986: Safak siedzi przy stoliku na balkonie i wpatruje się w ekran laptopa. „Zobaczmy, co z moim wnioskiem o przeniesienie. Czy został już rozpatrzony?” – pyta siebie mężczyzna i stuka w klawiaturę. – „Nie otwiera się. Czy jest jakiś problem?”. Na balkon wychodzi Leman i podaje synowi herbatę. „Mamo, z Ministerstwa Edukacji miał przyjść do mnie jeden dokument. Czy przyszedł?”. „Nie, nic nie przyszło” – odpowiada kobieta i od razu odchodzi. Tymczasem Kerem i Asli przyjeżdżają do restauracji, gdzie ma dojść do spotkania z kontrahentami. Czekają długo, ale nikt się nie pojawia.
„My już skończyliśmy posiłek, a ich jeszcze nie ma” – mówi mężczyzna. W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu. – „Halo? Tak, czekamy na was. Jak to? Wystąpił problem? No cóż, nic nie możemy zrobić. Zdzwonimy się i ustalimy nową datę. W porządku, do widzenia”. Kerem rozłącza się i oznajmia: „Samolot się spóźnił, dopiero wylądowali”. „Czyli spotkanie zostało odwołane. W takim razie pójdziemy już, tak?”. W tym momencie do stolika podchodzą menedżer lokalu i kelnerka, która niesie w ręku tacę z deserem. „Nie zamawialiśmy już niczego” – oznajmia syn Macide. – „Chciałem poprosić o rachunek”. „Ten deser to nasza specjalność” – oznajmia menedżer. – „Chcemy uhonorować tak wspaniałą parę”.
Kerem i Asli patrzą na siebie nieco zawstydzeni, ale nie odmawiają deseru. Tymczasem Melek i Elif idą przez miasto po odbytym w kinie seansie filmowym. „Naprawdę polubiłam Roksi” – oznajmia podekscytowana dziewczyna. – „Uratowała wszystkich przyjaciół w ostatniej scenie”. „Bardzo kochasz delfiny, prawda?”. „Tak, są bardzo urocze i inteligentne. Ale Roksi jest najmądrzejsza”. „Kochanie, a gdzie twój szalik?” – pyta Melek, gdy poprawia płaszcz córki. „Och, może zapomniałam go zabrać z kina?”. „Zabrałam wszystko z siedzeń. Chyba, że upadł na podłogę. Chodźmy go poszukać”. „Mamo, czy ja mogę nie iść?”. „Dlaczego?”. „Moje buty trochę mnie uwierają”. „Dobrze, poczekaj tutaj, a ja pójdę po twój szalik”.
Melek odchodzi. Jej córka siada na krawężniku i zdejmuje lewy but. „No tak, w środku był kamyk” – mówi i zakłada obuwie. Nagle dostrzega idącego po drugiej stronie drogi sprzedawcę balonów. Wśród balonów jest jeden w kształcie delfina, który bardzo jej się podoba. „Wujku!” – krzyczy dziewczynka, chcąc zatrzymać sprzedawcę, i wbiega na ulicę. Wprost przed maskę rozpędzonego pojazdu! „Boże, co ja zrobiłem!” – krzyczy kierowca, wysiadając. To Mahir! Przerażony pochyla się nad leżącą na asfalcie dziewczynką. – „Otwórz oczy! Czy mnie słyszysz?”. Elif nie reaguje. Na miejsce wypadku podbiega jeden z przechodniów. „Bracie, co z dzieckiem?” – pyta. – „Widziałem ten wypadek. Dziewczynka wbiegła tak nagle”.
„Nie wiem, jak to się stało” – mówi syn Kiymet, będąc w ciężkim szoku. – „Pojawiła się tuż przed maską. Próbowałem hamować, ale było za późno”. „To nie twoja wina. Dziecko wtargnęło na drogę, nie mogłeś nic zrobić” – przekonuje przechodzień. – „Sprawdziłeś puls?”. Roztrzęsiony Mahir dotyka szyi, a następnie nadgarstka Elif. „Nie mogę nic wyczuć!” – mówi spanikowany. – „Muszę jak najszybciej zabrać ją do szpitala. Pomóż mi”. Syn Kiymet bierze dziewczynkę na ręce i kładzie ją na tylnej kanapie swojego samochodu. „Czy mam pojechać z tobą?” – pyta świadek. – „Mogę złożyć zeznania, jeśli chcesz”. „Nie, bracie, dziękuję ci. Teraz najważniejsze jest dobro tego dziecka. Jeśli przyjdą jej rodzice, wyjaśnij im sytuację”. Mahir zajmuje miejsce za kółkiem i szybko odjeżdża.
