„Miłość i nadzieja” – odcinek 287 – szczegółowe streszczenie
Zeynep nie może dojść do siebie po rewelacjach przekazanych przez Cihana. Jej serce bije jak oszalałe, a oddech staje się krótki i rwany. Dziewczyna krąży po salonie, wymachując rękami w geście bezsilności. Długie włosy opadają na ramiona i unoszą się przy każdym gwałtownym ruchu, jakby były odbiciem burzy, jaka szalała w jej wnętrzu.
— Cihan, co ty mówisz?! — woła z rozpaczą. — Co masz na myśli, mówiąc, że mój tata przyjechał? Mój tata… mój tata zmarł wiele lat temu!
Cihan stoi bez ruchu, wpatrując się w nią z powagą, która nie pozostawia miejsca na wątpliwości.
— Mówię ci, że go widziałem, Zeynep. W domu twojej mamy. Podszedł do mnie i sam się przedstawił. Powiedział, że nazywa się Taylan Unsal.
— Natychmiast przestań! — wykrzykuje dziewczyna, a jej głos przechodzi w błagalny szept. — Połóż kres temu absurdalnemu żartowi!
— Żartowi? — Cihan unosi brwi. — Zeynep, czy naprawdę sądzisz, że żartowałbym w takiej chwili?
— Ale to… — Zeynep kręci gwałtownie głową, jakby chciała odpędzić koszmar. W jej oczach błyszczą łzy, które w każdej chwili mogą spłynąć po policzkach. — To niemożliwe… absolutnie niemożliwe…
— Twój tata żyje, Zeynep. — Głos Cihana jest twardy, jakby wbijał jej w serce kolejne ostrze. — Widziałem go na własne oczy, w domu twojej mamy.
Dziewczyna robi krok w tył, jej ciało nagle traci siły. Świat przed oczami zaczyna wirować. Zeynep blednie, a jej oczy rozszerzają się w bezgłośnym przerażeniu.
— Nie… — szepcze, ale jej głos ledwie się wydobywa.
Nogi odmawiają posłuszeństwa. W jednej chwili traci przytomność i osuwa się bezwładnie. Cihan rzuca się do przodu, łapie ją w ramiona i przyciąga mocno do siebie, ratując przed upadkiem.
— Zeynep! — woła zrozpaczony, trzymając ją przy sobie, jakby bał się, że już nigdy nie otworzy oczu.
***
Wkrótce do domu wracają Ege i Melis. Drzwi otwierają się z trzaskiem, a ich wejście przerywa napiętą ciszę, jaka zapadła między Zeynep i Cihanem.
— Co tu się dzieje? — pyta zaskoczony Ege, patrząc na roztrzęsioną Zeynep, której twarz jest cała mokra od łez, i stojącego obok niej Cihana.
— To nie twoja sprawa — odpowiada ostro Cihan, choć w jego głosie słychać zmęczenie i gniew.
Ege ignoruje jego ton, zbliża się do Zeynep i spogląda na nią uważnie.
— Zeynep, wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć.
Melis, która stoi u jego boku, przekrzywia głowę i uśmiecha się pod nosem, jakby widok zapłakanej rywalki był dla niej powodem do satysfakcji.
— Przepraszam, złapaliśmy gumę i musieliśmy zawrócić — mówi z udawaną troską. — W innym przypadku nie przerwalibyśmy wam tak wyjątkowej chwili.
— O jakiej „wyjątkowej chwili” ty mówisz? — pyta Zeynep, a jej głos łamie się od płaczu.
— Och, moja droga… — Melis przeciąga słowa, a w jej oczach błyszczy szyderstwo. — Kiedy weszłam, zobaczyłam cię przytuloną do Cihana…
— Zakręciło mi się w głowie, a on mnie złapał, żebym nie upadła! — przerywa jej ostro Zeynep. — Nie dopowiadaj sobie niczego więcej.
— Pojawił się tata Zeynep — oznajmia nagle Cihan, jakby chciał przeciąć całą farsę. Słowa zawisają w powietrzu ciężko i niepokojąco. Ege i Melis otwierają szeroko oczy. — Dlatego Zeynep czuje się tak źle.
— Najpierw matka, teraz ojciec… — mruczy złośliwie Melis, nie mogąc powstrzymać komentarza.
— Melis, proszę cię! — ucina Ege z wyrzutem, po czym zwraca się do Zeynep. — O co chodzi?
Dziewczyna unosi głowę. Jej twarz drży od emocji.
— Ege, ty wiesz… mój tata nie żyje.
— Nie — odpowiada stanowczo Cihan. — On żyje, Zeynep. Widziałem go na własne oczy.
— Dość! — wybucha dziewczyna, a jej krzyk przeszywa salon. — Mój tata zmarł wiele lat temu! To, co się tu dzieje, jest niedorzeczne! Muszę zobaczyć się z mamą!
Jak burza odwraca się na pięcie, drzwi zamykają się za nią z hukiem. Cihan natychmiast rusza za nią, jego kroki rozbrzmiewają na drewnianej posadzce.
Melis patrzy zaskoczona na męża, który pozostaje nieruchomy, jakby przywarł do miejsca.
— Zawsze podążałeś za nią, gdy szukała swojego ojca — zauważa cicho, z ukrytym jadem. — Teraz tego nie zrobisz?
Ege spuszcza wzrok, a na jego twarzy maluje się zmęczenie.
— Nie, kochanie. Muszę zmienić koło — odpowiada chłodno. — A później… może pójdziemy razem na kolację?
— Och, jestem taka szczęśliwa! — Melis niemal rzuca się w jego ramiona, przytulając się z przesadną czułością.
***
Podczas gdy Ege męczy się z wymianą koła przed domem, Melis odbiera telefon. Głos po drugiej stronie sprawia, że sztywnieje. To Gokhan — prawdziwy ojciec jej dziecka.
— Dlaczego do mnie dzwonisz?! — syczy z napięciem. — To była tylko przygoda. Przeżyliśmy to i koniec. Mój mąż jest w domu. Jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie niepokoić, zablokuję twój numer, rozumiesz?! Co ty mówisz? Grozisz mi?
Melis zaczyna chodzić po salonie, jej oburzenie rośnie, ale w głosie słychać też panikę.
— Test DNA? — powtarza z niedowierzaniem, a jej twarz nagle zamarza. — Żadnego testu DNA! To dziecko Egego, słyszysz?! Trzymaj się ode mnie z daleka. Jeśli raz jeszcze zadzwonisz, zgłoszę cię do prokuratury!
W tym momencie drzwi się otwierają. W progu staje Ege, wycierając dłonie ze smaru.
— Melis? — pyta zdziwiony.
Dziewczyna zamarza. Powoli opuszcza telefon, jej twarz blednie, a oczy szeroko otwierają się ze strachu.
— Ege… — wydobywa z siebie drżącym głosem, próbując ukryć panikę.
***
Cihan zatrzymuje samochód przed skromnym domem Gonul. Wysiada jako pierwszy, a potem pomaga Zeynep wysiąść. Dziewczyna ma bladą twarz i drżące dłonie.
– Przysięgam, że mówię prawdę, Zeynep – zapewnia Cihan, patrząc jej w oczy. – Widziałem twojego ojca. Widziałem go właśnie tutaj.
– Zaraz się przekonamy, co się dzieje – odpowiada dziewczyna z determinacją. Podbiega do drzwi i zaczyna w nie walić, coraz mocniej i szybciej. – Mamo! Otwórz!
Drzwi w końcu się uchylają, a w progu staje Gonul. Jej twarz zdradza zaskoczenie, ale zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, Zeynep niemal na nią wpada.
– Gdzie on jest? – wyrzuca z siebie. – Gdzie jest mój tata?!
Nie czekając na odpowiedź, mija matkę i wpada do środka. Rzuca plecak na wersalkę, staje pośrodku pokoju i wbija spojrzenie w Gonul.
– O czym ty mówisz, córko? – pyta Gonul, zdezorientowana, ale w jej oczach pojawia się cień niepokoju.
– Czy nie było tutaj mężczyzny? – dopytuje Cihan, wchodząc za Zeynep. – Z długimi włosami, siwiejący…
– Tak… był – przyznaje Gonul z wahaniem.
– I nie powiedział, że nazywa się Taylan? – naciska chłopak.
Cisza. Gonul w końcu spuszcza wzrok.
– Tak… powiedział to.
Zeynep chwyta się za głowę, jakby świat wymknął się spod kontroli.
– Mamo… jak to możliwe? Przecież tata nie żyje! Sama mi to mówiłaś! Jak mógł tu być? Skąd się wziął? To musi być jakaś pomyłka. Wytłumacz mi to, proszę…
– Twojego ojca już nie ma – odpowiada Gonul twardo, niemal chłodno, jakby każde słowo było ciosem. – Umarł dawno temu.
– Więc kim był ten człowiek, który podawał się za Taylana? – dopytuje Cihan.
Gonul odwraca wzrok i osuwa się na wersalkę.
– To… to oszust. – Jej głos brzmi słabo.
Zeynep podchodzi do niej szybko, kuca przed nią, chwyta jej dłonie i patrzy prosto w oczy.
– Oszust? – pyta z rozpaczą. – Dlaczego kłamiesz, mamo? Co się tu naprawdę dzieje?
***
Feraye siedzi w ogrodzie nad stertą arkuszy egzaminacyjnych. Wokół panuje cisza, tylko szelest liści i dalekie odgłosy ulicy wypełniają powietrze. Pochyla się nad kolejną kartką, gdy nagle obok niej pojawia się Belkis. Jej twarz jest blada, a oddech przyspieszony.
– Zostaw to teraz – mówi, niemal wyrywając jej kartkę z rąk. – Mamy problem.
Feraye unosi wzrok, zaskoczona nagłym tonem przyjaciółki.
– Co się stało? Jaki problem?
– Ojciec Zeynep… – Belkis zawiesza głos, jakby sama nie wierzyła w to, co zaraz powie. – On nie umarł.
– Co ty wygadujesz? – Feraye marszczy brwi, szukając w oczach Belkis choćby cienia żartu. – Bulent przyjechał?
– Dokładnie to samo pomyślałam – odpowiada Belkis, kiwając głową. – Nawet przy Cihanie rzuciłam pytanie, czy to Bulent. Potem, żeby się ratować, wymyśliłam, że Zeynep kocha go jak własnego ojca…
– Belkis! – głos Feraye staje się ostrzejszy. – Przestań kręcić, powiedz wprost, co się dzieje!
Belkis bierze głęboki oddech.
– Podobno przyjechał Taylan. Taylan Unsal.
Feraye gwałtownie prostuje się na krześle, a potem wstaje, jakby nagle zabrakło jej tchu.
– Taylan? – powtarza szeptem, a w jej głosie brzmi wyraźny lęk. – Przecież on… on umarł. Umarł wiele lat temu!
– Okazuje się, że nie – Belkis rozkłada ręce bezradnie. – Cihan go widział. W domu Gonul. Kiedy powiedział o tym Zeynep, dziewczyna zemdlała na miejscu. Więc… może on naprawdę żyje.
Feraye zakrywa twarz dłońmi i po chwili ciężko opada z powrotem na krzesło.
– Nie wiem, Belkis… – szepcze z rozpaczą. – Ale jeśli to prawda, jesteśmy w poważnych tarapatach.
– Właśnie – potwierdza Belkis drżącym głosem. – Jeśli ta sprawa się rozwinie…
Feraye odsuwa dłonie, a jej spojrzenie staje się twarde, choć w oczach błyszczą iskry paniki.
– Wiem. Wyjdzie na jaw, że Bulent jest prawdziwym ojcem Zeynep.
Obie kobiety milkną. Przez chwilę słychać tylko szum wiatru, a potem niemal jednocześnie wypuszczają powietrze z piersi, jakby próbowały zrzucić z siebie ciężar, którego i tak nie sposób unieść.
***
Kuzey zastawił na Silę pułapkę. Ściągnął ją do lasu, pozorując, że znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wszystko po to, by udowodnić, że dziewczyna nie cierpi na amnezję i doskonale pamięta przeszłość – ich wspólną przeszłość.
– Przyznaj się, że pamiętasz – mówi ostrym, pełnym determinacji tonem, wbijając wzrok w jej zakłopotaną twarz. – Poprosiłem cię o przyniesienie dokumentu, który miał mnie uratować. Nikt oprócz ciebie nie wiedział, gdzie on jest. Pamiętasz wszystko, Sila. Nas, to, co było. Dlaczego to ukrywasz?
– Kuzey, posłuchaj mnie…
– Wiem, dlaczego tak mówisz – przerywa jej. – Bo jestem mężem Bahar. Dlatego udajesz, że niczego nie pamiętasz.
– Kuzey! – Sila robi krok w tył, a jej głos drży. – To ty mnie oszukałeś! Powiedziałeś, że zostałeś porwany, że grozi ci śmierć. Wciągnąłeś mnie w tę grę!
– Tak, oszukałem – przyznaje twardo. – Bo nie miałem innego wyjścia. To była jedyna droga, żeby się przekonać, czy naprawdę straciłaś pamięć. Ale twoje oczy… – unosi jej podbródek, zmuszając, by spojrzała mu prosto w twarz. – Twoje oczy mówią prawdę. One nigdy mnie nie okłamały.
– Nie mam żadnego dokumentu – zapiera się Sila. – Przyszłam tu, bo ktoś zadzwonił i powiedział, że jesteś w niebezpieczeństwie. Nic więcej!
– Dość! – wybucha Kuzey i gwałtownie chwyta jej torebkę. Przeszukuje ją, aż znajduje złożoną kartkę. – A to co? – unosi ją z triumfem. – To właśnie dokument, o który cię prosiłem!
– Nie! – Sila wyrywa mu go z rąk i rozdziera na strzępy, rozsypując papier na ziemię.
Kuzey patrzy na nią zszokowany.
– Dlaczego to zrobiłaś? Co przede mną ukrywasz?!
– Niczego! – krzyczy, a jej głos drży od napięcia. – Zniszczyłam to, bo mi nie wierzysz! Kuzey, czy nie rozumiesz? Nawet jeśli coś pamiętam, to już nie ma znaczenia. Jesteś mężem Bahar – mojej siostry, osoby, którą kocham i szanuję najbardziej na świecie. Nie każ mi wracać do przeszłości, bo jeśli spróbujesz… odejdę. I tym razem już naprawdę nie wrócę.
– Pamiętasz – powtarza z naciskiem Kuzey, niemal błagalnie. – Wiem, że pamiętasz. I wiem też, dlaczego kłamiesz. Bo jestem z Bahar. Ale twoje oczy, Sila… one nigdy mnie nie okłamały.
– Kuzey – jej głos staje się spokojniejszy, choć w oczach lśnią łzy – ja nie kłamię. Uratowałam cię z wypadku, to wszystko, co pamiętam. A ty… nie jesteś już w moim sercu. Rozumiesz? Nawet jeśli coś pamiętam, to tam, w środku, ciebie już nie ma.
– Co…? – Kuzey marszczy brwi, jakby nie wierzył własnym uszom.
– W moim sercu – mówi cicho, ale stanowczo – jest ktoś inny.
– Kto? – pyta lodowatym tonem. – Lekarz?
– Co to za różnica? – odpowiada, a jej spojrzenie staje się twarde. – Przeszłość pozostaje przeszłością. Dla mnie liczy się teraźniejszość.
Odwraca się i odchodzi w głąb lasu. Kuzey stoi nieruchomo, patrząc za nią. Nie ma już siły, by ją zatrzymać.
***
Levent siedzi przy biurku, gdy nagle na ekranie telefonu pojawia się wiadomość od Bahar. W załączniku krótkie nagranie – ona wtula się w niego, trzyma jego dłonie, a wycięta scena sprawia wrażenie, jakby byli zakochaną parą. W mężczyźnie gotuje się gniew. Uderza pięścią w biurko, przeklinając w myślach swoją naiwność. Jak mógł dać się tak zmanipulować tej przebiegłej dziewczynie?
W tym samym czasie Bahar spaceruje po pokoju ze swoją matką. Na twarzy młodej dziewczyny maluje się triumfalny uśmiech.
– Levent jest w naszych rękach – mówi, zaciskając palce na telefonie. – Jeśli pokażę kierownictwu szpitala nagranie, na którym mnie całuje, jego kariera lekarza będzie skończona. – Nagle urządzenie zaczyna wibrować. – Ha! Zobacz, wpadł w panikę. Już do mnie dzwoni.
Cavidan nie odpowiada uśmiechem. Jej twarz tężeje.
– Córko… co ty zrobiłaś? – pyta z niedowierzaniem.
– To, czego ty nie potrafiłaś – rzuca Bahar chłodno. – Jeśli Levent nie chce, żeby ten filmik ujrzał światło dzienne, musi zabrać Silę i wyjechać. Kuzey będzie mój. Nikt mi go nie odbierze!
***
Godzinę później Levent staje przed domem Kuzeya. Bahar wychodzi na zewnątrz z udawaną niewinnością w spojrzeniu.
– Co ma znaczyć to nagranie? – pyta lekarz chłodnym głosem. – Co próbujesz osiągnąć?
– Widzisz już, do czego jestem zdolna – odpowiada Bahar z lekkim uśmiechem.
– Dlaczego mnie nagrałaś? Dlaczego mnie pocałowałaś? – Levent traci cierpliwość. – Po co to wszystko?!
– To ty mnie pocałowałeś – mówi dziewczyna spokojnie, a w jej głosie słychać prowokację. – Pielęgniarz jest świadkiem. A ja… jestem tylko słabą, chorą pacjentką. – Nagle przybiera ton ofiary. – A ty lekarzem, który wykorzystał swoją pozycję.
– Co za bzdury! – Levent z wściekłością chwyta ją za ramię.
Bahar ani drgnie. Patrzy mu prosto w oczy.
– Gdzie się podział twój profesjonalizm, doktorze? – szepcze z ironicznym uśmiechem.
– Nie rozumiem, co próbujesz ugrać, ale bawisz się w bardzo niebezpieczną grę – syczy Levent.
– Nie ja, tylko ty ryzykujesz – odpowiada słodko. – Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby ktoś zobaczył to nagranie. Koniec twojej kariery. Koniec twojego życia jako lekarza.
Zapada cisza. Levent patrzy na nią z wściekłością, ale też z narastającym niepokojem.
– Czego chcesz ode mnie? – pyta wreszcie ochrypłym głosem.
Bahar unosi głowę. W jej oczach płonie determinacja.
– Chcę, żebyś poślubił Silę – mówi spokojnie, bez cienia wahania. – To jedyny sposób, żebyś ocalił siebie i swoją przyszłość.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 221. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.











