„Miłość i nadzieja” – odcinek 221 – szczegółowe streszczenie
Akcja odcinka rozpoczyna się w mieszkaniu Alpera.
Drzwi się otwierają. W progu staje Hulya, lekko zdyszana, z błyskiem determinacji w oczach.
– Przyszłam do ciebie – mówi, patrząc Alperowi prosto w twarz.
W głębi mieszkania, Sila delikatnie uchyla drzwi łazienki. Jej spojrzenie jest napięte – obserwuje każde ich słowo.
Alper cofa się o krok, zaskoczony.
– Dobrze, że przyszłaś, ale… tak nie może być. Twoja mama, pan Kuzey…
– Znasz ich dobrze – przerywa mu Hulya z goryczą. – Nigdy się na to nie zgodzą. Ale już nie obchodzi mnie ich zdanie. Nie potrzebuję ich pozwolenia, żeby być szczęśliwą.
Alper marszczy brwi.
– Może i tak, ale… dobrze byłoby nie stawiać wszystkich przeciwko sobie. Nie chcę, żebyś była między mną a rodziną.
– A ja? – w jej głosie słychać żal. – Też bym chciała inaczej, ale widziałeś, co zrobili. Zabrałam tylko kilka rzeczy i przyszłam tutaj.
Zawiesza głos, patrzy mu prosto w oczy.
– A może… wcale nie chcesz się ze mną ożenić? Nie kochasz mnie?
Alper natychmiast reaguje:
– Oczywiście, że cię kocham. Ale ten ślub… wszystko dzieje się tak szybko.
– Gdy usłyszałeś o planowanym ślubie, wpadłeś w panikę. A teraz, gdy naprawdę przyszłam… nie cieszysz się na mój widok?
– Jestem szczęśliwy. Naprawdę. Ale…
W tym momencie jego wzrok zatrzymuje się na otwartej walizce Hulyi. Na wierzchu leży kilka niechlujnie wrzuconych ubrań, a pomiędzy nimi – błyszczące woreczki z drogą biżuterią. Kamienie migoczą w świetle lampy, przykuwając jego uwagę.
Na twarzy Alpera coś się zmienia. Jakby nagle znalazł sens w całej tej historii.
– Nie chcę już myśleć o twojej rodzinie – mówi z nową pewnością w głosie. – Liczysz się tylko ty. Skoro jesteś przy mnie, niczego więcej nie potrzebuję.
– To zacznijmy procedury natychmiast – naciska Hulya. – Weźmy ślub jak najszybciej. Nie chcę tracić ani dnia.
Alper przytula ją mocno, z pozoru czuły. Ale jego spojrzenie wciąż tkwi gdzieś za jej plecami – na błyskotkach w walizce. Kąciki jego ust unoszą się w chytrym uśmiechu, a w jego oczach, jakby na moment, pojawia się symbol dolara.
***
Chwilę później.
Alper i Hulya szykują się do wyjścia. Mają zrobić zdjęcia do wniosku ślubnego.
Alper zerka na drzwi.
– Zostawię je otwarte… – mówi cicho, bardziej do siebie. Wie, że Sila została w łazience – i nie chce jej więzić.
Ale Hulya zauważa jego ruch.
– Zamknij je. Na klucz – mówi z niepokojem. – Nie chcę, żeby ktokolwiek tu wszedł pod naszą nieobecność.
Alper przez ułamek sekundy się waha, po czym spełnia jej prośbę. Drzwi zatrzaskują się z metalicznym kliknięciem.
Sila zostaje zamknięta w środku.
***
Belkis sprowadza Melis do swojego domu z jednym, jasno określonym celem: Zorganizować pokaz sukien ślubnych w obecności Zeynep. Ma nadzieję, że to przesycone sztucznym entuzjazmem przedstawienie sprowokuje Zeynep do wybuchu, a najlepiej – do wyprowadzki.
Siedzą razem w salonie. Melis z katalogiem ślubnym w dłoni, Ege obok niej, wyraźnie znudzony. Zeynep trzyma filiżankę kawy i przygląda się wszystkiemu z chłodną uprzejmością.
Melis, choć czuje, że sytuacja jest napięta, dalej gra swoją rolę. Musi ją grać.
– Zobacz tę, Ege – mówi, wskazując palcem na zdjęcie. – Ma trzymetrowy tren. Czyż nie wygląda zjawiskowo?
Zeynep unosi brwi, nie spuszczając wzroku z katalogu.
– Uważaj tylko, żeby nikt ci na niego nie nadepnął – mówi lekko. – Chyba że planujecie ślub w pałacu Çırağan. Bo gdzie indziej tren zamieni się w wycieraczkę.
Melis krzywi się lekko, ale nie daje się wyprowadzić z równowagi.
– Nie ma znaczenia miejsce. Liczy się tylko to, że będę z Ege – odpowiada z przesadną słodyczą.
Zeynep uśmiecha się tajemniczo, jakby właśnie słyszała coś bardzo naiwnego.
– Wiesz, co mnie naprawdę zaskakuje? – pyta, mieszając kawę. – Że ci, którzy tak łatwo mówią o miłości, to zwykle ci, którzy nie mają serca, żeby naprawdę kochać.
Słowa trafiają celnie. Melis na moment milknie, jakby przetrawiała ich znaczenie.
Po chwili podnosi głowę. Jej oczy błyszczą od złości, ale uśmiech nie znika z twarzy.
– A co powiesz na moją propozycję? – rzuca nagle.
– Jaką propozycję? – Zeynep unosi głowę.
Melis wstaje z kanapy. Jej ruchy są spokojne, ale w tym spokoju kryje się wyzwanie. Zbliża się do Zeynep powoli, niemal teatralnie.
– Chcę, żebyś została świadkiem na moim ślubie z Ege.
W salonie zapada cisza. Nawet Belkis wydaje się zaskoczona.
***
Alper wraca do mieszkania. Na twarzy ma sztucznie przyklejony spokój. Sila czeka z założonymi rękami, wyraźnie zirytowana.
– Przepraszam – rzuca od progu. – Hulya nalegała, żebym zamknął drzwi…
– Już nieważne – odpowiada oschle Sila. – Wychodzę. Ale zapamiętaj jedno, Alper. Mówię ci to po raz ostatni: jeśli zrobisz Hulyi krzywdę, będziesz miał do czynienia ze mną. Zrozumiałeś?
– Zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa, Silo. Nie musisz się martwić. Sama słyszałaś – powiedziała, że mnie kocha, że chce ślubu…
– Mam tylko nadzieję, że to nie jedna z twoich sztuczek.
– Jaka sztuczka? Ty zamknęłaś mi drzwi przed nosem. Teraz idę dalej ze swoim życiem.
Sila rzuca okiem na walizkę.
– A ta biżuteria?
– To rzeczy Hulyi. Przyniosła je ze sobą. Nie dotknę nawet jednego pierścionka. Przysięgam. Chcę zacząć od nowa. Czysto. Bez oszustw.
– Oby tak było – rzuca chłodno Sila i kieruje się do wyjścia. Schodzi po schodach, ale nagle zamiera. W górę wspina się… Kuzey.
Z przerażeniem odwraca się na pięcie i wraca do mieszkania.
– Alper, on tu idzie! – mówi szybko.
Alper zatrzaskuje drzwi i przekręca klucz. Ledwo zdąża, bo chwilę później rozlega się mocne uderzenie pięścią.
– Arif! Otwórz! Wiem, że tam jesteś! – grzmi głos Kuzeya. – Zapłacisz za to, co zrobiłeś!
Alper odwraca się do Sili z błagającym spojrzeniem.
– Proszę, nie mów nic. Musimy przeczekać.
– Za co masz zapłacić? Co znowu nawywijałeś?
– Chodzi o Hulyę – odpowiada cicho. – O to, że uciekła z domu. Przysięgam, że otworzyłbym drzwi i wyszedł do niego, ale… myślę o tobie.
– O mnie? – Sila mruży oczy. – Dlaczego miałbyś myśleć o mnie?
– Jeśli cię tu zobaczy, wścieknie się. Może zrobić coś głupiego.
– Arif! Otwieraj te drzwi, bo je wyważę! – wrzeszczy Kuzey. – Zaraz ci pokażę, co znaczy chodzić po klubach nocnych z kartą mojej siostry!
Sila patrzy na Alpera jak rażona piorunem.
– Kluby?! Karta Hulyi?! – syczy przez zęby. – Ty… ty naprawdę nie masz wstydu!
– To nieprawda! Przysięgam, że to kłamstwo. Kuzey to wymyślił! Chce nas poróżnić, mnie i Hulyę!
– A ty niby taki oddany… A tu co? Hulya ci ufa, a ty ją wystawiasz i jeszcze mówisz, że chcesz „czystego życia”?
Alper nerwowo kręci głową.
– Mówię prawdę. On wszystko zmyślił.
Zza drzwi znowu dobiega huk.
– Arif! Otwieraj natychmiast!
Sila robi krok do przodu.
– Zejdź mi z drogi – mówi stanowczo. – Otworzę. Kuzey zasługuje na prawdę.
– Nie rób tego, Sila. Proszę!
– Dość kłamstw! – warczy.
Zaczynają się szarpać. W trakcie przepychanki z szyi Sili zsuwa się łańcuszek i pęka. Nikt tego nie zauważa. Wtedy zza drzwi rozlega się głos Hulyi:
– Kuzey?
***
Kamera przenosi się na klatkę schodową.
– Co ty tutaj robisz? – pyta Hulya, patrząc na brata z chłodną powagą.
– To ja powinienem spytać: co TY tu robisz?! – rzuca Kuzey. – Oszalałaś?
– Przyszłam do Arifa. Bo go kocham. Wyjdę za niego.
– Nie mów takich głupot, Hulya. Nie rób mi tego.
– Zostawiłeś mi jakąś inną opcję? Od teraz będę walczyć o swoje szczęście, nie o wasze.