Akcja przenosi się do domu Leman. Alev i mama Safaka siedzą w pokoju dziennym. „Więc zapytał cię o pocztę?” – pyta szeptem dziewczyna. – „Ciociu Leman, musisz dobrze ukryć tę kopertę. Jeśli ją znajdzie, będziemy miały kłopoty”. „Bądź spokojna. Podarłam ją i wyrzuciłam”. „Dobrze zrobiłaś”. Nagle z głębi domu dobiega odgłos tłukącego się szkła. Leman i Alev od razu biegną za źródłem dźwięku. Docierają do kuchni, gdzie widzą Safaka,który zbiera odłamki szkła z podłogi. „Nie ma powodu do strachu. Upuściłem szklankę” – uspokaja mężczyzna i otwiera pokrywę kosza, by wrzucić do niego odłamki szkła. Jego wzrok od razu przykuwają znajdujące się w środku skrawki listu z ministerstwa. Wyciąga je i pyta: „Mamo, co to jest?”.
Akcja przenosi się na wybrzeże. Tufan i Emirhan siedzą na murku i zajadają się kanapkami. „Zapomniałem ci powiedzieć, wujku Tufanie, że przygotowujemy przedstawienie w szkole” – oznajmia chłopiec. – „Może ty też przyjdziesz?”. „Oczywiście. Jak mógłbym nie przyjść?”. „Nauczyciel Safak nas przygotuje”. „Nauczyciel Safak? Przygotuje was na zakończenie roku? Będzie to trochę trudne, bo poprosił o przeniesienie do innej szkoły. On odchodzi”. „Co? Odchodzi?” – Syn Julide robi duże oczy. Tymczasem Melek wraca na miejsce, gdzie zostawiła córkę. W ręku trzyma jej szalik. „Przepraszam” – zwraca się do stojącego na drodze mężczyzny. – „Widziałeś tutaj dziewczynkę w wieku ośmiu, dziewięciu lat?”.
„Widziałem, siostro” – odpowiada świadek wypadku. „Więc gdzie teraz jest?” – Nagle Melek zauważa rozsypany na ulicy popcorn i leżącą koronę, którą jej córka miała na głowie. „Jakiś czas temu zdarzył się wypadek…”. „Co?! Jaki wypadek?!”. „Samochód uderzył w małą dziewczynkę”. „Co ty mówisz?! Gdzie ona teraz jest?!” – Kobieta wpada w panikę. „Kierowca, który ją potrącił, zabrał dziewczynkę do najbliższego szpitala”. „Czy jej stan jest zły? Jak do tego doszło?”. „Naprawdę nic nie wiem. Siostro…”. Melek rusza co sił w nogach w kierunku szpitala.
Mahir składa zeznania w sprawie wypadku. „Jechałem w stronę autostrady, ulicą Mimara Sinana” – mówi syn Kiymet. – „Minąłem przejście dla pieszych i kontynuowałem jazdę z normalną prędkością. Nagle dziewczynka wbiegła na ulicę. Nacisnąłem na hamulec, ale nie udało mi się zapobiec wypadkowi. Nie była to moja wina, ale i tak bardzo mi przykro”. „Muszę sprawdzić nagrania z miejskiego monitoringu, aby potwierdzić twoje oświadczenie. Gdzie dokładnie doszło do wypadku?” – pyta policjant. „Na końcu ulicy Mimara Sinana, tuż przed wjazdem na autostradę”.
Melek przybywa do szpitala. Uderza ręką w drzwi oddziału intensywnej terapii i krzyczy: „Otwórzcie! Otwórzcie, błagam!”. Po chwili drzwi się rozsuwają i ze środka wychodzi pielęgniarka. Powstrzymuje Melek przed wejściem do środka i oznajmia: „Tutaj nie można wejść”. „Moja córka została tu przywieziona. Miała wypadek, jakiś szaleniec ją potrącił! Nazywa się Elif”. „Proszę, uspokój się. Twoja córka jest teraz w środku”. „Czy jej stan jest poważny? Proszę, powiedz mi”. „Proszę pani, jest za wcześnie, by powiedzieć coś konkretnego. Jej badania są w toku. Jak tylko będziemy znali wyniki tomografii, lekarz cię poinformuje”.
„Mogę zobaczyć moją córkę?” – pyta zapłakana Melek. „Niestety, nie mogę cię wpuścić” – odpowiada pielęgniarka. „Błagam, tylko na dwie minuty”. „To niemożliwe. Nie mogę na to pozwolić ze względu na dobro pacjenta. Proszę, uspokój się trochę. Zaczekaj chwilę”. „Jak mam czekać, nie wiedząc, w jakim stanie jest moja córka?”. „Robimy wszystko, co w naszej mocy. Bądź spokojna, twoja córka jest w dobrych rękach. Lekarz o wszystkim cię poinformuje”. Akcja przenosi się do dzielnicy. Tufan idzie drogą i rozgląda się za Emirhanem, który uciekł tuż po tym, jak dowiedział się o przeniesieniu Safaka.
„Mój nauczyciel, mój nauczyciel! Ciągle ta sama historia!” – mówi oburzony Tufan. – „Jak on zaślepił oczy tego dziecka!”. Na drodze pojawia się Alev. Staje przed swoim wspólnikiem i pyta: „Co ty tutaj robisz?”. „Zostaw teraz mnie. Idziesz z domu?” – docieka drab. „Tak. Dlaczego pytasz?”. „Emirhan był u was? Odpowiedz, dziewczyno!”. „Dopiero co wyszłam. Nie było Emirhana”. „Do diabła!”. „Coś się stało?”. „Byliśmy razem. Powiedziałem mu, że jego nauczyciel odchodzi, że został przeniesiony do innej szkoły. Dosłownie oszalał, gdy to usłyszał, i uciekł. Nie mogłem go zatrzymać”.
„To znaczy, że ogień zapłonął. Wkrótce wszystko będzie popiołem” – mówi Alev z nieznacznym uśmiechem. „Co to znaczy? Co to za poezja? Mów normalnie!”. „Ciocia Leman i Safak pokłócili się w domu. Poszło o to samo. O jego przeniesienie. Byłam już znudzona, więc wyszłam”. „Gdzie więc poszło to dziecko, jeśli nie do was?”. „Skąd mam to wiedzieć? Czy ja jestem jego rodzicem? Nie potrafisz upilnować jednego dziecka”. „Przestań się mądrzyć i powiedz mi, gdzie mogę go znaleźć”. „Czyli prosisz mnie o pomoc? Jakoś się nie przejąłeś, kiedy powiedziałam, żebyś zatrzymał Safaka”. „Więc teraz zamierzasz się zemścić?”. „Można tak powiedzieć. Nie mam zamiaru się tobą przejmować. Czeka na mnie koleżanka z kursu. Jestem spóźniona. Miłego szukania, ciao!”.
Akcja wraca do szpitala. Melek wciąż czeka przed salą intensywnej terapii. „Boże, uratuj moje dziecko. Nie będę w stanie żyć, jeśli coś jej się stanie” – mówi kobieta. Nagle drzwi sali otwierają się i ze środka wychodzi pielęgniarka. – „Siostro, co z moją córką? Czy doszła już do siebie?”. „Najpierw się uspokój, proszę. Doszło do krwawienia wewnętrznego, ale operacja nie będzie konieczna. Doktor podejrzewa uraz głowy, dlatego zlecił wykonanie tomografii”. „Boże, miej ją w opiece. Posłuchaj, jeśli jest coś złego…”. „Nie, absolutnie. Podzieliłam się z tobą wszystkim, co wiem”. „Proszę, spraw, by wyzdrowiała. Błagam cię!”.
„Dotychczasowe badania wyszły dobrze” – oznajmia pielęgniarka. – „Martwi nas tylko to, że jeszcze się nie obudziła. Twoja córka wyzdrowieje, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze”. Akcja przenosi się do kawiarni. Widzimy Kiymet, która siedzi samotnie przy stoliku, czekając na przybycie syna. Zniecierpliwiona dzwoni do niego. „Mamo, przepraszam, że do ciebie nie zadzwoniłem” – mówi Mahir. – „Dosłownie straciłem rozum”. „Synu, czekam już na ciebie tyle czasu. Nie chcę ci przeszkadzać, ale boję się, że stało się coś złego”. „Niestety, przeżyłem dziś coś strasznego”. „Co takiego?”. „Potrąciłem samochodem małą dziewczynkę…”.
„Co?! Co ty mówisz, synu?!” – pyta przerażona Kiymet. – „Co jest z nią? Czy ona żyje? Co z tobą? Jesteś na policji?”. „Mamo, nie panikuj. Jestem w szpitalu. Nic mi nie jest, ale martwię się o tę małą dziewczynkę. Jest teraz na oddziale intensywnej terapii”. „Mahir, powiedz mi prawdę. Kto spowodował wypadek? Kto jest winny?”. „Dziewczynka nagle wybiegła na drogę. Teraz czekamy na nagrania z kamer, ale nie ma powodu do strachu, uspokój się”. „Jak mam się uspokoić? W jakim jesteś szpitalu? Zaraz tam przyjadę”. „Mamo, nie trzeba. Nie przyjeżdżaj na próżno”. „Mahir, nie uspokoję się, dopóki cię nie zobaczę. Powiedz!”.
„Mamo, mówię ci, że nic mi nie jest” – powtarza mężczyzna. – „Na nagraniach wszystko będzie oczywiste, więc nie kłopocz się. Nic nie możesz zrobić, poza modlitwą o zdrowie dziecka. Dobrze, muszę już kończyć, porozmawiamy później”. Mahir rozłącza się. Nagle za jego plecami rozlega się kobiecy głos: „Gdzie on jest?! Gdzie jest ten przestępca, który potrącił moją córkę?! Powiedzieli mi, że znajdę go tutaj. Pozwoliłeś mu odejść?!”. Mahir odwraca się i wchodzi do pokoju ochrony, gdzie przed chwilą był przesłuchiwany. „Myślę, że to ja jestem osobą, której szukasz” – mówi do wzburzonej Melek.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.