113: Melisa i Selim siedzą w samochodzie zaparkowanym w pobliżu domu Cihana. „Już kilka dni czekamy tu na próżno” – mówi dziewczyna. – „Myślę, że powinieneś już jechać. Pobędę tu przez kilka godzin. Potem nie wiem, co mam robić. Mama wychodzi za mąż. Dzisiaj w tym domu, przeze mnie…”. „Nikt z nas na to nie pozwoli, nie martw się” – zapewnia Selim. – „Ponadto ja nigdzie nie jadę. Póki ta sprawa się nie wyjaśni, będziemy razem”. „Dobry z ciebie człowiek, Selim. Żeby człowiek zmądrzał, musi przeżyć wielką tragedię”. „To znaczy, że zmądrzałaś?”. „Trudno w to uwierzyć, wiem. Na początku też tego nie akceptowałam, ale przeżycia z ostatniego tygodnia nauczyły mnie, że w życiu nie ma nic ważniejszego, niż rodzina. Naprawdę żałuję”.
„Chciałbym ci wierzyć” – mówi Selim. – „Ale jeśli uda nam się załatwić tę sprawę, ty znowu staniesz się dawną Melisą. Jestem tego pewny, jak własnego imienia”. „Nie będę. Przysięgam, że nie będę” – zarzeka się Soyerówna. „Mnóstwo razy uwierzyliśmy ci, Melisa. Ale dobrze, zapomnij. Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Nagle z domu Cihana wychodzi dwóch mężczyzn, wsiadają do samochodu i odjeżdżają. Selim ukradkiem robi im zdjęcie telefonem. „Patrz, ten człowiek każdego dnia przychodzi tutaj o tej porze” – oznajmia chłopak. „I co? Co z tego?”.
„Cóż, to jasne, że nie jest to nikt z ochrony” – odpowiada Selim. – „Przyjeżdża tutaj, zostaje parę godzin i odjeżdża”. „To znaczy, Selim? No mów, o co chodzi?” – dopytuje dziewczyna. „Niech to szlag. Jak mogłem wcześniej tego nie zauważyć?”. „Fakt, trzyma torbę w ręku. Wygląda na medyczną”. „Tak wygląda”. „Więc to może być lekarz albo…”. „Jest tylko jeden sposób, aby się tego dowiedzieć”. Akcja przenosi się do domu Arzu. Kobieta chodzi po pokoju z telefonem przy uchu, próbując dodzwonić się do Melisy. „Posłuchaj, a jeśli ten człowiek żyje?” – pyta Cennet. – „Ty i tak wyjdziesz za mąż za Cihana?”.
„Nie żyje, wiem to” – oświadcza Arzu. „Możesz odpowiedzieć na moje pytanie?” – prosi Cennet. „Popatrz tylko, córciu, Cihan przez kilka dni nie niepokoił nas”. „Kobieta taka jak ty naprawdę nie ugnie się przed takim typem?”. „A jeśli on umarł?”. „Melisa powinna wtedy trafić do więzienia”. „Ona nie może tam iść. Wiesz, jak wygląda więzienie. Pewnego dnia, kiedy sama zostaniesz matką, zrozumiesz mnie. Teraz nie oczekuję, żebyś mnie zrozumiała”. „Nie mogę ci pozwolić, żebyś wyszła za mąż”. „Już jest za późno, córciu. Ślub jest dzisiaj…”. „Nie, żaden ślub się nie odbędzie!”. Cennet wybiega z domu. Sięga po swoją komórkę i wybiera numer ojca. Jego telefon jest jednak wyłączony.
Selim i Melisa jadą za mężczyzną, który był w domu Cihana. Docierają za nim do szpitala. „Mówiłam ci, że ten człowiek jest lekarzem” – odzywa się Melisa. „Pójdziemy więc i zadamy mu kilka pytań” – postanawia Selim. Oboje wychodzą z samochodu i udają się do gabinetu mężczyzny. „Co ty robisz? Co robiłeś w domu Cihana?” – pyta Soyerówna. Lekarz chwyta za telefon i chce wezwać pomoc, ale Selim wyrywa mu aparat z rąk. „Kogo ukrywacie w tym domu?” – pyta chłopak. „Nic nie rozumiem z tego, co mówicie” – oznajmia doktor. „Ukrywacie w tym domu człowieka rannego w wypadku!”. „Rozmawiacie nie z tym człowiekiem. Nie znam żadnego Cihana i nic nie wiem o wypadku”.
„Doprawdy? Więc co to jest?” – pyta Selim i pokazuje zdjęcia mężczyzny sprzed domu Cihana. „Proszę posłuchać, ten wypadek ja spowodowałam” – przyznaje Melisa. – „I jeśli ten człowiek żyje, a ty ukrywasz to przed nami, to teraz powiedz mi!”. „Nic nie wiem” – powtarza doktor. „Posłuchaj mnie, zabiję cię! Mów!”. „Melisa, spokojnie. Załatwię to” – uspokaja dziewczynę Selim. „Wynoście się z mojego gabinetu!” – krzyczy lekarz. Arisoy chwyta go za fartuch. „Stój, nie możesz się tak odnosić do lekarza…”. „Do lekarza?! Ty śmiesz się nazywać lekarzem?!” – oburza się Melisa. – „Gdzie twoja przysięga Hipokratesa?!”.
„Będziesz mówić, wszystko powiesz” – oznajmia Selim. – „Nie wyjdziemy stąd, póki ty nie zaczniesz mówić. Rozumiesz?”. Tymczasem Turan spotyka się ze swoim szefem. „Z Kayą wszystko gotowe?” – pyta Cihan. „Tak, proszę pana, wszystko załatwiliśmy” – odpowiada podwładny. „Pięknie. Dziś jedno się zakończy, a zacznie się drugie…”. Akcja przenosi się do domu Kayi, gdzie Cennet szuka ojca. Nagle dziewczyna odbiera telefon od siostry. „Powiedz proszę, że go znaleźliście” – mówi Cennet. „Znaleźliśmy, Cennet, znaleźliśmy” – potwierdza Melisa. – „Ukrywają go w domu”. „Dobrze, już jadę. Spotkamy się na miejscu”.
Turan ponownie podchodzi do swojego szefa. „Panie Cihanie, dzwonił lekarz. Oni wdarli się do kliniki” – oznajmia podwładny. „Kto?” – pyta Cihan. „Mężczyzna z kobietą. Mężczyzna nazywał ją Melisa”. „Niech to szlag! Zmiana planów, Turan. Pospiesz się!”. W domu Arzu rozlega się dzwonek do drzwi. Kobieta idzie otworzyć i po drugiej stronie widzi… „Pani Semo, coś się stało?” – pyta matka Melisy. – „Czy coś złego?”. „Czy coś jeszcze może być? Pani Mukaddes zadzwoniła. Wiem o dzisiejszym ślubie…” – oznajmia Sema.
Obie kobiety przechodzą do salonu. „Arzu, kochana, może jest inne wyjście?” – pyta pani Soyer. – „Ty nie możesz tak się ugiąć”. „Gdyby było, skorzystałabym z niego” – odpowiada Arzu. „Może ucieczka stąd?”. „Ale ile będziemy uciekać? A poza tym, nawet jeśli chcemy, nie uda nam się. On śledzi każdy mój krok”. „Co za szalony człowiek!”. „Po ślubie… Jakiś czas będę z nim żyć. On tak chce. Jestem zmuszona”. „Co będziesz robić potem?”. Nie wiem. Ja naprawdę nie wiem… Miałam nadzieję, że do tego czasu może trochę się uspokoi i obudzi się jego sumienie, ale tak się nie stało. Teraz już tak nie myślę. Jedyna nadzieja, aby w ten sposób się zemścił i przestał”.
„O Boże. Tak siedzę ze związanymi rękami. Ach, gdyby tylko Riza żył…” – wzdycha Sema. „Dobrze, że ojciec nie widzi tych dni” – oznajmia Arzu. „Arzu, kochana, ja nie wiem, co robić. Powiedz cokolwiek. Ja nie chcę być w takim stanie, tak jakbym wysyłała ciebie na śmierć”. „Ten człowiek, Cihan, niech się zemści, uspokoi. A potem ja, bądź pewna, że coś zrobię. Specjalnie dla Melisy znajdę wyjście. Zaufaj mi. Tak łatwo się nie poddam”. „Wiem, jesteś bardzo silna. Przez dwadzieścia lat mnie tolerowałaś”. „No co ty, nie mów tak”. „Jeśli chcesz, to ja też przyjdę”. „Nie, lepiej nie, proszę. Nie komplikuj tego bardziej. Niech to się skończy. Niech będzie, co ma być”.
Ludzie Cihana wywożą z domu mężczyznę, którego Melisa potrąciła. Selim, Cennet i Melisa jadą za nimi. „Gdzie wy mnie wieziecie?” – pyta mężczyzna. „Jedziemy na przystań” – odpowiada kierowca. – „Wsiądziesz na jeden ze statków pana Cihana, który odpływa dziś wieczorem”. „Oni nas doganiają. Gazu!” – mówi mężczyzna, siedzący na fotelu pasażera. Tymczasem Cihan przyjeżdża po pannę młodą. Arzu jest ubrana cała na czarno. „Nie jedziemy na pogrzeb” – oznajmia mężczyzna. „Dla mnie to nie różni się niczym od pogrzebu” – odpowiada Arzu. – „Dalej, niech już zakończy się ten cyrk”. „Zakończy, nie martw się. Czekają na nas”. Cihan i Arzu wsiadają do auta i ruszają na uroczystość.
Akcja przenosi się na przystań. Selim, Cennet i Melisa biegną za dwójką drabów, którzy prowadzą rannego w wypadku mężczyznę. Jeden z ludzi Cihana wyciąga broń i wymierza z niej w Selima. „Nie podchodź, bo strzelę!” – ostrzega. „Dobrze, dobrze, spokojnie…” – prosi Arisoy. Drab Cihana oddaje ostrzegawczy strzał w niebo. „Jeśli zrobisz jeszcze jeden krok, to strzelę ci prosto w głowę” – oznajmia. „Posłuchajcie, ten człowiek jest nam potrzebny” – odzywa się Melisa. – „Błagam, pozwólcie mu odejść z nami”. Mężczyźni są jednak nieugięci i idą w stronę statku. Selim chwyta metalowy pręt, zachodzi ich od tyłu i uderza uzbrojonego bandytę w plecy. Następnie zabiera mu pistolet. Dziewczyny w tym czasie biorą rannego mężczyznę i razem z nim odchodzą w stronę samochodu.
Arzu i Cihan są już na miejscu ceremonii. „No i jak? Podoba ci się?” – pyta Cihan. „Muszę zadzwonić” – oznajmia Arzu i wyciąga z torebki komórkę. Mężczyzna jednak od razu ją zabiera. „Nie wolno ci. Nikomu nie pozwolę zepsuć naszego dnia” – oznajmia i wyrzuca telefon. „Co ty robisz?!” – oburza się Arzu. Akcja przenosi się do samochodu Selima. Cennet próbuje dodzwonić się do matki, ale spotyka się jedynie z automatyczną informacją: „Abonent czasowo niedostępny”. „Zdążymy. Nie myśl źle, uratujemy mamę” – zapewnia Melisa. – „Razem to zrobimy”.
Wszyscy już po chwili są na drodze przed domem Cihana. „Zostańcie z tyłu” – rozkazuje Selim i mierząc do mężczyzny z broni, prowadzi go w kierunku posiadłości. Mijają ochroniarzy i udają się do ogrodu, gdzie znajdują przystrojony do ślubu stół. Nikogo przy nim jednak nie ma. „Spóźniliśmy się. Jesteśmy za późno…” – mówi załamana Melisa. Tymczasem w miejscu, gdzie naprawdę odbywa się ślub, zostaje wprowadzony Kaya. Mężczyzna ma związane z tyłu ręce i zakneblowane usta. „Teraz, kiedy przyszedł nasz główny gość, możemy rozpocząć ceremonię” – oznajmia Cihan. Arzu bierze zamach i policzkuje go!
„Jesteś strasznym draniem!” – krzyczy kobieta. – „Zamiast mścić się jak mężczyzna, ty zachowujesz się jak szakal! Ten człowiek jest twoim wrogiem. Idź i z nim się rozlicz!”. „Siadaj tutaj!” – rozkazuje mężczyzna, silnie ściska Arzu za ramię i sadza ją z powrotem na krzesło. „Proszę posłuchać, panie Cihanie” – odzywa się urzędnik. – „Tutaj, w tym małżeństwie, nie wszystko mi się podoba. Nie mogę w takiej sytuacji zarejestrować waszego małżeństwa”. Urzędnik chce odejść, ale Cihan wyciąga pistolet i mówi: „Nie denerwujcie mnie jeszcze bardziej…”.
Urzędnik z powrotem siada na krześle i zaczyna mówić: „Szanowny Cihanie Kocaoglu i siedząca obok Arzu Gunes…”. „To twoje prawdziwe nazwisko” – wtrąca Cihan. – „Przez lata go pewnie nie słyszałaś”. „Zgadzasz się wziąć za żonę Arzu Gunes?” – pyta urzędnik. „Tak, zgadzam się” – potwierdza pan młody. „Czy ty, Arzu Gunes, bierzesz siedzącego obok Cihana Kocaoglu za męża?”. Następuje dłuższa chwila milczenia, po której Arzu odpowiada: „Tak… Zgadzam się”. Kiedy kobieta chce już złożyć podpis pod aktem małżeństwa, Cihan kładzie swoją dłoń na jej ręce i mówi: „Poczekaj”.
Akcja wraca do ogrodu domu Cihana. „Spóźniliśmy się” – mówi Melisa. Nagle z domu wychodzi służąca. Soyerówna krzyczy do niej: „Ślub się zakończył?!”. „Nie, odbędzie się w innym miejscu” – odpowiada kobieta. „Gdzie? Gdzie się odbędzie?”. „Nie wiem”. „Wiesz. Nie kłam” – odzywa się Cennet. „Nie wiem…”. Córka Kayi chwyta pracownicę za szyję i zaczyna ją dusić! „Posłuchaj mnie! Mów, gdzie oni są, inaczej będzie źle z tobą!” – ostrzega. – „Gdzie jest mama?!”. „Mów, gdzie się odbywa ślub?!” – żąda Melisa. „Słuchaj, źle będzie z tobą! Gadaj!”. „Są na wsi, w domu pana Cihana…”. „Gdzie jest ten dom?! Mów szybko adres!”.
Akcja wraca na ceremonię zaślubin. „Turan, odsłoń mu usta” – rozkazuje Cihan. – „Wysłuchamy jego ostatnich słów”. Turan ściąga knebel z ust Demirosa, dyskretnie szepcząc mu na ucho: „Nic nie powiesz”. „No dalej, Kaya, mów” – ponagla Cihan. – „Niebawem Arzu zostanie moją żoną. Od teraz nie będziesz z nią. Nawet nie będziesz mógł z nią porozmawiać. No mów, słuchamy cię. Nie masz nic do powiedzenia?”. „Mam. O twojej żonie… Powiem ci coś bardzo ważnego” – odzywa się Kaya. Turan mocniej dociska lufę broni do jego potylicy.
„Nie możesz mi sprawić bólu, Kaya” – oznajmia Cihan. – „Już mi wystarczająco sprawiłeś. Teraz na ciebie kolej. Skoro już nie masz nic do powiedzenia, to złóżmy podpisy”. Arzu ponownie bierze długopis do ręki. „Stój!” – krzyczy Demiros. Tymczasem Selim zatrzymuje auto. Są już na wsi. „Co się stało?” – pyta Melisa. „Wy tam nie pójdziecie” – oznajmia chłopak. „Nie mów głupot”. „Oczywiście, że pójdziemy” – potwierdza Cennet. „Nie pójdziecie! Choć raz posłuchajcie, co mam wam do powiedzenia. Pójdziemy obydwaj, a wy będziecie czekać tutaj, jasne? Nigdzie nie wychodźcie”. Selim opuszcza samochód, bierze rannego w wypadku mężczyznę i udaje się w stronę domu Cihana.
