Miłość i nadzieja odc. 322: Kuzey ma dość! Składa pozew o rozwód!

Kuzey marszczy brwi, wyraźnie rozgniewany.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 322 – szczegółowe streszczenie

Yildiz i Naciye z przerażeniem rzucają się w stronę Bahar, która leży bezwładnie na schodach. Jej ciało jest nieruchome, a głowa bezwładnie opiera się o zimny stopień.

– Ona… ona nagle upadła! – wyjąkuje Naciye, klękając przy Bahar. – Nie rozumiem, jak to się stało… Yildiz, zrób coś! Nie otwiera oczu!

Yildiz pochyla się nisko, delikatnie dotykając jej policzków.

– Bahar, słyszysz mnie? Bahar! – powtarza, klepiąc ją lekko po twarzy.

Po chwili dziewczyna drga, mruga powiekami i z trudem otwiera oczy. Jej oddech jest ciężki, a na twarzy maluje się grymas bólu. Sięga dłonią do potylicy, próbując się podnieść.

– Dzięki Bogu… – wzdycha z ulgą Naciye, ocierając łzy z policzków.

– Bahar, czy wszystko w porządku? – pyta Yildiz z troską. – Chcesz, żebyśmy wezwały lekarza?

– Co… co się stało? – pyta dziewczyna cicho, zdezorientowana, jakby jej myśli błądziły w mgle.

– Poślizgnęłaś się i spadłaś ze schodów – tłumaczy Yildiz, choć w jej głosie słychać niepewność. – Czy coś cię boli?

– Głowa… – jęczy Bahar, masując tył czaszki. – Wszystko mi się kręci…

– Uderzyłaś się, dlatego tak się czujesz – mówi uspokajająco Naciye. – Yildiz, pomóżmy jej wstać. Niech umyje twarz i trochę odpocznie.

Yildiz wyciąga rękę, lecz Bahar gwałtownie ją odtrąca.

– Zostaw mnie. Pójdę sama – rzuca szorstko, wciąż lekko chwiejna.

Powoli, z trudem wstaje i, opierając się o balustradę, rusza w górę schodów. Jej kroki są ciężkie, a w ciszy słychać jedynie delikatne stukanie obcasów – jak echo czegoś, co dopiero ma nadejść.

***

Akcja przenosi się do lasu. Między drzewami panuje cisza, którą przerywa jedynie odgłos ciężkiego oddechu i trzask gałązek pod butami. Kuzey pochyla się nad nieprzytomnym Leventem, po czym odwraca się do Sili. Dziewczyna stoi z szeroko otwartymi oczami, blada, drżąca, jakby dopiero teraz docierało do niej, co się wydarzyło.

Kuzey podchodzi powoli, obejmuje jej policzki dłońmi i zmusza, by spojrzała mu w oczy.

– Już po wszystkim – mówi cicho, z łagodnością, która kontrastuje z napięciem w jego głosie. – Nigdy więcej się nie rozstaniemy.

Sila przytakuje lekko, ale jej oddech wciąż jest urywany, a dłonie drżą jak liście na wietrze.

Tymczasem Levent, leżący na ściółce, zaczyna poruszać głową. Jęczy cicho, próbując otworzyć oczy. Kuzey natychmiast kuca przy nim i chwyta go mocno za szczękę, unosząc jego twarz ku sobie.

– Zostaw mnie… – wydusza z siebie Levent, głosem słabym i zachrypniętym.

– Zostawię cię – odpowiada chłodno Kuzey – ale najpierw powiesz mi wszystko. Jaką rolę odegrała Bahar? Mów, a potem sam zawiozę cię na policję, zanim zrobisz sobie coś głupiego.

Levent zaciska powieki, odwraca głowę, ale jego milczenie trwa zbyt długo. Kuzey przytrzymuje go mocniej, a w jego oczach błyska gniew.

Z oddali, zza pnia potężnego dębu, widać sylwetkę Cavidan. Kobieta obserwuje scenę z rosnącym przerażeniem. Jej palce zaciskają się na korze drzewa, a oddech staje się coraz płytszy.

***

Bahar wchodzi do łazienki chwiejnym krokiem. Każdy ruch sprawia jej ból — trzyma się za lędźwie, jakby chciała powstrzymać rozchodzące się po ciele pulsowanie. Podchodzi do umywalki, odkręca kran i chlust zimnej wody rozbryzguje się na jej twarzy. W lustrze widzi odbicie kobiety z rozmazanym makijażem i pustym spojrzeniem.

W tej samej chwili jej telefon zaczyna dzwonić. Bahar sięga po niego z wahaniem.

– Halo? – mówi, starając się brzmieć spokojnie. – Co zrobiłaś, mamo?

Z drugiej strony dobiega stłumiony, drżący głos Cavidan:

– Jesteśmy skończone… – szepcze z desperacją. – Spóźniłam się. Kuzey dorwał Leventa. Teraz wypytuje go o ciebie, Bahar. Ten człowiek wszystko mu powie. Wszystko! To koniec, moja córko…

Bahar zamyka oczy i odkłada telefon na blat. Wpatruje się w swoje odbicie, prostuje się powoli, jakby w jednej chwili zebrała całą siłę, jaka jej pozostała.

– Nie – mówi cicho, ale stanowczo. – To jeszcze nie koniec.

W jej oczach pojawia się lodowaty błysk — determinacja kobiety, która wie, że ma jeszcze jedną kartę do zagrania.

***

Naciye i Yildiz stoją pod drzwiami łazienki, obie coraz bardziej niespokojne. Wymieniają zaniepokojone spojrzenia, a cisza za drzwiami ciąży im jak ołów.

– Bahar! – woła Yildiz, nachylając się i przykładając ucho do drewna. – Otwórz, dziecko, słyszysz mnie?

Z wnętrza nie dochodzi żaden odgłos.

– Moja córko, wszystko w porządku? – pyta drżącym głosem Naciye, składając dłonie jak do modlitwy. – Odezwij się, proszę…

– Bahar, dziewczyno, powiedz coś! – dodaje błagalnie Yildiz, stukając lekko w drzwi.

Cisza.

Wreszcie klamka porusza się z cichym skrzypnięciem, a drzwi otwierają się powoli. W progu staje Bahar. Jej twarz jest blada, spojrzenie puste, a włosy w nieładzie. Wygląda tak, jakby właśnie obudziła się z długiego, męczącego snu.

– Bahar… – szepcze Naciye i podchodzi bliżej. – Pozwól, że obejrzę twoją głowę. – Unosi dłonie, próbując sprawdzić, czy nie ma guza.

– Boli cię coś? – dopytuje Yildiz, ostrożnie kładąc jej rękę na ramieniu. – Powinien obejrzeć cię lekarz, kochanie.

Bahar nagle cofa się o krok, jak spłoszone zwierzę. Jej spojrzenie staje się twarde, nieufne.

– Kim jesteście? – pyta drżącym, lecz stanowczym tonem. – Nie znam was…

Obie kobiety zastygają z niedowierzaniem.

– Bahar, o czym ty mówisz? – Yildiz robi krok w jej stronę, ale dziewczyna odsuwa się jeszcze bardziej.

– Gdzie są moja mama i siostra? – dodaje Bahar, a w jej głosie słychać autentyczne przerażenie.

Naciye i Yildiz spoglądają na siebie w osłupieniu, jakby właśnie stanęły przed kimś zupełnie obcym – nie przed Bahar, którą znały, lecz przed kimś, kto nie pamięta własnego życia.

***

Kuzey chwyta Leventa za poły płaszcza i z wściekłością unosi go z ziemi. Jego spojrzenie płonie gniewem, a mięśnie szczęki drgają od napięcia.

– Mów, jaka jest w tym rola Bahar! – syczy, wbijając w lekarza lodowate spojrzenie. – Gadaj, zanim stracę cierpliwość!

Levent próbuje zachować resztki godności, choć głos mu drży.

– Nie jestem winny… Wszystko wydarzyło się przez Bahar. Szantażowała mnie. Musiałem milczeć, bo… bo naprawdę kocham Silę.

Kuzey gwałtownie szarpie nim za kołnierz.

– Przestań powtarzać, że ją kochasz! – wybucha. – Powiedz, co zrobiła Bahar! Jaką miała w tym rolę?!