– Zachowujesz się jak dziecko! Wracaj do domu, teraz!
– Nigdzie nie idę. Mam swoje życie i swoje decyzje. Ile mam lat, Kuzey?! Czy naprawdę myślisz, że możesz mną rządzić?
– Ten człowiek nie jest tym, za kogo go uważasz! – mówi z furią. – To oszust. Żałosny dupek!
W tym momencie drzwi mieszkania się otwierają. W progu staje Alper. Kuzey nie waha się ani sekundy. Rzuca się na niego, chwyta za kurtkę i przyciska do ściany z wściekłością, która wręcz bije od niego jak ogień.
– Zapłacisz za wszystko! – syczy mu prosto w twarz.
***
Gönül skrada się do pokoju Melis. Jej ruchy są szybkie, ale ostrożne. Rozgląda się nerwowo, jakby każdy cień mógł być świadkiem. Z determinacją przeszukuje szuflady, zagląda pod łóżko, sprawdza torebki. W końcu jej wzrok zatrzymuje się na laptopie leżącym na łóżku. Chwyta go niemal kompulsywnie, jakby to on miał być kluczem do rozwiązania wszystkich zagadek.
Nagle za jej plecami rozlega się gniewny, przenikliwy głos:
– Co ty wyprawiasz?! – krzyczy Feraye, wpadając do pokoju. – To pokój mojej córki!
Gönül cofa się, ale nie puszcza laptopa. Trzyma go kurczowo przy piersi, jakby jej życie od niego zależało.
– Dlaczego grzebiesz w jej rzeczach?!
– Twoja córka coś ukrywa – odpowiada Gönül lodowatym tonem. – I zamierzam się dowiedzieć, co to takiego.
– Oddaj to natychmiast!
– Nie! – Gönül podnosi głos. – Dlaczego miałabym? Może dlatego, że boisz się, co tu znajdę?
– Bo to należy do Melis! Znajdują się tam jej prywatne dane, jej życie!
– Jeśli nie ma nic do ukrycia, nie masz się czym przejmować.
– Nie masz żadnego prawa włazić do jej pokoju jak złodziej! Przekroczyłaś wszelkie granice!
– Granice przekroczyła twoja córka – odpowiada ostro Gönül. – A nie ja.
– I kto to stwierdza? Ty?
– Nie. Ale Bulent to oceni.
Gönül rusza w stronę wyjścia, ściskając laptop, jakby trzymała w rękach broń. Zbiega na dół, nie zwracając uwagi na nawoływania Feraye.
– Bulent! – krzyczy na całe gardło. – Bulent, musisz to zobaczyć!
Feraye biegnie za nią, próbując wyrwać laptopa.
– Daj mi to, Gönül! – woła, chwytając ją za rękę.
– Nie! Muszę się dowiedzieć, co Melis przed nami ukrywa!
– To jej własność! Nie masz prawa nawet jej dotykać! – Feraye jest bliska płaczu, ale nie ustępuje. – Byłam dla Zeynep jak matka, kiedy ty siedziałaś za kratami! Kochałam ją jak swoje dziecko! Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj ją!
– Nie teraz! Najpierw dowiem się, co jest na tym laptopie!
– Na miłość boską, Gönül, opanuj się!
Rozpoczyna się prawdziwa szarpanina. Kobiety rzucają się na siebie – jedna chce odebrać komputer, druga nie pozwolić, by prawda umknęła. Trwa walka, w której nie ma miejsca na sentymenty.
Nagle z gabinetu wychodzi Bulent, zaskoczony i zaniepokojony krzykami.
– Co tu się dzieje?!
Feraye w tej samej chwili puszcza laptopa, a Gönül upada na podłogę, przyciskając komputer do piersi. Bulent rzuca się, by pomóc jej wstać.
– Zrobiłaś to specjalnie! – syczy Gönül, patrząc na Feraye z pogardą. – Pozwoliłaś mi upaść!
– Nie zrobiłam tego celowo! – protestuje Feraye z wyraźnym żalem. – Ale ty weszłaś do pokoju mojej córki jak złodziej!
Bulent odsuwa się, spoglądając surowo na Gönül.
– Co robiłaś w pokoju Melis?
– Melis coś knuje, Bulencie. I wszyscy o tym wiemy, tylko nikt nie ma odwagi tego powiedzieć głośno. Ale ja słyszałam ich wczoraj. Jej rozmowę z Ardą. Mówiła, że muszą uciszyć Ragipa. Ich słowa były jasne.
Feraye i Bulent spoglądają na siebie z wyraźnym napięciem. Milczą przez długą chwilę, aż Gönül wbija spojrzenie w Bulenta.
– Melis to zrobiła, prawda? Powiedz to. Współpracowała z Ragipem. Tak?
Cisza gęstnieje. W końcu Bulent spuszcza wzrok. Przez twarz przemyka mu cień winy. Kiwa głową.
– Tak.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 172. Bölüm i Aşk ve Umut 173. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







