dotykaj mnie!” – zabrania kobieta. – „Skąd w tobie ta śmiałość?!”. „A w tobie ta złość? Nie rozumiesz moich dobrych intencji”. „Bo ich nie potrzebuję!”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do pokoju Humeyry. „Chciałam zobaczyć, jak się masz” – oznajmia siostra Macide, podchodząc do siedzącej na łóżku siostrzenicy. „Mam się dobrze. Jak mama? Znowu przesadnie zareagowała”. „Robi wszystko dla twojego dobra. Twoja mama jest bardzo smutna. Powinnaś bardziej uważać na słowa”. „Masz rację. Żałuję, że nie spotkałyśmy się w innym czasie. Dzisiaj wszystko jest nie tak”. „Chciałabym móc coś zrobić, by rozwiązać twoje problemy. Kiedy tylko będziesz miała ochotę, możesz ze mną porozmawiać”.
„Dobrze, nie będę ci dłużej przeszkadzać” – kontynuuje Kiymet i zmierza w stronę wyjścia z pokoju. Nagle zatrzymuje się, jakby o czymś sobie przypomniała. – „Ach, chciałam cię o coś poprosić. Skończyły mi się witaminy. Widziałam, że Kerem używa takich samych. Czy możesz mi je przynieść z jego gabinetu? Nie chciałabym tam wchodzić”. Humeyra opuszcza pokój i udaje się do gabinetu. Otwiera kolejne szuflady w biurku i nagle jej wzrok przykuwa koperta z wysuniętym zdjęciem. Zaintrygowana sięga po nią i czyta znajdujący się w środku liścik: „Dasz mi wszystko, o co poproszę. W przeciwnym razie stracisz swoich bliskich”.
W następnej scenie Humeyra wchodzi do salonu, gdzie znajdują się Macide i Kerem. Mama i syn od razu dostrzegają kopertę, którą trzyma w rękach. Na ich twarzach pojawia się wyraz przerażenia. „Siostro?” – odzywa się niepewnie Kerem. „Zadzwoń do Leventa, żeby przyjechał” – odpowiada Humeyra. Akcja wraca na miasto. „Dałem ci jeszcze jedną szansę, ale ją odrzuciłaś” – mówi Sedat. „Poradzę sobie, bez obaw” – zapewnia Melek. „Dobrze, ale nie przychodź do mnie, jak wylądujesz na ulicy”. „Wolę mieszkać na ulicy, niż w twoim domu!”. „Myliłem się, idąc ci na rękę. Masz natychmiast się wyprowadzić!”.
Mama Elif mija Sedata i odchodzi. Po chwili zatrzymuje ją Asli, która zza drzewa obserwowała jej burzliwą rozmowę z właścicielem. „Siostro Melek, wszystko w porządku?” – pyta nauczycielka. – „Kim jest ten człowiek? To twój mąż?”. „To właściciel domu, który wynajmuję”. „Czego on od ciebie chce?”. „Asli, ja…” – Melek chwyta się za głowę. „Chodź, usiądź tutaj.” – Nauczycielka pomaga Melek usiąść na pobliskim murku. – „Przyniosę ci wody”. „Nie trzeba”. „Ale nie wyglądasz dobrze. Czego ten człowiek chce od ciebie? Elif powiedziała mi, że się przeprowadzacie”. „Tak, musimy. Nie wiem już sama, co mam robić”. „Siostro Melek, czy możesz mi wyjaśnić wszystko po kolei?”. „Dobrze, ale nie tutaj. Opowiem ci po drodze”.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Macide wchodzi do pokoju córki. „Jak się masz, moja droga?” – pyta pani Haktanir. – „Przyjdź zjeść, jeśli czujesz się już lepiej”. „Nie mam apetytu”. „Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Tym bardziej, że zaakceptowałaś Leventa”. „Skoro i wasze życie jest w niebezpieczeństwie, nie mogłam odmówić ochrony. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby Tarik coś wam zrobił”. „Podjęłaś najlepszą decyzję. Teraz chodź, zjesz śniadanie”. „Nie mam apetytu, naprawdę. Na dodatek boli mnie brzuch”. „To z nerwów. Jeśli chcesz, powiem pokojówce, by zrobiła ci miętę z cytryną”. „Nie, dziękuję. Idź już na śniadanie”.
Następna scena rozgrywa się w jadalni. Macide, Kerem i Kiymet siedzą przy stole. „Byłoby lepiej, gdyby nie zobaczyła zdjęcia i wiadomości od Tarika” – mówi Macide. „Mamo, zapytam cię o coś. Nie ukryłaś tej koperty? Jak siostra ją znalazła?”. „W pewnym sensie to moja wina” – oznajmia Kiymet, udając zakłopotanie. „Jak to? Co masz na myśli, ciociu?”. „Skończyły mi się witaminy, a widziałam, że używasz takich samych. Zapytałam więc pokojówkę, gdzie je trzymasz, i powiedziała, że w gabinecie. Poprosiłam Humeyrę, żeby mi je przyniosła, bo nie chciałam sama tam wchodzić. Ach, moja głupia głowa. Jak mogłam być tak nierozsądna? Do samego rana nie mogłam usnąć przez wyrzuty sumienia”.
„Nie smuć się, widocznie tak miało się stać” – przekonuje Macide. – „Koniec końców stało się coś dobrego. Gdyby Humeyra nie znalazła tej koperty, nie zgodziłaby się na ochronę”. Tymczasem Elif przychodzi do sklepu, gdzie zostawiła ciasteczka. Sprzedawca dostrzega ją wcześniej i chowa niesprzedane ciasteczka pod ladę. „Dzień dobry” – mówi dziewczynka. – „Chciałam zapytać o ciasteczka”. „Spóźniłaś się. Zobacz, wszystkie zostały sprzedane”. „Naprawdę?”. „Tak, nie została ani jedna paczka”. „Nie mogę uwierzyć!” – Elif uśmiecha się szeroko. Sprzedawca wyciąga z kasy kilka banknotów. „Proszę, oto twoja zapłata” – mówi. „Czy to nie za dużo?”. „Powiedziałaś, żebym ustalił dobrą cenę. To jest twoje”. „Bardzo panu dziękuję!”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.