Sila leży na szpitalnym łóżku. Jest nieprzytomna.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 251 – szczegółowe streszczenie

Gdy Sila znów wpada w histerię, miotając się po pokoju i szlochając w niekontrolowanym ataku, sfrustrowany Alper traci panowanie nad sobą. Jego twarz wykrzywia się w grymasie gniewu i bez namysłu wymierza jej policzek. Głuchy trzask uderzenia wypełnia ciszę. Dziewczyna pada na wersalkę, uderzając potylicą o jej kant, a potem osuwa się na podłogę jak szmaciana lalka, bezwładna i cicha.

Przez chwilę Alper tylko stoi, oszołomiony własnym czynem. Serce bije mu jak młot. Potem nagle rzuca się ku niej, chwytając jej twarz w dłonie.

— Sila… Sila! — powtarza jej imię coraz głośniej, coraz bardziej rozpaczliwie.

Bez odpowiedzi.

I wtedy zauważa.

Strużka ciemnoczerwonej krwi powoli spływa z jej głowy, wsiąkając w dywan. Zamarza, czując, jak jego plecy oblewa lodowaty pot. Nie może oderwać wzroku od czerwonej plamy, która rozlewa się coraz szerzej.

***

Cavidan siedzi samotnie w kuchni, pogrążona w złowrogiej ciszy. Jej palce pewnym ruchem rozgniatają tabletki w moździerzu na drobny biały proszek. Ostrożnie przesypuje go do szklanki i zalewa sokiem pomarańczowym, patrząc, jak ciecz barwi się na mętny pomarańcz.

— Powiedziałaś, że nigdy nie połkniesz tabletek, Bahar… — szepcze do siebie, a kącik jej ust unosi się w chłodnym, triumfalnym uśmiechu. — Zobaczymy.

Ze szklanką w dłoni wchodzi do salonu, gdzie jej córka pochyla się nad książkami, wyglądając na zmęczoną i przygaszoną.

— Proszę, moja córko. Wypij to. Same witaminy, przywrócą ci siły — mówi łagodnie, podsuwając jej szklankę.

— Co to jest? — pyta Bahar z lekkim cieniem podejrzliwości w głosie.

— Sok od Kuzeya — kłamie bez drgnienia powieki. — Poprosił, żebyś chociaż to wypiła, skoro wciąż odmawiasz jedzenia.

Twarz dziewczyny rozjaśnia się. W jej oczach pojawia się ciepło, które łamie serce. Uśmiecha się nieśmiało, jakby słowa o Kuzeyu rozświetliły cały jej świat. Bez wahania bierze szklankę i zaczyna pić.

Cavidan obserwuje ją przez chwilę, a potem odwraca się na pięcie i spokojnie udaje się do sypialni, którą dzieli z córką. Na szafce nocnej kładzie pustą buteleczkę po lekach, po czym wyciąga z szuflady notatnik i długopis. Siada na brzegu łóżka i, spokojna, jakby wszystko było już przesądzone, zaczyna pisać.

Kuzeyu… zakochałam się w tobie szaleńczo. Kochałam cię od pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłam. Nawet kiedy nie miałam nadziei, w sercu wciąż marzyłam, że kiedyś będę twoją dziewczyną. W końcu moje marzenie się spełniło — uśmiechnąłeś się do mnie, jakbyś był zakochany. Oddałam ci wszystko, co miałam. A teraz widzę w twoich oczach, że tego żałujesz.

Choć dla mnie ta noc była najpiękniejsza w życiu, ty wolałbyś, żeby nigdy się nie wydarzyła.

Myślałam, że odejdę, by ulżyć twojemu sumieniu… ale nie potrafię. Nie umiem żyć z tym ciężarem. Byłeś moim pierwszym… i będziesz ostatnim.

Nie obwiniaj siebie. To tylko moja wina.

Bądź zdrowy.

Jej długopis zatrzymuje się, a na ustach pojawia się słaby, drwiący cień uśmiechu. Składa notatnik, odkłada go na szafkę i na moment wpatruje się w pustą ścianę, jakby słyszała już echo nadchodzącej tragedii.

***

Dziesięć minut później Bahar wchodzi chwiejnym krokiem do sypialni. Głowa jej ciąży, świat wiruje przed oczami. Nie rozumie, co się z nią dzieje, ale nie ma już sił, by nad tym się zastanawiać. Ostatkiem woli dociera do łóżka, osuwa się na nie bezwładnie i traci przytomność.

W cieniu pokoju, w kącie, z którego dotąd wszystko obserwowała, Cavidan wychodzi z ukrycia. Na jej ustach błąka się chłodny, zadowolony uśmiech. Powoli podchodzi do córki, delikatnie poprawia jej głowę na poduszce i starannie układa jej ręce. W jednej z nich umieszcza pustą buteleczkę po tabletkach, w drugiej — starannie złożony list.

— Jest idealnie… — szepcze, zerkając jeszcze na dziewczynę z satysfakcją. — Teraz Kuzey nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał cię poślubić.

I wtedy unosi głowę, nabierając powietrza w płuca. Jej krzyk rozdziera dom:

— Bahar! Moja córko! Coś ty zrobiła?! Pomocy!

Jej dramatyczne wołania odbijają się echem, ale nikt nie odpowiada. Zmieszana, Cavidan schodzi na dół, kulejąc ze zdenerwowania — salon jest pusty. Naciye, Hulya i Kuzey gdzieś wyszli. Wracając na piętro, poślizguje się na schodach, upada ciężko i czuje, jak przeszywa ją ból skręconej kostki. Z jękiem dostrzega, że telefon wypadł jej z ręki i stoczył się kilka stopni niżej.

Leżąc bezradnie na schodach, serce ma już ściśnięte strachem. W myślach kołacze się tylko jedno: co, jeśli nikt nie zdąży na czas? Co, jeśli Bahar…

Na szczęście nagle rozlega się trzask zamka i stukot drzwi. Do domu wracają Kuzey, Hulya i Naciye, rozgadani po spacerze w ogrodzie.

— Panie Kuzeyu! Szybko! — krzyczy roztrzęsiona Cavidan. — Bahar… Bahar jest w pokoju! Pomóż jej, błagam! Wzięła tabletki i straciła przytomność!

Kuzey rzuca się biegiem po schodach, wpada do pokoju, bierze bezwładną dziewczynę na ręce i pędzi z nią prosto do szpitala.

***

Cihan z zimną precyzją prowokuje wypadek — samochód z dużą prędkością przejeżdża tuż obok Belkis, która w ostatnim momencie odskakuje i upada na pobocze. Chwilę później Cihan już jest przy niej, udając przypadkowego przechodnia. Nachyla się, podaje jej rękę, a w jego głosie pobrzmiewa udawana troska.

— Co za drań! — woła, rozglądając się teatralnie. — Widziałem, jechał prosto na panią!

Belkis, blada i roztrzęsiona, łapie go za rękaw, jakby tonęła.

— Moja córka… przeżyła to samo… — szepcze łamiącym się głosem, przyciskając dłoń do piersi. — Moja Melodi…

Słowa urywają się w spazmatycznym szlochu. Kobieta wtula twarz w pierś Cihana, drżąc. On gładzi ją po ramieniu, aż jej oddech powoli się uspokaja.

Kiedy podnosi na niego załzawione oczy, on podaje jej butelkę wody.

— Gdzie pani mieszka? — pyta łagodnie.

— Mój dom jest w remoncie — odpowiada cicho Belkis. — Ale tam, u mojej przyjaciółki… — wskazuje ręką uliczkę obok. — Zatrzymałam się u niej. To niedaleko.

Cihan uśmiecha się pokrzepiająco, jakby nic w tym spotkaniu nie było przypadkowe.

***

Ege rozmawia z Yildiz w kuchni.

— Powiedz mi, czy ciocia Feraye dała Zeynep pieniądze? — pyta z narastającą niecierpliwością.

— Nie… nie dała ich Zeynep, tylko Gonul — odpowiada ostrożnie Yildiz. — To miało być stypendium, na edukację Zeynep. Ale kiedy Zeynep się o tym dowiedziała, wpadła w furię. Od razu poszła do matki i zażądała, żeby oddała pieniądze pani Feraye.

Ege zaciska szczękę.

