Miłość i nadzieja odc. 304: Sila rezygnuje ze ślubu z Leventem!

Sila patrzy gniewnie na Leventa.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 304 – szczegółowe streszczenie

Domownicy z niedowierzaniem odkrywają, że podczas ich pobytu w szpitalu, gdzie z niepokojem czekali na wiadomości o stanie Hulyi, z domu zniknęło całe złoto oraz srebrna zastawa.

— Dom nie był pusty. Cavidan była w domu — zauważa spokojnie, ale z wyraźnym akcentem podejrzenia Yildiz.

Bahar reaguje natychmiast, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Rusza gwałtownie w stronę pokojówki.

— Co ty wygadujesz?! — jej głos drży z oburzenia. — Ośmielasz się twierdzić, że moja mama jest złodziejką?!

— Bahar! — Sila staje pomiędzy nimi, unosząc ręce w obronnym geście. — Yildiz nie chciała tego powiedzieć.

— A co niby chciała?! — Bahar wbija w siostrę gniewne spojrzenie.

— Tylko tyle, że skoro twoja mama była w domu, mogła widzieć złodzieja. Prawda, Yildiz?

— Tak — potwierdza Yildiz, spuszczając wzrok, choć w głębi duszy nie ukrywa, że to właśnie Cavidan jest dla niej główną podejrzaną.

Kuzey przejmuje inicjatywę.

— Bahar, gdzie jest twoja mama?

Dziewczyna waha się, jakby każde słowo miało ją zdradzić.

— Mama… ona śpi.

Kuzey nie traci czasu. Natychmiast rusza po schodach na górę, a pozostali za nim. Wchodzą do pokoju Cavidan. Kobieta leży w łóżku, odwrócona plecami, przykryta kołdrą. Wygląda, jakby spała, choć jej nierówne oddechy zdradzają, że czujnie nasłuchuje.

— Cavidan? — Naciye kładzie jej dłoń na ramieniu. — Obudź się.

Kobieta odwraca się powoli, przeciera oczy.

— Co się dzieje? Czy to coś z Hulyą? — pyta zaspanym głosem, udając zdziwienie.

— Nie, Hulya jest bezpieczna. Ale muszę zapytać: wychodziłaś wczoraj, kiedy nas nie było?

— Nie… — odpowiada, siląc się na spokój. — Dlaczego pytasz?

— Bo srebro Hulyi i złoto pani Naciye zniknęły — wtrąca Yildiz. — Zastanawiamy się, czy nie padliśmy ofiarą złodzieja. Może wiesz, gdzie to wszystko się podziało?

— Uważaj, co mówisz! — Bahar staje w obronie matki, jej głos aż pęka od gniewu. — Nie pozwolę ci rzucać takich oskarżeń!

— Powiedziałam tylko, co się stało.

— Dobrze wiem, co miałaś na myśli! — Bahar wybucha i rzuca się na pokojówkę, ale Kuzey w porę łapie ją za ramiona, odciągając w tył.

Nagle Sila zauważa kawałek materiału wystający z drzwi szafy.

— Co to takiego? — podchodzi i jednym ruchem rozsuwając drzwi odkrywa dwa ciężkie, materiałowe worki.

Kuzey unosi je i wysypuje na łóżko zawartość: złoto, srebra, kosztowności. Wszyscy wstrzymują oddech, a ich spojrzenia natychmiast kierują się ku Cavidan.

— To są… To… — kobieta jąka się, nie znajdując słów.

— Wszystkie wartościowe rzeczy z domu są tutaj — stwierdza Naciye ze zgrozą. — Na Boga, Cavidan, co to ma znaczyć?!

— Moja mama nie jest złodziejką! — krzyczy Bahar. — Jak możecie ją tak upokarzać?!

— Bahar, dosyć! — ucisza ją Kuzey.

— Nie! — Bahar szarpie się. — Jeśli tak uważacie, wezwijcie policję! Niech przyjadą i aresztują moją mamę!

Kuzey ignoruje jej histerię i zwraca się bezpośrednio do teściowej:

— Pani Cavidan… musisz to wyjaśnić.

— Istnieje jakieś wytłumaczenie, prawda? — dopytuje Yildiz z lekko drwiącym uśmiechem. Widok zakłopotanej Cavidan sprawia jej wyraźną satysfakcję.

— Ja… ja zebrałam to wszystko i schowałam — wyznaje w końcu kobieta, unosząc brodę.

— Schowałaś? — Kuzey mruży oczy. — Dlaczego?

— Bo chciałam dołączyć do was w szpitalu. Nie było wiadomo, jak długo tam zostaniemy, a mówi się, że w okolicy grasuje złodziej. Pomyślałam, że najlepiej będzie zabezpieczyć wszystkie kosztowności. — Jej głos drży, ale zaraz przybiera ton pełen wyrzutu. — Myślicie, że chciałam to ukraść?!

Zrzuca z siebie kołdrę i staje naprzeciwko zięcia, patrząc mu prosto w oczy.

— Pomijam wszystkich innych, ale jeśli ty też, Kuzeyu, tak pomyślałeś, to złamałeś mi serce. Zięć powinien być jak syn, zawsze bronić swojej teściowej.

— Ty też się wstydź, Naciye! — dodaje z oburzeniem. — Naprawdę myślałaś, że schylę się po te kilka groszy? Dlaczego nie stanęłaś po mojej stronie?!

— Ja… ja tylko… — Naciye spuszcza wzrok.

— Dosyć! — wtrąca Bahar, odwracając się do wszystkich. — Proszę, wyjdźcie. Chcę zostać z mamą i porozmawiać z nią na osobności.

***

Gabinet był jasny, choć za oknem nie panowało pełne słońce. Naturalne światło wpadało przez wysokie okna, rozlewając się po podłodze i oświetlając wnętrze: biurko z uporządkowanymi dokumentami, kolorowy obraz nad blatem, półki pełne książek i drobnych dekoracji.

Ege stał obok Feraye, trzymając w dłoni telefon. Ekran był wciąż aktywny, a na nim — zdjęcie Cihana i Zeynep, wtulonych w siebie, uchwyconych w momencie, który nie powinien był zostać zauważony.

— Co to znaczy? Dlaczego ktoś przysłał ci ich wspólne zdjęcie? — zapytała Feraye, marszcząc brwi. Jej głos był spokojny, ale napięcie w spojrzeniu zdradzało niepokój.

Ege przesunął palcem po ekranie.

— Zostało zrobione przed naszym domem. Ktokolwiek to zrobił, musiał ich śledzić.

Feraye spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— Ale dlaczego miałby ich śledzić?

— Myślę, że ma to bezpośredni związek z Cihanem. A co ze sprawą jego broni? — Ege odwrócił się lekko, jakby chciał oderwać wzrok od ekranu. — Jest w nim coś dziwnego. Zawsze coś ukrywa.

— Ja też nie rozumiem, jak udało mu się wyplątać z tej sprawy — przyznała Feraye. — To wygląda, jakby był przygotowany.

— Bo był. Wiedział, że tak się stanie. Podjął środki ostrożności.

Feraye milczała, a Ege znów spojrzał na telefon.

— Zadzwoniłem do osoby, która wysłała tę wiadomość. Nie odebrał. Ale dziś rano przysłał kolejną.

— I co napisał?

— Że ujawni wszystkie brudy Cihana… za dwieście tysięcy.

Feraye cofnęła się o pół kroku, zaskoczona.

— Ege, chcesz iść z tym na policję?

— Byłem tam wczoraj. Nic nowego. — Jego głos był twardy, jakby już podjął decyzję. — Sam rozwiążę ten problem.

Feraye patrzyła na niego w milczeniu. Światło dnia oświetlało ich twarze, ale w powietrzu wisiał cień — nie fizyczny, lecz emocjonalny. Wiedziała, że Ege nie cofnie się przed niczym, gdy chodzi o prawdę.

***

W kuchni panowała cisza. Yildiz stała przy zlewie, jej ramiona lekko drżały, a spojrzenie wbite było w granitowy blat, jakby szukała tam odpowiedzi, których nie potrafiła wypowiedzieć. Za oknem dzień był pochmurny, światło wpadające przez firanki miało mleczny odcień, rozlewając się po drewnianej podłodze i ciepłych barwach pomieszczenia.

Sila weszła do kuchni cicho, niemal bezszelestnie. Widząc Yildiz, podeszła i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu.

— Co cię dręczy? Powiedz mi — poprosiła łagodnie.

Yildiz odwróciła się powoli.

— Sila… Nie wiem, jak to powiedzieć.

— Wprost. Czy wiesz coś o mojej mamie i siostrze?

Yildiz zawahała się, a potem ściszyła głos do szeptu.

— Sila… A jeśli Hulya nie spadła sama z balkonu? Co jeśli ktoś ją popchnął?

Sila cofnęła się o krok, jakby te słowa uderzyły ją fizycznie.

— Ale kto miałby zrobić coś takiego i dlaczego?

— Ktoś, kto skrywa wielką tajemnicę — odpowiedziała Yildiz, patrząc jej prosto w oczy.

— Jaką tajemnicę?

— Hulya powiedziała mi, że słyszała, jak Bahar rozmawia z Leventem. Że jest między nimi coś… coś ogromnego. Powiedzieli, że jeśli ta tajemnica wyjdzie na jaw, ty i Kuzey pogodzicie się.

Sila otworzyła szeroko oczy, a jej oddech przyspieszył.

— C-co? Co ty mówisz?

Nie mogąc dłużej rozmawiać w kuchni, kobiety przeniosły się do sypialni Hulyi. Pokój był ciepły, z czerwonymi akcentami na pościeli, miękkim światłem lampki i zapachem leków unoszącym się w powietrzu. Hulya leżała nieruchomo, jej twarz była spokojna, ale obecna — jakby słuchała wszystkiego, choć nie mogła odpowiedzieć.

Yildiz usiadła na skraju łóżka, Sila stanęła obok.

— Hulya musiała dowiedzieć się wszystkiego — powiedziała Yildiz. — Na telefonie Bahar znajdowało się nagranie, ujawniające sekret, jaki miała z Leventem.

— A co było na tym filmie?

— Nie mam pojęcia. Ale Bahar i Levent powiedzieli, że jeśli to nagranie wyjdzie, będą skończeni. Hulya potajemnie zabrała telefon Bahar, ale w wyniku wypadku najpierw urządzenie wpadło do wody, a potem się rozbiło. Hulya zaniosła telefon do naprawy, a ja pojechałam na wakacje. Gdy wróciłam, dowiedziałam się o wypadku.

Sila zbladła. Jej głos był ledwie słyszalny.

— Poczekaj chwilę… Chcesz powiedzieć, że Hulya odkryła ich sekret, a oni zrzucili ją z balkonu?

Yildiz spojrzała na nią z bólem.

— Sila, wiem tylko, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak.

W pokoju zapadła cisza. Tylko cichy szum klimatyzatora i oddech Hulyi przypominały, że czas wciąż płynie. Ale dla Sili — właśnie się zatrzymał.

***

Melis, korzystając z chwili, gdy mąż zostawił telefon na stoliku, sięga po urządzenie. Zapoznaje się z wiadomościami, które otrzymał od tajemniczego nadawcy. Postanawia podszyć się pod niego i odpisuje:

„Nie interesuje mnie Cihan. Czy wiesz coś o Zeynep?”.

Odpowiedź przychodzi błyskawicznie:

„O Zeynep? Kim jesteś?”

Melis marszczy brwi i szepcze do siebie z rosnącym niepokojem:

– Zorientował się, że nie jestem Egem…

Nagle telefon zaczyna dzwonić. Numer nieznany. Z wahaniem przesuwa palcem po ekranie i przykłada aparat do ucha.

– Kim jesteś? – odzywa się męski głos, niski i stanowczy. Melis natychmiast zamiera. Ten ton wydaje jej się dziwnie znajomy.

– Jestem Melis. A ty? – rzuca bez ogródek. – Posłuchaj, Cihan mnie nie obchodzi. Twój głos… brzmi znajomo, ale to nieważne. Interesuje mnie tylko Zeynep. Wiesz coś o niej?

– Tak – odpowiada krótko rozmówca.

– Co dokładnie? – naciska z bijącym sercem.

– Wiem, kto jest jej prawdziwym ojcem. Ale to nie jest wiedza za darmo. Chcę dwieście tysięcy. Masz godzinę. Dostarcz pieniądze do parku Selale.

Rozmowa urywa się, a w dłoni Melis pozostaje tylko zimny, martwy telefon. Dziewczyna czuje, jak kolana uginają się pod ciężarem tej informacji.

***

Ubiera się w pośpiechu i opuszcza dom. Zanim zdąży wyjść na drogę, jej własny telefon zaczyna dzwonić. Na wyświetlaczu widnieje nieznany numer. Z drżeniem odbiera.

– Przygotowałaś pieniądze? – pyta ten sam, znajomy męski głos.

– Skąd masz mój prywatny numer?! – wybucha Melis, starając się ukryć strach pod gniewem.

– Naprawdę nie poznajesz mojego głosu? – odpowiada z lekką kpiną.

I wtedy uderza ją olśnienie. Serce zamiera jej w piersi.

– To… ty! – szepcze. – Taylan! Ojciec Zeynep, prawda?

– Mylisz się – odpowiada chłodno mężczyzna. – Nie jestem jej ojcem. Ale mogę ci powiedzieć, kto nim jest. Tylko przynieś pieniądze.

Po chwili w słuchawce zapada cisza. Rozmówca rozłącza się, nie dając jej żadnych szans na dalsze pytania.

Melis zostaje sama na pustej ulicy. Jej ręka zaciska się na telefonie, a w oczach błyszczy determinacja. Przyspiesza kroku, kierując się w stronę parku.

***

Dom Gonul był cichy, jakby zatrzymał oddech. W pokoju dziennym panował porządek, który zdradzał kobiecą rękę — kwieciste obicia na fotelach, subtelny pejzaż zawieszony nad sofą, porcelanowe figurki ustawione z precyzją na półkach. Na regale stał stary telewizor, obok niego książki i ramki ze zdjęciami, które zdawały się milcząco obserwować każdą rozmowę.

Cihan wszedł do środka, jego krok był pewny, ale twarz napięta. Telefon w jego dłoni zawibrował. Odebrał bez słowa, przystawiając aparat do ucha.

— Bracie, Melis właśnie wybiegła z domu — powiedziała Seda. Jej głos był szybki i pełen niepokoju.

Cihan westchnął, przetarł twarz dłonią.

— I co z tego? Czy będziesz dzwonić do mnie za każdym razem, gdy ktoś wchodzi lub wychodzi z domu?

— Nie, poczekaj chwilę, wyjaśnię ci — kontynuowała Seda. — Melis poprosiła mnie, żebym zdobyła dla niej telefon Egego. Potem rozmawiała z kimś przez ten telefon i nagle opuściła dom, nie mówiąc nic nikomu. Chodzi o jakąś wiadomość, którą Ege otrzymał. To coś o tobie lub o Zeynep.

Cihan zamarł. Jego spojrzenie powędrowało w stronę okna, jakby szukał tam odpowiedzi.

— Taylan — powiedział z przekonaniem. Głos miał twardy, niemal lodowaty. — To na pewno on. Kazałem mu zniknąć, ale ten drań mnie nie posłuchał.

Nie wiedział, że na korytarzu, tuż za uchylonymi drzwiami, stała Gonul. Jej sylwetka była nieruchoma, a twarz napięta. Słowa Cihana uderzyły w nią jak cios. Nie ruszyła się, nie odezwała — tylko cofnęła się cicho, jak cień, który nie chce zostać zauważony.

W pokoju Cihan zakończył rozmowę. Przez chwilę stał w milczeniu, potem usiadł na wersalce. Masował kark, a jego palce zaciskały się na skórze, jakby próbował uciszyć myśli. W jego oczach pojawił się cień — nie strachu, lecz kalkulacji.

***

Bahar i Levent kupują Sili suknię ślubną. Kuzey, widząc to, wpada w szał.

– Co wy wyprawiacie?! – krzyczy, niemal tracąc panowanie nad sobą. – Moja siostra walczy o życie, a wy urządzacie tutaj pokaz mody?!

Levent spuszcza wzrok, jakby przez chwilę chciał zamilknąć. Jednak po sekundzie podnosi głowę i mówi z chłodną determinacją:

– Masz rację, Kuzeyu. To może wyglądać niestosownie… Ale dziś zamierzam ustalić datę naszego ślubu. Życie się nie zatrzymało. Przepraszam, że nie pomyśleliśmy o twojej siostrze, ale każdy z nas ma swoje plany i marzenia. Sila, chodźmy. Omówimy szczegóły w moim domu.

Dziewczyna bez słowa wychodzi na taras i siada w fotelu obok basenu. Milczy, patrząc w taflę wody. Po chwili podchodzi do niej Levent.

– Chodźmy, Silo – mówi łagodnie. – Nie ma sensu, żebyś tu dłużej siedziała.

– Levencie… – odpowiada cicho, podnosząc się. – Muszę ci coś powiedzieć. Chcę przełożyć nasz ślub.

Levent zamiera, jakby ktoś uderzył go w twarz.

– Co ty mówisz? Dlaczego?!

– Hulya mnie potrzebuje. Chcę być przy niej – tłumaczy spokojnie.

– Ale przecież ma Bahar, Kuzeya, panią Naciye, Yildiz… Jeśli trzeba, znajdą opiekunkę. Ty nie musisz się poświęcać.

– A jednak chcę. – Głos Sili staje się twardszy. – To moja decyzja.

Levent patrzy na nią podejrzliwie.

– To tylko wymówka, prawda? – wybucha. – Ktoś inny stanął między nami? Kochasz kogoś innego? Powiedz prawdę!

– Levencie, proszę, nie krzycz…

– Będę krzyczał! – jego głos odbija się echem po całym ogrodzie. – W dniu, w którym mieliśmy ustalić datę naszego ślubu, ty nagle się wycofujesz! Wyjaśnij to!

W tym momencie na taras wychodzi Kuzey. Widzi zdenerwowaną dziewczynę i staje przy niej jak tarcza.

– Co tu się dzieje? – pyta chłodno, posyłając Leventowi lodowate spojrzenie.

– Nic – odzywa się szybko Sila. – Levent już wychodził.

Dziewczyna odwraca się i wchodzi do środka. Levent chce iść za nią, ale Kuzey odcina mu drogę.

– Słyszałeś, co powiedziała. – Jego głos jest spokojny, ale stanowczy. – Znasz drogę do wyjścia.

Levent milczy, zaciska wargi i odwraca się z gniewem. Wychodzi, a jego kroki dudnią po kamiennej ścieżce prowadzącej do bramy.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 233. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy