Feraye i Bulent siedzą na kanapie. Kobieta patrzy na męża z niepokojem.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 220 – szczegółowe streszczenie

Melis, kipiąca ze złości, niemal wybucha, wybiegając przez bramę domu Belkis. Tuż za nią, z marsową miną, podąża Arda.

– Widziałeś to?! – wrzeszczy, wymachując rękami jak oszalała. – Przykleiła się do niego jak pijawka! Księżniczka z traumą! A Ege? Zgodził się, żeby tu została! Mój narzeczony jest nią kompletnie zauroczony!

– Uspokój się, Melis. Zeynep niczego nie planuje. Jesteśmy tu – ciocia Belkis i ja. Nie dopuścimy, żeby coś się między nimi wydarzyło.

– Serio?! – Melis staje jak wryta, wbijając w niego spojrzenie pełne furii. – Ty naprawdę zamierzasz tej żmii utorować drogę?!

Arda wzdycha ciężko, po czym mówi tonem ostrzeżenia:

– Melis, skup się. Prawdziwym zagrożeniem jest Ragip. Jeśli poda twoje nazwisko na policji, Ege dowie się wszystkiego. A wtedy… zerwie z tobą bez mrugnięcia okiem.

– Więc co mam zrobić? – rzuca Melis, zaciskając pięści.
– To, co konieczne – odpowiada chłodno Arda. – Zajmij się tym. Szybko.

W tym samym czasie, kilka metrów dalej, Gonul wychyla się zza ogrodzenia jednej z posesji. Zauważywszy Melis i Ardę, natychmiast się chowa, po czym uważnie nadstawia uszu.

– W porządku – cedzi przez zęby Melis. – Naprawię to. Wyrwę mojego narzeczonego ze szpon tej łachudry. Ale najpierw Ragip.

– Dokładnie – kiwa głową Arda. – Ragip pierwszy. Znajdź sposób, żeby go uciszyć. A potem… możesz zabrać się za Zeynep.

***

Ragip dzwoni z więzienia. Po drugiej stronie słuchawki, w swoim gabinecie, odbiera Bulent.

– Nie mam zbyt wiele czasu – mówi szorstko bandzior. – Powiedziałem im, że jesteś moim prawnikiem. Skoro nie zaprzeczyłeś, zakładam, że już poznałeś prawdę o swojej córce.

– Nie masz żadnych dowodów – odpowiada Bulent, ale jego głos drży niepokojąco. Pewność siebie ulotniła się jak dym.

– Komisarz Cansu znajdzie to, czego trzeba. Jest bystra. Potrafi szukać.
– Przejdźmy do rzeczy – przerywa Bulent. – Chcesz pieniędzy?

– Nie. Interesuje mnie coś znacznie cenniejszego – Zeynep. Chcę, żeby wycofała skargę. W zamian zamilknę na temat Melis. Dzięki temu twoja córka nie zobaczy świata zza krat.

W słuchawce zapada cisza. Bulent milczy, przyciskając telefon do ucha, jakby wciąż nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.

– Co się stało, adwokacie? – szydzi Ragip. – Zaniemówiłeś?

– Posłuchaj mnie uważnie – mówi w końcu Bulent chłodnym tonem. – To się nie wydarzy.

– W porządku. Rozumiem, że trudno to przełknąć. Ale Zeynep ma mnie wkrótce rozpoznać. Będzie wezwana na komisariat. Masz czas, żeby się zastanowić. W przeciwnym razie… zacznij pakować walizkę dla Melis. Nie zapomnij o bieliźnie. W więzieniu się przyda.

Ragip odkłada słuchawkę. Bulent siedzi przez chwilę nieruchomo, po czym wolno kończy połączenie.

– Co powiedział? – pyta Feraye, która przez cały czas stała obok, z ręką przy ustach, próbując opanować drżenie.

– Co mógł powiedzieć? Zagroził. Powiedział, że jeśli Zeynep nie wycofa skargi, ujawni udział Melis. A wtedy nasza córka trafi do więzienia.

Feraye blednie. – Czyli… powinniśmy porozmawiać z Zeynep? Powiedzieć jej prawdę?

– Nie. Nic jej nie powiemy. Nie dam się zastraszyć. Nie przez kogoś takiego jak Ragip.

Siada ciężko na kanapie. Feraye siada obok, próbując zrozumieć jego tok myślenia.

– Bulencie… co teraz zrobimy?

– Nic – odpowiada bez emocji. – Czas, by Melis poniosła konsekwencje.

Feraye patrzy na niego w osłupieniu.

– Oszalałeś?! Naprawdę jesteś gotów zaakceptować, że twoja córka trafi do więzienia?

– Ostrzegałem ją tyle razy. Kłamała nam w żywe oczy. I współpracowała z przestępcą!

– Nie rozumiesz! Ona się bała, Ragip ją zastraszył!

– Ale to niczego nie zmienia. Była jego wspólniczką. Jeśli teraz jej odpuścimy, damy przyzwolenie na zło. I będziemy tego żałować do końca życia.

– Chcesz powiedzieć… że powinna iść do więzienia?