Levent zamyka oczy, jakby chciał znaleźć odwagę.

– Po tym, jak odnalazłeś Silę, Bahar wpadła w obsesję. Bała się, że ją zostawisz, że wybierzesz jej siostrę. Wtedy wszystko się posypało… Zaczęła mnie zastraszać. Kazała mi poślubić Silę, żebym ją od ciebie odciągnął. Groziła, że jeśli odmówię, doniesie na mnie do dyrekcji szpitala, zniszczy moją reputację, odbierze mi prawo do wykonywania zawodu.

Odwraca wzrok w stronę Sili.

– Powiedz mu, Sila. Ty też o tym wiesz. Dlaczego milczysz?

– Nic nie wiem! – krzyczy Sila z rozpaczą, a jej oczy lśnią od łez. – Nie wierzę w to, co mówisz! Bahar nigdy by czegoś takiego nie zrobiła! To moja siostra! Ona… ona nie jest taka!

Levent uśmiecha się gorzko.

– Twoja siostra zrobiła rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia. Przy tym, co uczyniła, wszystko inne to dziecinne igraszki.

– Przestań mówić półsłówkami! – ryczy Kuzey, zaciskając dłoń na jego szczęce tak mocno, że Levent aż syczy z bólu. – Powiedz wprost, co zrobiła Bahar!

Levent bierze ciężki oddech. W jego oczach widać, że podjął decyzję.

– Dobrze… powiem ci. – Przenosi wzrok na Silę. – Twoja siostra, ta, którą uważasz za anioła… to ona…

Nie zdąża dokończyć. Z cienia za jego plecami nagle wyskakuje Cavidan. W dłoniach trzyma grube polano. Z całej siły uderza Leventa w głowę.

Rozlega się głuchy trzask. Levent osuwa się na leśną ściółkę, bezwładny, nieprzytomny.

Kuzey i Sila odwracają się gwałtownie. Cavidan stoi nad ciałem lekarza, dysząc ciężko. W jej oczach czai się coś więcej niż strach – desperacja, granicząca z obłędem.

***

Bahar siedzi na kanapie w salonie, skulona, jakby szukała w sobie oparcia. Jej spojrzenie błądzi po pomieszczeniu – po ścianach, meblach, zasłonach – jakby widziała to miejsce po raz pierwszy. Delikatnie przeczesuje palcami pasmo włosów, a na jej twarzy maluje się zagubienie pomieszane z niepokojem.

W korytarzu, za framugą drzwi, stoją Naciye i Yildiz. Obie wstrzymują oddech, obserwując dziewczynę z niepokojem.

– Yildiz, czy ona… naprawdę straciła pamięć, tak jak Sila? – szepcze Naciye, składając dłonie w geście modlitwy. – Nie poznała nas. Co my teraz zrobimy? Ta biedna dziewczyna znalazła się w tym stanie przeze mnie. Boże, jedna odzyskała pamięć, druga ją straciła… Jak to w ogóle możliwe, Yildiz?

Yildiz marszczy brwi, po czym wzrusza ramionami.

– Może to genetyczne…

Naciye odwraca się w jej stronę z szeroko otwartymi oczami.

– Genetyczne? Dziewczyno, takie rzeczy mogą być genetyczne?! – pyta z przejęciem. – To choroba, którą się dziedziczy, jak cukrzycę? Ja też mam cukrzycę po mojej świętej pamięci matce… Może one mają po swojej problemy z pamięcią?

Yildiz parska cicho śmiechem.

– Pani Naciye, ja tylko żartowałam.

– Żartowałaś?! Boże drogi, czy to pora na żarty? – oburza się kobieta, przykładając dłoń do serca. – Ja tu się cała trzęsę ze strachu! Przeze mnie dziewczyna spadła ze schodów i teraz nic nie pamięta!

Yildiz spogląda ponownie w stronę salonu. Jej wzrok staje się czujny, przenikliwy.

– Coś mi tu nie gra… – mówi powoli, mrużąc oczy. – Ta dziewczyna nie wygląda na kogoś, kto nic nie pamięta. Mam przeczucie, że gra. I jeśli się nie mylę – dowiem się, co knuje. Nie nazywam się Yildiz, jeśli nie odkryję tej gry.

