Miłość i nadzieja odc. 283: Levent ujawnia swoje uczucia do Sili!

Sila patrzy zakochanym wzrokiem na Leventa.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 283 – szczegółowe streszczenie

Sila po dłuższej chwili powoli odrywa się od ramion Leventa. Jej spojrzenie mięknie, a głos drży od ulgi:

– Jak dobrze, że przyszedłeś… – szepcze, po czym znów wtula się w jego pierś, jakby tylko tam czuła się bezpieczna. Levent obejmuje ją mocno, z troską, której wcale nie próbuje ukrywać.

Kuzey odwraca głowę, z trudem tłumiąc w sobie narastającą złość. Nie może znieść tego widoku – Sila, którą przed chwilą miał tak blisko, teraz ucieka w ramiona innego.

Kamera przesuwa się na bok, gdzie stoją Cavidan i Bahar, obserwując całą scenę.

– Miej oczy szeroko otwarte – szepcze Cavidan, a jej ton brzmi ostrzegawczo. – Sila coś knuje. Jestem tego pewna. Może pamięta więcej, niż mówi.

– Co ty wygadujesz, mamo? – protestuje Bahar, patrząc na siostrę z niedowierzaniem. – Dlaczego miałaby to ukrywać? Sila nigdy nie była podstępna. To zawsze była moja dobra, naiwna, gotowa do poświęceń starsza siostra…

– Naiwna? – Cavidan uśmiecha się gorzko. – Nie bądź dzieckiem, Bahar. To nie jest anioł, tylko kobieta, która wie, czego chce. A teraz wyraźnie widać, że znów próbuje zawrócić w głowie Kuzeyowi. I jeśli mam rację, musimy się jej jak najszybciej pozbyć.

Słowa Cavidan wiszą w powietrzu jak ostrzeżenie, podczas gdy kamera wraca na drzwi wejściowe.

Levent, po długim uścisku, powoli odsuwa Silę i patrzy jej prosto w oczy.
– Martwiłem się o ciebie. Powiedz mi, czy naprawdę wszystko w porządku?

– W porządku – odpowiada zamiast niej Kuzey, tonem ostrym jak nóż. – Sila wróciła do swojego domu i czuje się doskonale. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Nie musisz się o nic martwić.

Levent unosi podbródek, jego głos nabiera stanowczości.

– Myślę o Sili i będę myślał, czy ci się to podoba, czy nie. – Jego słowa brzmią jak wyzwanie rzucone wprost do Kuzeya.

Na twarzy Kuzeya pojawia się wymuszony uśmiech.

– Nie masz powodu do zmartwień. Sila już wyzdrowiała. Relacja pacjent–lekarz nie jest już konieczna. Ale doceniam twoje starania. Dziękuję ci, doktorze Levencie.

– Myślę o Sili nie jak o pacjentce – mówi Levent spokojnie, ale zdecydowanie. – Tylko jak o kobiecie, która jest mi bliska.

Po jego wyznaniu zapada cisza gęsta jak mrok przed burzą. Sila spuszcza wzrok, nie potrafiąc nic powiedzieć, a Kuzey przez chwilę wygląda, jakby chciał rzucić się rywalowi do gardła.

– Nie zaprosisz mnie do środka? – pyta w końcu Levent, przerywając ciszę.

Kuzey milczy dłuższą chwilę, aż w końcu otwiera drzwi szerzej.
– Tak, wejdź… – mówi chłodno. – Zawsze jesteś tu mile widziany, Levencie.

Słowa brzmią uprzejmie, ale w oczach Kuzeya płonie coś zupełnie innego – gniew, zazdrość i poczucie zagrożenia.

***

Zeynep z bijącym sercem otwiera kopertę z sądu. Jej dłoń lekko drży, gdy wyciąga dokument i zaczyna czytać. W oczach pojawia się cień strachu – to zawiadomienie o obowiązku stawienia się w sądzie w charakterze świadka w procesie dotyczącym śmiertelnego wypadku Melodi.

– Ege też dostał taki list – informuje chłodno Melis, obserwując reakcję rywalki.

Zeynep marszczy brwi i od razu zwraca się do Egego:

– Dlaczego po prostu nie powiedziałeś mi tego przez telefon? – jej głos brzmi z wyrzutem. – Powiedziałeś tylko, że przyszła do mnie przesyłka i że muszę natychmiast przyjść. Zostawiłam wszystko, żeby tu przybiec!

Melis nie przepuszcza okazji, by wbić szpilkę. Na jej twarzy pojawia się kpiący uśmiech.

– A co sobie wyobrażałaś, moja droga? – mówi przeciągle. – Że to list miłosny od Egego? Że czeka cię jakaś romantyczna niespodzianka?

– Nie, kochana – odpowiada spokojniej Zeynep, ale w jej głosie pobrzmiewa zranienie. – Po prostu Ege mówił tak tajemniczo, że…

– Nie zdawałem sobie z tego sprawy, Zeynep – przerywa jej Ege, odkładając telefon, na którym razem z Melis przeglądał oferty dziecięcych łóżeczek. Jego spojrzenie na chwilę mięknie. – Przyszedł do ciebie list i chciałem, żebyś o tym wiedziała. Nie sądziłem, że odbierzesz to tak poważnie i że od razu tu przyjdziesz. Jeśli pokrzyżowałem ci plany, przepraszam.

– Nie, nie miałam żadnych planów… – odpowiada cicho Zeynep. – Pójdę do swojego pokoju.

Odwraca się i rusza powoli przez przedpokój. Każdy krok wydaje się ciężki, a jej wzrok nieświadomie wraca do obrazu, który zostawia za sobą – Ege i Melis siedzących obok siebie, pochylonych nad ekranem telefonu. Z daleka wyglądają jak szczęśliwi małżonkowie, jakby niczego im nie brakowało.

Ale prawda jest zupełnie inna. Serce Egego, choć uparcie skrywa to przed światem, wciąż bije dla Zeynep. Postanowił grać obojętnego – wierząc, że tylko w ten sposób uda mu się skłonić obie siostry do pogodzenia się. W głębi duszy pragnie zakończyć ich wzajemną nienawiść, nawet kosztem własnych uczuć.

***

Cihan i Seda zatrzymują się na odludnym, wąskim fragmencie drogi. Wokół panuje cisza, jedynie wiatr porusza gałęziami drzew. Dziewczyna jest wyraźnie podenerwowana – mówi szybko, niemal szeptem, jakby bała się, że ktoś ich podsłucha.

– Bracie… kiedy powiedziałam ci, że do Zeynep przyszło jakieś pismo z sądu, myślałam, że masz jakiś plan – wyznaje drżącym głosem. – Ona została wezwana na świadka… w procesie o morderstwo, które ja popełniłam!

Cihan patrzy na nią chłodno, jakby jej słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia.

– I bardzo dobrze – odpowiada spokojnie, bez cienia emocji.

Seda wstrzymuje oddech, zaskoczona jego reakcją.

– Co w tym, do diabła, dobrego?! – syczy. – Będzie zeznawać przeciwko mnie! Jeśli ktokolwiek się dowie, że to ja potrąciłam Melodi, wszystko się skończy!

– Dziewczyno… – Cihan przerywa jej stanowczo, a jego ton jest twardy, niemal groźny. – Nie o to chodzi. Powiedziałem, że dobrze, bo Zeynep w ogóle dostała ten list. Pomyśl. Pewnie już go zniszczyła, bo uwierzyła, że to prezent od Egego. Ja tylko podsunąłem jej okazję, żeby szybciej się o tym przekonała. Musiała zobaczyć na własne oczy, że Ege nie dba o nią tak, jak sobie to wyobrażała.

Seda marszczy czoło, jakby coś jej nie pasowało.
– Tylko że… Ege ostatnio zachowuje się inaczej wobec Melis. Zbyt inaczej. Za bardzo się angażuje, jakby… jakby chciał jej coś udowodnić.

Cihan uśmiecha się krzywo, z tym swoim znajomym błyskiem w oku, jakby znał odpowiedź, której nikt inny nie znał.

– Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu – rzuca zagadkowo.

– Ale z jakiego? – dopytuje Seda, coraz bardziej zdezorientowana.

Cihan nie zamierza zdradzić jej więcej. Kładzie jej dłoń na włosach, gładząc je powoli, uspokajająco, choć jego spojrzenie pozostaje zimne.

– Nie zawracaj sobie tym głowy, kochana. – Mówi łagodniej, niemal czułym tonem, który kontrastuje z jego wcześniejszą stanowczością. – No dalej, idź już.

***

W gabinecie Ege rozmawia przez telefon.

– Tak, przygotujcie stolik przy oknie, z możliwie najlepszym widokiem – mówi spokojnie, ale stanowczo. – Na wieczór, około ósmej. Tak, w moim imieniu. Dziękuję.

W tym momencie drzwi gwałtownie się otwierają. Do środka wchodzi Melis, cała w uśmiechu, jej oczy błyszczą podekscytowaniem.

– Kochanie, co się stało? – pyta miękko, przekonana, że usłyszała właśnie najpiękniejszą zapowiedź. Jej serce bije szybciej – jest pewna, że Ege planuje romantyczną kolację dla nich dwojga.

Ege podnosi na nią wzrok, a jego twarz natychmiast przybiera poważny wyraz.

– To nic takiego, Melis. Załatwiam sprawy związane z procesem – odpowiada chłodno, chowając telefon do kieszeni.

– Procesem? – powtarza z lekkim niedowierzaniem. – A ja… ja myślałam… – Urywa, bo nie chce zdradzić swoich nadziei. – Zresztą, słyszałam, że dziś są urodziny Zeynep.

Na moment w gabinecie zapada cisza. Ege lekko unosi brwi, jakby informacja go zdziwiła.

– Tak? Nie wiedziałem – rzuca tonem pełnym pozornej obojętności.

Melis nie daje za wygraną.
– Naprawdę nie wiedziałeś?

– Tak, Melis – powtarza spokojnie. – Dlaczego wydaje ci się to takie dziwne?

– Nie wiem… – Dziewczyna siada na sofie, krzyżując ręce na piersi. – Po prostu tak pomyślałam.

Ege wstaje zza biurka i podchodzi do niej. Siada obok, pochylając się lekko, by spojrzeć jej prosto w oczy.

– Posłuchaj, Melis… Zeynep została wezwana na świadka w procesie. Muszę zadbać o jej bezpieczeństwo. I to wszystko. Nie ma między nami żadnego innego powodu, żadnego innego łącznika. Chcę, żebyś to zrozumiała i rozwiała swoje podejrzenia.

Melis wzdycha ciężko, w jej oczach widać mieszankę złości i bezsilności.

– Uwierz mi, staram się. Ciągle powtarzam sobie, że powinnam ją traktować jak każdego innego członka rodziny, ale to nie działa. Nie umiem.

– Postaraj się bardziej – mówi cicho, niemal błagalnie Ege. – Musicie się pogodzić. Musicie nauczyć się kochać.

– Nie mów tego! – przerywa mu ostro Melis. – Dlaczego miałabym pokochać Zeynep? To przecież twoja była dziewczyna!

Na twarzy Egego pojawia się cień zagadkowego uśmiechu.

– Dowiesz się tego w swoim czasie – odpowiada tajemniczo, po czym wstaje i bez słowa wychodzi z gabinetu.

Melis zostaje sama. Jej uśmiech zgasł, a w oczach maluje się gniew pomieszany z zazdrością.

– Dla kogo zarezerwował ten stolik? – szepcze do siebie, drżącym głosem. – Dla Zeynep?

***

Cavidan zatrzymała się tuż przed wejściem do kuchni. Zatrzymał ją odgłos cichej rozmowy, przerywanej stukaniem noża o deskę i szelestem obieranego jabłka. Za drzwiami siedziały Naciye i Hulya.

– Mamo, co my z tym zrobimy? – odezwała się Hulya, zerkając na matkę spod długich rzęs, podczas gdy skórki jabłka wiły się w cienką spiralę.

– Z czym, córko? – Naciye udawała, że nie rozumie, choć w jej oczach zamigotał cień niepokoju.

– Mam na myśli Kuzeya i Silę. Kuzey… on jest o nią zazdrosny.

– Nie jest! – zaprzeczyła zbyt szybko. – Nie ma mowy.

Ale Hulya tylko parsknęła cicho, jakby znała prawdę lepiej niż matka.

– Mamo, to widać jak na dłoni. Kuzey prawie rzucił się na Leventa.

– Bo ją chroni – broniła syna Naciye. – Na pewno robi to dla jej dobra.

– Chroni? – Hulya uniosła brwi z ironią. – Przed kim niby? Levent to lekarz, człowiek szanowany, inteligentny, dżentelmen. To nie ochrona, to czysta zazdrość!

– Ty nie masz nic do roboty, tylko wymyślasz bzdury – prychnęła matka, próbując zakończyć temat.

Ale Hulya nachyliła się bliżej, jakby chciała powiedzieć coś szczególnie ważnego. Jej głos stał się cichszy, lecz bardziej stanowczy:

– Mamo, otwórz oczy. Levent sam przyznał, że nie łączy ich już relacja lekarz–pacjentka. A w jego spojrzeniu widać wszystko. Ten mężczyzna zakochał się w Sili.

