„Miłość i nadzieja” – odcinek 154 – szczegółowe streszczenie
Arda informuje Belkis, że Ege poprosił o wypłatę miliona lir z rachunku firmowego.
– Co?! – Kobieta z wrażenia aż wypuszcza siatki z zakupami.
– Suleyman z księgowości do mnie zadzwonił — wyjaśnia Arda. — Chciał się upewnić, czy wszystko jest w porządku.
Belkis patrzy na niego z niedowierzaniem, próbując uporządkować myśli.
— MILION LIR?! — powtarza, jakby nadal nie mogła w to uwierzyć.
Arda unosi brew.
— Czyli ty też o niczym nie wiesz…
***
Bahar przechodzi przez pokój dzienny, gdy jej wzrok pada na kilka eleganckich toreb z butików luksusowych marek. Podchodzi bliżej i ostrożnie wyciąga zawartość – drogie buty, torebki, płaszcz. Każdy z tych przedmiotów wygląda na wart fortunę.
Serce zaczyna bić jej szybciej, gdy w jednej z toreb znajduje paragon oraz potwierdzenie płatności. Przygląda się im uważnie. Wystawione na… Kuzeya. Oczy rozszerzają jej się ze zdumienia.
— Mamo, co ty zrobiłaś? — szepcze do siebie, czując, jak fala niepokoju zalewa jej myśli.
***
Sila przeszukuje kieszenie, ale nie znajduje pieniędzy. Ktoś ją okradł. Przeklina w myślach swój pech. Bez gotówki nie ma mowy o kupieniu biletu do Stambułu.
Nie mając innego wyjścia, sięga po kartę kredytową Kuzeya. Nie chce tego robić, ale nie widzi innej opcji. Wsuwa kartę do terminala, lecz zamiast potwierdzenia płatności na ekranie pojawia się komunikat o błędzie.
Sprzedawca unosi brwi.
— Chwileczkę, coś jest nie tak. Proszę zaczekać.
Sila nerwowo ściska pasek torby.
— Coś się stało?
Mężczyzna nie odpowiada od razu, a jego podejrzliwe spojrzenie wywołuje w niej niepokój.
***
Kuzey uderza siekierą w klocek drewna, rozłupując go na dwie równe części. Pracuje w milczeniu, gdy podchodzą do niego matka i siostra.
— Synu, zadzwoniła do mnie twoja znajoma z banku — zaczyna Naciye, patrząc na niego z troską. — Z twojej karty dokonano wysokich płatności. Jednej na trzy tysiące, drugiej na pięć tysięcy lir.
— Buty, torebki, płaszcz… — wymienia Hulya, krzyżując ręce na piersi.
Kuzey zatrzymuje się w pół ruchu. Zaciska dłoń na trzonku siekiery, a jego twarz wykrzywia się w grymasie złości.
— Dzięki Bogu, kazałam jej natychmiast zablokować kartę — mówi Naciye z ulgą.
— Może zgubiłeś ją w wypadku? — zastanawia się Hulya. — A ktoś, kto ją znalazł, postanowił z niej skorzystać?
Kuzey kręci głową. Prawda uderza go jak grom – sam wręczył kartę Bahar, żeby kupiła jedzenie do domu. Nie przyszło mu nawet do głowy, że ona lub jej siostra mogłyby wykorzystać to w tak perfidny sposób.
Zaufanie, które zaczął czuć do Sili, rozbija się w drobny pył. Nie mówiąc ani słowa, unosi siekierę i z furią uderza nią w kolejne drewno, jakby to mogło pomóc ugasić gniew buzujący w jego wnętrzu.
***
Sila stoi przy kasie, gdy do punktu zakupu biletów wchodzi dwóch policjantów.
— To ta osoba? — jeden z nich zwraca się do sprzedawcy.
— Tak, to ona — potwierdza mężczyzna.
Sila czuje, jak lodowaty dreszcz przebiega jej po plecach.
— O co chodzi? — pyta, próbując zachować spokój.
— Imię i nazwisko?
— Sila Peker.
— Pójdziesz z nami na komisariat — oznajmia funkcjonariusz surowym tonem.
— Co? Dlaczego? Nic nie zrobiłam!
— Dowiesz się wszystkiego na miejscu.
— Ale… naprawdę! — Głos dziewczyny drży ze zdenerwowania. — O co chodzi?!
— Wpłynęła na ciebie skarga. Kuzey Bozbey zgłosił, że ktoś wykorzystał jego kartę kredytową do wydania dużej kwoty.
Sila blednie.
— Ale… to niemożliwe! W ogóle jej nie używałam! Dopiero teraz chciałam zapłacić nią za bilet, ale naprawdę musiałam.
— Wyjaśnisz to moim kolegom — przerywa jej policjant. — Idziemy.
Sila rozgląda się rozpaczliwie, szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki, jakiegoś ratunku. Ale w oczach funkcjonariuszy nie widzi ani cienia współczucia. Nie mają wątpliwości – dla nich jest winna.
***
Cela jest ciasna i ponura, a każdy dźwięk odbija się od zimnych, betonowych ścian. Sila siedzi skulona na pryczy, nerwowo splatając palce. Czuje, jak niepokój zaciska się wokół jej gardła. Najgorsze jednak nie jest samo miejsce, lecz spojrzenie współosadzonej – ciężkie, przenikliwe, przeszywające ją na wskroś. Kobieta milczy, ale jej oczy mówią wszystko.
Sila nie wytrzymuje. Gwałtownie podnosi się z miejsca i zaczyna wołać strażnika.
— Hej! Halo! Jest tu ktoś?!
Metalowe drzwi otwierają się z chrzęstem i do celi zagląda funkcjonariusz.
— Dlaczego tak krzyczysz? — pyta, mierząc ją surowym wzrokiem.
— Muszę porozmawiać z Kuzeyem Bozbeyem! — mówi gorączkowo. — On potwierdzi, że jestem niewinna. Proszę, niech pan do niego zadzwoni! Musi przyjechać natychmiast!
Strażnik wzdycha, jakby słyszał to już tysiąc razy.
— Nie martw się. Właśnie dlatego moi koledzy przywieźli cię do Stambułu. Kiedy pan Kuzey przyjedzie i złoży zeznania, wszystko się wyjaśni.
Sila zaciska pięści. Coś jest nie tak. Kuzey zna ją, nie złożyłby przeciwko niej skargi. To musi być jakaś pomyłka.
— To jakiś błąd… — szepcze do siebie, gdy strażnik odchodzi.
Nagle w celi rozlega się chrapliwy głos.
— Przestań się nad sobą użalać.
Sila drgnęła. Zapomniała o swojej współosadzonej. Kobieta wpatruje się w nią spod przymrużonych powiek.
— Jeśli jesteś taka niewinna, to co tu robisz? — rzuca z ironią. — Nie gadaj tyle i daj mi spać.
Obracając się na bok, naciąga koc na głowę, zostawiając Silę samą z jej strachem i wątpliwościami.
***
Ege wpada do domu jak burza. Ledwie przekracza próg, jego głos wstrząsa ścianami:
— Arda! Gdzie jesteś?!
Chłopak nie czeka na odpowiedź, tylko rzuca się przez salon, aż w końcu dopada kuzyna. Z impetem chwyta go za sweter i potrząsa. Jego twarz dosłownie płonie wściekłością.
— Co z ciebie za człowiek?! — ryczy. — Od razu doniosłeś mojemu ojcu, że chcę wypłacić pieniądze?!
Arda nie pozostaje mu dłużny. Odpiera jego uścisk i odpycha go brutalnie.
— Nie bądź głupi! — warczy. — Nikomu nic nie mówiłem!
Ege prycha z niedowierzaniem.
— Przestań kłamać! Suleyman z księgowości dzwonił do ciebie! Zapytał cię, dlaczego chcę wypłacić pieniądze!
— Tak, zapytał. I co z tego?
— I co z tego?! — Ege nie wytrzymuje. — Od razu poleciałeś z tym do mojego ojca!
— Ege, zostaw mnie! — Arda patrzy na niego gniewnie. — Nikomu nic nie powiedziałem!
— Zrozumiałeś, że potrzebuję tych pieniędzy dla Zeynep i chciałeś mnie powstrzymać, prawda? — Ege mierzy go wzrokiem. — Zeynep cię zostawiła i teraz chcesz się na mnie zemścić.
Nagle w oczach Ardy coś błyska. Wybucha śmiechem, który bardziej przypomina gorzki syk.
— Tak, jasne! Zemszczę się! — rzuca ironicznie. — Chciałem w nocy odkręcić gaz i was wszystkich pozabijać! To chciałeś usłyszeć?! O jakiej zemście bredzisz, Ege? Oszalałeś?! Nie mam zamiaru się na tobie mścić, zrozum to wreszcie!
Ege zamiera, ale gniew nie ustępuje.
— Więc dlaczego powstrzymałeś mnie przed wypłatą pieniędzy?!
Arda kręci głową z rezygnacją.
— Bo mówimy o nic nieznaczącej kwocie. Tylko milion, prawda?
Z boku rozlega się nagłe westchnienie.
— Milion?! — powtarza z niedowierzaniem Melodi, która do tej pory przysłuchiwała się wszystkiemu w milczeniu. — Bracie, czy ja się przesłyszałam?
W tym momencie drzwi wejściowe otwierają się i do domu wchodzi Belkis. Jeszcze przed chwilą była na pilatesie, teraz jej oczy iskrzą złością.
— O czym wy mówicie? — rzuca ostro. — Ege, na co ci były potrzebne te pieniądze?!
— Aby uratować mamę Zeynep z więzienia.
Belkis zamiera.
— Co?!
— Pewien Haldun ją oczernił i przez niego trafiła za kratki. — Ege mówi szybko, jakby bał się, że nie zdąży się wytłumaczyć. — Za pieniądze ten człowiek zgodził się powiedzieć prawdę.
W salonie zapada martwa cisza. Po kilku sekundach Belkis krzyżuje ręce na piersi i patrzy na syna z chłodną dezaprobatą.
— Synu, czy my jesteśmy jakąś instytucją charytatywną? — jej ton jest lodowaty. — Dlaczego się ze mną nie skontaktowałeś?
— Wszystko wydarzyło się nagle. Nie mogłem czekać.
Melodi prycha z niedowierzaniem.
— „Nagle”? — powtarza. — Bracie, jak możesz wydawać NASZE pieniądze na coś takiego?!
— To nie są „jakieś tam” pieniądze! — grzmi Belkis. — To okrągły milion!
Jej słowa przecinają powietrze jak nóż.
— Te pieniądze należą do nas wszystkich, synu. To nasza przyszłość! Nie pozwolę ci ich wypłacić, zwłaszcza dla Zeynep! Nigdy!
***
Zeynep z precyzją montuje cienką, niemal niewidoczną żyłkę tuż za progiem swojego pokoju. Zna Melis na wylot – wie, że ta ma w zwyczaju wpadać bez pukania, jakby cały dom należał do niej. Nie myli się.
Melis wchodzi z impetem i… momentalnie potyka się o żyłkę. Traci równowagę i z głośnym jękiem ląduje na podłodze.
Zeynep, niewzruszona, wciąż siedzi przed lustrem i spokojnie rozczesuje włosy. Na jej twarzy pojawia się lekki uśmiech.
— Moja ręka… — syczy Melis, z grymasem bólu podnosząc się z ziemi. — Ty to zrobiłaś specjalnie!
— Oczywiście. — Zeynep odkłada szczotkę i zerka na nią z góry. — To nie byle jaka nitka, tylko żyłka wędkarska. Służy do łowienia ryb. Można nią złapać płotkę, ale też karpia. Takiego jak ty.
Melis zaciska pięści.
— Będziesz teraz zastawiać na mnie pułapki?!
— Niezliczoną ilość razy prosiłam cię, żebyś nie wchodziła tu bez pukania — przypomina Zeynep, krzyżując ręce na piersi.
— Przyszłam porozmawiać.
— Domyślam się. Arda wysłał mi wczoraj cztery tysiące wiadomości. — Jej głos ocieka ironią. — Kiedy byłam u mojej mamy w więzieniu, wy dwoje jakoś nie traciliście czasu.
Melis wzdycha, jakby nagle dopadło ją zmęczenie.
— Cóż, chłopak trochę cierpi — przyznaje. — Ale pomyśl, lada dzień zostanie aktorem. Będzie grał w serialach, stanie się sławny.
— Naprawdę mnie to cieszy. — Zeynep wstaje, poprawiając włosy. — Myślę jednak, że twoim problemem nie jest Arda, tylko Ege.
— Co dokładnie masz na myśli?
— To, że jestem teraz singielką, a ty boisz się, że przylgnę do Egego.
Melis unosi brew.
— Brawo, twój mózg w końcu zaczął pracować. Naprawdę się rozwijasz.
Zeynep nawet nie drgnie.
— Nie martw się, nie interesuje mnie teraz Ege. Mam ważniejsze sprawy na głowie, choćby decyzje dotyczące mnie i mojej mamy. Swoją drogą, skoro już tu jesteś, uprzedzę cię — idę do Egego. Chcę porozmawiać z nim o mojej matce. Jeśli chcesz, możesz do nas wpaść i wywołać skandal. W końcu masz w tym doświadczenie.
Melis patrzy na nią uważnie, jakby próbowała odgadnąć, co zaszło w jej głowie.
— Co Yildiz dała ci dziś do jedzenia? Nie jesteś sobą. Jesteś jakaś… dziwna.
Zeynep uśmiecha się słodko i nagle… obejmuje Melis.
— Uczę się od najlepszych — mówi z rozbawieniem. — A teraz pocałuj mnie w rękę.
— Że co?!
— Nie udawaj, że zapomniałaś. — Zeynep podsuwa jej dłoń. — Obiecałaś, że mnie pocałujesz, jeśli twoi rodzice zrezygnują z rozwodu. No dalej, zakład to zakład.
Melis mruży oczy.
— Naprawdę, co ty dziś jadłaś?
— Nie tylko ty masz prawo do odrobiny szaleństwa, Melis. Dziś moja kolej. No, całuj.
Melis wzdycha przeciągle, ale poddaje się. Składa usta w dziobek i powoli zbliża się do ręki Zeynep. W ostatnim momencie Zeynep cofa dłoń.
— Więc naprawdę chciałaś to zrobić?! — wybucha śmiechem i odwraca się, ruszając w stronę drzwi. — Aha, uważaj na żyłkę, żebyś znowu się nie potknęła.
Melis patrzy za nią z mieszanką irytacji i podziwu. Może i Zeynep ją przechytrzyła, ale ta wojna jeszcze się nie skończyła.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 154. „Miłości i nadziei”?
Odcinek 154. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 we wtorek, 18 marca, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.













