Policjanci przychodzą do domu Bulenta, by aresztować jego córkę.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 212 – szczegółowe streszczenie

Sila wchodzi do kuchni. Przy blacie stoi Alper, pogrążony w zamyśleniu. Gdy ją zauważa, jego twarz natychmiast twardnieje.

– Wiem, że myślisz o Hulyi – mówi lodowatym tonem. – Ale nie waż się powiedzieć o tym Kuzeyowi.

Sila splata ramiona na piersi, patrząc mu prosto w oczy.

– Dlaczego? Bo zniszczę twoje misterne plany? Nie wiem, co kombinujesz, Alperze, ale jedno ci powiem: Kuzey musi się o wszystkim dowiedzieć.

– To nie tak, jak myślisz. Ja… naprawdę się w niej zakochałem.
– Kłamiesz!

– Dlaczego? Nie wierzę, że nie wiesz, czym jest miłość od pierwszego wejrzenia.
– Nie rozumiem tej gry, w którą grasz, ale Kuzey ją zrozumie. I nie będzie cię oszczędzał.

– Sila, przysięgam… nie mam żadnych złych zamiarów.

– Dość! – wybucha dziewczyna. – Powiem mu wszystko! Że nie jesteś żadnym Arifem, tylko Alperem! Nie pozwolę ci wykorzystać tej kobiety tylko po to, by mnie zdobyć! Kuzey musi znać prawdę!

W tym momencie do kuchni wchodzi Hulya. Na jej twarzy maluje się niepokój.

– Sila, proszę… nie mów nic Kuzeyowi – mówi błagalnie, nie zauważając, że tuż za nią stoi jej brat. – Niech jego uszy tego nie usłyszą…

Głos Kuzeya rozbrzmiewa jak grzmot:
– Co tu się dzieje?

***

W kolejnej scenie Hulya i Sila spacerują po ogrodzie. Powietrze aż iskrzy od napięcia.

– Co ty właściwie próbujesz osiągnąć, Silo? – pyta Hulya, zatrzymując się gwałtownie. – Jaki masz problem?
– Siostro, nie mam żadnego problemu. Ani z tobą, ani z nikim innym – odpowiada spokojnie Sila.

– Więc dlaczego mnie śledziłaś? Co robiłaś w parku? Kuzey cię nasłał?
– Nie. Poszłam tam, bo… chciałam cię chronić.

– Chronić? Przed kim niby?
– Przed tym mężczyzną…

– Arifem? – Hulya marszczy brwi, a potem jej twarz staje się czerwona z oburzenia. – Sila, jestem dorosła. I to znacznie bardziej od ciebie. Nie potrzebuję ochrony, szczególnie twojej!

– Ale ty nie wiesz, kim on naprawdę jest…

– Wiem wszystko! – przerywa jej Hulya. – Jedyne, czego nie wiem, to jak żyć dla siebie. Całe życie poświęciłam rodzinie. Mamie, bratu… A sama nigdy nie zaznałam miłości. Naprawdę uważasz, że to, że Arif trzymał mnie za rękę, to grzech nie do wybaczenia?

– Nie chodzi o to… chodzi o to, kim on jest. On…

– Co z nim? Że jest młodszy? Że pracuje dla nas? Wiem, że Kuzey by go zwolnił, gdyby się dowiedział. Ale… może ja też go kocham!

– Co?! – Sila aż cofa się o krok, oszołomiona.

– Tak. Powiedział, że mnie kocha. Że to miłość od pierwszego wejrzenia. Może… może i ja coś do niego czuję. Chcesz teraz wszystko zniszczyć? Powiedzieć Kuzeyowi? Pozwolić, by znowu zdecydował za mnie?

– Nie chcę niczego niszczyć, ale…

– Sila, odkąd tu jesteś, zawsze cię wspierałam. Byłam przy tobie, kiedy inni cię odrzucali. Teraz ja proszę ciebie – pozwól mi raz w życiu być szczęśliwą. Nie pozwól, by Kuzey i mama znowu zabrali mi prawo do miłości.

Kamera przesuwa się na zarośla, zza których wyłania się ukryty Alper. Na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmieszek.

– O to właśnie chodziło – szepcze z satysfakcją. – Hulya jest w moich rękach. Wyciągnę od niej pieniądze… a potem uczcimy to razem z moją Silą.

***

Akcja przenosi się do szpitala. Zeynep leży na łóżku, blada, z wyraźnymi śladami zmęczenia. Obok niej siedzi Ege. Policjantka Cansu stoi z notatnikiem w dłoni, obserwując ich czujnym wzrokiem.

– Czy Melis może mieć coś wspólnego z porwaniem Zeynep? – pyta Ege, a jego głos drży od napięcia. Pięści zaciska mimowolnie.

Cansu unosi brew, nie odpowiada wprost.
– A wy jak sądzicie? Czy waszym zdaniem byłaby do tego zdolna?

Zeynep porusza się niespokojnie na łóżku, spuszcza wzrok.
– Nie, pani inspektor… – mówi cicho. – Nie wydaje mi się, żeby Melis mogła posunąć się aż tak daleko.

– A jak daleko posunęła się do tej pory? – dopytuje Cansu, świdrując Zeynep wzrokiem.

– Cóż… często się kłóciłyśmy – przyznaje dziewczyna niechętnie. – Ale to głównie dlatego, że nagle pojawiłam się w ich domu… i zburzyłam jej świat.

Ege nie wytrzymuje.
– Nie broń jej, Zeynep – przerywa stanowczo. – Wszyscy wiemy, co ci zrobiła. – Spogląda na Cansu. – Naprawdę sądzi pani, że Melis może być w to zamieszana?

Policjantka spokojnie odkłada notatnik, wstaje.
– To nie ja wysunęłam ten trop. Wystarczyło, że wymieniłam imię Melis Guralp, a wy od razu zaczęliście mówić tylko o niej. Zastanawia mnie to.

Zeynep przygryza wargę.
– Ja… po prostu teraz czuję się zagubiona – tłumaczy. – Naprawdę nie sądzę, żeby Melis miała z tym coś wspólnego.

Cansu przenosi wzrok na Egego, przygląda mu się przez dłuższą chwilę.
– Panie Ege… przez moment zwątpił pan w swoją narzeczoną. Czy to nie dziwne?

Ege milknie, ale po chwili odpowiada z goryczą w głosie:
– Przy Melis… nigdy nie wiadomo, do czego może się posunąć, gdy chodzi o Zeynep. Dlatego przez chwilę się zawahałem.

Cansu kiwa głową.
– A tymczasem Zeynep została porwana. Była ranna, jej życie było zagrożone. To nie są błahostki. To ciężkie przestępstwo.

Zeynep unosi głowę.
– Zapytała pani o Melis. Czy to znaczy, że ma ją pani na oku? Że coś pani podejrzewa?

– Nie – odpowiada Cansu spokojnie. – Zapytałam, bo jej imię pojawiło się w rozmowie. A nazwisko Guralp nie jest anonimowe. Ich kancelaria to wpływowa marka. Twoja narzeczona, Melis, to córka samego pana Bulenta. W takiej sytuacji muszę być skrupulatna.

Cansu zbliża się o krok do Egego, zmienia ton na bardziej formalny.

– Skoro już jesteś tutaj, pozwól, że zapytam: z raportu wynika, że to ty odnalazłeś Zeynep. Dlaczego nie powiadomiłeś od razu policji? Dlaczego zdecydowałeś się działać na własną rękę?

Zeynep spogląda z zaskoczeniem na Egego. Cansu nie spuszcza z niego wzroku.

– Proszę, wyjaśnij mi tę sprawę, panie Ege. Chcę wiedzieć, dlaczego wziąłeś sprawiedliwość we własne ręce.

***

Gönül opuszcza dom Bulenta z gniewem w oczach. Zatrzaskuje za sobą furtkę. Bulent podąża za nią i zatrzymuje ją tuż za bramą.

– Co to za zachowanie, Gönül? – pyta ostrym tonem.
– A co z zachowaniem twojej córki, Bulencie? – odpowiada z wyrzutem. – Naprawdę uważasz, że to, co powiedziała, jest do przyjęcia?

– Oczywiście, że nie. Melis przesadziła. Ale to nie daje ci prawa decydować teraz za Zeynep!

Gönül robi krok w jego stronę, oczy ma pełne bólu.

– Widziałeś, co mi zrobiła! – mówi z żalem. – Zeynep od miesięcy nie zaznała spokoju w tym domu. Czego jeszcze ma doświadczyć? Mam czekać, aż stanie się coś gorszego?

– Przesadzasz…

– Nie, Bulencie! – przerywa mu. – Już podczas porwania Zeynep Melis zachowywała się dziwnie. Coś w niej budziło mój niepokój. One są siostrami, ale o tym nie wiedzą. I może lepiej, że nie wiedzą, bo dopóki Melis będzie darzyć ją tą nienawiścią… Zeynep nigdy nie wyzdrowieje. Nie fizycznie. Nie psychicznie. A ja nie pozwolę jej cierpieć dłużej.

Chwila ciszy. Gönül zbiera się w sobie.
– Podjęłam decyzję. Zeynep wraca ze mną. Jako jej matka – mam do tego prawo.

Odwraca się, ale Bulent chwyta ją za ramię.

– Dość tego, Gönül! – jego głos staje się lodowaty. – Przez lata podejmowałaś wszystkie decyzje sama. Wykluczałaś mnie z życia mojej własnej córki. Ale to się skończyło. Teraz ja też mam coś do powiedzenia.

– Nie jesteś obiektywny – mówi cicho Gönül. – Nie chodzi tu o ciebie, ani o mnie. Zeynep potrzebuje spokoju, bezpieczeństwa… matki.

– A ojciec się nie liczy?! – krzyczy Bulent. – Zeynep to także moja córka! Mam do niej takie samo prawo jak ty! I dopóki ja tu mieszkam, ona również będzie mieszkać pod tym dachem!

Odwraca się gwałtownie i wraca do środka, zostawiając Gönül z niedopowiedzianym bólem i łzami w oczach.

***

Feraye i Melis siedzą na kanapie, wtulone w siebie.

– Dziękuję, mamo, że się jej sprzeciwiłaś – mówi Melis cicho, z głową opartą na ramieniu Feraye.
– Jesteś moim światem, córeczko. Oczywiście, że cię obronię. Zawsze będę po twojej stronie – odpowiada Feraye z czułością.

Melis unosi głowę, w jej oczach czai się smutek.
– A tata? Czy on też jest po mojej stronie?

Feraye przez chwilę milczy, po czym delikatnie dotyka jej policzka.

– W tym świecie są tylko dwie osoby, które oddałyby za ciebie życie. Jedną z nich jestem ja. A drugą… twój tata. Nawet jeśli nie zawsze to okazuje.

– Co do ciebie jestem pewna – mówi dziewczyna z cieniem łzy – ale do niego… nie mam już zaufania.

– Porozmawiamy o tym później, dobrze? – Feraye całuje ją w czoło. – Teraz idź do swojego pokoju. Rozpakuj walizkę. Nigdzie się stąd nie ruszaj.

– Mamo… boję się. Nie chcę trafić do więzienia…
– I nie trafisz, Melis – zapewnia ją stanowczo. – Zaufaj mi. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.

Feraye otacza córkę ramionami, mocno ją przytula i całuje. Gdy Melis wstaje z kanapy i rusza na górę, nagle rozlega się dzwonek telefonu.

Feraye zerka na wyświetlacz i odbiera.
– Tak, Ege?

W słuchawce słychać napięty głos chłopaka:
– Próbuję dodzwonić się do wujka Bulenta, ale nie odbiera.

– Ma dużo obowiązków. Powiedz mi, o co chodzi.
– Ciociu Feraye… znaleźli Ragipa.

Feraye wstrzymuje oddech.
– Co powiedziałeś? Znaleźli go? Gdzie on jest? Czy coś mówił?

Chwila ciszy. Głos Egego staje się jeszcze bardziej napięty.
– Ciociu… Ragip nie żyje. Został znaleziony martwy.

Feraye blednie. Jej serce podchodzi do gardła, ale nie może tego po sobie pokazać. Odwraca się powoli w stronę schodów i zmusza się do uśmiechu. Melis rzuca jej ostatnie spojrzenie, zanim zniknie na piętrze – nieświadoma niczego.

Feraye odkłada telefon, a jej spojrzenie staje się puste. Cień przerażenia i determinacji powoli rozlewa się po jej twarzy.

***

Nazajutrz, wczesnym rankiem. Dom Bulenta pogrążony jest jeszcze w ciszy. Nagle rozlega się natarczywy dzwonek do drzwi. Feraye, zaspana i zaniepokojona, podchodzi do wejścia. Otwiera. W progu stoją dwaj umundurowani policjanci.

– Czy pod tym adresem mieszka Melis Guralp? – pyta jeden z funkcjonariuszy chłodnym tonem.
– Tak… to moja córka. Co się stało? – odpowiada Feraye, czując, jak serce zaczyna bić jej szybciej.

– Musi natychmiast udać się z nami na komisariat.

W tym momencie w korytarzu zjawia się Bulent.
– O co chodzi? Co się dzieje? – pyta z narastającym niepokojem.

– Melis Guralp jest poszukiwana do przesłuchania w sprawie zabójstwa – mówi drugi z policjantów. – Ragip Konmaz został zamordowany.

W tym samym momencie po schodach zbiega Melis. Przestraszona, bosa, w piżamie, staje obok matki, wpatrując się w funkcjonariuszy szeroko otwartymi oczami.

– Co?! – Feraye obejmuje córkę ramieniem. – Przepraszam bardzo, ale co moja córka ma wspólnego z tym mężczyzną?
– Mamo… co oni mówią? – szepcze Melis, a jej głos drży. Robi krok w tył, chowając się za matką jak mała dziewczynka.

– Zakładam, że to pani jest Melis Guralp – mówi jeden z funkcjonariuszy, spoglądając w dokument. – Proszę z nami.
– Zaczekajcie! – Feraye staje przed nimi jak tarcza. – Macie jakiekolwiek dowody? Czy to tylko domysły?

– Dysponujemy nakazem aresztowania – mówi policjant spokojnie, sięgając po dokument i pokazując go rodzinie.

Melis zaczyna szlochać, jej kolana się uginają.

– Mamo… nie… Nie zabierajcie mnie… Nie chcę iść do więzienia! – woła w panice. – Ja sobie tam nie poradzę! Oni mnie tam zniszczą!

Policjanci nie reagują na dramatyczne błagania. Jeden z nich sięga po kajdanki, gdy nagle Melis, w szale przerażenia, wykonuje niespodziewany ruch – chwyta za broń przypiętą do pasa drugiego funkcjonariusza i odsuwa się gwałtownie.

– NIE! Zamiast gnić w więzieniu, wolę umrzeć tutaj! – krzyczy przez łzy, przykładając pistolet do skroni. – Zostawcie mnie w spokoju!

– MELIS! – wrzeszczy Feraye i rzuca się w jej stronę, ale jest już za późno…

Rozlega się przerażający huk. Strzał.

***

Nagle wszystko znika.

Feraye budzi się z krzykiem, cała spocona, z twarzą wykrzywioną w bólu. Jej oddech jest płytki i urywany. Rozgląda się wokół, zdezorientowana. Obok niej leży Melis, również przebudzona.

– Mamo? Co się dzieje? – pyta dziewczyna, siadając na łóżku.

Feraye przez moment nie może złapać tchu.
– To był tylko sen… – mówi drżącym głosem. – Koszmar… potworny koszmar.

Otwiera ramiona.
– Chodź tu do mnie… – mówi cicho, ze ściśniętym gardłem. Przytula córkę mocno, jakby bała się, że zniknie. – Moje dziecko… Moja kochana córeczka…

Melis, wtulona w matkę, nie zauważa, że z jej oczu nadal płyną łzy – nie ze strachu, ale z poczucia winy.

Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 212. „Miłości i nadziei”?

Odcinek 212. serialu „Miłość i nadzieja” (oryg. Aşk ve Umut) zadebiutuje na antenie TVP2 w środę, 11 czerwca, o godzinie 17:20. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Miłość i nadzieja streszczenia.

Podobne wpisy