***

Yildiz sporządza dokument. Długopis przesuwa się po kartce z charakterystycznym szelestem, a na papierze pojawiają się kolejne słowa – pozew o rozwód, przygotowany w imieniu Bahar.

Obok niej stoi Naciye, przyglądając się z niepewnością.

– Nie rozumiem, Yildiz… Co to da? – pyta cicho, marszcząc brwi.

– Nie zadawaj pytań, pani Naciye. – Yildiz nawet nie podnosi wzroku. – Po prostu patrz i ucz się.

Po chwili pokojówka wchodzi do salonu z dokumentem w dłoni. Jej twarz jest spokojna, a głos miękki, niemal troskliwy:

– Bahar, kochanie, musisz podpisać jeden formularz. Dzięki temu będziemy mogły pójść do lekarza, żeby sprawdził, jak się czujesz.

Bahar unosi wzrok znad filiżanki herbaty. W jej spojrzeniu widać ufność, ale i lekkie zagubienie.

– Dobrze, Yildiz. Ale… moja siostra i mama też z nami pójdą, prawda?

– Oczywiście, że pójdą. Poczekaj tylko chwilę.

Yildiz odwraca się i wychodzi do przedpokoju. Tam, świadomie unosząc głos, by Bahar wszystko słyszała, zwraca się do Naciye:

– To twoja szansa, pani Naciye. Jeśli naprawdę straciła pamięć, podpisze ten dokument bez wahania. Złoży podpis, rozwiedzie się z Kuzeyem, a my wreszcie zaznamy spokoju.

Naciye otwiera szeroko oczy, po chwili kiwając z determinacją głową.

– Masz rację, Yildiz. Bahar podpisze, a potem natychmiast wyrzucimy ją z domu.

– Dokładnie tak. – Yildiz zaciska usta w cienką linię. – Kuzey i Sila będą mogli wreszcie się pobrać, a kłamstwa Leventa wyjdą na jaw.

Z tymi słowami wraca do salonu. W ręku trzyma dokument i długopis. Zatrzymuje się przed Bahar, uśmiechając się z udawaną łagodnością.

– Proszę, Bahar. Podpisz tutaj. To tylko formalność.

Bahar patrzy na nią niepewnie, a potem niespodziewanie pyta:

– Yildiz… Czy ja… spadłam ze schodów?

Naciye podrywa głowę, a w jej oczach pojawia się błysk nadziei.

– Pamiętasz nas, Bahar? – pyta, niemal wstrzymując oddech.

Dziewczyna kiwa głową.

– Jak mogłabym cię nie pamiętać, mamo Naciye? Pokłóciłyśmy się… potem straciłam równowagę i spadłam ze schodów.

Na ustach Yildiz pojawia się subtelny, triumfalny uśmiech.

– Dzięki Bogu, odzyskałaś pamięć – mówi słodko, choć w jej głosie słychać chłodną ironię.

Jej plan właśnie zadziałał – Bahar sama zdradziła, że cała amnezja była tylko grą.

***

Akcja wraca do lasu. Sila wpatruje się w matkę z niedowierzaniem, jakby każde słowo miało rozstrzygnąć, czy to jawa, czy sen.

— Co ty tu robisz? — pyta ostro. — Skąd się tu wzięłaś, mamo?

Cavidan wyprostowuje się, oddycha głęboko, a w jej spojrzeniu widać nagłą falę matczynej troski.

— Wzięłam taksówkę i pojechałam za wami, jak tylko usłyszałam. Chciałam pomóc. Bałam się — przyspiesza oddech — że coś ci się stało. Czy ten łajdak cię skrzywdził? — zerka na nieprzytomnego Leventa, leżącego na ściółce jak porzucony przedmiot.

Kuzey patrzy na nią podejrzliwie.

— Skąd wiedziałaś, dokąd jedziemy? — pyta ostro. — Powiedziałem o tym tylko tobie. Podsłuchiwałaś nas?

Cavidan spuszcza wzrok na chwilę, potem znów spotyka jego spojrzenie.

— Wiem, że to nie jest właściwe — mówi cicho — ale nie mogłam siedzieć bezczynnie. Serce matki mną kierowało. Przysięgam, przyszłam, bo bałam się o ciebie, moja córko.

W tym momencie Levent porusza głową. Jego powieki drgnęły, jakby starał się wydobyć z siebie świadomość. Cavidan bez namysłu rzuca się do niego, chwyta go za koszulę i obrzuca oskarżeniami jak deszczem.

— Jak mogłeś porwać moją córkę?! — wrzeszczy, a w jej głosie słychać żar i rozdzierające przerażenie. Przywiera do niego, udając chwycenie za gardło, ale w rzeczywistości syczy mu ciszej do ucha: — Wynoś się stąd natychmiast, albo zgnijesz w więzieniu.

— Mamo, zostaw go! — Sila odciąga matkę, lecz jej głos jest mniej stanowczy niż gniew Cavidan.

Kuzey chwyta Leventa i dociska go barkiem do pnia drzewa. W jego oczach płonie nieokiełznana furia.

— Opowiedz mi wszystko! — warczy. — Co zrobiła Bahar? Mówię ci po raz ostatni: gadaj, albo cię zabiję!

Levent zdaje się szukać wyjścia; nagle uderza Kuzeya w brzuch i, korzystając z chwili, rzuca się do ucieczki. Kuzey wykrzywia się z bólu, lecz natychmiast rusza za nim. Obaj znikają między drzewami. Sila i Cavidan zostają same na wilgotnej ściółce.

Cavidan, jeszcze roztrzęsiona, wskazuje na niknącego wśród leśnej gęstwiny Leventa.

— Co za kłamliwy drań — mówi, z gniewem. — Widzisz? On oczernia moją córkę. Bahar nie ma z nim nic wspólnego! Czy wyobrażasz sobie, że moja córka mogłaby kogokolwiek szantażować?

Sila unosi telefon na wysokość oczu matki. Uruchamia nagranie. Obraz trzęsie się chwilę, potem na ekranie pojawia się scena, której Cavidan nie chciała widzieć: Bahar całująca Leventa w jego gabinecie.

Cavidan osuwa się nieco, jakby ktoś cofnął z niej życie — nagle zdaje się mniejsza o kilka centymetrów.

— Gdzie to znalazłaś? — pyta, a jej głos jest cichy i łamiący się, zupełnie inny od tego, którym posługiwała się wcześniej.

— Na telefonie Leventa — odpowiada Sila spokojnie, choć w oczach ma ogień. — Znalazłam film i skopiowałam go na swój telefon.

Cavidan zaciska usta. Łapie się za brzuch, jakby ktoś uderzył ją prosto w serce.

— To oszustwo… — mówi wreszcie. — To on ją zaczepił, to on ją pocałował… Ten człowiek… on jest szaleńcem. Bahar niczego nie zrobiła. Nie pokażesz tego Kuzeyowi, prawda? Nie rób tego. Bahar jest niewinna.

Głos matki trąci strachem i desperacją; w jej słowach czuć chęć obrony aż do gruntu.

— Co on miał na myśli? — Sila nie odpuszcza. — Powiedział, że pocałunek i szantaż to nic w porównaniu z innymi rzeczami, które zrobiła. Mamo, co zrobiła Bahar? Powiedz mi!

Cavidan obejmuje dłońmi twarz córki, jakby chciała ją uspokoić, jakby dotyk miał odwrócić bieg wydarzeń.

— Moja córko — mówi miękko — nie pozwól, żeby ten morderca namieszał ci w głowie. Nie wierz w to z powodu jednego obcego mężczyzny. Naprawdę sądzisz, że Bahar byłaby zdolna do takich rzeczy?

Sila nie daje się jednak uspokoić. Jest zdeterminowana i twarda, a jej oczy nie ustępują.

— Mamo — pyta cicho, ale z żelazną pewnością — jak to możliwe, że Hulya spadła z balkonu? Czy ty masz z tym coś wspólnego?

Cavidan odrzuca oskarżenie z całą złością, którą potrafi wykrzesać.

— Co ty mówisz?! — krzyczy. — Wstydź się, że mnie o coś takiego posądzasz!

Jej głos nagle przygasa; potem twarz zmienia się. W oczach Cavidan pojawia się ten stary, ostrzejszy błysk — taktyka przetrwania, którą zna aż za dobrze.

— Słuchaj mnie uważnie — mówi, głosem nabrzmiałym groźbą. — Jeśli pokażesz to Kuzeyowi, zniszczę cię. Rozumiesz? Zgnębię cię. Nie dam ci prawa do tej zemsty.

Sila milknie na chwilę, w której las zdaje się wstrzymać oddech. Po chwili, zdyszany i z trudem stawiający kroki, wraca Kuzey. Jest sam, wyczerpany, blady, a na jego twarzy maluje się wyraźne pęknięcie gniewu.

— Gdzie on jest? — pyta Sila.

— Uciekł — odpowiada krótko Kuzey, opierając się plecami o pień drzewa. — Jest szybszy niż się spodziewałem. Biega jak zając.

***

Kuzey, Sila i Cavidan wracają do domu. Ledwie przekraczają próg, a Bahar urządza awanturę. Wzburzona, z dramatycznym gestem wskazuje na zasinienie na skroni.

– O mało nie zginęłam! – krzyczy, łamiącym się głosem. – Spadłam ze schodów przez twoją matkę! Kuzey, ona mnie popchnęła!

– Co ty mówisz? – Kuzey spogląda na nią z niedowierzaniem. – Bahar, czy naprawdę wierzysz, że moja mama byłaby do czegoś takiego zdolna? Że popchnęłaby cię ze schodów?

– Wiem, co się stało! – upiera się Bahar, a w jej oczach błyszczą łzy. – Zepchnęła mnie i jeszcze miała czelność kazać mi się z tobą rozwieść! Ona nienawidzi mnie od początku! Chce zniszczyć nasze małżeństwo!

– Bahar, dosyć! – głos Kuzeya brzmi twardo jak stal. – Ten dom należy do mamy. To ona tu rządzi. Nikt jej stąd nie wyrzuci, rozumiesz? Wiesz w ogóle, co mówisz?

– Może rzeczywiście trochę przesadziłam… – Bahar spuszcza wzrok, a jej ton łagodnieje. – Ale zobacz… – sięga po kartkę i drżącą ręką podaje mu dokument. – Yildiz i twoja matka chciały mnie zmusić, żebym to podpisała.

– Bo udawała, że straciła pamięć po upadku – tłumaczy Yildiz spokojnie, choć w jej oczach widać złość. – Chciałam się przekonać, czy mówi prawdę. To był mój pomysł. Pani Naciye nie ma z tym nic wspólnego.

– Naprawdę niczego nie pamiętałam! – zapewnia Bahar, chwytając Kuzeya za rękę. – Uderzyłam się w głowę, byłam w szoku… To normalne, że mogłam przez chwilę niczego nie kojarzyć! Kuzey, przysięgam, nie zrobiłam nic złego!

Kuzey patrzy na nią długo, jakby próbował zajrzeć jej w duszę. W końcu mówi chłodno:

– Doprawdy? To dlaczego wszyscy twierdzą, że kłamiesz?

– Bo wam zazdroszczą! – wtrąca się Cavidan. – Zazdroszczą, że Bahar nosi twoje nazwisko. Nie widzisz tego, synu?

Kuzey powoli obraca głowę w jej stronę. W jego oczach nie ma już wahania, tylko zimna pewność.

– Pani Cavidan, proszę nie udawać, że pani nie wie, co się dzieje. – Jego głos jest niski, spokojny, ale każda sylaba brzmi jak wyrok. – To małżeństwo nie ma w sobie ani krzty szczęścia. Ożeniłem się z Bahar z obowiązku. Tylko i wyłącznie z obowiązku. Ale to koniec.

Bahar blednie.

– Kuzey… co ty mówisz?

– Jutro składam pozew o rozwód.

Zapada cisza tak gęsta, że słychać jedynie szum oddechów. Bahar stoi jak sparaliżowana, Sila patrzy na nią z mieszaniną ulgi i żalu, a Cavidan przymyka oczy, jakby właśnie stało się coś, czego najbardziej się obawiała.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 246. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy