„Miłość i nadzieja” – odcinek 295 – szczegółowe streszczenie
Bahar idzie szybkim krokiem przez park, nerwowo rozglądając się na boki. Rześkie powietrze otula jej ramiona, ale to nie chłód sprawia, że dygocze – tylko strach. Strach przed utratą Kuzeya, jego miłości i wygód, jakie daje jej status żony. Na ławce, w cieniu drzew, czeka Levent.
Kilka metrów dalej, skryta za pniem, Hulya wstrzymuje oddech. Uważnie nasłuchuje, gotowa pochłonąć każde słowo.
– Co się dzieje? – pyta Bahar od razu, gdy podchodzi bliżej. – Kto zostawił te koperty? – Jej głos drży, a dłonie zaciskają się na torebce.
– To ja powinienem zadać ci to pytanie – odpowiada Levent twardo, patrząc jej prosto w oczy. – Jeżeli znowu bawisz się w jakieś swoje gierki…
– O czym ty w ogóle mówisz?! – oburza się Bahar, unosząc podbródek. – Po co miałabym w coś grać?
– Nie udawaj. – Levent pochyla się ku niej. – Powiedz mi wprost: kto jeszcze zna naszą sytuację?
– Jaką sytuację niby? – próbuje się wykręcić.
– Nie bądź głupia – syczy. – Mówię o filmie, który mi przesłałaś. O tym nagraniu. Wiesz doskonale, że jeśli Sila i Kuzey je zobaczą, to nas oboje zniszczy. Pytam cię ostatni raz: kto wie o tym filmie?
– Nikt! – Bahar niemal krzyczy. – Nikt, Levent! Tylko ty i ja!
– W takim razie skąd te listy?! – nie ustępuje mężczyzna. – Ktoś, kto jest wtajemniczony, próbuje nas zaszantażować. Pomyśl dobrze, Bahar. Kto mógł to wiedzieć?
Bahar zamiera. W głowie od razu pojawia się jedna twarz. Twarz osoby, która potrafi posunąć się do każdej podłości. Nawet do tego, by sprzedać własną córkę.
– Mama… – szepcze niemal bezgłośnie.
– Co powiedziałaś? – Levent prostuje się, nadstawiając uszu.
– Nic. – Bahar odwraca wzrok. – Nie martw się, rozwiążę to. Dopóki nagranie jest na moim telefonie, nikt go nie zobaczy.
– I co zamierzasz? – dopytuje Levent.
Bahar spogląda na niego z determinacją, jakby w jednej chwili odzyskała kontrolę.
– Ty ożenisz się z Silą – mówi zimno. – A Kuzey zostanie ze mną.
Kamera przesuwa się na Hulyę, stojącą w cieniu. Jej oczy błyszczą gniewem, a palce zaciskają się w pięści.
– Zobaczymy, Bahar… – szepcze przez zęby. – Zobaczymy, co zrobisz, kiedy Kuzey pozna całą prawdę.
***
Bahar wpada do pokoju matki niczym burza. Drzwi uderzają o ścianę.
– Co ty próbujesz zrobić, mamo?! – wrzeszczy, a jej oczy płoną gniewem. – Powiedz mi wprost, ile chcesz pieniędzy?!
Cavidan zrywa się z fotela, zaskoczona, wpatruje się w córkę szeroko otwartymi oczami.
– Pieniędzy? – powtarza, udając niezrozumienie. – O czym ty mówisz, córko?
– Doskonale wiesz, o czym! – Bahar niemal syczy. – To ty wysłałaś te listy, prawda?!
– Jakie listy? – Cavidan unosi brwi, starając się brzmieć spokojnie. – Co znowu za brednie wymyślasz?
Bahar unosi drżącą dłoń. W palcach ściska białą kopertę, którą z wściekłością wymachuje matce przed twarzą.
– Levent dostał taki sam! – mówi ostrym tonem, wciskając kopertę w dłonie Cavidan. – A kto oprócz ciebie wie, że zmusiłam Leventa, żeby trzymał Silę z dala od Kuzeya?! Tylko ty! Zrobiłaś to dla pieniędzy, prawda? Przyznaj się! – Głos dziewczyny załamuje się od nadmiaru emocji. – Jeśli jeszcze raz ośmielisz się mnie zdradzić, przysięgam, wyrzucę cię z tego domu!
Na korytarzu rozlega się skrzypienie podłogi. Kuzey, zwabiony krzykiem, zatrzymuje się przy drzwiach. Przez chwilę nasłuchuje z napiętą twarzą.
– Nie groź mi, mamo! – Bahar wbija wzrok w Cavidan, która cofa się krok po kroku. – Masz być mi posłuszna. W przeciwnym razie powiem Kuzeyowi prawdę… i to on cię wyrzuci!
W tym momencie mężczyzna wchodzi do środka. Kroki ma ciężkie, a spojrzenie ostre jak nóż. Cavidan instynktownie chowa kopertę za plecami, jakby to mogło ją uratować.
– Co tu się dzieje? – pyta chłodno Kuzey, mierząc obie kobiety przeszywającym spojrzeniem.
***
Kamera przenosi się do salonu, gdzie właśnie wchodzą Yildiz i Hulya. Obie mają poważne miny, jakby niosły ze sobą sekret, który może wstrząsnąć całym domem.
– Istnieje nagranie – mówi Hulya ściszonym, pełnym napięcia głosem. – Jeśli Sila albo Kuzey je zobaczą, wszystko się skończy.
– Jakie nagranie? – dopytuje Yildiz, wpatrując się w nią z szeroko otwartymi oczami.
– Nie wiem dokładnie. Ale jedno jest pewne – musimy je odnaleźć i natychmiast pokazać Kuzeyowi.
– Dobrze, tylko… gdzie go szukać?
– Gdzie? – Hulya wzdycha znacząco. – W telefonie Bahar. Tam na pewno jest ukryte.
Nagle z góry rozlega się wściekły krzyk Kuzeya:
– Zapytałem cię o coś! Czym twoja matka ci groziła?!
Obie kobiety wymieniają spojrzenia i natychmiast pędzą na górę, by zobaczyć, co się dzieje.
***
Kamera wraca do pokoju Cavidan. Atmosfera jest gęsta jak przed burzą.
– Bahar, wszystko słyszałem! – mówi twardo Kuzey, wbijając w żonę przeszywające spojrzenie. W tej chwili do pokoju wpadają Sila, Yildiz i Hulya.
– Co zrobiła pani Cavidan? – pyta Hulya z udawanym zdumieniem. – Czym groziła swojej córce?
Dołącza także Naciye, rozglądając się niespokojnie po twarzach zgromadzonych.
– Co się tu dzieje? Jakie groźby? – dopytuje, wyraźnie zaniepokojona.
– Bahar zaraz nam wszystko wyjaśni – oznajmia Kuzey z chłodną stanowczością. – No dalej, powiedz prawdę.
Bahar zaciska usta, ale zanim zdąży odpowiedzieć, głos zabiera Cavidan.
– Cóż… – zaczyna, wyraźnie szukając w głowie wiarygodnej wymówki. – Mieliśmy iść na zakupy z nowym zięciem. Powiedziałam mu, że skoro zostanę jego teściową, powinien kupić mi złoto, kolczyki, łańcuszki… Ale Bahar stwierdziła, że nie powinnam jej ani jej siostry zawstydzać.
– Bahar ma rację – wtrąca Sila, marszcząc brwi.
– A gdzie w tym wszystkim są groźby? – dziwi się Naciye.
– Powiedziałam, że jeśli tego nie kupi, to… nie dam mu Sili – kontynuuje Cavidan z udawaną szczerością. – Że zerwę zaręczyny, jeśli w posagu będzie czegoś brakować. Bahar rozzłościła się na mnie i krzyczała, że nie mogę stawać na drodze szczęściu jej siostry. To wszystko. Kuzey źle zrozumiał.
W pokoju zapada cisza. Kuzey opiera łokcie na kolanach, zakrywa twarz dłońmi i półgłosem, zrezygnowany, cedzi słowa:
– Dom wariatów…
***
Zeynep ukrywa się za drzewami, obserwując z oddali Taylana. Serce bije jej szybciej, gdy widzi, jak ojciec zatrzymuje się na pustej drodze, gdzie już czeka na niego Cihan. Mężczyźni wymieniają kilka zdań, po czym razem kierują się do samochodu.
Dziewczyna chwyta nerwowo telefon i wybiera numer ojca.
– Gdzie jesteś, tato? – pyta, starając się brzmieć swobodnie. – Znalazłeś już przystanek?
– Znalazłem, moja córko – odpowiada Taylan spokojnym, aż nienaturalnie miękkim tonem. – Do zobaczenia wieczorem w domu.
Rozłącza się pierwszy. Zeynep wpatruje się w ekran jeszcze przez chwilę, jakby miała nadzieję, że usłyszy coś więcej. Potem chowa telefon do kieszeni, a jej twarz momentalnie twardnieje.
– Kłamie… – syczy, a gniew i rozczarowanie malują się w jej oczach.
Na jej oczach Taylan i Cihan wsiadają do samochodu i odjeżdżają, zostawiając za sobą kłęby kurzu.
***
W następnej scenie Zeynep jest w domu matki. Razem przygotowują obiad w kuchni – Gonul kroi warzywa, a córka miesza zupę w garnku, ale jej ruchy są mechaniczne, pozbawione życia.
– Zeynep, co się stało? – pyta Gonul, odkładając nóż i uważnie przyglądając się twarzy córki. – Jesteś blada. Możesz mi powiedzieć, proszę.
Zeynep wypuszcza głośno powietrze, odkłada łyżkę i opiera dłonie o blat.
– Mamo, wiesz, że byłam u cioci Feraye. Tata powiedział, że wróci autobusem. Zapytałam go nawet, czy wie, gdzie jest przystanek… A on skłamał. Nie poszedł tam. Widziałam na własne oczy, jak wsiada do samochodu Cihana.
– I co w tym dziwnego? – wtrąca Gonul, która zrezygnowanym tonem próbuje zbagatelizować sprawę.
– Nie, mamo! – wybucha Zeynep, uderzając dłonią w blat. – On mnie oszukał. Świadomie! Dlaczego nie mógł powiedzieć, że wróci z Cihanem? Dlaczego musi kłamać w takiej drobnej rzeczy?
Cavidan kładzie jej rękę na ramieniu, próbując ją uspokoić.
– Moja córko, zamiast tłuc się autobusem, po prostu wsiadł do samochodu Cihana. To wszystko. Nie ma w tym nic złego.
– Właśnie, że jest! – oczy Zeynep błyszczą determinacją. – Ci dwaj coś knują, wiem to!
Jej głos drży, ale spojrzenie jest twarde. Zaciska usta, jakby w tej chwili podjęła decyzję.
– I dowiem się, co to jest – mówi półgłosem, bardziej do siebie niż do matki. – Choćby nie wiem co, odkryję ich tajemnicę.
***
Ubrany na czarno mężczyzna, z naciągniętym na głowę kapturem i czapką z daszkiem, pochyla się nad zamkiem drzwi domu Feraye. W dłoni obraca wytrych. Kilka szybkich ruchów i zapada cichy klik – drzwi ustępują. Wchodzi pewnym krokiem, jakby znał każdy kąt tego domu.
Nagle ktoś wyskakuje mu na drogę w przedpokoju.
– Co to za tajemniczy wygląd? – odzywa się Seda z ironicznym uśmiechem. Rozpoznała go natychmiast – to jej brat.
Cihan zdejmuje przyciemniane okulary, a spod kaptura błyska jego zimne spojrzenie.
– W całym domu są kamery – mówi chłodno.
– Owszem, ale wystarczyło wyłączyć prąd – odpowiada pewnie siostra.
– Kamery mają baterie – ucina twardo Cihan. – A poza tym, nie przyszedłem tu dyskutować o elektronice. Kazałem Taylanowi znaleźć pocisk, ale zawiódł. Ty też nie dałaś rady. Dlatego jestem tu sam.
– Szukałam wszędzie – zapewnia Seda z lekką paniką w głosie. – Dlaczego ta kula jest tak ważna?
Cihan mruży oczy, a na jego ustach pojawia się cień uśmiechu.
– Bo z pistoletu, z którego pochodziła, popełniono kilka przestępstw.
– Jakich… przestępstw? – Seda odsuwa się pół kroku, jakby chciała zachować dystans.
– Zastrzeliłem lamparta, który rzucił się na mnie. – Wzrusza ramionami, jakby mówił o czymś błahym. – Problem w tym, że polowanie na nie jest zakazane. Gatunek na wymarciu.
– Bracie, żartujesz sobie ze mnie? – głos Sedy drży z niedowierzania.
– Od tej zabawy w pokojówkę twój mózg wyparował – rzuca Cihan szyderczo. – Ale przynajmniej pozbyłaś się dawnych przyzwyczajeń. – Przejeżdża dłonią po jej głowie, jakby głaskał dziecko, po czym rusza w stronę pokoju, gdzie padł feralny strzał.
– Bracie! – Seda ponownie staje mu na drodze. – Poczekaj… powiedz mi, gdzie jest Cenk? – Jej głos drży, a w oczach błyszczą iskry niepokoju. – Od dawna nie miałam od niego żadnej wiadomości.
– Dlaczego w ogóle się tym przejmujesz? – Cihan odwraca się powoli, a jego spojrzenie jest lodowate.
– Był moim przyjacielem. Martwię się. Nic mu nie zrobiłeś, prawda?
– Na przykład? – unosi brew, bawiąc się jej strachem.
– Nie wiem… ale on też był zamieszany w tę sprawę – mówi niepewnie Seda. – Chcę tylko wiedzieć… czy go zabiłeś?
– A jak myślisz? – Cihan przeciąga sylaby, a cisza między nimi staje się gęsta jak mgła.
– Bracie… – jej głos się łamie. – Cenk był twoją prawą ręką. Zniknął nagle. Teraz mówisz o broni, o przestępstwach… powiedz, że to nieprawda.
Kąciki ust Cihana unoszą się w ledwie dostrzegalnym, mrocznym uśmiechu.
– Idź, przynieś mi coś do picia. Zaschło mi w gardle – rzuca, jakby temat był skończony.
Seda odchodzi powoli, oglądając się przez ramię. Gdy znika w kuchni, Cihan niemal bezgłośnie szepcze:
– Przepraszam, siostro… zrobiłem to. Nie lubię zostawiać śladów.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 226. Bölüm i Aşk ve Umut 227. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