— Dlaczego znowu działa za moimi plecami? Dlaczego nic mi nie mówi? — mruczy, nie kryjąc irytacji.

W tym momencie do kuchni wchodzi Melis.

— Wszyscy w tym domu gdzieś chodzą i nic ci nie mówią… oprócz mnie, rzecz jasna — rzuca żartobliwie, wyczuwając napiętą atmosferę. Widząc jednak poważną minę męża, prostuje się i pyta już poważniej: — Co się stało? Jakiś problem?

Ege patrzy jej w oczy i mówi wprost:

— Twoja mama dała pani Gonul pieniądze na edukację Zeynep.

Melis momentalnie czerwienieje ze złości.

— Co?! — jej głos drży. — Wszyscy w tym domu ustawiają się w kolejce, żeby dawać tej dziewczynie stypendia! Nie mogę tego pojąć! Gdyby chodziło o mnie, nikt nie dałby mi nawet złamanej liry. Ale Zeynep? O nie, jej wszyscy spieszą z pomocą. Nawet moja matka!

Ege wzdycha ciężko.

— Melis… czy naprawdę teraz chodzi o ciebie?

— Tak! — wybucha. — Od dawna czuję się, jakby mnie tu nie było! Jestem w ciąży — i wciąż mówicie tylko o Zeynep. Wychodzę za mąż — i znowu tylko Zeynep. Nawet kiedy twoja siostra umiera, wszyscy i tak myślą o Zeynep!

Z oburzeniem odwraca się na pięcie i wychodzi z kuchni.

***

Akcja przenosi się do domu Gonul. Zeynep stoi przed matką, z ogniem w oczach i zaciśniętymi pięściami.

— Gdzie jest ten czek? — żąda stanowczo. — Powiedz mi od razu. Odniosę go pani Feraye.

— Moja córko, zaczekaj… — mówi błagalnie Gonul, wyraźnie unikając jej spojrzenia. — Usiądźmy, porozmawiajmy spokojnie.

— On jest w twoim pokoju, prawda? — Zeynep rusza w stronę korytarza.

— Moja córko… to była wola pana Bulenta. To dla twojej przyszłości, pomyśl…

— Moja przyszłość należy do mnie, mamo. To ja decyduję, co z nią zrobię, nie ktoś inny. Gdzie jest ten czek?! W twojej torebce?

Gonul milknie, po czym spuszcza wzrok.

— Już go zrealizowałam… Wypłaciłam pieniądze.

Zeynep zamiera, a w jej oczach pojawiają się łzy gniewu.

— Co?! — krzyczy w końcu. — Pobiegłaś od razu i wypłaciłaś pieniądze? Jak mogłaś?! Jak mogłaś mi to zrobić?!

Gonul cofa się krok w tył, nie znajdując słów, którymi mogłaby się obronić.

***

Podczas gdy matka z córką toczą coraz ostrzejszą kłótnię, z cienia w kącie pokoju cicho wyłania się Seda. Jej ruchy są ostrożne, jak u drapieżnika, który nie chce spłoszyć ofiary.

— Jak ja się stąd wymknę? — szepcze pod nosem, rozglądając się nerwowo.

Nagle jej wzrok pada na reklamówkę stojącą między łóżkiem a komodą. Przez uchylony brzeg dostrzega plik banknotów. Jej oczy robią się wielkie jak spodki. Powoli podnosi torbę, ważąc ją w dłoniach, a na jej ustach rozkwita triumfalny, chciwy uśmiech.

***

Kamera wraca na korytarz.

— Mamo, jak mogłaś wypłacić te pieniądze?! — Zeynep patrzy na nią z wyrzutem, w jej głosie słychać więcej bólu niż złości. — Może wcale nie chciałam ich przyjąć! Jak mogłaś podjąć taką decyzję bez rozmowy ze mną?

— Moja córko… a co innego miałam zrobić? — odpowiada Gonul, uginając się pod jej spojrzeniem. — Spójrz, w jakiej jesteśmy sytuacji. Ty rzuciłaś pracę, ja od czasu do czasu chodzę sprzątać po domach. Myślisz, że w ten sposób możemy się utrzymać? Zobacz na ten dom… popękane ściany, wilgoć. Jak długo tak pociągniemy?

— Czego ci brakuje, mamo?! — wybucha Zeynep. — Mamy dach nad głową, mamy siebie. Czy to naprawdę nie wystarcza?

— Nie o to chodzi… — Gonul spuszcza wzrok. — W Edremit było biednie, ale miałyśmy spokój. Tutaj… wszystko się rozsypuje.

— To nie mury niszczą nasz spokój, tylko twoje decyzje! — odcina się Zeynep, jej oczy błyszczą od gniewu i łez. — Gdzie są te pieniądze?

— W twoim pokoju — pada w końcu ciche wyznanie.

Obie wracają do pokoju Zeynep. Seda w ostatniej chwili odkłada reklamówkę z gotówką na miejsce i znów wciska się do szafy, przylegając plecami do ściany i wstrzymując oddech.

Zeynep nachyla się, by podnieść torbę. W tej samej chwili Gonul zauważa na jej szyi błyszczący naszyjnik, którego wcześniej tam nie było.

— Co to za naszyjnik? — pyta, unosząc brew. — Ege ci go kupił?

Zeynep prostuje się i patrzy na matkę z powagą.

— Znalazłam go na miejscu wypadku Melodi.

— Na miejscu wypadku? — Gonul mruży oczy z niedowierzaniem.

— Tak. Policja nie zwróciła na niego uwagi, ale ja wierzę, że to ważny ślad… może nawet kluczowy. Może doprowadzi nas do zabójcy Melodi. Nie chciałam, żeby zaginął w dowodach, więc zawiesiłam go sobie na szyi.

W szafie Seda uchyla delikatnie drzwi i patrzy z napięciem na błyskotkę na szyi Zeynep. Jej oczy zwężają się, gdy poznaje własny naszyjnik.

***

Sila i Bahar trafiają do tego samego szpitala. Cavidan, stojąca pod salą Bahar, kątem oka dostrzega, jak sanitariusze na noszach wnoszą nieprzytomną Silę. Obok nich idzie blady jak ściana Alper, cały czas nerwowo zerkając na dziewczynę.

Twarz Cavidan natychmiast tężeje. Gdy tylko nadarza się okazja, wymyka się spod sali Bahar i podbiega do Alpera, chwytając go za ramię.

— Ty idioto! — syczy wściekle, mierząc go spojrzeniem pełnym pogardy. — Po co ją tu przywiozłeś?!

— Co miałem zrobić?! — odpowiada zrozpaczony Alper. — Upadła, uderzyła się w głowę… Było pełno krwi, myślałem, że… że może umrzeć!

Cavidan patrzy na niego z lodowatą obojętnością, jakby mówił o kimś zupełnie jej obcym.

— Sila ma twardy łeb — cedzi. — Nic jej nie będzie. Ale ty mnie posłuchaj, i to uważnie: zabierz ją stąd. Natychmiast. Wyprowadź ją tak, żeby nikt was nie widział. Zrozumiałeś?

Alper cofa się krok, patrząc na nią z niedowierzaniem.
— Ale…

— Żadnych „ale”! — przerywa mu lodowatym tonem. — Niech nikt się o tym nie dowie.

***

Cihan odprowadza Belkis do domu Feraye. Gdy już wchodzą do środka, zatrzymuje się w korytarzu i zerka w stronę schodów.

— Przepraszam… gdzie tu jest toaleta? — pyta uprzejmie, na co Belkis wskazuje mu drzwi na końcu korytarza i sama wchodzi do salonu.

Cihan jednak zamiast do łazienki, cicho wspina się na górę. Jego kroki są lekkie, niemal bezszelestne. Serce wali mu jak młot, gdy skręca do pokoju Zeynep.

To tutaj. Tu musi być ten naszyjnik. Ten, który jego siostra zgubiła na miejscu wypadku Melodi.

Rozgląda się szybko, przeszukując wzrokiem półki, komodę, toaletkę. W oczach pojawia mu się drapieżny błysk.

— Nie pozwolę, żeby to trafiło w niepowołane ręce — szepcze do siebie, zaciskając pięść.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 194. Bölüm i Aşk ve Umut 195. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy