Miłość i nadzieja odc. 313: Kuzey i Sila w sąsiednich celach!

Kuzey i Sila są zamknięci w sąsiednich celach.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 313 – szczegółowe streszczenie

W domu Feraye nadal trwa napięta rozmowa między Melis a Zeynep, której Ege, Feraye i Belkis w milczeniu się przysłuchują.

– Jak się poczułaś, kiedy dowiedziałaś się, że jesteśmy siostrami? – pyta Melis.

– Pierwszego dnia, kiedy przyjechałam do tego domu, uważałam ciebie i Yigita za moje rodzeństwo, a wujka Bulenta za ojca.

– Ale przecież cały czas się z tobą kłóciłam. Nie chciałam cię, pamiętasz?

– Cóż… Nie mogłaś wiedzieć, że jesteśmy siostrami.

– Oczywiście, że nie mogłam. Skąd miałam wiedzieć, co wydarzyło się między moim ojcem a twoją matką? – W oczach Melis lśnią łzy.

– Melis, uspokój się – prosi Ege. – Skoro wyszło na jaw, że jesteście siostrami, rozmawiajcie spokojnie, dobrze?

– Dla ciebie to najtrudniejsze, prawda? – Melis przenosi wzrok z Zeynep na Egego. – Jesteś żonaty z siostrą swojej byłej dziewczyny. Z siostrą, która na dodatek jest w ciąży.

Feraye wyciąga przed siebie ręce i mówi do córki:

– Melis, Ege chciał ci powiedzieć od samego początku, ale czekał na właściwy moment. – Zeynep także chciała ci powiedzieć prawdę. Dlatego wczoraj tu przyszła.

– Dlaczego więc mi nie powiedziała?

– Ponieważ potajemnie pobrałaś dwieście tysięcy i poszłaś spotkać się z Taylanem – odpowiada Ege. – Od niego dowiedziałaś się wszystkiego.

***

W salonie zapada ciężka cisza. Nikt się nie odzywa, jakby każde słowo mogło doprowadzić do wybuchu. Powietrze aż gęstnieje od napięcia. Zeynep powoli splata dłonie, a jej spojrzenie zatrzymuje się na Melis. Kiedy podchodzi bliżej, w jej oczach nie ma gniewu — jest smutek, zmęczenie i cień rezygnacji.

– Melis… – zaczyna cicho, a jej głos drży, choć stara się to ukryć. – Jak dobrze byłoby, gdybyśmy się nigdy nie poznały. Gdyby nasze drogi się nie skrzyżowały, może nie musiałybyśmy tak ze sobą walczyć. Gdybyś była choć trochę silniejsza, może naprawdę byś mnie zabiła. A wtedy… zostałabyś oskarżona o zabicie własnej siostry. Nie obcej osoby, tylko siostry.

Zatrzymuje się na moment, patrząc jej prosto w oczy.

– Może gdyby wujek Bulent powiedział nam prawdę wcześniej, nikt z nas nie musiałby nosić w sobie tyle bólu i nienawiści.

Melis uśmiecha się chłodno, niemal pogardliwie.

– Myślisz, że to by coś zmieniło? – pyta lodowatym tonem. – Nawet gdyby mój ojciec wszystko mi wyjaśnił, nadal nie patrzyłybyśmy na siebie z miłością.

Zeynep wzdycha ciężko.

– Może masz rację… – przyznaje cicho. – Ale przynajmniej wiedziałabym, że kochasz Egego. Wiedziałabym, że to uczucie towarzyszy ci od dziecka. I wtedy… może zrobiłabym wszystko, żeby cię wesprzeć, zamiast walczyć z tobą.

– Twierdzisz więc, że teraz już tego nie zrobisz? – Melis unosi brew, a w jej głosie słychać nutę wyzwania.

– Nie interesuje mnie wasza relacja – odpowiada chłodno Zeynep, choć w jej oczach widać łzy, które próbuje powstrzymać.

– Czyżby? – Melis robi krok w jej stronę. – A co cię w takim razie interesuje?

Zeynep unosi głowę i spogląda jej prosto w oczy.

– Dziecko, które nosisz pod sercem – mówi z przejęciem. – Bo to moja siostrzenica.

Podchodzi bliżej, kładąc dłoń na brzuchu Melis.

– Nawet jeśli ty mnie nie kochasz, ja zrobię wszystko, żeby ona mnie pokochała. Może nie jestem idealna, Melis… ale postaram się być najlepszą ciocią, jaką potrafię.

***

Cihan zatrzymuje samochód na wąskiej ulicy, kilkadziesiąt metrów od domu Gonul. Silnik cichnie, a powietrze wypełnia napięta cisza. Obok niego siedzi mężczyzna o pseudonimie Cichy — jego twarz jest pozbawiona wyrazu, a spojrzenie zimne jak stal. Obaj wysiadają. W oddali słychać tylko szum wiatru i szczekanie psa.

Zza rogu wyłania się Taylan. Idzie szybkim, zdecydowanym krokiem, ale w jego ruchach widać napięcie. Zatrzymuje się przy samochodzie i patrzy na Cihana z niepokojem.

— Czy z moją siostrą wszystko w porządku? — pyta, starając się brzmieć spokojnie, choć głos lekko mu drży.

Cihan odwraca głowę w jego stronę i kiwa powoli.

— W porządku, Taylan. Nie martw się. Dopóki będziesz robił to, co ci powiem, nic jej się nie stanie.

Taylan zaciska dłonie w pięści.
— Co zamierzasz zrobić Gonul?

Na ustach Cihana pojawia się chłodny uśmiech.

— Od razu zasypałeś mnie pytaniami. — Przenosi wzrok na swojego towarzysza. — Wiesz, dlaczego nazywają go Cichym?

Taylan marszczy brwi.
— Nie wiem.

— Bo ma usta, ale nie ma języka — odpowiada Cihan spokojnie. — Obcięli mu go kiedyś za to, że powiedział kilka słów za dużo.

Na chwilę zapada cisza. Taylan spogląda z niepokojem na Cichego, który nawet nie drgnie.

— Posłuchaj — mówi w końcu Taylan, próbując zachować opanowanie. — Zrobiłem wszystko, co kazałeś. Zwabiłem Gonul w pułapkę. Jest w środku, tak jak chciałeś.

Cihan uśmiecha się lekko, a w jego oczach pojawia się błysk satysfakcji.

— Dobrze. — Prostuje się i mówi z tajemniczym spokojem: — My też jesteśmy gotowi.

***

Gonul wiedziała lepiej niż ktokolwiek — Taylan potrafił kłamać tak naturalnie, że aż trudno go było złapać na gorącym uczynku. Dlatego nie dała się zaskoczyć. Małe, dyskretne urządzeniem podsłuchowe, które miało znaleźć się w doniczce z kwiatem, niepostrzeżenie wsunęła do kieszeni jego kurtki. Miała przy sobie odbiornik; teraz, ukryta w cieniu, słyszała każde słowo ich rozmowy, jakby stała tuż obok nich.

Serce biło jej szybko, ale głos w słuchawce brzmiał zimno i wyraźnie. Taylan mówił spokojnie, mechanicznie — każde jego zdanie potwierdzało, że wpadł w pułapkę, którą sam urządził.

— Zrobiłem, o co prosiłeś — dobiegł z urządzenia ton Taylana. — Gonul jest w środku. Możesz z nią zrobić, co chcesz.

Gonul poczuła, jak wszystko w niej stygnie. Przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie niczego poza jednym przerażającym słowem: zdrada. Pochyliła się niżej i przyciągnęła słuchawkę bliżej ucha, aby nie przegapić ani jednego dźwięku.

Z drugiej strony pojawił się głos Cihana — niski, bezlitosny, jak kamień spadający z wysoka.

— Im więcej wiesz o kimś, tym bardziej jesteś niebezpieczny — stwierdził. — Znasz mnie, znasz moją siostrę. Wiesz o zbrodni. Zbadałeś moją przeszłość ponad miarę. Zapominasz jednak o swoich własnych śmieciach.

W słuchawce Taylan próbował bronić się tonem dyplomaty, lecz jego słowa brzmiały teraz jak potwierdzenie win:

— Ale nie jestem przestępcą takim jak ty i twoja siostra. Posłuchaj, gdybym chciał cię zniszczyć, powiedziałbym wszystko Egemu. Twoja siostra zabiła jego siostrę. Potrąciła ją samochodem. Wiem wszystko, ale milczę.

To zdanie uderzyło Gonul jak grom. Jej twarz zalała fala szoku — nie tylko zaskoczenie, ale coś głębszego: przerażenie, które miało smak gorzki jak żółć. „Ceylan… to ona?” — myśl przebiła się przez szum w głowie. Jej dotychczasowe podejrzenia nagle ułożyły się w okrutny obraz.

— Więc to Ceylan… I na dodatek mieszka razem z nimi… — wyszeptała, choć nikt nie miał prawa jej słyszeć. Jej ręce zaczęły się trząść.

Głos Cihana był teraz ostrzejszy, jak nóż; w słuchawce zabrzmiało ostrzeżenie, które ścisnęło jej żołądek:

— Nie waż się mówić o mojej siostrze — ostrzegł. — Dla niej pogrążyłem się w nieszczęściu. Ciebie też pochowam w tym dole.

Gonul odetchnęła płytko. W głowie kłębiły jej się pytania — kto jeszcze wie? Ile jeszcze kłamstw kryje ta sieć?

— Dobrze. Powiedz, czego ode mnie chcesz? — padło w słuchawce pytanie Taylana, jakieś resztki przyzwyczajenia do negocjacji.

— Będziesz robić wszystko, dopóki Zeynep nie będzie moja — padła odpowiedź jak wyrok. — Kiedy nadejdzie dzień rozprawy, Ege zrezygnuje z wysłania mojej siostry do więzienia, żeby odebrać mi Zeynep.

Gonul poczuła, jak świat się kurczy. Wiedziała, że musi działać — natychmiast, sprytnie i bez śladu paniki. Ale przed pierwszym krokiem potrzebowała jeszcze jednego: czasu, który mógłby dać jej przewagę. Z kieszeni Taylana dobiegł cichy szmer, jakby ktoś poprawiał kaptur. Gonul przycisnęła dłoń do ust, żeby nie krzyczeć, i wyszeptała do siebie jedno zdanie, które brzmiało równie groźnie jak obietnica:

— Muszę ich powstrzymać. Teraz.

***

Seda podchodzi niepewnie do grupki stojących mężczyzn — Cihana, Taylana i milczącego jak cień Cichego. W jej oczach widać napięcie, jakby już spodziewała się burzy.

– Gdzie byłaś, dziewczyno?! – głos Cihana rozcina powietrze jak nóż. – Mieliśmy być gotowi pół godziny temu.

Seda nerwowo splata dłonie.

– Miałam… dużo do zrobienia w domu – tłumaczy się cicho.

Cihan unosi brwi, a jego spojrzenie staje się twarde.

– Przez twoją głupotę nasz plan prawie się posypał.

– Okej, już jestem – odpowiada z wymuszonym spokojem. – Wszystko idzie zgodnie z założeniami.

– Lepiej, żeby tak było – mówi chłodno Cihan. Odwraca się do Taylana. – Gonul będzie nas podsłuchiwać?

Taylan kiwa głową, nadal nie zdając sobie sprawy, że Gonul go przejrzała i oszukała.

– Tak. Idąc do salonu, miniesz kwiat w doniczce. W nim jest ukryty podsłuch.

Cihan uśmiecha się krzywo, spoglądając przelotnie na siostrę.

– Dobrze. To teraz powtórzmy, Sedo. – W jego głosie pobrzmiewa ironia. – Jesteś w ciąży ze swoim byłym narzeczonym i pilnie potrzebujesz spotkać się z lekarzem. O tym będziemy rozmawiać. I jeszcze jedno – wyjaśnij, dlaczego zmieniłaś imię.

Seda marszczy brwi, wyraźnie zaskoczona pytaniem.

– Dlaczego? – powtarza głucho, zerkając na brata, jakby szukała podpowiedzi.

Cihan przewraca oczami.
– Czy nie mówiłem ci, żebyś przygotowała dobrą wymówkę?

– Nie miałam czasu, żeby o tym pomyśleć…

– Cały dzień podajesz ludziom kawę i herbatę – syczy Cihan. – To nie jest praca, która wymaga zbyt wielkiego wysiłku umysłowego.

Taylan postanawia wtrącić się, próbując załagodzić napięcie.

– Powiedz, że bałaś się, że twój były cię znajdzie. Że dlatego zmieniłaś imię.

Cihan parska drwiąco.

– Brawo, śmieciarzu – mówi z ironicznym uśmiechem. – Czasem jednak potrafisz ruszyć głową.

Taylan świdruje go spojrzeniem, ale milczy. W powietrzu czuć wzajemną nieufność. Seda nerwowo przesuwa wzrok z jednego na drugiego, w końcu nie wytrzymuje.

– On… on wie za dużo – mówi cicho, wskazując na Taylana.

– Nie bój się – odpowiada Cihan lodowato. – To tylko śmieciarz. Zawsze grzebie w cudzych sprawach. Chce wiedzieć, co znajduje się na dnie śmietnika.
Robi krok w stronę siostry i mówi jeszcze ciszej, ale tak, by Taylan dobrze słyszał:

– Wie też, że potrąciłaś Melodi.

Seda zamiera. Jej oczy rozszerzają się ze strachu, a kolor momentalnie odpływa z twarzy.

– Co… co ty powiedziałeś? – wydusza drżącym głosem.

***

Kuzey z impetem otwiera drzwi i wychodzi z domu. Na moment zatrzymuje się na schodach, spogląda przez ramię, a jego głos odbija się echem w korytarzu:

— Bahar, pospiesz się! Czekam w samochodzie!

Nie oglądając się więcej, rusza w stronę auta. Każdy jego krok jest pewny, ciężki — jakby z każdym kolejnym chciał potwierdzić swoją decyzję. Otwiera drzwi, siada za kierownicą i odpala silnik. Metaliczny dźwięk uruchomionego pojazdu przecina ciszę, a Kuzey podjeżdża bliżej bramy, nie spuszczając wzroku z domu. W jego oczach widać chłodną determinację — zamierza dotrzymać słowa i przekazać żonę w ręce policji.

Z wnętrza domu wychodzą Sila i Levent. Zatrzymują się na ganku. Levent wygląda na zatroskanego, jego twarz jest napięta, a głos ma niższy niż zwykle.

— O czym chciałeś porozmawiać, Levencie? — pyta Sila, zaniepokojona jego powagą.

Mężczyzna bierze głęboki oddech, jakby ważył każde słowo.

— Z Bahar nie jest dobrze — mówi w końcu cicho, ale stanowczo. — Obawiam się, że cierpi na zaburzenie afektywne dwubiegunowe.

Sila marszczy brwi.
— Nie rozumiem… co to znaczy?

— To znaczy, że Bahar ma poważne problemy psychiczne — tłumaczy spokojnie, ale z wyraźnym napięciem. — Wahania nastroju, impulsywność, utrata kontroli… Jeśli Kuzey odda ją w ręce policji, może dojść do tragedii. Jest duże ryzyko, że spróbuje się zabić.

Sila blednie. Przerażenie odbiera jej głos, a w oczach pojawia się panika.

— Co ty mówisz, Levencie?!

Levent zniża ton, patrząc jej prosto w oczy.

— Niestety to prawda. To przez tę chorobę Bahar dosypała orzeszków do jedzenia Acelyi. Nie zrobiła tego z nienawiści, tylko w stanie manii. — Pochyla się bliżej, a jego głos przechodzi niemal w szept. — Musisz powstrzymać Kuzeya, zanim dojdzie do czegoś nieodwracalnego.

***

Kuzey nie daje się ubłagać. Z kamiennym wyrazem twarzy prowadzi Bahar na komisariat. Kobieta idzie za nim powoli, z dumnie uniesioną głową, jakby to nie ona miała zaraz zostać aresztowana.

Nagle z naprzeciwka podbiega do nich zdyszana Yildiz; jej włosy są rozwiane, a w oczach maluje się panika.

– Co ty tutaj robisz? – pyta zaskoczony Kuzey, mrużąc oczy.

– Sila… – wydusza Yildiz z trudem, łapiąc oddech. – Oddała się w ręce policji. Jest w areszcie. Czeka na prokuratora.

– Co takiego? – głos Kuzeya brzmi, jakby nie wierzył własnym uszom. – Yildiz, o czym ty mówisz? Przecież są nagrania! Wszystko jest udokumentowane!

Kobieta spuszcza wzrok.

– Nie ma żadnych nagrań. Sila je usunęła.

Na twarzy Kuzeya pojawia się szok, a po chwili złość.

– Jak to „usunęła”? Kiedy?!

– Nie wiem dokładnie. Pewnie wtedy, gdy zabrałam Hulyę na górę.

– Niech to szlag! – rzuca przez zaciśnięte zęby.

Bahar, stojąca obok, uśmiecha się szeroko – triumfalnie, z błyskiem satysfakcji w oczach.

Yildiz wyciąga z kieszeni złożoną kartkę.

– Kazała mi ci to przekazać. Powiedziała, że zrozumiesz.

Kuzey drżącymi dłońmi rozkłada papier. W jego oczach pojawia się cień niepokoju. W tle widzimy Silę, siedzącą samotnie w zimnej, ponurej celi. W jej oczach odbija się smutek, a głos, pełen bólu, rozbrzmiewa w tle:

Nigdy cię o nic nie prosiłam, Kuzeyu… aż do dzisiaj. Jeśli cokolwiek dla ciebie znaczę, nie wysyłaj tu mojej siostry. Zawsze ci ufałam. Zawsze robiłam to, co mówiłeś. Ale teraz, ten jeden raz – ty zaufaj mnie. Tak, poświęcam się dla Bahar. Zapytałeś mnie, jak długo mam jeszcze tak postępować… To już ostatni raz, Kuzeyu. Obiecuję ci – ostatni.

Kamera wraca do Sili. Kobieta opada na ławkę, obejmuje ramionami kolana i wybucha spazmatycznym płaczem. Łzy spływają jej po policzkach, a echo jej szlochu odbija się od zimnych murów celi.

***

Levent podbiega do Kuzeya, jego twarz jest czerwona z gniewu, a oczy płoną oskarżeniem.

– To przez ciebie Sila trafiła do aresztu! – wrzeszczy, chwytając go za kołnierz.

Kuzey patrzy na niego chłodno, z zaciśniętą szczęką. Nie odpowiada ani słowem. W jego oczach narasta gniew, jak fala, która zaraz runie z pełną siłą. W końcu nie wytrzymuje. Wymierza rywalowi silny cios w szczękę, tak że Levent chwieje się i upada na ziemię. Wokół natychmiast zbiegają się ludzie, a zza drzwi komisariatu wybiegają policjanci.

Kuzey nie stawia oporu. Patrzy tylko tępym wzrokiem na Leventa, który ociera krew z ust.

***

Kilka minut później zostaje wprowadzony do celi — dokładnie naprzeciwko Sili. Kobieta unosi wzrok znad kolan, zaskoczona jego widokiem.

– Kuzey? Co tutaj robisz? – pyta zdumiona.

Mężczyzna opiera się o metalowe kraty, jakby sytuacja wcale go nie dotyczyła.

– Nic wielkiego – mówi z lekkim uśmiechem. – Uderzyłem Leventa, więc mnie zamknęli. Ale przynajmniej… będziemy spać obok siebie.

Sila patrzy na niego z niedowierzaniem.

– Kuzey, oszalałeś? – mówi cicho, kręcąc głową. – Jesteś prawnikiem. Wiesz, że to, co zrobiłeś, będzie miało konsekwencje!

– Nie przesadzaj – odpowiada z nonszalancją. – Levent od dawna gadał głupoty. Dziś po prostu zabrakło mi cierpliwości.

Sila nie może powstrzymać się od śmiechu. Cichy chichot odbija się echem po pustym pomieszczeniu.

Kuzey przygląda się jej przez chwilę, a jego spojrzenie łagodnieje.

– Zawsze się tak śmiej – mówi w końcu z uśmiechem. – Wtedy świat wydaje się trochę mniej okrutny.

Sila spuszcza wzrok, próbując ukryć wzruszenie. Przez moment oboje milczą, a cisza między nimi mówi więcej niż słowa.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 239. Bölüm i Aşk ve Umut 240. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy