„Miłość i nadzieja” – odcinek 291 – szczegółowe streszczenie
Cihan staje twarzą w twarz z Taylanem na pustej ulicy. Atmosfera między nimi gęstnieje.
– Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj do Gonul? – pyta chłodno, patrząc mu prosto w oczy.
– Miałem… pracę – odpowiada Taylan, unikając spojrzenia.
Cihan prycha szyderczo.
– Pracę? – Na jego twarzy pojawia się drwiący uśmiech. – Wczoraj jeszcze siedziałeś jak żebrak na wysypisku, w obdartych łachach i z włosami w nieładzie. To ja cię stamtąd wyciągnąłem! Dałem ci garnitur, krawat, drugą szansę. Zrobiłem z ciebie człowieka, a ty teraz udajesz, że jesteś kimś więcej?
Chwyta Taylana gwałtownie za koszulę i przyciska go do ogrodzenia.
– Nie ja ciebie potrzebuję, tylko ty mnie! – syczy, potrząsając nim. – Wbij to sobie do głowy, bo inaczej pożałujesz.
W tej chwili na końcu ulicy pojawia się samochód Egego. Cihan puszcza Taylana i błyskawicznie chowa się za budynkiem.
Ege wysiada i zbliża się szybkim krokiem.
– Kim był ten facet, z którym rozmawiałeś? – pyta podejrzliwie.
– Przechodzień. Pytał o drogę – odpowiada Taylan zbyt szybko. – Czego właściwie ode mnie chcesz? Trzymaj się z daleka od mojej córki!
– Ona nie jest twoją córką! – wybucha Ege. – Wiem, że ojcem Zeynep jest Bulent Guralp. Obaj to wiemy, więc skończ tę żałosną grę.
– Nie bądź śmieszny! – Taylan unosi głos, udając pewność siebie. – To ja jestem jej ojcem, nie żaden Bulent!
– Przestań kłamać. – Ege patrzy na niego twardo. – Doskonale wiesz, że Zeynep nie ma z tobą nic wspólnego. Chcesz tylko wykorzystać ją i Gonul.
– Zamknij się! – ryczy Taylan, zaciskając pięści.
– Posłuchaj mnie dobrze – głos Egego staje się lodowaty. – W życiu oddałbym wszystko za trzy osoby. Pierwszą była moja siostra Melodi, którą ktoś mi odebrał. Drugą jest moje nienarodzone dziecko, a trzecią Zeynep. I przysięgam ci, że nie pozwolę, by stała się jej krzywda.
Robi krok bliżej, patrząc Taylanowi w oczy.
– Możesz nazwać to groźbą albo ostrzeżeniem. Ale jeśli jeszcze raz spróbujesz wykorzystać Zeynep, skończy się to bardzo źle.
***
Sila ścieli łóżko, starając się odwrócić myśli od burzy, jaka kłębi się w jej sercu. Nagle drzwi jej pokoju cicho skrzypią. Wchodzi Kuzey i ostrożnie, niemal bezszelestnie, zamyka je za sobą.
– Kuzey?! – dziewczyna odwraca się gwałtownie, ściszając głos do szeptu. – Co ty tu robisz? Natychmiast wyjdź, jeśli Bahar cię zobaczy…
Mężczyzna nie reaguje. Zmarszczone brwi, palące spojrzenie – patrzy na nią tak, jakby chciał przeniknąć jej duszę.
– Powiedz mi jedno… – jego głos drży z napięcia. – Naprawdę zamierzasz poślubić tego człowieka?
– Kuzey, proszę cię… – szepcze Sila, nerwowo poprawiając pościel, jakby to mogło odwrócić uwagę od jej rumieniących się policzków. – Wyjdź.
– Wyjdę – przyznaje twardo – ale tylko pod jednym warunkiem. Powiedz, że rezygnujesz z tego małżeństwa. Inaczej… inaczej nigdy nie dam ci spokoju.
– Jaki ty masz problem, Kuzeyu?! – jej głos łamie się między gniewem a bólem. – Przecież jesteś żonaty! Opamiętaj się!
Kuzey robi krok w jej stronę.
– Tak, jestem żonaty – mówi gorzko. – Ale nie wiesz dlaczego. To był błąd, pomyłka, koszmarna noc. Myślałem, że straciłem cię na zawsze… I wtedy, pijany, zagubiony, spojrzałem na Bahar i… zobaczyłem ciebie.