Na twarzy Naciye pojawił się cień niepewności, choć wciąż próbowała zachować spokój.

– Daj spokój, córko. To nie nasza sprawa. Ale powiedz mi jedno – myślisz, że Sila naprawdę niczego nie pamięta?

Hulya westchnęła, odkładając nożyk.

– Nie wiem, mamo. Pamięta wszystko… oprócz tego jednego – ich historii miłosnej z ostatniego roku. To dziwne, aż zbyt dziwne. Mam wrażenie, że Kuzey ma rację. Może Sila tylko udaje? Może w rzeczywistości pamięta wszystko.

Za drzwiami Cavidan stała nieruchomo, chłonąc każde słowo. Z jej twarzy nie można było wyczytać, czy jest bardziej zaskoczona, czy przerażona tym, co usłyszała.

***

Levent i Sila spacerowali powoli wzdłuż basenu. Promienie słońca odbijały się w tafli wody, a powietrze pachniało wilgocią i jaśminem.

– Czy naprawdę czujesz się tutaj komfortowo? – zapytał Levent, a w jego głosie pobrzmiewała wyraźna wątpliwość. Spojrzał na Silę uważnie, jakby chciał odczytać coś więcej z jej oczu.

– Tak – odparła, starając się, by jej ton brzmiał naturalnie. – Wszyscy są dla mnie bardzo mili. Jestem spokojna, czuję się dobrze.

Levent pokręcił głową z lekkim uśmiechem pozbawionym radości.

– Nie o to pytam, Silo. Wiesz dobrze, co mam na myśli. Pamiętasz wszystko… to, co czułaś do Kuzeya, i to, co was łączyło. Ale teraz, gdy on stoi u boku Bahar jako jej mąż… Czy naprawdę to zniesiesz?

Sila przystanęła, a jej spojrzenie stwardniało.

– Levencie, nic mi nie jest – odpowiedziała stanowczo, jakby chciała przekonać nie tylko jego, lecz także samą siebie. – Mówiłam ci już. To zamknięty rozdział. Koniec z Kuzeyem. Proszę, nie drąż tego tematu.

Ruszyła w stronę krzesła ustawionego przy tarasie, lecz nagle potknęła się. Twarz wykrzywił jej grymas bólu, gdy złapała się za kostkę.

Zanim Levent zdążył zareagować, obok niej pojawił się Kuzey. Wyszedł z domu, poruszony nagłym instynktem, bo obserwował ją chwilę wcześniej przez okno salonu.

– Silo! – zawołał i bez wahania podniósł ją na ręce.

– Nic mi nie jest – protestowała, choć w jej głosie zabrzmiała słabość. – Po prostu źle stanęłam.

– Nie zdajesz sobie sprawy – odparł poważnie Kuzey. – To może być zwichnięcie.

Nie zważając na jej sprzeciw, zaniósł ją do środka.

Bahar, stojąca w korytarzu, patrzyła na tę scenę, a jej serce ściskało się z bólu. W oczach zaszkliły jej łzy, których nie zdołała powstrzymać.

– Mamo, ja naprawdę zaczynam wariować! – wyrzuciła z siebie w emocjach, zwracając się do Cavidan. – Kuzey dba o Silę bardziej niż o kogokolwiek innego. On nie widzi świata poza nią! A ona… – Bahar zatrzymała się, łapiąc powietrze – mam wrażenie, że zrobiła to specjalnie. Potknęła się celowo, żeby zwrócić jego uwagę!

– Moja córko, uspokój się – próbowała ją ukoić Cavidan, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Jeszcze naprawdę zachorujesz od tych zmartwień.

– A jeśli ona to wszystko robi, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa? – głos Bahar załamał się, a w oczach pojawiła się rozpacz. – Jeśli pamięta… wszystko? Musimy się tego jakoś dowiedzieć, mamo.

***

Zeynep odbiera przesyłkę i zaskoczona rozpakowuje ją na oczach wszystkich domowników. W jej dłoniach pojawia się kula śnieżna z dwiema postaciami w środku – parą zakochanych tańczących wśród wirujących płatków. Dołączona karteczka sprawia, że jej serce mocniej bije:

„Miłość jest blisko. Mam nadzieję, że dostrzeżesz ją wraz z nowym wiekiem…”

Belkis bezceremonialnie wyrywa dziewczynie karteczkę i czyta ją głośno. Atmosfera w salonie natychmiast gęstnieje. Wszyscy jednocześnie kierują spojrzenia na Egego, jakby winny został już wskazany.

— Jesteś niemożliwy, Ege! — wybucha Feraye, gwałtownie wstając. — Co ty najlepszego zrobiłeś?!

— Synu, co to ma znaczyć? — podchwytuje Belkis z gniewem. — Nie dość, że kupiłeś jej prezent, to jeszcze napisałeś ten liścik?!

— Mamo, proszę, możesz się wstrzymać? To jakieś nieporozumienie… — Ege rozkłada ręce, kompletnie zbity z tropu.

— Nieporozumienie? — prycha Feraye. — Przesyłka bez nadawcy, a w środku taka wiadomość! — Szybko podchodzi do Melis, obawiając się jej reakcji. — Córko, błagam, zachowaj spokój.

Melis stoi jak sparaliżowana. Jej twarz blednie, oczy szklą się łzami.

— Brawo, synu! — grzmi Belkis, tracąc cierpliwość. — Zszokowałeś ciężarną dziewczynę!

— Dość! — głos Egego staje się twardy jak stal. — Mówię wam, że nie wysłałem tego prezentu!

W salonie zapada cisza.

— Co? — pytają jednocześnie Belkis i Feraye, z niedowierzaniem wpatrując się w niego.

Wtedy Melis, jakby budząc się z letargu, odzywa się cicho, ale pewnym tonem:

— To nie był Ege. To ja go wysłałam.

— Co?! — rozlega się chóralny okrzyk trzech kobiet: Feraye, Belkis i Zeynep. Wszystkie patrzą na Melis z szeroko otwartymi oczami.

Ege wzdycha ciężko, jakby spodziewał się takiego obrotu sprawy.

— Wiedziałem. Chciałaś mnie przetestować, Melis.

— Nie ciebie chciałam sprawdzić, tylko ją — Melis spogląda z wyzwaniem na Zeynep. — Chciałam wiedzieć, czy naprawdę odpuściła.

— Melis… — Zeynep przełykając gulę w gardle, patrzy jej prosto w oczy. — Ege był moją pierwszą miłością. Próbowałam od niego odejść, próbowałam ułożyć sobie życie na nowo, ale ty wciąż mnie ranisz. Naprawdę nie masz dość?

— Nie. — Melis unosi brodę wyzywająco. — Bo wiem, że nadal nie zapomniałaś o Ege. Przyznaj to! Ucieszyłaś się, kiedy zobaczyłaś prezent, bo pomyślałaś, że jest od niego.

Zapada napięta cisza. W końcu Zeynep odpowiada drżącym głosem:

— Tak… przez chwilę pomyślałam, że to on pamiętał o moich urodzinach. Chciałam w to wierzyć.

— A więc miałam rację! — triumfuje Melis.

Zeynep odwraca się do Egego, jej spojrzenie jest pełne bólu.

— Byłam zła, że zapomniałeś. Bo gdybym to ja była tobą… nigdy bym nie zapomniała. Wydawało mi się, że jesteśmy dla siebie ważni.

Ege spuszcza głowę.
— Przepraszam. Rzeczywiście zapomniałem.

— To dobrze. — Zeynep unosi podbródek z dumą, choć w jej oczach błyszczą łzy. — Teraz przynajmniej wiem, na czym stoję. Dziękuję, Melis. Mam nadzieję, że znajdę kiedyś prawdziwą miłość. — Zabiera kulę i odchodzi do swojego pokoju.

Zostali sami. Ege patrzy na żonę z wyrzutem.
— Dlaczego to zrobiłaś, Melis?

— A ty? — odpiera gwałtownie. — Zarezerwowałeś stolik w restauracji i mówiłeś, że to coś wyjątkowego!

— Zarezerwowałem go dla ciebie, nie dla niej. — Głos Egego jest spokojny, ale stanowczy.

Melis otwiera szeroko oczy, zaskoczona do głębi.

— Tak, córko — wtrąca się Feraye. — Sama dałam Egemu numer do tej restauracji. Chciał ci zrobić niespodziankę.

— Więc to wszystko… to było dla mnie? — w oczach Melis pojawiają się łzy wzruszenia.

— Tak. Pamiętałem, że miałaś ochotę na włoskie jedzenie — przypomina jej Ege, delikatnie się uśmiechając.

Melis rzuca mu się w ramiona, a jej twarz rozświetla szczęście.

— Kochanie, jesteś cudowny! Zaraz się przebiorę! — W podskokach biegnie do swojego pokoju, zostawiając resztę domowników w osłupieniu.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 218. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy