„Miłość i nadzieja” – odcinek 281 – szczegółowe streszczenie
Kuzey odbiera telefon i blednie. Wieść, że Sila uciekła ze szpitala, uderza w niego jak piorun. Bez chwili wahania rusza w stronę kliniki, a gdy dociera na miejsce, niemal biegiem wpada do sali, w której leżała. Obok niego pojawia się doktor Levent.
Pokój jest pusty, a łóżko wciąż ciepłe. Kuzey rozgląda się gorączkowo, jakby w każdej chwili miała wyłonić się z cienia.
– Gdzie ona mogła pójść? – pyta, a w jego głosie pobrzmiewa panika. – Czy przypomniała sobie przeszłość? Czy wie, że jestem mężem Bahar?
Levent unosi ręce w geście bezradności.
– Kuzey, obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Nie mogę zdradzać szczegółów.
– Chwila… – Kuzey zaczyna mówić szybciej, nerwowo. – Twierdziła, że pamięta przyjazd do Stambułu, ale twierdziła też, że nie pamięta Bahar. A jednak… na naszym ślubie pogratulowała nam obojgu. To znaczy, że pamiętała! Ona odzyskała wspomnienia, Levencie! Dlatego uciekła. Jestem tego pewien!
Zaciska palce na nasadzie nosa i odwraca się do okna, jakby chciał ukryć przed światem własne wyrzuty sumienia.
– Do diabła! – syczy. – Sila była niewinna, a ja jej nie wierzyłem. Tyle razy próbowała mi to powiedzieć, błagała o zaufanie… a ja odrzucałem jej słowa. Teraz jestem mężem Bahar. – Jego głos łamie się na ostatnim zdaniu. – Co mam zrobić?
Levent podchodzi bliżej i kładzie mu rękę na ramieniu. – To nie jest moment na rozpamiętywanie. Najpierw znajdź Silę. Pomyśl, gdzie mogła się udać. Jest sama, bez pieniędzy, bez nikogo, kto mógłby jej pomóc. Miasto pełne jest niebezpieczeństw.
– Nie wiem… – Kuzey opada bezradnie na krzesło. – Naprawdę nie wiem.
Doktor ciężko wzdycha i rzuca spojrzenie na parapet. Coś przykuwa jego uwagę – mała kartka wciśnięta między gałązki anturium. Sięga po nią i rozwija drżącymi palcami.
– Być może Sila to zostawiła – mówi cicho.
Zanim zdąży przeczytać, Kuzey wyrywa mu kartkę z rąk. Jego głos drży, gdy zaczyna czytać na głos:
Ten kwiat dał mi nadzieję. Da ją także każdemu, kto trafi do tego pokoju. Da mu życie. Myślisz, że ciemność nigdy się nie skończy, ale te bolesne dni w końcu miną. Nie zapomnij o tym. Ja zrzuciłam swój ciężar i odeszłam. Pod drzewkiem podejmę właściwą decyzję. Podążam za swoim przeznaczeniem…
Słowa zawisają w powietrzu jak groźba. Kuzey zastyga, a potem nagle szeroko otwiera oczy. Wspomnienie uderza w niego z całą mocą – widzi sadzonkę drzewa, którą kiedyś razem z Silą zasadzili w parku.
– Wiem, gdzie ona jest – oświadcza stanowczo.
Bez słowa więcej rzuca się do wyjścia, zostawiając Leventa samego w pustej sali.
***
Naciye wchodzi do salonu, nerwowo drapiąc się po policzku. Jej wzrok od razu pada na Cavidan, która siedzi wygodnie w fotelu – tym samym, w którym zwykle siadała Naciye – i popija herbatę z błogim spokojem, jakby cały świat należał do niej.
– Powiedz mi prawdę, Cavidan – zaczyna Naciye, a w jej głosie słychać napięcie. – Czy to Alper wysłał to nagranie? Co, jeśli… jeśli on przeżył?
Cavidan odkłada szklankę na niski stolik. Jej twarz pozostaje kamienna. Odzywa się głosem zimnym jak lód:
– Alper nie żyje. Pochowałam go własnymi rękami. Zmyłam jego krew chlorem, każdy ślad. Nie ma żadnych wątpliwości. Czy naprawdę sądzisz, że mogłam się pomylić?
– Dlaczego miałabym ci nie wierzyć, na litość boską? – odpowiada Naciye, choć w jej oczach widać strach i wahanie.
Cavidan pochyla się lekko ku niej i wbija spojrzenie prosto w jej twarz.
– No właśnie. Alper nie żyje… bo to ty go zabiłaś.
Naciye blednie.
– Jesteś tego pewna? W takim razie to nagranie musiało zostać zrobione wcześniej… przed jego śmiercią?
– Nie – uśmiecha się kpiąco Cavidan. – To było później. Alper wstał z grobu, nagrał film, a potem grzecznie wrócił pod ziemię.
– Cavidan, przestań! – Naciye unosi ręce w obronnym geście. – Jeżeli to, co mówi Alper, jest prawdą… to znaczy, że Sila jest niewinna!
– Nie wierzę w żadne jego słowa – ucina ostro Cavidan. – Moja córka założyła rodzinę, a Kuzey wciąż biega za Silą. Bahar przez to cierpi, rozpacza. Zapomniałaś, że próbowała już odebrać sobie życie? Co będzie, jeśli spróbuje ponownie?
– Nie daj Boże… – szepcze przerażona Naciye.
Cavidan przysuwa się bliżej i jej głos staje się groźniejszy.
– Posłuchaj. Jeśli Bahar znowu zrobi coś takiego, powiem wszystkim, że to ty zabiłaś Alpera.
– Nie rób tego, błagam cię. – Naciye prawie łka, chwytając ją za rękę.
– Pójdę na policję i powiem całą prawdę – kontynuuje Cavidan, odciągając dłoń. – Przyznam się do współudziału. Może spędzę dwa lata w więzieniu. Ale ty? Ty dostaniesz dożywocie.
Sięga po szklankę, powoli unosi ją do ust i upija łyk, jakby smakowała zwycięstwo. Jej oczy błyszczą z satysfakcją, gdy obserwuje, jak twarz Naciye blednie coraz bardziej.
***
Ege z impetem wchodzi do domu Gonul. Jego twarz jest napięta, a spojrzenie rozpalone gniewem.
– Powiedz jej prawdę! – żąda stanowczo, stając przed nią jak oskarżyciel. – Powiedz Zeynep, kim jest jej ojciec!
Kobieta blednie, spuszczając wzrok.
– Myślisz, że to takie proste? – odpowiada zmęczonym głosem. – To nie jest zwykła tajemnica, Ege.
– Łatwiej jest ją okłamywać niż zmierzyć się z prawdą? – unosi głos mężczyzna, robiąc krok w jej stronę. – Ciocia Feraye wiedziała o tym od miesięcy i też milczała. I co to zmieniło? NIC!
– Nie rozumiesz… – Gonul trzęsącymi się dłońmi obejmuje jego ramię. – Jeśli to wyjdzie na jaw, wszystko runie jak domek z kart.
– A teraz, według ciebie, wszystko jest w porządku? – prycha Ege. – Milczysz, bo się boisz. Bo wiesz, że Zeynep już nigdy nie spojrzy na ciebie tak samo, kiedy usłyszy prawdę.
Kobieta prostuje się nagle, jakby chciała ochronić resztki swojej godności.
– A ty kim jesteś, żeby mnie rozliczać? – syczy. – Jesteś jej kolegą? Kochankiem? Mężem? Bo o ile wiem, masz żonę i dziecko. Może pomyśl o nich, zamiast mieszać się w życie mojej córki!
– Myślę o nich – odpowiada twardo Ege. – Ale myślę też o Zeynep. Ma prawo wiedzieć, kto jest jej ojcem. I nie będę żył z ciężarem tej prawdy. Jeśli nie powiesz jej ty… zrobię to JA!
Ich spojrzenia zderzają się jak ostrza szabli. Nagle ciszę przerywa stukanie do drzwi. Gonul drży i rusza w stronę wejścia, pewna, że to Zeynep. Jednak gdy otwiera, jej serce zastyga.
– Melis? – pyta oszołomiona.
– Ege jest tutaj? – głos Melis brzmi lodowato. Nie czekając na zaproszenie, mija zszokowaną kobietę i wchodzi do środka.
Ege odwraca się gwałtownie, a jego twarz blednie.
– Co ty tu robisz?
– Przyszłam porozmawiać o Zeynep – odpowiada ostro, nie spuszczając z niego wzroku.
W pokoju zapada napięta cisza. Chwilę później do środka wchodzą Cihan i Zeynep. Ege natychmiast się prostuje, a gniew w jego oczach nasila się na widok rywala.
– Co ty tu robisz? – pyta szorstko, niemal warcząc.
Cihan milczy, pozwalając mówić Zeynep.
– Co tu się dzieje? – pyta zdumiona, rozglądając się po wszystkich.
– Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? – rzuca Ege z wyrzutem.
– Bo z mojego powodu nie odbiera – wtrąca Melis z triumfalnym uśmiechem.
– Nie z twojego powodu – odpowiada Zeynep, prostując się dumnie. – Tak, zdenerwowałam się tym, co powiedziałaś, ale zwyczajnie nie widziałam, że Ege dzwonił.
– Więc gdybyś zobaczyła, oddzwoniłabyś? – naciska Melis.
– Melis, po co tu przyszłaś? – pyta stanowczo Ege.
– A po co TY tu przyszedłeś? – odbija piłeczkę jego żona.
– No właśnie – wtóruje jej Zeynep, wbijając spojrzenie w Ege. – Po co tu przyszedłeś?
– Ja… – Ege szuka słów, ale głos więźnie mu w gardle. – Martwiłem się o ciebie, Zeynep.
– Doprawdy, wzruszające – mówi z kpiną Melis. – Naprawdę tak się zamartwiasz o naszą drogą Zeynep…
– Bardzo ją zdenerwowałaś – wtrąca się nagle Cihan. Jego spojrzenie jest zimne i stanowcze. – Radzę ci, żebyś przestała sprawiać jej problemy.
– Co ci do tego? – prycha Ege, wyraźnie prowokując. – Kim jesteś, żeby ostrzegać moją żonę?
– Tylko udzielam jej rady – odpowiada spokojnie Cihan, po czym dodaje stanowczo: – Ege, zabierz Melis i odejdźcie. Nie pozwól, by sytuacja wymknęła się spod kontroli.
– Jakim prawem mi rozkazujesz? – Ege robi krok w jego stronę. – Jaki jest twój związek z Zeynep?!
– Melis, powiedz, po co tu przyszłaś – mówi szybko Zeynep, chcąc przerwać rosnące napięcie. – Wyrzuć to z siebie i odejdźcie.
Melis uśmiecha się zimno.
– Nie przyszłam tu krzyczeć – oświadcza, a po chwili dodaje słowa, które zbijają wszystkich z tropu: – Przyszłam przeprosić.
W pokoju zapada grobowa cisza. Zeynep wpatruje się w rywalkę szeroko otwartymi oczami. Doskonale wie, że Melis nigdy nie przeprasza. A jednak teraz…
***
Kuzey znajduje Silę w parku – dokładnie w tym samym miejscu, gdzie kiedyś razem posadzili drzewko. Dziewczyna na jego widok gwałtownie się cofa, a po chwili odwraca i rusza biegiem. Kuzey jednak szybko ją dogania, chwytając delikatnie za ramię.
– Co robisz?! Kim jesteś?! – krzyczy Sila, próbując się wyrwać. – Zostaw mnie!
– Sila… proszę, uspokój się – mówi łagodnym, błagalnym głosem. – To ja. Wiem, że mnie pamiętasz. Wiem, że pamiętasz naszą przeszłość. Przepraszam za wszystko, co się stało. Proszę… wybacz mi.
– Nie… nie znam cię… – głos Sili drży, urywa się. Całe jej ciało napina się jak struna. – Nie rozumiem, o czym mówisz. Zostaw mnie w spokoju!
– Sila, błagam… – Kuzey nachyla się bliżej. – Wiem, że to, co zrobił Alper, zniszczyło ci wspomnienia. Wiem, że ci podawał środki, które odebrały ci pamięć…
– Nie! Nie, nie, nie! – dziewczyna zaczyna cała drżeć. Jej oddech staje się szybki, niespokojny.
– Dobrze. Skoro tak twierdzisz, to powiedz mi… – jego głos staje się twardszy. – Dlaczego więc przyszłaś właśnie tutaj? Do tego drzewka? – wskazuje młodą roślinę, którą wspólnie zasadzili. – W głębi serca pamiętasz.
Dotyka ostrożnie jej ramion, a potem przesuwa dłońmi po jej włosach.
– Nigdy cię nie zostawię. Nigdy. Proszę… wybacz mi, Sila…
Dziewczyna patrzy na niego, a w jej oczach miesza się strach i rozpacz. Nagle kolana uginają się pod jej ciężarem, osuwa się w jego ramiona i traci przytomność.
***
Akcja wraca do domu Gonul.
– Co to ma znaczyć? – Zeynep podchodzi bliżej Melis, wpatrując się w nią podejrzliwie. – To twoja nowa gra?
– To nie jest żadna gra – odpowiada Melis z nienaturalnym spokojem. – Wiem, że przez cały czas tylko krzyczałam, atakowałam, prowokowałam… To przeze mnie sprawy zaszły tak daleko. – Robi krótką pauzę, spuszcza wzrok, jakby naprawdę się wstydziła. – Przepraszam. Byłam dla ciebie zbyt ostra, obraziłam cię. Ale znasz mnie… nie wiem, co mówię w złości. Ege, jako mój mąż, chciał tu przyjść i przeprosić w moim imieniu.
– Tak – przyznaje Ege, kiwając głową. – Melis posunęła się trochę za daleko.
– Właśnie. Bardzo przepraszam – dodaje Melis tonem, który brzmi niemal jak skrucha.
– Dobrze. Przyjmuję przeprosiny – mówi Zeynep, choć wewnętrznie jest pewna, że jej rywalka kłamie.
Ale Melis nagle unosi głowę, a w jej oczach błyska nienawiść.
– Ale pamiętaj jedno… – szepcze, zbliżając się niebezpiecznie blisko. – Nadal cię nienawidzę, Zeynep.
Po chwili dziewczyny wychodzą na zewnątrz. W pokoju zostają Ege i Gonul. Nie wiedzą jednak, że tuż przy drzwiach, ukryty w cieniu, stoi Cihan i podsłuchuje każde słowo.
– Ege… błagam cię – mówi Gonul drżącym głosem. – Nie mów Zeynep, że Bulent jest jej ojcem. Porozmawiam z nim, razem wybierzemy odpowiedni moment. Powiemy jej wtedy, kiedy naprawdę nadejdzie czas.
Ege zaciska szczękę, po czym odpowiada:
– Dobrze, nie powiem. Ale nie ze względu na ciebie. Robię to dla nich. Melis i Zeynep są wrogami, a ja zrobię wszystko, żeby się pogodziły. I wtedy… wtedy powiem Zeynep, że to wujek Bulent jest jej ojcem.
Kamera zbliża się na twarz Cihana. Jego usta układają się w zimny, przebiegły uśmiech.
– Nie, Ege… – szepcze w duchu, zaciskając zęby. – To nie ty powiesz jej prawdę. Mam dla ciebie inny plan…
***
Akcja przeskakuje do wieczora. Bahar siedzi w miękkim fotelu, skulona jakby w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Obok niej, na oparciu, przysiadła Naciye, otaczając dziewczynę ramieniem i głaszcząc po włosach z matczyną czułością. Yildiz i Hulya wymieniają spojrzenia pełne dezaprobaty, ostentacyjnie odwracając wzrok. W salonie obecna jest również Cavidan, która obserwuje tę scenę z zadowolonym uśmiechem na ustach.
– Moja piękna córko – odzywa się miękko, a jej głos płynie jak jedwab. – Pamiętaj, jestem twoją matką, nie teściową. Nigdy o tym nie zapominaj.
– Dziękuję, mamo – Bahar odpowiada cicho, ale na jej ustach maluje się uśmiech wdzięczności.
– Kuzey cię kocha. Bardzo. A co nas obchodzi, czy Sila jest winna, czy nie? – kontynuuje Cavidan, nachylając się ku niej z matczyną czułością. – To ty jesteś żoną Kuzeya. Mam nadzieję, że pozostaniecie razem do końca życia. Dasz mi wnuki, moja piękna synowo. Dlatego nie myśl już o Sili. Ten temat jest zamknięty. Sila nie istnieje. Istniejecie tylko ty i Kuzey.
W tym momencie w domu rozlega się pukanie. Dziwne – jakby ktoś nie stukał ręką, a uderzał czubkiem buta. Yildiz, z wahaniem, idzie otworzyć drzwi.
Do środka wchodzi Kuzey. Na rękach niesie nieprzytomną Silę.
W salonie zapada cisza, jakby ktoś odciął powietrze. Cavidan i Bahar w osłupieniu otwierają szeroko oczy. Szok maluje się na ich twarzach – żadna z nich nie spodziewała się tego widoku.
– Yildiz, przygotuj pokój dla Sili – mówi stanowczym tonem Kuzey, nie zwracając uwagi na ich reakcje. – Hulya, natychmiast wezwij lekarza.
– Kuzey… co się dzieje, synu? – Naciye odzywa się z drżącym niepokojem.
Mężczyzna prostuje plecy, a w jego głosie nie ma ani cienia zawahania:
– Sila jest niewinna. Od dziś będzie mieszkała z nami.
***
Akcja przeskakuje do następnego dnia. W pokoju panuje cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara i spokojnym oddechem śpiącej Sili. Leży bez ruchu w białej pościeli. Jej twarz wydaje się spokojna, choć blada. Lekarz zdejmuje z jej ramienia mankiet ciśnieniomierza i zapisuje coś na kartce.
– Pod względem fizycznym wszystko jest w porządku – stwierdza rzeczowym tonem. – Jej stan to skutek silnego stresu pourazowego. Dobrze byłoby, aby zobaczył ją psychiatra, ale… – zawiesza głos, po czym dodaje łagodniej – nie ma powodów do obaw.
Hulya odprowadza go do drzwi, wymieniając kilka słów po cichu. Kuzey tymczasem siada na skraju łóżka. Jego dłonie drżą, gdy chwyta zimne palce Sili.
– Przepraszam cię, Sila… – szepcze, a jego głos drży od wyrzutów sumienia. – Wybacz mi, że nie potrafiłem cię ochronić.
Przesuwa dłonią po jej włosach, jakby pragnął zetrzeć z nich każdy ślad bólu.
Do pokoju wraca Hulya, przystając w progu. Patrzy na brata, a w jej oczach miesza się troska i niepokój.
– Kuzey… dokąd to wszystko zmierza? – pyta cicho, z trudem kryjąc emocje. – Z jednej strony Sila, z drugiej Bahar… Powiedz mi, co zamierzasz zrobić?
On nie odpowiada. Zaciska usta w twardą linię, podnosi się i wychodzi, pozostawiając siostrę samą z ciszą i pytaniami.
***
Cavidan wpada do sypialni córki. Bahar śpi spokojnie, uśmiechając się lekko, jakby w śnie widziała szczęśliwy obrazek.
– Bahar, wstawaj! – syczy Cavidan, potrząsając nią gwałtownie.
– Co się dzieje? – Dziewczyna otwiera oczy, wciąż zaspana, zdezorientowana.
– Nadal śpisz? – Cavidan niemal krzyczy. Jej głos pełen jest paniki. – Posłuchaj mnie! Kuzey siedzi przy łóżku Sili i trzyma ją za rękę! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, że tracisz męża?!
– Co…? – słowo utyka Bahar w gardle. Jej twarz momentalnie blednie, a w oczach pojawia się strach, który ścina ją z miejsca jak lodowaty powiew.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 216. Bölüm i Aşk ve Umut 217. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.