Milknie na chwilę, jakby brakowało mu odwagi.
– Tamtej nocy… doszło do czegoś – wyznaje, spuszczając wzrok. – A rano obudziłem się obok Bahar, nie ciebie. Właśnie dlatego ożeniłem się z nią. Ale w moim sercu… zawsze byłaś tylko ty.
Podchodzi jeszcze bliżej i kładzie dłonie na jej policzkach, zmuszając ją, by spojrzała mu w oczy.
– Sila… powiedz, że pamiętasz nas. Powiedz, że mnie kochasz. Jeśli to powiesz, natychmiast zakończę swoje małżeństwo. Ale nie wychodź za niego, błagam.
– Odejdź… – szepcze, odwracając wzrok, a w jej oczach błyszczą łzy. – Po prostu odejdź.
– Sila… – jego głos łamie się. – W całym moim życiu kochałem tylko ciebie. Nikogo innego. Przysięgam na wszystko, co mam. Zaufaj mi…
– Kuzey, proszę, odejdź… – jej szept brzmi jak krzyk serca.
– Dobrze… – mówi w końcu, cofając dłonie. – Pójdę. Ale będę czekał na ciebie przy naszym drzewie. Jeśli nie przyjdziesz… już nigdy nie stanę na twojej drodze.
Nagle ciszę przecina znajomy głos z korytarza.
– Kuzey! Gdzie jesteś?! – To Bahar, zaniepokojona, szuka męża.
Mężczyzna błyskawicznie chowa się za zasłoną, a po chwili do pokoju wchodzą Bahar i Cavidan.
– Gdzie jest Kuzey? – pyta Cavidan stanowczo. – Widziałaś go?
– Nie… – odpowiada Sila szybko, unikając spojrzeń.
Bahar już ma odejść, gdy nagle zauważa coś pod łóżkiem. Wystaje spod niego chusteczka – poszetka, którą dobrze zna. Rzecz należąca do jej męża. Dziewczyna mruży oczy, ale po chwili milknie, jakby połknęła podejrzenie. Bez słowa wychodzi razem z matką.
Za zasłoną Kuzey oddycha ciężko, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z ryzyka, jakie podjął.
***
Levent siedzi w swoim gabinecie, w eleganckim garniturze. Na biurku, obok stosu dokumentów, leżą czerwone róże – starannie ułożone, pachnące świeżością. To prezent dla Sili, który wręczy jej dziś podczas uroczystych zaręczyn. W dłoni trzyma telefon.
– Rozumiem, mamusiu – mówi spokojnym tonem. – Ale przyjedź za miesiąc. Wtedy zjemy kolację i uczcimy zaręczyny jak należy. Nie ma się czym martwić, nie chcę się spieszyć. Jak ma na imię? Sila. Pokochasz ją, zobaczysz.
Nagle drzwi otwierają się gwałtownie. Do środka wpada Bahar, jak burza. Jej włosy są rozwiane, a oczy błyszczą gorączkowo.
– Muszę kończyć, mamo – rzuca Levent w słuchawkę. – Zadzwonię później.
Rozłącza się i podnosi z fotela.
– Bahar?! Co to ma znaczyć? Wpadłaś tu jak do siebie!
– Kuzey wciąż ugania się za Silą! – syczy dziewczyna. – Powstrzymaj go. Zrób to, co ci każę, bo inaczej… – jej głos drży – wszyscy dowiedzą się, że mnie pocałowałeś. Stracisz pracę, reputację, wszystko.
Levent unosi brew, a gniew zaciska jego szczęki.
– Dość! – grzmi. – Oświadczyłem się Sili, bo sam tego chciałem, nie z powodu twoich chorych gróźb. Wynoś się stąd!
– Nie odejdę – odpowiada z uporem Bahar. – Pójdziesz do Sili i powiesz jej, że byłam twoją pacjentką. Że chodziłam na terapię i… że próbowałam się zabić. Zrozumiałeś? Ona nie może spojrzeć na Kuzeya inaczej niż jak na kogoś obcego. Żadne drzwi do jej serca nie mogą pozostać otwarte. Bo jeśli tak, on mi ją zabierze!
Levent wzdycha ciężko, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
– Bahar, nie czujesz się dobrze. I rzeczywiście powinnaś udać się na terapię, ale nie do mnie. To paranoja. Idź stąd.
Nagle w ciszy rozlega się pukanie do drzwi.
– Panie Levencie… – męski głos sprawia, że Bahar blednie.
To Kuzey. Bahar, w panice, rzuca się w stronę szafy i chowa w niej, dusząc oddech. Sekundę później drzwi otwierają się i do gabinetu wchodzi jej mąż. Rzuca na biurko teczkę z dokumentami. Jego twarz jest kamienna.
– Rezygnuję ze sprawy – oznajmia stanowczo.
Levent marszczy brwi.
– Kuzey, takie nieprofesjonalne zachowanie nie pasuje do adwokata twojego formatu.
– Ty chcesz mnie pouczać o etyce? – parska gorzko Kuzey. – Zrzekam się tej sprawy, koniec.
– Nie możesz decydować sam. Czy pani Feraye wie o twojej decyzji?
– Jeszcze mnie nie znasz – odpowiada chłodno Kuzey. – Moja ciocia popiera wszystkie moje decyzje. Dowiesz się o tym już wkrótce.
W tym momencie słychać kolejne pukanie. Do środka wchodzi Feraye, elegancka i uśmiechnięta.
– Nie spóźniłam się, prawda? – pyta lekko. – Kuzey? Ty też tu jesteś? – spogląda na mężczyznę zaskoczona. – Levent i ja mamy dziś ważne zadanie. Będziemy prosić o rękę dziewczyny. Levencie, jesteś gotowy?
– Ciociu, co ty robisz? – pyta Kuzey z niedowierzaniem.
– Rodzina Leventa nie mogła przyjechać, więc poprosił mnie, żebym towarzyszyła mu podczas zaręczyn. Kuzey, a ty? Nie powinieneś być teraz w domu?
– Pan Kuzey przyszedł w sprawie interesów – wtrąca Levent. – Ale to już nie ma znaczenia. Teraz liczy się tylko to, że poprosimy dziś o rękę dziewczyny.
Kuzey zaciska usta, potrząsa głową i bez słowa wychodzi. Feraye podąża tuż za nim.
Dopiero wtedy drzwi szafy uchylają się, a Bahar wychodzi, oddychając z ulgą.
– Tym razem cię uratowałem – rzuca lodowato Levent. – Ale następnym razem nie licz na to.
– Nie mnie uratowałeś, tylko siebie – odpowiada ostro Bahar, unosząc podbródek. – Bo gdyby Kuzey dowiedział się o tym pocałunku, zostawiłby mnie. I wtedy nie byłoby żadnej przeszkody między nim a Silą. Zrozum to wreszcie, Levent. Zrób, co mówię. Nie dla mnie – ale dla siebie.
***
Feraye zatrzymuje Kuzeya w hallu szpitala. Na korytarzu panuje gwar – przechodzą lekarze, pielęgniarki, ktoś rozmawia przez telefon – ale oni stoją naprzeciw siebie jakby w całkowitej ciszy.
– Kuzey… – zaczyna miękko kobieta. – Czy możesz na mnie spojrzeć? Powiedz, dlaczego jesteś taki chłodny? Czy naprawdę jesteś na mnie zły?
Mężczyzna odwraca wzrok, ale w jego spojrzeniu migocze bunt.
– Nie, ciociu. Nie jestem zły – odpowiada spokojnie, choć w głosie brzmi ukryty żal. – Przyszłaś do mojego domu, poprosiłaś o rękę dziewczyny, którą kocham. Powiedz mi, dlaczego miałbym się na ciebie gniewać?
Feraye bierze głęboki oddech.
– Kuzey, przecież jesteś żonaty – przypomina łagodnie, ale stanowczo. – A sam mówiłeś, że rozdział „Sila” jest już za tobą. Dlatego pomyślałam… że czas iść naprzód.
Na twarzy Kuzeya pojawia się cień uśmiechu, pełen goryczy i determinacji.
– Ciociu, nie martw się – mówi z pewnością. – Na końcu i tak zwycięży miłość.
Feraye marszczy brwi.
– Co ty chcesz przez to powiedzieć? Nie rozumiem…
Kuzey spogląda jej prosto w oczy, jakby wypowiadał najprostsze i jednocześnie najważniejsze słowa na świecie.
– Jeśli jest miłość, zawsze jest nadzieja. A tam, gdzie jest nadzieja, wszystko może się zmienić.
***
Sila spaceruje samotnie obok basenu. Ramiona skrzyżowane, głowa pochylona, każdy krok wydaje się ciężki jakby niósł cały ciężar jej myśli. Woda lśni spokojnie, ale w jej oczach odbija się niepokój i rozdarcie. Oddycha szybko, niemal spazmatycznie.
Yildiz podchodzi do niej cicho i ujmuje jej dłoń.
– O czym tak intensywnie myślisz, Sila? – pyta delikatnie.
Dziewczyna unosi wzrok, ale w jej spojrzeniu czai się ucieczka.
– Ja… o niczym – odpowiada szeptem, lecz głos zdradza, że to kłamstwo.
Yildiz patrzy na nią uważnie, z troską.
– Nie chcesz poślubić Leventa, prawda? – mówi spokojnie, jakby stwierdzała fakt.
– Yildiz, proszę… – urywa Sila, zaciskając powieki.
– Posłuchaj mnie – przerywa jej pokojówka stanowczo, ale ciepło. – Jeśli jest miłość, jest też nadzieja. A bez miłości nie ma życia. Jeśli powiedziałaś „tak” Leventowi, bo ktoś tego oczekiwał, jeśli uciekasz przed własnym sercem… zatrzymaj się. Nie rób tego. Zawsze jest nadzieja. Nigdy o tym nie zapominaj.
Na twarzy Sili pojawia się cień uśmiechu, ale jest to uśmiech wymuszony, bolesny. W jej oczach nie widać już wiary. Nadzieja, o której mówi Yildiz, dla niej dawno zgasła.
***
Ege spogląda na ekran telefonu. Numer nieznany. Z wahaniem odbiera połączenie.
– Halo?
W słuchawce rozlega się znajomy, ale przytłumiony głos.
– Miałeś rację… – odzywa się Taylan.
Ege zamiera.
– Taylan? To ty? O czym mówisz? W czym miałem rację?
Po krótkiej chwili ciszy Taylan odpowiada twardo, jakby sam bał się swoich słów:
– W tym, że Bulent jest ojcem Zeynep. Przyjechałem tu nie po rodzinę, nie po uczucia… tylko z powodu moich długów.
Ege zaciska pięść.
– Więc to wszystko było kłamstwem? Okłamałeś Zeynep, Gonul, wszystkich?
– Tak… – głos Taylana drży. – Nie miałem innego wyjścia. Inaczej dawno by mnie już zniszczyli.
– Nie mów mi tego – syczy Ege. – Powiedz to cioci Gonul. To ona ma prawo znać prawdę.
– Nie mogę – odpowiada Taylan. – Ona by tego nie zniosła. Nie chcę komplikować spraw jeszcze bardziej. Chcę po prostu zniknąć… tak samo szybko, jak się pojawiłem.
– Więc czego ode mnie oczekujesz? – pyta Ege, a w jego głosie miesza się gniew z pogardą.
– Tego, czego chcą wszyscy… – Taylan wzdycha ciężko. – Pieniędzy.
***
Kwadrans później Zeynep przechodzi korytarzem, kiedy słyszy za drzwiami gabinetu głos Egego. Zatrzymuje się, mimowolnie wsłuchując się w rozmowę.
– Potrzebuję, żebyś przygotował pół miliona lir – mówi stanowczo do księgowego. – Gotówka, dziś.
Zeynep blednie. Słowa wbijają się w jej serce jak sztylety. Zerkając przez uchylone drzwi, widzi, jak Ege otwiera sejf i wyciąga z niego plik banknotów. Jego ruchy są szybkie, nerwowe.
Dziewczyna chwyta się poręczy, żeby nie upaść. „Pół miliona? Dlaczego Ege potrzebuje aż tyle pieniędzy?” – pyta siebie w myślach. Nie daje jej spokoju rosnące poczucie, że dzieje się coś, o czym nie ma pojęcia.
Postanawia go śledzić – cokolwiek planuje, musi się dowiedzieć prawdy.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 224. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