– Tak, Feraye. Jeśli Melis zawiniła, musi ponieść karę. Żadna zbrodnia nie może zostać bez odpowiedzi. Nawet, jeśli popełniła ją nasza córka.

***

Następnego dnia.

Alper budzi się w wynajętym za pieniądze Hulyi domu. Przerywa mu natarczywy dźwięk dzwonka – ktoś nie przestaje dzwonić raz za razem, jakby chciał wyrwać drzwi z futryny. Zaspany, z ciężkimi powiekami i zamglonym spojrzeniem, podnosi się z łóżka i idzie otworzyć.

Za progiem stoi Sila. Jej twarz jest kamienna, oczy pałają gniewem. Bez słowa wchodzi do środka, mijając go jak burza.

– Wiedziałem, że przyjdziesz – mówi Alper z uśmiechem, próbując brzmieć pewnie.

– Ty bezwstydniku! – wybucha dziewczyna. – Jak śmiałeś wysyłać mi te zdjęcia? Myślałeś, że co? Że wzruszy mnie widok twojego nowego domu?

– Chciałem, żebyś zrozumiała, co mogłaś mieć – odpowiada, rozkładając ręce teatralnie. – Rozejrzyj się. Te meble, ten salon, wszystko jest nowe. Wszystko dla ciebie. Gdybyś tylko się zgodziła… moglibyśmy tu razem zamieszkać. Silo, ja nadal za tobą tęsknię.

Zbliża się do niej, sięga po jej dłoń – lecz nagle bach! Głośny, bolesny policzek ląduje na jego policzku.

– Oszalałeś?! – krzyczy. – Przecież powiedziałeś, że kochasz Hulyę! Kogo ty próbujesz oszukać?! Siebie? Mnie? A może ją? Powinnam była powiedzieć wszystko Kuzeyowi już dawno. Ale zrobię to teraz! Koniec tej gry, Alperze!

Odwraca się, ruszając w stronę drzwi, ale Alper błyskawicznie ją wyprzedza i staje jej na drodze.

– To nie będzie takie łatwe, panno Silo – mówi lodowatym tonem, zamykając drzwi na klucz.

***

Hulya po cichu opuszcza swój pokój. Trzyma w dłoni uchwyt spakowanej walizki, którą delikatnie ciągnie za sobą, starając się nie wydawać żadnych dźwięków. Chce zniknąć niepostrzeżenie, zanim ktokolwiek się obudzi.

Ale przy schodach napotyka czujne spojrzenie Bahar.

– Siostro Hulyo? Gdzie idziesz? – pyta zaniepokojona dziewczyna.

– Cii… – Hulya przykłada palec do ust.
– Proszę, powiedz mi. Nie rozumiem.

– Idę do Arifa – szepcze, z cichym uśmiechem. – Nie mów nikomu. Niech sami zobaczą, kiedy się obudzą.

Z walizką schodzi po schodach. Bahar zostaje na górze, z marsową miną.

– Moja siostra też tam poszła… – mruczy pod nosem. – To nie może skończyć się dobrze. Muszę ją ostrzec.

W tym momencie z sąsiedniego pokoju wychodzi Cavidan.

– Co się dzieje? – pyta podejrzliwie. – Gdzie poszła pani Hulya?

– Ja…

– Nie kłam. Widziałam ją przez okno. Wyszła z walizką. Dokąd?

– Powiedziała, że do Arifa – przyznaje Bahar z niepokojem w głosie. – Uciekła.

Na korytarzu rozbrzmiewają kolejne kroki – z sypialni wychodzi Naciye. Słyszała wszystko. Staje w milczeniu, po czym łapie się za głowę i ciężko wzdycha.

– Boże, miej nas w swojej opiece…

***

Belkis wchodzi do jadalni z wyraźnym grymasem na twarzy. Na widok Zeynep siedzącej przy stole, unosi brwi i przewraca oczami z nieskrywaną pogardą.

Chwilę później do pomieszczenia wchodzą Ege i Melodi, niosąc talerze.

– Mamo, chodź, usiądź. Nie pozwól, żeby jedzenie wystygło – mówi Ege, próbując nadać ton porannej normalności.

– Wszystko wygląda naprawdę pysznie – dodaje z uśmiechem Zeynep, chcąc załagodzić atmosferę.

– Musisz spróbować tego sera – zachęca Melodi. – Jest obłędny.

Belkis, z filiżanką świeżo zaparzonej kawy w dłoni, podchodzi do stołu, ale nawet nie próbuje się uśmiechnąć. Jej wzrok przesuwa się po potrawach, by na końcu zatrzymać się na Zeynep.

– Skoro już organizujemy królewskie śniadanie, może jeszcze kawior powinniśmy podać? – rzuca lodowato.

– Mamo, usiądź, proszę – powtarza spokojnie Ege. – Nie pozwól, żeby wszystko ostygło.

– Ja? Siadać przy jednym stole z byle kim? – parska Belkis. – Oszczędź mi tego. Melis to moja przyszła synowa. Nie ta tutaj.

Zeynep spuszcza wzrok, ale Belkis już kontynuuje:

– I nie patrz tak na mnie. Sama się duszę, oddychając tym samym powietrzem co ona. A co dopiero jeść z nią przy jednym stole!

– A ja się duszę, gdy słyszę, jak tak mówisz, mamo – odpowiada ostro Ege.

– Nie przejmuj się, Zeynep – wtrąca szybko Melodi. – Mama zawsze taka była. Lubi dramatyzować.

Belkis patrzy na Melodi karcąco.

– Nie jesteś moją córką – mówi z goryczą. – Jesteś zdrajczynią.

Z tymi słowami odwraca się na pięcie i wychodzi.

***

Belkis opada ciężko na sofę w salonie, próbując się uspokoić. Ale zza ściany dobiega ją dźwięk śmiechu dochodzący z kuchni – lekki, beztroski, drażniący ją jak nigdy dotąd.

Jej palce zaciskają się mocniej na filiżance.

– Wiem, co z tobą zrobię, pani Zeynep – syczy do siebie przez zęby. – Ciesz się tym śniadaniem, póki możesz. Bo to ostatnie, jakie zjadasz pod tym dachem. Dziś znikniesz z życia mojego syna raz na zawsze.

Zły błysk w jej oczach przybiera na sile.

– Sprawię, że przeżyjesz największą traumę swojego życia – dodaje z zimnym uśmiechem.

Sięga po telefon. Wybiera numer. Nie wypowiada imienia, ale nietrudno się domyślić, do kogo dzwoni. Jej najbardziej zaufana sojuszniczka, nieodłączna partnerka w intrygach – Melis.

***

Alper chwyta Silę za rękę i brutalnie wciąga ją do salonu, zatrzaskując za nimi drzwi.

– Puść mnie! – krzyczy dziewczyna, próbując się wyrwać. – Jeśli mnie nie puszczasz, zacznę krzyczeć tak, że usłyszy mnie cała dzielnica!

– Spokojnie – mówi chłodno Alper. – Nie zrobię ci krzywdy. Ale ostrzegam – jeśli zamierzasz porozmawiać z Kuzeyem, ja też nie będę milczeć.

– Co masz na myśli? Co niby mu powiesz? – Sila spogląda na niego z mieszaniną strachu i wściekłości.

– Prawdę. Że przyszłaś do mojego domu z własnej woli. Że między nami coś było. Że jestem twoim kochankiem. I że nazywam się Alper, a nie Arif.

– Zwariowałeś?!

– Słuchaj dalej. Zatrudnili mnie, a ty – chociaż wszystko podejrzewałaś – nie pisnęłaś ani słowa. A kiedy zacząłem spotykać się z Hulyą, nagle zrobiłaś się zazdrosna.

– To absurd! – rzuca przez zaciśnięte zęby.

Alper wskazuje sufit.

– Widzisz to? Kamera. Wszystko nagrywa. Co się stanie, jeśli Kuzey obejrzy te nagrania?

– Niech obejrzy! – Sila unosi głowę z dumą. – Powinnam była powiedzieć mu prawdę od razu. Ale to nie zmienia faktu – nie skrzywdzisz Hulyi! Nawet się nie waż!

– A pierścionek zaręczynowy w twoim pokoju? Ten, który znalazł Kuzey? Dlaczego mu o nim nie powiedziałaś? Bo jesteś zazdrosna, prawda? Bo nie możesz znieść myśli, że to Hulya będzie moją żoną?

– Co ty bredzisz?! – Sila nie kryje wzburzenia. – Jaki masz problem? Dlaczego to wszystko robisz?

– Bo już mnie nie chcesz. Ale skoro tak, to pozwól mi być szczęśliwym z kimś innym. Hulya mnie kocha. Ja mogę stworzyć z nią dom.

– Kłamiesz. Nie kochasz jej. Wykorzystujesz ją. Jeśli ją skrzywdzisz…

Przerywa jej nagły dźwięk dzwonka.

– Arif! To ja, Hulya! Otwórz, proszę! – dobiega zza drzwi.

– Szybko, schowaj się! – szepcze Alper nerwowo.

– Nie! Mam dość kłamstw. Powiemy jej wszystko, tu i teraz!

– Błagam cię, Sila – jego głos łamie się. – Jeśli powiesz Kuzeyowi, on cię znienawidzi. A jeśli Hulya zobaczy cię tutaj, wszystko runie. Daj mi tę jedną szansę. Nie burz tego, co mogę mieć z Hulyą. Jeśli mnie nie chcesz, uszanuję to. Ale pozwól mi być szczęśliwym.

– Arif! – woła znowu Hulya. – Otwórz, błagam!

Sila patrzy na niego z niedowierzaniem, ale w końcu z ciężkim sercem cofa się i znika w jednym z pokoi.

Alper oddycha z ulgą i podchodzi do drzwi.

Kiedy je otwiera, Hulya niemal wpada mu w ramiona z walizką w ręce i łzami w oczach.

– Uciekłam do ciebie, Arifie – szepcze drżącym głosem. – Nie obchodzi mnie, co powiedzą inni. Weźmy ślub. Natychmiast.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 171. Bölüm i Aşk ve Umut 172. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy