„Miłość i nadzieja” – odcinek 296 – szczegółowe streszczenie
Cihan popełnia nieostrożny błąd – zostawia po sobie ślad, który może stać się gwoździem do jego trumny. Łuska z pocisku, wystrzelonego ręką Taylana, ląduje w rękach Egego. Chłopak chowa ją w kieszeni i nie zwleka ani chwili – udaje się prosto do swojej teściowej.
Feraye otwiera mu drzwi, zaskoczona jego nagłym pojawieniem się.
– Ege? Co się stało? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
Chłopak bez słowa sięga do kieszeni i wyciąga błyszczący dowód.
– Ciociu Feraye… – mówi ściszonym głosem, podając jej łuskę. – Czy moglibyśmy przeprowadzić na tym analizę kryminalistyczną?
Feraye marszczy czoło i spogląda na niego uważnie.
– Analizę? – powtarza powoli. – Podejrzewasz coś poważnego?
Ege wzdycha i przygryza wargę, jakby wahał się, czy powiedzieć na głos to, co myśli.
– Ten pocisk pochodzi z pistoletu Cihana – oznajmia wreszcie stanowczo. – Po nim można się spodziewać wszystkiego. Ten człowiek nie budzi we mnie żadnego zaufania.
Feraye unosi brew.
– I naprawdę uważasz, że twoja niechęć do niego nie ma nic wspólnego z tym, że ciągle kręci się przy Zeynep? – pyta tonem, w którym pobrzmiewa lekki sceptycyzm.
– Nie – odpowiada twardo Ege. – To nie ma znaczenia. Po prostu… nie trawię go. Każdy jego ruch jest podejrzany.
Feraye bierze łuskę do ręki i obraca ją w palcach, jakby chciała wyczuć w niej odpowiedź. Przez chwilę w pokoju panuje cisza, w której napięcie aż gęstnieje.
– Cóż – mówi w końcu kobieta. – Mam znajomych w odpowiednich miejscach. Sprawdzą, czy broń Cihana kiedykolwiek była powiązana z jakimś przestępstwem.
Podnosi wzrok na Egego, a w jej spojrzeniu pojawia się determinacja.
– I dowiemy się tego od razu.
***
Cihan wchodzi do domu Gonul, gdy ta wraz z córką nakrywa do stołu. W powietrzu unosi się zapach świeżo przygotowanego jedzenia.
– Widzę, że trafiłem idealnie – mówi zadowolony, rozglądając się po stole. – Pulpety z soczewicy, chrupiąca sałata i chałwa na deser… Przysięgam, to obraz prawdziwego szczęścia.
– Dziękuję za komplement – odpowiada Gonul z uśmiechem i wraca do kuchni po dzbanek wody.
Cihan wykorzystuje moment. Wyciąga telefon i robi zdjęcie – niby stołu, ale w rzeczywistości obiektyw obejmuje też Zeynep.
Dziewczyna od razu wyczuwa fałsz. Marszczy brwi i patrzy na niego poważnie.
– Cihan, co tu się dzieje? – pyta chłodno. – Co jest między tobą a moim tatą? Co przede mną ukrywacie?
– Nic nie ukrywamy… – odpowiada spokojnie, choć w jego głosie brzmi nuta wymijania.
– Nie żartuj sobie! – przerywa mu ostro Zeynep. – Zadzwoniłam dziś do taty. Powiedział, że czeka na autobus, ale widziałam, jak wsiada do twojego samochodu. Na własne oczy!
Cihan milknie na chwilę, jakby ważył słowa.
– Cóż… – mówi w końcu. – W tej sytuacji to nie ja kłamię, tylko on. Jeśli chcesz znać prawdę, powinnaś zapytać jego, nie mnie.
– I zapytam – rzuca stanowczo Zeynep. – Ale jeśli ty nic mi nie powiesz, nie będę ci ufać.
Cihan wzdycha ciężko, jakby poddawał się presji.
– Dobrze. Powiem ci. Twój ojciec potrzebuje pieniędzy. Poprosił mnie o pożyczkę, ale wiesz, jak jest… Moja sytuacja jest jasna. Nie miałem z czego mu dać.
Zeynep blednie.
– A co zrobił, kiedy odmówiłeś?
– Poszedł do lichwiarza – odpowiada bez ogródek Cihan.
– Do… lichwiarza?! – głos dziewczyny załamuje się z niedowierzania. – Jak mógł? Jak tata mógł coś takiego zrobić?!
– Zeynep, nikt inny by mu nie pożyczył – tłumaczy spokojnie Cihan. – Powiedział, że odda, jak tylko znajdzie pracę.
Dziewczyna wypuszcza ciężko powietrze, odrzucając włosy do tyłu. Jej dłonie drżą.
W tym momencie do pokoju wraca Gonul z dzbankiem wody i szklankami. Zatrzymuje się, widząc twarz córki.
– Zeynep? Co się stało?
Dziewczyna odwraca się do matki z oczami pełnymi gniewu i strachu.
– Mamo… Tata zapożyczył się u lichwiarza!
Gonul wstrzymuje oddech. Dzbanek niebezpiecznie przechyla się w jej dłoniach.
– Nie… to niemożliwe – szepcze, a jej głos drży tak, jakby nagle zawalił się świat, w którym próbowała chronić córkę.
***
Cihan spotyka się z Taylanem na ruchliwej ulicy, gdzie gwar miasta zagłusza większość rozmów. Pochyla się lekko, mówi półgłosem, z błyskiem w oku:
– Wszystko poszło zgodnie z planem. Zeynep nas widziała. Teraz zaczyna coś podejrzewać.
Taylan niespokojnie rozgląda się wokół, jakby bojąc się, że ktoś ich obserwuje.
– I co dalej? – pyta z wahaniem. – Chcesz już teraz przejść do kolejnego etapu?
– Znasz plan – odpowiada chłodno Cihan. – Nie możemy się zatrzymywać.
– Znam… ale może powinniśmy poczekać. Jeszcze chwilę, aż emocje opadną.
– Nie mamy czasu. – Cihan nagle spogląda ponad ramieniem Taylana i dostrzega sylwetkę Zeynep, zmierzającą w ich stronę. W jego oczach pojawia się iskra. – A teraz powiedz mi… czy twoja ręka jest wystarczająco ciężka?
– Co? – Taylan spogląda na niego zdziwiony. – O czym ty…
– O tym, żeby walka była uczciwa.
Zanim Taylan zdąży zrozumieć, Cihan błyskawicznie uderza go w twarz. Kolejny cios – szybki, mocny, lecz kontrolowany. Taylan chwieje się, a wtedy, zgodnie z ukrytym planem, kontratakuje: odpycha go brutalnie i wrzuca na tylną kanapę samochodu. Cihan nawet się nie broni – jakby sam pozwolił na ten ruch.
W pojeździe już nie ma walki. Cihan siedzi spokojnie, opierając się o oparcie, a Taylan zamyka drzwi z trzaskiem.
W tym samym momencie dobiega Zeynep. Dziewczyna przykłada dłonie do szyby, w jej oczach błyska strach i niedowierzanie.
– Tato! Co ty robisz?! – krzyczy rozpaczliwie.
Taylan zapala silnik i wciska pedał gazu. Opony piszczą na asfalcie, a auto gwałtownie rusza do przodu.
– Tatooo! – głos Zeynep rozdziera powietrze, gdy samochód z Cihanem na tylnym siedzeniu znika za zakrętem.
Z jej perspektywy wygląda to jednoznacznie: ojciec porwał Cihana.
***
Ege po raz kolejny wybiera numer Zeynep, ale w słuchawce rozbrzmiewa tylko jednostajny, głuchy sygnał. Odkłada telefon z westchnieniem i pociera kark, coraz bardziej podenerwowany. Wtedy podchodzi do niego Feraye, trzymając w dłoniach niewielkie, eleganckie pudełko.
– Co to takiego, ciociu Feraye? – pyta chłopak, patrząc na nią zaskoczony.
– Otwórz i sam zobacz. – Uśmiecha się lekko. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Ege podnosi wieko, a jego oczom ukazuje się starannie złożony, granatowy krawat.
– Dziękuję – mówi cicho, zaskoczony gestem. – Naprawdę bardzo ładny.
– Cieszę się, że trafiłam w twój gust. – Feraye kładzie mu dłoń na ramieniu. – W zawodzie prawnika będziesz uczestniczył w wielu procesach, spotkasz wielu wpływowych ludzi. Wierzę, że będziesz odnosił sukcesy i budził respekt.
– Oby tak było, ciociu – odpowiada ze smutkiem. – Tylko że dziś nie jestem prawnikiem walczącym o sprawiedliwość. Dziś jestem jedynie ofiarą. To ja czekam na sprawiedliwość, a nie ją reprezentuję.
– Może teraz tak to wygląda – mówi spokojnie Feraye – ale pamiętaj, że już niedługo usiądziesz obok mnie w sądzie. Będziesz walczył z tą samą wytrwałością, którą okazujesz teraz.
– Oby sprawiedliwość zwyciężyła w sprawie mojej siostry – dodaje z zaciśniętą szczęką.
Wstaje powoli z kanapy, jakby ciężar sytuacji przygniatał go do ziemi.
– Ege… – odzywa się ostrożnie Feraye. – Czy coś jeszcze cię dręczy oprócz procesu?
– Tak. – Wzdycha głęboko. – Nie mogę skontaktować się z Zeynep. To jedyny świadek w sprawie, a ona… jakby zapadła się pod ziemię.
– Kochanie – mówi łagodnie Feraye – Zeynep cię nie zawiedzie. Zawsze była lojalna.
– Mam nadzieję… – odpowiada, po czym dodaje zdecydowanym tonem: – I żeby nie było wątpliwości: po procesie powiem jej prawdę. Że wujek Bulent jest jej ojcem. Koniec z kłamstwami.
Feraye zamyka oczy na chwilę i ciężko wzdycha, jakby chciała coś dodać, ale powstrzymuje słowa. Ciszę nagle przerywa dźwięk dzwonka do drzwi. Seda otwiera i wpuszcza do środka Zeynep wraz z Gonul.
Dziewczyna wpada do salonu roztrzęsiona, z szeroko otwartymi oczami.
– Zeynep, co się dzieje?! – Ege od razu podbiega do niej. – Wszystko w porządku?
– Nie… – odpowiada zadyszana. – Nie jest w porządku! Tata… tata porwał Cihana!
Ege prowadzi ją do kanapy, zmuszając, by usiadła.
– Uspokój się – mówi stanowczo, ale z troską. – Oddychaj głęboko i opowiedz wszystko po kolei.
– Ale dlaczego Taylan miałby porywać Cihana? – wtrąca z niedowierzaniem Feraye.
– Może ci się przewidziało, kochanie – dodaje ostrożnie Gonul, próbując załagodzić sytuację. – Byłaś zdenerwowana…
– Nie przewidziało mi się! – Zeynep uderza dłonią w kolano, a w jej oczach błyszczą łzy. – Widziałam na własne oczy! Rozmawiali ze sobą w tajemnicy przez telefon. Cihan powiedział, że musi spotkać się z tatą, bo ma coś ważnego do przekazania. Nam rzucił tylko, że wychodzi do sklepu… A potem spotkał się z nim i…
Zawiesza głos, przełykając gulę w gardle.
– …i wtedy tata go zabrał.
– Co oni we dwóch wyprawiają? – burczy pod nosem Ege, marszcząc brwi.
Co planuje Cihan? Dlaczego zainscenizował scenę porwania przed Zeynep?
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 227. Bölüm i Aşk ve Umut 228. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







