„Miłość i nadzieja” – odcinek 151 – szczegółowe streszczenie
Melis nerwowo krąży po swoim pokoju. Każdy krok odbija się echem w napiętej ciszy. Wciąż czuje piekący ból na policzku, przypomnienie upokorzenia, które spotkało ją na oczach domowników. W pokoju jest także jej matka, Feraye, która z irytacją śledzi wzrokiem jej chaotyczne ruchy.
— Wystarczy, Melis — mówi w końcu, masując skronie. — Kręci mi się w głowie od twojego chodzenia. Usiądź.
— Czuję się okropnie, mamo! — wybucha Melis. — Uderzyłaś mnie w twarz przy wszystkich! To cię uszczęśliwiło?! Co teraz pomyśli o mnie pokojówka, która pracuje tu od wczoraj? Albo Zeynep?! Będzie śmiać się za moimi plecami!
Feraye spogląda na nią chłodno. Jej głos staje się twardy jak stal.
— W tym domu nikt nie rozmawia za twoimi plecami, moja córko. Za to ty nie masz skrupułów, żeby rozmawiać o wszystkich. Kiedy tylko masz okazję, siejesz chaos, jeśli tylko może ci to przynieść jakąś korzyść.
Melis prycha z oburzeniem.
— Jaką korzyść, mamo?! Mieszkamy pod jednym dachem z córką morderczyni!
Feraye prostuje się gwałtownie, a jej oczy ciskają błyskawice.
— Uważaj na słowa, Melis! Bo przysięgam, że stracę do ciebie cierpliwość!
— Ale taka jest prawda! — Melis nie zamierza się cofnąć. — Bronisz kobiety, która dźgnęła mężczyznę nożyczkami i doprowadziła go do śpiączki!
— Nic nie jest tak oczywiste, jak ci się wydaje!
— Naprawdę? To dlaczego siedzi w więzieniu? Za niewinność? — rzuca sarkastycznie Melis. — A tata? Wiedział o tym wszystkim! Od początku! Ukrywał to przede mną, przed tobą, przed Zeynep!
Feraye bierze głęboki oddech, by opanować emocje.
— Dobrze, Melis. Twój ojciec popełnił błąd, ale ty wykorzystujesz każdą okazję, by robić awanturę. Bądź ze sobą szczera. Jesteś zła na Zeynep z powodu Egego. Nie udawaj, że chodzi o coś innego.
Z tymi słowami wychodzi, zostawiając córkę samą ze swoją frustracją. Melis zaciska pięści, a potem z wściekłością ciska poduszką o łóżko.
***
Bulent siada obok Zeynep na kanapie. Dziewczyna wygląda na zdruzgotaną. Jej oczy są puste, jakby świat, który znała, właśnie się zawalił.
— Moja mama… — zaczyna cicho, z trudem przełykając gulę w gardle. — Czy ona naprawdę jest w więzieniu?
Bulent spuszcza wzrok.
— Tak, moja córko — przyznaje z ciężkim westchnieniem.
Zeynep wbija w niego spojrzenie pełne bólu i zawodu.
— Okłamywałeś mnie… — jej głos łamie się na ostatnim słowie. — Miesiącami patrzyłeś mi prosto w oczy i kłamałeś. Byłeś dla mnie jak ojciec. Pomagałeś mi, trzymałeś za rękę, kiedy myślałam, że jestem sama na świecie. Nie pozwoliłeś mi zostać w akademiku, chciałeś, żebym była tutaj, z wami. Nigdy mnie nie opuściłeś, nawet kiedy sprawiałam problemy. A jednak…
Robi krótką pauzę, by nabrać oddechu.
— A jednak to właśnie ty mnie zdradziłeś, wujku Bulencie.
Mężczyzna zamyka oczy, jakby każde jej słowo było dla niego ciosem.
— Zeynep… Uwierz mi, nie miałem wyboru. Twoja mama mnie o to poprosiła. Bała się, że gdy się dowiesz, rzucisz szkołę i znikniesz.
Zeynep kręci głową, a po jej policzku spływa samotna łza.
— Przez tyle miesięcy żyłam w kłamstwie. Myślałam, że moja mama uciekła z innym mężczyzną. Obwiniałam się. Każdej nocy przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Widywałam ją tylko w snach. I w tych snach wciąż zadawałam jej jedno pytanie… – Podnosi wzrok na Bulenta, ściszając głos do szeptu. — Dlaczego, mamo?
Ociera łzę wierzchem dłoni i bierze drżący oddech.
— Wujku Bulencie, nie mów nic. Nie szukaj usprawiedliwienia, bo żadne słowa nie zmniejszą mojego gniewu.
Zapada ciężka, przytłaczająca cisza.
***
Opiekunka Halduna wraca do pokoju, gdzie czeka Ege. Na jej twarzy maluje się lekka konsternacja.
— Przepraszam, ale nie odbiera telefonu — oznajmia, ściskając dłonie przed sobą. — Jeśli chcesz, zostaw mi swój numer. Przekażę go, gdy tylko spotkam się z panem Keremem.
Ege unosi brwi, marszcząc czoło.
— Panem Keremem? — powtarza powoli, z wyraźnym zdziwieniem. — Czy syn pana Halduna nie nazywa się Kenan?
Kobieta mruga, jakby dopiero teraz uświadomiła sobie swój błąd.
— Ach, tak, oczywiście… Kenan. Przepraszam, przejęzyczyłam się. Przekażę mu twój numer.
Ege nie spuszcza z niej wzroku, ale nie komentuje dalej. Zamiast tego sięga po kartkę i zapisuje swój numer, który wręcza kobiecie. Następnie wraca do łóżka chorego mężczyzny. Kuca przy nim, spoglądając na jego bladą, nieruchomą twarz.
— Panie Haldunie, jeśli mnie słyszysz, błagam cię, nie pozwól, by to się tak skończyło — mówi cicho, jakby obawiał się, że ktoś ich podsłuchuje. — Pani Gonul nie chciała cię skrzywdzić. Nie zasługuje na to, przez co teraz przechodzi. Gdybyś mógł, na pewno byś jej pomógł. Jeśli jest w tobie choć iskra świadomości, walcz. Wyjdź z tej ciemności i powiedz prawdę.
Jego głos drży od emocji. Przez dłuższą chwilę nasłuchuje, czy coś się zmieni. Czy usłyszy choć najcichszy szmer. Nic. Tylko miarowy szum oddechu.
Z ciężkim sercem opuszcza pokój. Idąc korytarzem, nagle coś przyciąga jego uwagę. Przy drzwiach dostrzega parę męskich butów, całych ubłoconych, jakby ktoś niedawno wrócił z dworu. Ege zatrzymuje się na moment, wpatrując się w nie w milczeniu.
Co w domu, gdzie jedynym mężczyzną jest rzekomo sparaliżowany Haldun, robią niedawno używane, ubłocone buty? I dlaczego jego opiekunka pomyliła się co do imienia jego syna?
Nagle w głowie Egego zaczynają układać się kawałki układanki. Przeczucie, że w tej historii kryje się coś więcej, uderza go jak grom.
– Nie odpuszczę tego. Muszę dowiedzieć się prawdy – myśli zdeterminowany.
***
Kamera przenosi się do wnętrza domu. Opiekunka stoi przy oknie, ostrożnie wyglądając na zewnątrz.
– Możesz wstać – mówi cicho, odwracając się w stronę łóżka. – Chłopak już poszedł.
Haldun otwiera oczy i bez trudu podnosi się do pozycji siedzącej. Nie jest sparaliżowany. Nie jest w śpiączce. Cały czas udawał!
– Do diabła… – mruczy, krzywiąc się i rozciągając zdrętwiałe mięśnie. – Leżenie w bezruchu to prawdziwa tortura.
Opiekunka podchodzi bliżej, trzymając w dłoni małą kartkę.
– Zostawił swój numer – oznajmia. – Wygląda na upartego. Nie zamierza odpuścić.
Haldun przejmuje kartkę i uśmiecha się drapieżnie.
– Sprawimy, że odpuści – mówi spokojnym, lodowatym tonem. – Nie martw się.
***
Do Stambułu wraca starsza siostra Kuzeya, Hülya, niosąc matce dramatyczną wiadomość.
– Boże, jaki wypadek?! – Naciye blednie i chwyta się za pierś, ledwie łapiąc oddech. – Rozmawiałam z nim kilka razy w ostatnich dniach. Miał dziś przyjechać! Moje kochane dziecko… Gdzie to się stało? Powiedz mi natychmiast!
– Mamo, uspokój się – Hulya stara się zachować spokój, choć w jej głosie słychać napięcie. – Ismet zadzwonił do mnie dzisiaj. Właściciel firmy ubezpieczeniowej jest jego znajomym. Powiedział, że samochód Kuzeya został doszczętnie zniszczony…
Naciye wstrzymuje oddech.
– A co z Kuzeyem?! Gdzie on jest?! – Głos matki drży coraz bardziej. – Natychmiast dzwoń do wujka!
***
Godzinę później do domu Naciye przybywają Bulent, Feraye, Melis i Yigit, aby wesprzeć kobietę w tej dramatycznej chwili.
– Siostro, musisz się uspokoić – mówi łagodnie Bulent, choć sam jest wyraźnie poruszony. – Gdzie znaleziono samochód?
– Niedaleko Stambułu – odpowiada Hülya, sięgając po telefon. – Ismet przysłał mi wiadomość.
Podaje komórkę Bulentowi. Prawnik przegląda treść, marszcząc czoło.
– Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałaś? – prawnik zwraca się do siostry.
– Przedwczoraj – szepcze kobieta, ocierając łzy. – Powiedział, że przyjedzie. Potem jego telefon był już wyłączony…
W pokoju zapada cisza, którą nagle przerywa Melis:
– Czy on aż tak kochał Elif? – zastanawia się głośno, unosząc brwi. – Tak bardzo, że postanowił do niej dołączyć?
Słowa dziewczyny uderzają w Naciye jak cios. Kobieta wybucha rozpaczliwym płaczem. Bulent i Feraye wymieniają spojrzenia, żałując, że zabrali Melis ze sobą. Jak zawsze nie potrafiła ugryźć się w język.
– Sprawdzałaś w szpitalach? – pyta Feraye, starając się odwrócić uwagę od nietaktownej uwagi Melis.
– Tak – wzdycha Hülya – ale nigdzie go nie ma…
– Jadę na miejsce, gdzie znaleziono wrak – postanawia stanowczo Bulent, wstając.
Nagle rozlega się dzwonek do drzwi.
Wszyscy zamierają w bezruchu. Po chwili do pokoju wchodzi Kuzey – cały, zdrowy i wyraźnie zdezorientowany na widok tego zbiegowiska.
Naciye, która jeszcze przed momentem pogrążona była w rozpaczy, w jednej chwili odzyskuje siły. Zrywa się z kanapy i rzuca się w ramiona swojego syna, szlochając z ulgi.
***
Cavidan wychodzi na miasto, zadowolona i pełna energii. Torebki w jej rękach są wypełnione nowymi ubraniami, biżuterią i drogimi kosmetykami – wszystko opłacone pieniędzmi od Kuzeya, które miała przeznaczyć na spłatę długu u Alpera. Czuje się lekka i wolna, jakby mogła na chwilę zapomnieć o swoich problemach.
Nagle, jak grom z jasnego nieba, na jej drodze pojawia się Alper. Jego wzrok jest przenikliwy, ale wbrew jej oczekiwaniom nie wspomina o pieniądzach. Zamiast tego rzuca oskarżycielskie pytanie:
– Wiesz, że Sıla spędziła noc w hotelu z tym facetem?
Cavidan marszczy brwi, zaskoczona i zirytowana.
– Co?! Skąd masz takie bzdury?! – jej głos brzmi ostrzej, niż zamierzała.
– Odpowiedz mi – Alper mruży oczy, zbliżając się do niej o krok. – Sprzedałaś mu swoją córkę?
– Czy ty siebie słyszysz?! – syczy Cavidan, mierząc go wściekłym spojrzeniem. – To kompletna brednia!
– Wcale nie – mówi Alper spokojnie, ale jego ton jest lodowaty. – Rıza widział ją w hotelu. Z tym samym mężczyzną, który potem odwiózł ją do domu. Więc powiedz mi, kim on jest?!
Cavidan zaciska pięści. Zamiast odpowiadać, odwraca sytuację na swoją korzyść.
– Przestań gadać głupoty! – rzuca ostro. – To ty mi powiedz, dlaczego wysłałeś ludzi do mojego domu?! Zdemolowali go!
Alper uśmiecha się kpiąco.
– Żebyś zobaczyła, co się stanie, jeśli Sıla nie będzie moja.
Cavidan czuje, jak narasta w niej furia.
– Posłuchaj mnie uważnie – mówi, obniżając głos do niebezpiecznego szeptu. – Jeśli coś stanie się Bahar, nie będę miała litości. Rozstrzelam was wszystkich, rozumiesz?
Alper nie wygląda na przestraszonego. Wręcz przeciwnie – jego oczy błyszczą, jakby właśnie rozpoczął grę, w której ma przewagę.
– Nie dałaś mi wyboru – mówi powoli. – Gdzie ona jest? Kim jest ten facet, z którym uciekła?
Cavidan przywołuje na twarz spokojny wyraz.
– Sıla jest w domu – odpowiada z wyraźną satysfakcją. – A teraz poproś mnie o przebaczenie. I lepiej dopilnuj, żeby twoi ludzie trzymali się od nas z daleka. Jeśli zrobisz, co mówię… wtedy ci powiem, co się dzieje. I kim jest ten człowiek.
Alper patrzy na nią, próbując odgadnąć, czy blefuje. Ale Cavidan zna tę grę lepiej niż on – i zamierza wygrać.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 151. „Miłości i nadziei”?
Odcinek 151. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w czwartek, 13 marca, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.










