99: Akcja odcinka rozpoczyna się w domu Mukaddes. „Nie wierzę. Jak ona mogła tak postąpić?” – pyta Selim. „Zabrała swoją córkę i pojechała…” – mówi Cennet. „Jeśli to zrobiła, to nie mam słów” – oznajmia Mukaddes. „Całe życie pytałam… Pytałam siebie, co takiego zrobiłam, by na to wszystko zasłużyć. I w końcu dowiedziałam się prawdy. To była wina ojca. Siłą… Siłą wykorzystał mamę. Szukając przeszłości, dusiłam się. Mama mnie nie chciała. Dlatego, że ja… Urodziłam się w skutek gwałtu… Najgorsze jest to, że uwierzyłam jej. Przytuliłam, nazwałam mamą, pocałowałam i zasnęłam w jej ramionach”.

„Kiedy mnie przytuliła, jak gdyby po raz pierwszy…” – kontynuuje Cennet. – „Po raz pierwszy moją duszę wypełniła miłość. Miłość matki jest taka inna. Taka piękna. Babciu, zawsze mi mówiłaś, że zapach matki jest zupełnie inny. To prawda, babciu. Zupełnie inny. Żadnego zapachu na świecie nie da się porównać z jej zapachem. Nawet jeśli to kłamstwo, to było warto. Było kłamstwem, ale to było piękne… Mama mnie dzisiaj zabiła… Zabiła wszystko, co było cudowne. Wszystko, co jest w moim sercu. Zabiła całą nadzieję. Chciałabym być silna, ale nie mam tyle szczęścia. Od dzisiaj nie będzie kłamstw w moim życiu. Moja jedyna rodzina, to ci, którzy są razem ze mną w tym pokoju”.

„Jeśli mam przynajmniej małą szansę” – mówi dalej Cennet. – „Moja siostra… Melisa… Może z nią będzie inaczej? Nie oczekuję, że mnie zrozumiecie. Nic na to nie poradzę. Ona jest moją siostrą…”. Akcja przenosi się do szpitala. Arzu jest na sali Melisy. „Od samego początku, jeszcze bardziej ode mnie nienawidziłaś Cennet” – stwierdza dziewczyna. – „Ale od tamtego dnia zaczęłaś ją kochać. Od dnia, kiedy uratowałaś ją przed gwałtem. Dlaczego? Co się zmieniło tego dnia, mamo?”. „Co to ma teraz znaczyć? Skąd się to wzięło? Co chcesz przez to powiedzieć?” – pyta Arzu.

„Ten człowiek… Kaya… Czy on cię posiadł na siłę, mamo?” – zadaje pytanie Melisa. Arzu zamiera w milczeniu. „Mamo…” – powtarza dziewczyna. „Eee… Kroplówka się skończyła” – zmienia temat Arzu. – „Zaraz stąd wyjdziemy. Dzięki Bogu. Dzięki Bogu, nic ci nie jest”. „Mamo, przepraszam. Bardzo przepraszam, mamo…”. „Słuchaj, zróbmy tak. Załatwię sprawę domu, dobrze? Zaczniemy nowe życie, nowy początek. Zostawimy wszystko i wszystkich, dobrze?”. „Co on tobie zrobił? Co on tobie zrobił…?” – pyta Melisa, a z jej oczu płyną łzy. „Cicho, córeczko. Nie waż się. Z domownikami, w żadnym wypadku… Nie waż się kłócić przeze mnie. Oni też mają rację. To, co ukryłam, chociaż trochę… To nie w porządku… Ale mają rację, dobrze? Porozmawiam z lekarzem i przyjdę…”.

„Ta kanalia odpowie za to, co ci zrobił!” – zarzeka się Melisa. – „Nie jesteś niczemu winna. Nie ma w tym twojej winy, mamo. Nie jesteś niczemu winna…”. Akcja przeskakuje do wieczora. Arzu przywozi Melisę do domu. „Nie rozumiem, jak samochód może wylecieć w powietrze?” – pyta zdziwiony Orhan. – „Kiedy będą gotowe ekspertyzy?”. „Nie wiem. Tymi detalami zajmę się później” – oznajmia Arzu. „No dobrze, ale dlaczego mnie nie powiadomiłaś?” – pyta Mahir. „Jak już powiedziałam, to nic poważnego. Byliśmy w szpitalu tylko kilka godzin”. „Jakie to ma znaczenie? Jestem jej ojcem i powinienem być z córką!”.

Akcja przenosi się do domu Kayi. Mężczyzna schodzi na dół ze spakowaną walizką. „Co się stało, bracie? Jedziesz gdzieś?” – pyta Halil. „Tak” – odpowiada Demiros. „Dokąd?”. „Zamierzam zbudować nowe życie razem z Cavidan. Zwlekałem zbyt długo. Mam prawo wreszcie być szczęśliwy, prawda?”. „Oczywiście, że tak. Ale jak to teraz będzie?”. „W najbliższym czasie ją porwę. Chciałem to zrobić po dobroci, ale ona tego nie rozumie. Ona nie widzi wielkości mojej miłości, ale zobaczy. Jedno wiem na pewno. Nie będę wcale tęsknić za twoją głupią miną… Nieważne. Dzisiaj załatw mi jacht. Sprawdź czy są jakieś niedociągnięcia i napraw je. Zapełnij lodówkę, niech wszystkiego będzie pod dostatkiem”.

„Nie rób tego, szefie. Z każdym kolejnym krokiem krzywdzisz innych” – przekonuje Halil. „Tym razem będzie inaczej” – zapewnia Kaya. – „Tym razem będzie bez złości, bez zemsty. Zacznę żyć życiem, na jakie zasługuję. No dobrze, nie myśl o mnie. Rób co mówię, tyle wystarczy”. Tymczasem Selim, Cennet i Mukaddes jedzą śniadanie przed domem. „Ten wypadek… Trzeba będzie to sprawdzić” – oznajmia Selim. – „Dlatego, że to naprawdę bardzo dziwne, że hamulce się zepsuły”. „Nie chcę myśleć o wypadku i o tym, co stało się później” – mówi Cennet. – „Tylko pomyśl. Myślałam, że wszystko już za mną, że będę żyć własnym życiem. Jeszcze wczoraj zamierzaliśmy wziąć ślub…”.

„Zamierzaliście się wczoraj pobrać?” – pyta zdumiona Mukaddes. – „Co to ma znaczyć?”. „Babciu, to się stało tak nagle. Nikt o tym nie wiedział” – tłumaczy Cennet. „Ja i tak nie pójdę tam, gdzie mnie nie chcą. Jak was to uszczęśliwi, zróbcie to…”. „Babciu, no co ty? Chciałam tylko uciec. Chciałam być z jedynym człowiekiem, któremu ufam”. „Może i dobrze, że nie wzięliśmy ślubu” – stwierdza Selim. – „To znaczy, jaki to ma sens, kiedy w pobliżu nie ma rodziny? Nie możemy im odbierać takiego cudownego dnia”. „Jeśli to ze względu na mnie…” – odzywa się Mukaddes. „Dla naszych rodzin, dla naszych ukochanym i dla ciebie, ciociu Mukaddes”.

„Więc dobrze, pod koniec lata zorganizujemy” – zgadza się Mukaddes. „Lepiej jutro wieczorem” – uważa Selim. „Przecież nie zdążymy. Czeka nas dużo przygotowań. A poza tym, Suna pojechała do rodziny. Sama sobie nie poradzę”. „Zostaw to mnie, ciociu Mukaddes. O nic się nie martw, wszystko załatwię. W naszym ogrodzie odbędzie się ceremonia ślubna, a potem urządzimy małe rodzinne święto”. „Wspaniale. A twoja mama?” – pyta Cennet. „Mama też się zgadza. Nie martw się”.

Akcja przenosi się do rezydencji Soyerów. Melisa pakuje swoje rzeczy do walizki. Do jej pokoju wchodzi ojciec. „Melisa, nie wyprowadzaj mnie z równowagi! Nigdzie nie pojedziesz z tą kobietą!” – zabrania Mahir i wyrzuca rzeczy z walizki. „Ta kobieta, to moja mama” – przypomina dziewczyna. – „Lepiej pomyśl raz jeszcze o tym, że wciąż trzymasz Ozlem w tym domu”. „Wystarczy już, dość! Ta kobieta nie zasługuje na nas!”. „Nie wiesz. Niczego nie wiesz…”. „Co? Czego jeszcze nie wiem?! Więc powiedz mi, czego?!”. „Ten mężczyzna…”. „Tak, jaki mężczyzna? Córko, dokończ jak już zaczęłaś!”. „Ani razu nie zapytałeś. Nie rozumiejąc jej, wyrzuciłeś mamę za drzwi. Dlaczego matka porzuca nowo narodzone dziecko, tato? Zastanowiłeś się chociaż?”.

„Ty… Jeślibyś choć trochę, chociaż troszeczkę znał mamę, byłbyś pewien, że mama czegoś takiego nigdy by nie zrobiła” – kontynuuje Melisa. „Córko, powiedzże!” – niecierpliwi się Mahir. „Ten człowiek… Moją mamę… Zgwałcił…”. Mahir robi wielkie oczy. W tym momencie przed rezydencją Soyerów zjawia się Nilgun. Drzwi otwiera jej służąca. „Melisa jest w domu?” – pyta matka Selima. „W swoim pokoju” – odpowiada pracownica. „Zawołaj ją. Powiedz, że to ważne”.

Akcja wraca do pokoju Soyerówny. Mahir aż przysiada na łóżku po szokującej informacji o gwałcie żony. „Cennet to córka urodzona po tej nocy” – oznajmia Melisa. – „Moja mama jest niewinna. Nigdy cię nie zdradziła. Nie odeszła. Nawet widząc wszystkie twoje błędy, robiła wszystko, żeby utrzymać rodzinę razem”. Rozlega się pukanie do drzwi i do środka zagląda służąca. „Pani Nilgun przyszła, czeka na panią” – oznajmia kobieta. „Dlaczego tak nagle?” – dziwi się Melisa. „Mówi, że to bardzo ważne. Czeka przed drzwiami”.

Melisa schodzi na dół. „Mów szybko, czego chcesz?” – pyta. „Co ci się stało?” – zadaje pytanie Nilgun, patrząc na rany na twarzy dziewczyny. „Czy to ważne? No już, mów, co chciałaś”. „Postanowiłam przyjść i powiedzieć ci osobiście, bo może jeszcze nie wiesz. Selim i Cennet pobierają się”. „I? Co w tym takiego? Czy ktoś o tym nie wie? Zapomniałaś przyjąć lekarstwa? Dlatego, że pozostajesz w tyle…”. „Nie dodałam, że mieli pobrać się wczoraj” – zaznacza Nilgun. Na twarzy Soyerówny momentalnie pojawia się zaskoczenie. – „Ach, nie wiedziałaś?”.

„Jak to? W jakim sensie wczoraj?” – pyta Melisa. „No wczoraj. Potem coś się stało, że Cennet zniknęła” – mówi Nilgun. – „Ale dzisiaj, jutro, bądź pojutrze… Oni na pewno się pobiorą”. „Dlaczego? To znaczy, skąd ten pośpiech?”. „Tego nie wiem”. „Dlaczego? Dlaczego mi to mówisz? Żeby zobaczyć, jak mnie to boli?”. „Nie. Pomyślałam i postanowiłam. Kto jest bardziej zwariowany ode mnie? No pomyśl, kto pierwszy przyszedł mi do głowy?”. „Powiedz otwarcie to, co chciałaś”. „Musisz zapobiec temu ślubowi. Jeśli kochasz Selima, to mu przeszkodzisz, Meliso. Przeszkodzisz!”.

Akcja przenosi się pod dom Mukaddes. Narzeczeni sami siedzą na podwórku. „Rano załatwimy sprawę z suknią, a wieczorem będzie nasz ślub” – oznajmia Selim. „A potem stąd wyjedziemy. I może nigdy więcej nie wrócimy…” – mówi Cennet. „Porozmawiamy jeszcze o tym”. „Ale ja nie zostawię nigdzie babci. Gdzie my, tam i babcia”. „Oczywiście, dobrze. Jedyne, co jest nam potrzebne, to spokój”. „Będzie. Od teraz będzie u nas tylko spokój”. Nagle z ulicy dochodzi odgłos zderzających się aut. Narzeczeni szybko wybiegają na chodnik. To Kaya wjechał w samochód Arzu. „Jesteś wariatem?!” – krzyczy kobieta.

„Tak, jestem twoim wariatem” – oznajmia Kaya. – „Jeszcze o tym nie wiesz?”. „Jaki jest twój cel? Jaki?!” – pyta Arzu. „Moim celem jesteś ty”. „Dlaczego tutaj przyszedłeś? Jak śmiesz tu przychodzić?”. „Teraz należałoby posadzić cię do samochodu i porwać, ale… No nic, jutro cię porwę”. „Co ty znowu bredzisz?!”. „Spójrz, twoja córka idzie. Pożegnaj się. To twoje ostatnie spotkanie. Dobieraj słowa, żebyś potem nie żałowała…”.

Kaya odchodzi od Arzu i zbliża się do Cennet. „Córko, porozmawiamy parę minut?” – pyta. „Wynoś się z mojego życia!” – rozkazuje dziewczyna. „Ale ja właśnie przyjechałem się z tobą pożegnać”. „Ja z tobą dawno się pożegnałam! Wynoście się z mojego życia! Oboje!”. Dziewczyna ucieka do domu babci. Kaya chce iść za nią, ale Selim staje mu na drodze. „Ona cię nie chce” – oznajmia chłopak. „Słuchaj, jestem jej ojcem. No już, zejdź mi z drogi”. „I co z tego? A ja jestem jej narzeczonym. A od jutra mężem”. „Jutro się pobieracie?”.

Arzu wchodzi na podwórko, ale przed drzwiami zatrzymuje ją Mukaddes. „Błagam cię, tylko z nią porozmawiam” – mówi żona Mahira. „Ona nie chce z tobą rozmawiać” – oznajmia Mukaddes. „Pozwól, proszę…”. „Dobrze, ale to wasze ostatnie spotkanie”. Arzu wchodzi do środka domu. „Powiedziałam ci, żebyś odeszła!” – oburza się Cennet. „Słuchaj, ja… Ja wtedy zmuszona byłam podjąć decyzję” – tłumaczy Arzu. „To nie nazywa się decyzją. Ty dokonałaś wyboru!”. „Nie, ciebie też zamierzałam ratować…”. „Ale nie wróciłaś! Nie uratowałaś mnie!”. „Córko…”. „Nie waż się! Nie waż się nazywać mnie córką! Miałam co do ciebie maleńką nadzieję, ale już jej nie ma. W moich oczach jesteś teraz nikim!”. „Nie mów tak, proszę…”.

„W rzeczywistości zasługujesz na coś gorszego” – oznajmia Cennet. – „Ale uwierz mi, nie mam siły. Twoja prawdziwa twarz jest tak obrzydliwa, że nie mam siły patrzeć! Dlatego wynoś się z mojego życia. Wynoś się!”. Arzu ze spuszczoną głową opuszcza dom. Na zewnątrz czeka na nią Mukaddes i mówi: „Wcześniej czy później, prawo i przekleństwo znajdują swoje miejsce. Ty zasługujesz tylko na przekleństwo. Nigdy nie zasługiwałaś na tę dziewczynę”. „Słuchaj, zamierzałam ratować Cennet” – zarzeka się Arzu. – „Ale najpierw trudno było ją wydostać. Wyciągnąwszy najpierw Melisę, zamierzałam wyciągnąć też Cennet. Proszę, zrozum. Uwierz mi. Jak możesz myśleć, że zostawiłabym tam Cennet? Próbowałam…”.

„Nie zamierzałam zrezygnować. I tak pojawił się ten chłopak i zdążył…” – mówi dalej Arzu. „A gdyby nie zdążył?” – pyta Mukaddes. „To ja bym ją uratowała! Przecież nie zostawiłabym jej tam…”. „Nie wierzę ci. Cennet widziała to, co miała zobaczyć. Dokonałaś wyboru, Cavidan”. „Nie, nie dokonałam żadnego wyboru! Tam, w tamtym momencie, wynikła taka sytuacja, która zmusiła mnie do tego. Dlaczego tego nie rozumiesz?”. „Nie rozumiem. Ile byś nie mówiła, nie zrozumiem! A wiesz dlaczego? Chwała Bogu, nie jestem taka jak ty. Na twoim miejscu uratowałabym jedną z córek, a jeśli nie mogłabym uratować drugiej, to razem z nią bym umarła! Dlatego, że takie jest macierzyństwo, Cavidan! Oddychasz ze swoim dzieckiem!”.

„Z nim żyjesz i przychodzisz na świat” – kontynuuje Mukaddes. – „Z nim umierasz. Ty nie mogłaś ani żyć, ani pójść na śmierć. Nie jesteś matką. A przynajmniej nie jesteś matką Cennet. Nie zasłużyłaś na nią”. „Nie rób tego. Nie rób tego, proszę” – odzywa się Arzu. – „Chociaż ktokolwiek z was. Chociaż jedna osoba, niech mi uwierzy. Za nic nie zostawiłabym tam córki”. „Teraz nikt ci nie uwierzy, Cavidan. No już, szczęśliwej drogi. Więcej nie będziemy mieli z tobą nic wspólnego”.

Arzu odchodzi. Zatrzymuje się przy stojącym obok furtki Selimie. „Powierzam ci Cennet” – oznajmia kobieta. Chłopak mija ją i wraca do domu. Arzu rzuca Kayi pełne pogardy spojrzenie, wsiada do swojego auta i odjeżdża. W tym momencie przed domem Mukaddes pojawia się Necat – chłopak, który poprzedniego dnia wyciągnął Cennet z płonącego auta. Podchodzi do Kayi. „Mój pomocnik powiedział, że zdarzył się wypadek” – mówi. – „Bracie, spójrz, na rogu ulicy mam warsztat. Za dwie minuty naprawię ci samochód. I mam oryginalne części”. „Nie mam czasu, następnym razem”.

„Bracie, kim dla ciebie jest Cennet?” – pyta Necat. „Jestem jej ojcem. Skąd znasz moją córkę?” – pyta Kaya. „Nie, nie znam. Wczoraj miała wypadek i przypadkowo przejeżdżałem tamtędy… Ja ją uratowałem. To znaczy, tak się poznaliśmy”. „Ty uratowałeś moją córkę?”. „No tak, ale to nic takiego…”. „Dobrze, wsiadaj do samochodu. Zobaczymy twój warsztat”. W następnej scenie Kaya i Necat są już w warsztacie. „Bracie, nie uwierzyłeś mi” – mówi chłopak. – „Nie pozwoliłeś mi nawet naprawić samochodu”. „Nie wsiądę do tego samochodu” – oznajmia Kaya. „Dlaczego?”. „Dlatego, że mnie tutaj nie będzie”. „Bracie, nie zrozum mnie źle, ale zapytam cię o coś. Jakie mogą być tu sprawy dla takich, jak ty? To znaczy, najnowszy model samochodu, drogi strój…”.

„Nawet naszej rocznej wypłaty by brakło. W żaden sposób nie rozumiem” – mówi Necat. „Już późno, pojadę” – oznajmia Kaya, wyciąga portfel i kładzie na stoliku plik banknotów. „Co to, bracie?” – pyta zdziwiony chłopak. „Uratowałeś moją córkę. Nie zostanę ci dłużny”. „Nie, bracie, weź te pieniądze z powrotem. U nas tak się spraw nie załatwia”. „Wybacz, nie pomyślałem”. „Zapomnij bracie, zapomnij. Jak mówiłeś, już późno. Zamknę warsztat”.

Akcja wraca pod dom Mukaddes. Narzeczeni żegnają się ze sobą. „Dobrze się wyśpij” – mówi Selim. – „Jutro będzie pierwszy dzień naszego nowego życia. Tam nie będzie nikogo, kto zechce nam zaszkodzić”. „Co ja bym zrobiła bez ciebie?” – pyta Cennet, wtulając się w ramiona chłopaka. Zza ściany jednego z domów całą scenę obserwuje Necat. „Dobranoc” – mówi Selim, wsiada do auta i odjeżdża. Necat chciał podejść do dziewczyny i oddać jej łańcuszek, który ta zostawiła w samochodzie, ale Cennet szybko odeszła do domu.

Sema wchodzi do pokoju Mahira. „Jeszcze nie śpisz?” – pyta. „Jakoś nie mogę” – odpowiada mężczyzna. „Arzu dzwoniła, ma przyjść rano”. „A gdzie jest teraz?”. „Skąd mam wiedzieć, w jakim jest piekle? Czy mnie to obchodzi? Odbierzemy wynik testu DNA i wtedy zobaczymy, co będzie. Synu, nie denerwuj się. Tyle przeszliśmy i z tym się uporamy. No już, nie siedź zbyt długo. Połóż się”. Sema opuszcza pokój. Mahir wstaje z fotela i podchodzi do sejfu. Wyciąga z niego broń! Co planuje mężczyzna?! Czyżby chciał zabić Kayę?!

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy