Sila jest przerażona, widząc przed sobą matkę.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 190 – szczegółowe streszczenie

Yildiz wchodzi cicho za Zeynep do pokoju. Widzi, jak ta odwraca się plecami, próbując ukryć emocje.

– Kochanie… przestań się obwiniać – mówi łagodnie, z troską w głosie.

– Gdyby nie ja, nic by się nie wydarzyło, Yildiz – odpowiada Zeynep, z trudem powstrzymując łzy.

– Zeynep… gdyby nie ty, mogło wydarzyć się coś znacznie gorszego. Nawet nie chcesz wiedzieć, jak bardzo wszystko mogło się skomplikować.

– Nie, siostro – mówi stanowczo Zeynep, odwracając się do niej. – Odkąd przekroczyłam próg tego domu, rozsypuję ludziom życie. Jedno po drugim. – Przechadza się nerwowo po pokoju, gestykulując bezradnie. – Nie widzisz, jak Melis na mnie patrzy? I dobrze. Ma rację. Zburzyłam jej świat. Wszędzie, gdzie się pojawiam, zostawiam po sobie tylko ból.

– Nie mów tak, proszę cię. Gdyby nie ty… może już by mnie tu nie było. W ostatniej chwili rzuciłaś się na mnie, chroniąc przed tym samochodem. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdybyś tego nie zrobiła… Nie daj Boże, Ogulcan zostałby bez matki. Zeynep, musisz przestać się karać. Nie jesteś winna wszystkiemu.

– To czyjej to winy?! – wybucha Zeynep. – Od kiedy się tu pojawiłam, ścieram uśmiech z każdej twarzy, jakby to było moje przekleństwo!

– To nie twoja wina! – mówi stanowczo Yildiz. W jej głosie pojawia się cień nerwowości. – Bulent… On nie powinien był pozwolić twojej mamie zostać w ich dawnym domu. Nie powinien okłamywać Feraye. Nie miał prawa trzymać tego wszystkiego w sekrecie.

Zeynep wpatruje się w nią szeroko otwartymi oczami.

– Co ty powiedziałaś?! Moja mama i wujek Bulent… mieszkali razem?

– Nie wiem wszystkiego, Zeynep – odpowiada zrezygnowana Yildiz. – Właśnie usłyszałam to od pani Naciye. Ukrywali się z tym, ale teraz… to już nie ma znaczenia. To naprawdę nie dotyczy ciebie.

– Może nie mnie, ale mojej mamy już tak! – Zeynep w jednej chwili chwyta torebkę, a jej twarz płonie z emocji. Gwałtownie wybiega z pokoju.

Yildiz zostaje sama. Przez chwilę patrzy za nią bezradnie.

– Brawo, Yildiz… – mamrocze do siebie z wyrzutem. – Po co ja w ogóle otwierałam usta? Mogłam ugryźć się w język…

***

Zeynep wychodzi z domu jak burza. Przed bramą czeka już Ege. Widząc ją, rusza w jej stronę, ale bez słowa. Wsiadają do samochodu i jadą w milczeniu. Dopiero kiedy zatrzymują się przed starą, piętrową kamienicą, dziewczyna się odzywa.

– To tutaj? – pyta, wysiadając i przyglądając się budynkowi z widocznym niesmakiem. – Ten dom wygląda, jakby od lat nikt o niego nie dbał.

– Tak, to tu – potwierdza Ege, również wysiadając. – Właściwie sam chciałem wpaść do twojej mamy. Po tym, jak ostatnio zostawiłem was same…

– Ege, proszę cię – przerywa mu Zeynep. – Trzymaj się od niej z daleka.

– Co to ma znaczyć, Zeynep? Serio to mówisz?

– Mówię poważnie. Nie chcę, żeby Melis znów urządziła scenę, że nie odstępujesz mnie na krok. Nie potrzebujemy kolejnego skandalu. Lepiej będzie, jeśli trzymamy się z daleka od siebie. Przynajmniej na razie.

Zanim zdąża podejść do drzwi, te otwierają się same. W progu staje Gonul. Na jej twarzy widać cień ulgi na widok córki.

– Witaj, moja córko – mówi z delikatnym uśmiechem.

– Musimy porozmawiać – odpowiada Zeynep chłodno, mijając ją bez zbędnych słów i wchodząc do środka.

Ege pojawia się za nią z siatką i torbą.

– Przywiozłem ci trochę jedzenia i kilka rzeczy z domu – zwraca się do Gonul, wręczając jej pakunki.

– Dziękuję, wejdź – mówi cicho. On kieruje się do kuchni, a ona podąża za córką do salonu.

Zeynep stoi tam sztywno, zaciśnięte pięści świadczą o wewnętrznym napięciu. Gonul chce przerwać ciszę.

– Zaczekaj, zrobię herbaty…

– Nie ma potrzeby. Mamy ważniejsze sprawy do omówienia – jej głos jest lodowaty. – Powiedz mi, co tu się właściwie dzieje?

– O czym mówisz, córko? Dlaczego jesteś taka wzburzona?

– Może dlatego, że pani Feraye jest zdruzgotana po tym, co wydarzyło się wczoraj? – rzuca ostro Zeynep. – Cała rodzina Bulenta jest rozbita. Jego dzieci cierpią, widząc matkę w takim stanie. A to wszystko przez ciebie!

– Przeze mnie? – Gonul patrzy na nią z niedowierzaniem.

– Tak, przez ciebie! Prosiłam cię, żebyś wyjechała, ale nie posłuchałaś. Teraz zobacz, co się stało!

– Ile razy mam ci powtarzać? Nie wiedziałam, że to dom Bulenta i jego żony. Dowiedziałam się dopiero później…

– Więc dlaczego się stąd nie wyniosłaś?!

Ich krzyk przerywa Ege, który zagląda do pokoju.

– Zeynep, możesz się trochę uspokoić?

– Nie wtrącaj się! – ucina ostro. Chłopak wzdycha i wychodzi bez słowa.

Zeynep staje naprzeciwko matki, z dłońmi opartymi na biodrach.

– No? Słucham. Powiedz mi wreszcie prawdę.

– Dlaczego miałabym się wyprowadzić? Przecież mówiłam, że nie odejdę.

– Tak jak kiedyś. Zniknęłaś bez słowa, zostawiając mnie samą.

– Zeynep, zrobiłam to, bo musiałam. Wiesz, że tak było. Gdybym ci powiedziała, rzuciłabyś wszystko, żeby mi pomóc. A nie mogłam cię na to narazić.

– Więc zostawiłaś mnie. Sama. Pod opieką wujka Bulenta, który był dla mnie lepszym ojcem niż mój własny. A pani Feraye…

– Nawet nie mów, że była dla ciebie jak matka! – przerywa Gonul, a jej głos drży.

– Bo nią była! – wykrzykuje Zeynep. – I teraz ich życie legło w gruzach. Przez nas. Przez ciebie!

– Wiem, że cierpi, ale między mną a Bulentem nic nie było. Nikt nie może mnie obwiniać.

– To dlaczego to ukrywałaś?

– Nie ukrywałam. To Bulent nalegał, by zachować wszystko w tajemnicy. Powiedział, że sam się z tym zmierzy. Nie chciał, żeby Feraye się niepotrzebnie denerwowała.

– Niepotrzebnie?! Kobieta przyłapała was razem! Ale wiesz, co jest najgorsze? Że wujek Bulent został tu na noc. Pod jednym dachem. Powiedz mi: to prawda?

Gonul zamiera. Przez chwilę tylko słychać jej przyspieszony oddech. Przełyka ślinę.

– Tak. To prawda…

Zeynep patrzy na nią z niedowierzaniem, a potem z pogardą, która boli bardziej niż jakiekolwiek słowo.

– Niesamowite… Jak mogłaś?! Żonaty mężczyzna, a ty… Pozwoliłaś mu tu zostać? Naprawdę?

Siada obok niej, wciąż patrząc jej prosto w oczy.

– Powiedz mi, mamo. Dlaczego to zrobiłaś? Czy… Czy ty coś do niego czujesz?

***

Belkis przychodzi do domu Bulenta, by być wsparciem dla swojej przyjaciółki. Feraye wygląda na złamaną – oczy czerwone od płaczu, dłonie drżące, jakby każdy gest wymagał od niej ogromnego wysiłku. Po chwili milczenia kobieta wymyka się do łazienki, by obmyć twarz i złapać oddech.

Zostając sama w salonie, Belkis wzdycha ciężko. Nagle obok niej pojawia się Melis.

– W ogóle nie jest dobrze, ciociu Belkis – mówi dziewczyna, kręcąc głową z przejęciem. – Tata i ta kobieta pod jednym dachem… To chore.

– Wiem, twoja mama mi opowiedziała – odpowiada Belkis cicho. – Przyłapała ich w łóżku. Na szczęście nie wydarzyło się to, czego się obawiałyśmy. Podobno kobieta nadwyrężyła sobie kręgosłup… czy coś takiego.

– Naprawdę w to wierzysz? – Melis prycha cicho. – Przecież wiemy, jakie bzdury opowiada Zeynep.

– Ja nie znoszę ani Zeynep, ani jej matki – mówi Belkis z goryczą. – To są wyrachowane oportunistki. Zrobiły wszystko, żeby się tu wkraść. Ta kobieta dosłownie się do nich wprowadziła. I została. Ty też przecież o tym wiesz.

– Wiem, wiem… – potwierdza Melis, nonszalancko zajadając pestki słonecznika, jakby rozmawiały o czymś zupełnie codziennym.

W tym momencie do pokoju wraca Feraye. Jej spojrzenie natychmiast zatrzymuje się na córce – pełne złości, zawodu i bólu.

– Od kiedy to wiesz? – pyta ostro, nie spuszczając z niej wzroku.

– Od tygodnia – odpowiada zamiast niej Belkis, bo to właśnie ona była źródłem tej informacji.

– To nie ma znaczenia, mamo – rzuca Melis, próbując się bronić.

– Nie ma znaczenia?! – głos Feraye staje się ostrzejszy. – To ma ogromne znaczenie, Melis! A twój ojciec? Wiedział, że o wszystkim wiesz?

Dziewczyna milknie. To wystarcza Feraye. Wyraz jej twarzy zmienia się – z gniewu przechodzi w czystą rozpacz.

– Oczywiście, że wiedział… Wszyscy wiedzieliście! Wszyscy zrobiliście ze mnie idiotkę!

Zerwała się z miejsca i wybiegła z pokoju, łamiąc się pod naporem emocji.

Na dole znajduje Bulenta. Bez słowa wyrywa mu telefon z dłoni i rzuca go na kanapę. Do salonu, tuż za nią, wpadają Belkis i Melis, próbując ją powstrzymać, ale jest już za późno.

– Wszyscy w tym domu wiedzieli, co zrobiłeś, tylko nie ja, prawda?! – wybucha Feraye, stojąc naprzeciw męża. – Spójrz na mnie, Bulencie! Nie na nich. Na mnie! Oni wiedzieli?

Bulent spuszcza wzrok, po czym przytakuje powoli.

– Tak. Wiedzieli.

Feraye czuje, jak ugina się pod nią grunt.

– Wstydź się! – krzyczy z rozpaczą. – Bawiłeś się mną jak marionetką! Wszyscy się bawiliście! Ty – patrzy na męża. – Moja najlepsza przyjaciółka – spogląda na Belkis. – I moja własna córka! – jej głos łamie się, gdy zatrzymuje wzrok na Melis. – Okłamywaliście mnie wszyscy!

– Mamo, przysięgam, to nie tak… – Melis podbiega do niej, zalana łzami. – Chciałam ci powiedzieć, naprawdę, ale bałam się. Wiedziałam, jak bardzo to cię zrani. Nie chciałam, żebyś cierpiała…

Feraye patrzy teraz tylko na męża – z oczami pełnymi bólu i goryczy.

– To nasza córka, Bulencie! – mówi cicho, ale stanowczo. – Jak mogłeś ją w to wciągnąć? Zostawiłeś ją samą z tym ciężarem. Milczała całymi dniami, tłumiąc wszystko w sobie. Jakim jesteś ojcem?

Bulent próbuje coś powiedzieć, ale słowa nie przychodzą. Po chwili wykrztusza jedynie:

– Feraye… Proszę cię… Uspokój się…

– Uspokoić się? – jej głos jest pełen niedowierzania. – Czy tobie naprawdę nie wystarczy, że mnie rujnujesz? Musiałeś jeszcze to samo zrobić naszej córce?

W salonie zapada cisza. Tak ciężka, że aż boli.

***

Naciye, pod pretekstem wspólnych zakupów, namawia Silę do wyjścia z domu. W drodze powrotnej udaje, że źle się czuje, i prosi, by zatrzymały się w dawnym mieszkaniu Bulenta, obok którego właśnie przechodzą. Po chwili Naciye zostawia dziewczynę samą w środku, nakazując jej odkurzyć i umyć podłogę. Sama wychodzi, rzekomo do sklepu po kawę, ale w rzeczywistości ma inny plan – doskonale wie, że wkrótce ktoś się tu pojawi.

Sila ochoczo bierze się za sprzątanie. Kurz tańczy w powietrzu, a odkurzacz wyje jednostajnie. Dziewczyna z pełnym zaangażowaniem skupia się na pracy, ciesząc się z możliwości uporządkowania przestrzeni. Atmosfera jest spokojna, a ona nie ma żadnych obaw, koncentrując się na zadaniu, które przed nią stoi.

Gdy w końcu wyłącza odkurzacz, w domu zapada cisza. Za oknem – spokojna, leniwa atmosfera popołudnia. I wtedy… pukanie do drzwi. Ciche, ale wyraźne. Serce Sili podskakuje. Myśląc, że to Naciye wróciła, podchodzi do drzwi i otwiera je bez zastanowienia.

Ale za drzwiami nie ma Naciye.

Za drzwiami stoi…

– Tak, to ja – mówi Cavidan lodowatym głosem, spoglądając prosto w oczy córki, które rozszerzają się ze strachu. – Twoja matka. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Myślałaś, że cię nie znajdę?

Sila cofa się o krok, zamarła, jakby ktoś wyciął z niej cały oddech.

– No, dalej – ciągnie Cavidan, tonem, który nie znosi sprzeciwu. – Przygotuj się. Wracamy do wioski. Alper na ciebie czeka. Ślub się odbędzie, czy tego chcesz, czy nie.

Na twarzy Sili walczą strach, bunt i niedowierzanie. Ale w oczach Cavidan nie ma litości. Tylko chłodna determinacja.

Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 190. „Miłości i nadziei”?

Odcinek 190. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w poniedziałek, 12 maja, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.

Podobne wpisy