Akcja wraca na ślub. „No już, naprawdę już dosyć!” – złości się Arzu. – „Jestem już wystarczająco zmęczona waszą grą. Teraz będzie, co ma być!”. Kobieta znowu sięga po długopis. „Stój!” – krzyczy ponownie Demiros, szybko odwraca się, przejmuje broń z ręki Turana i przykłada mu ją do głowy! „Kaya, rzuć broń” – prosi Cihan. „Ten pies zabił Halila!” – wrzeszczy ojciec Cennet. „Co? Nic o tym nie wiedziałem” – zarzeka się Cihan. „Oczywiście, że nie wiedziałeś. Zapytaj go, dlaczego go zabił”. „Dlaczego to zrobiłeś, Turan? No mów, dlaczego to zrobiłeś?!”. „No mówże! Mów, odpowiadaj!” – ponagla Kaya.
Nagle na miejscu ceremonii zjawia się Selim z rannym mężczyzną. „To człowiek, którego potrąciła Melisa” – mówi chłopak. – „Jak widać, wcale nie zmarł”. Cihan sięga po swoją broń i wymierza do Arzu. „Nie możesz do mnie strzelić” – oznajmia kobieta. „Racja, nie mogę” – mówi Cihan i wymierza do Selima. Selim w odpowiedzi wymierza bronią w jego kierunku. „Niech wszyscy rzucą broń, bo nikt nie wyjdzie stąd żywy” – stwierdza Cihan. „Najpierw odkryjemy prawdę. Potem zobaczymy, kogo wypuścisz stąd żywego” – odzywa się Kaya. „Dosyć już, dosyć! Mów, co chciałeś powiedzieć!”. „Ten typ twoją żonę…”.
Nagle ludzie Cihana zaczynają strzelać. Cihan zrywa się do ucieczki. Kaya zabija jego drabów i chce go gonić, ale w tym samym momencie na miejscu zjawiają się policjanci. „Rzuć broń!” – rozkazują. Demiros postępuje zgodnie z ich poleceniem. Tymczasem Melisa wychodzi z samochodu. „No, gdzie oni są?” – zastanawia się dziewczyna. Cennet także wychodzi na zewnątrz. „Uspokój się, policja już przyjechała. Wszystko będzie dobrze” – zapewnia. „Nie, nie wytrzymam. Pójdę tam i zobaczę”. „Stój, poczekaj na mnie…”. Nagle za dziewczynami rozlega się męski głos: „Nie ruszać się!”. To… Cihan!
Akcja przenosi się na miejsce ceremonii. Policjanci przesłuchują urzędnika. Selim podchodzi do Arzu. „Czy z tobą wszystko dobrze?” – pyta. „Selim, mój drogi, mówiłam wam, abyście nie mieszali się do tego” – przypomina kobieta. „Już za późno, zapomnij o tym. Chodź, idziemy. Dziewczyny na nas czekają”. „One też tutaj są?”. „Tak, są tutaj. Jestem zdziwiony, że tu jeszcze nie przyszły”. „Dziękuję ci za wszystko, Selim”. Nagle wyrzucony w krzaki telefon Arzu zaczyna dzwonić. Podnosi go policjant. „To pan Cihan” – mówi funkcjonariusz. Arzu zabiera swoją komórkę i odbiera połączenie.
„Mamo!” – po drugiej stronie rozlega się głos Melisy. „Melisa, córeczko, gdzie jesteś?!” – pyta Arzu. „Mamo, ten drań nas porwał!”. „Co?! Niech to szlag!”. Kamera przenosi się do samochodu Selima. Soyerówna prowadzi go, obok niej siedzi Cennet, a z tyłu na kanapie siedzi Cihan. Mężczyzna cały czas mierzy z broni do młodszej z sióstr. „Mamo, przepraszam… Przepraszam, że cię nie posłuchałam” – mówi Melisa. Selim przejmuje komórkę. „Halo? Melisa, o co chodzi?” – pyta chłopak. „Selim, uratujcie nas… Uratujcie nas, proszę…”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.