Miłość i nadzieja odc. 336: Kuzey odkrywa prawdę! To Bahar zepchnęła Hulyę z balkonu!

Kuzey trzyma Bahar za ramię i wbija w nią gniewne spojrzenie.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 336 – szczegółowe streszczenie

Ege przykłada dłoń do rozpalonego czoła Bulenta. Mężczyzna leży na wersalce, drżąc, kaszląc i bezsilnie obejmując się ramionami, jakby chciał w ten sposób powstrzymać zimno rozchodzące się po ciele.

– Wcale nie wygląda dobrze – mówi cicho Ege, spoglądając na Cihana stojącego w progu.

– To zabierz go do szpitala – odpowiada tamten chłodno, nie odrywając wzroku od drzwi.

– A ty? Co zamierzasz robić w tym czasie?

– Znajdę Zeynep.

– Tahir chciał porozmawiać z wujkiem Bulentem – przypomina mu Ege tonem, w którym pobrzmiewa zarówno ostrzeżenie, jak i prośba o rozsądek.

Cihan wzrusza ramionami.
– Jakbym się tym przejmował.

Rusza ku wyjściu, ale Ege chwyta go za ramię i zatrzymuje.

– Posłuchaj mnie, Cihan. A co, jeśli Tahir coś jej zrobi?

– Już jej zrobił! – warczy Cihan, odwracając się. – Porwał ją! Nie zamierzam siedzieć tu bezczynnie.

– Jeśli będziesz działał sam, możesz tylko pogorszyć sytuację – mówi spokojnie Ege, choć w jego głosie słychać napięcie.

Cihan patrzy na niego z pogardą, uśmiechając się kpiąco.

– Dlatego właśnie ją straciłeś. Bo zawsze się boisz. Ale wiesz co? Przynajmniej dzięki temu miała okazję poznać prawdziwego mężczyznę. Mnie.

– Nie boję się nikogo – odpowiada Ege stanowczo. – Po prostu nie chcę, żeby Zeynep coś się stało.

– Została porwana przez chorego psychicznie prawnika! – syczy Cihan. – Co jeszcze może jej się stać?!

W tej samej chwili drzwi gwałtownie się otwierają i do domu Gonul wpada Melis. Zatrzymuje się, widząc rozgrywającą się scenę.

– Co tu się dzieje? – pyta zaniepokojona, a jej wzrok natychmiast pada na ojca. Rzuca się ku wersalce i klęka przy Bulencie. Dotyka jego spoconego czoła, a potem drżących rąk. – Boże… co mu się stało?

– Trochę się rozchorował – odpowiada wymijająco Cihan.

– Trochę?! – Melis unosi na niego oczy pełne gniewu i strachu. – Czy tak wygląda człowiek, który jest tylko „trochę” chory?!

Nachyla się nad ojcem.

– Tato… tatusiu, słyszysz mnie? Spójrz na mnie, proszę.

Bulent nie reaguje. Całe jego ciało drży, a kropelki potu spływają z jego czoła, wsiąkając w poduszkę. W pomieszczeniu zapada ciężka cisza, przerywana jedynie jego urywanym oddechem.

***

Melis z drżeniem rąk wybiera numer matki. W słuchawce słychać krótkie trzaski, a potem spokojny, nieco znużony głos Feraye.

– Mamo, tata jest bardzo chory – mówi Melis z przejęciem. – Leży w łóżku, ma gorączkę i silny kaszel. Nie wiem, co robić…

– Jak to „co robić”, córko? – odpowiada Feraye z chłodnym spokojem. – Zabierz go do lekarza.

– To nie takie proste – Melis odwraca się, spoglądając na Egego i Cihana. – Sytuacja się skomplikowała. Zeynep tu nie ma…

– Została porwana! – wtrąca Cihan, podnosząc głos.

Po drugiej stronie zapada cisza, a potem słychać zdławione westchnienie.

– Została porwana?! – powtarza wstrząśnięta Feraye. – Melis, zaraz tam będę!

Połączenie się urywa. Melis opuszcza telefon i zwraca się do pozostałych.

– Mama już jedzie – mówi, choć w jej głosie pobrzmiewa lęk.

Nagle rozlega się dźwięk innego telefonu – to komórka Egego. Obaj, on i Cihan, spoglądają na siebie.

– To Tahir – mówi Cihan nerwowo. – Daj mi z nim porozmawiać.

– Nie! Ja to zrobię – odpowiada Ege, unosząc rękę z aparatem.

– Przestań się popisywać, to nie pora na twoje zasady! – Cihan próbuje mu wyrwać telefon, ale w tym momencie rozlega się chrapliwy, osłabiony głos Bulenta.

– Daj mi to – mówi stanowczo, mimo że jego ciało wciąż drży z gorączki.

Ege waha się przez chwilę, po czym podaje mu urządzenie. Bulent przykłada słuchawkę do ucha, oddychając ciężko.

– Wreszcie się odezwałeś, panie Bulencie – mówi po drugiej stronie Tahir. Jego ton jest spokojny, niemal radosny.

– Posłuchaj mnie uważnie! – w głosie Bulenta pojawia się desperacja. – Jeśli skrzywdzisz Zeynep, przysięgam, że gorzko tego pożałujesz!

Po drugiej stronie zapada chwila ciszy, po której Tahir odzywa się niższym, lodowatym tonem:

– To ty mnie posłuchaj. Jeśli naprawdę chcesz, żeby twoja córka była bezpieczna, zrobisz dokładnie to, co ci powiem…

Reszta słów ginie w trzaskach połączenia. W pokoju zapada ciężkie milczenie, które przerywa jedynie szmer oddechu Bulenta.

***

Bulent z trudem unosi się do pozycji siedzącej i kaszle w zaciśniętą pięść. Jego oddech jest ciężki, urywany. Melis natychmiast siada przy nim i kładzie dłoń na jego plecach, próbując dodać mu sił.

– Tato, musimy jechać do szpitala – mówi z wyraźnym niepokojem w głosie.

– Nic mi nie jest, moja córko – odpowiada ochryple, próbując ukryć słabość.

Ege przygląda mu się z powagą.

– Nie wyglądasz dobrze, wujku Bulencie – stwierdza bez ogródek.

– Ten facet chce się ze mną spotkać – mówi Bulent, zanosząc się kolejnym napadem kaszlu. – Muszę do niego pojechać. Nie mogę zostawić Zeynep w jego rękach.

Melis przewraca oczami, gdy tylko słyszy imię Zeynep.

– Czy podał ci adres? – dopytuje Cihan, który od początku rozmowy nie spuszcza z niego wzroku.

– Nie, powiedział tylko, że to gdzieś w stronę Sile – odpowiada Bulent.

– Tato, zgłośmy to na policję – nalega Melis. – Nie czujesz się dobrze, nie możesz teraz nigdzie jechać.

– Daj mi telefon. Ja się tym zajmę – mówi Cihan, wyciągając rękę.

– Nie. Ten człowiek chce zobaczyć się ze mną, nie z tobą – powtarza Bulent uparcie.

Ege robi krok naprzód, stając naprzeciw Cihana.

– Lepiej trzymaj się od tego z daleka – syczy przez zęby. – Trzymaj się z daleka ze swoimi kłamstwami i sekretami, słyszysz?

Cihan unosi brew. W jego oczach błyska gniew.

– O czym ty mówisz? To ja zostałem postrzelony przez twoje kłamstwa! – wybucha. – Ukryłeś przed Zeynep, kim jest jej ojciec! Zdradziłeś ją, biorąc ślub z inną! Spójrz w lustro, Ege!

– To ty spójrz w lustro! – odcina się tamten. – Zabiłeś człowieka, a teraz śmiesz mnie pouczać o prawdzie?!

– Nic nie wiesz! – krzyczy Cihan.

– Dość! – przerywa Bulent stanowczo, głosem słabym, ale pełnym autorytetu. Z wysiłkiem wstaje z wersalki i chwyta Cihana za ramię. – Chodź ze mną.

Nie czekając na reakcję, obaj wychodzą z domu. Drzwi zamykają się za nimi z metalicznym trzaskiem.

Ege, z twarzą czerwoną od gniewu, zaciska dłonie na czole.

– Kochanie, możesz się uspokoić? – prosi go Melis, starając się zachować spokój.

– Nie, Melis, nie mogę! – wybucha. – Zeynep została porwana! To twoja siostra! Jak mam być spokojny?

– Przypominam ci, że teraz powinieneś myśleć o naszej córce! – odpowiada ostro, podnosząc głos.

Ale Ege już jej nie słucha. Jego myśli są daleko — przy Zeynep, która może właśnie walczy o życie. Ani on, ani Melis nie wiedzą, że zostali uwięzieni w środku. Wychodząc, Bulent polecił Cihanowi zamknąć drzwi na klucz.

***

Po zakończonej reanimacji Kuzey zawiózł Silę do szpitala. Teraz chodzi tam i z powrotem po zimnym, sterylnym korytarzu, jakby liczył kroki między nadzieją a strachem. Każde skrzypnięcie drzwi, każdy szelest fartucha lekarza sprawia, że jego serce przyspiesza.

– Kuzey, z Silą będzie dobrze – mówi cicho Yildiz, która od dłuższej chwili obserwuje jego niepokój.

– Yildiz… ja naprawdę się boję. – Jego głos drży. – Boję się, że ją stracę. Była moim marzeniem, myślałem, że tak już zostanie. A teraz… teraz nie mogę pozwolić jej odejść. Nie teraz, kiedy znowu mam nadzieję. Widziałaś? Włożyła pierścionek na palec.

– Widziałam – potwierdza łagodnie Yildiz. – I widziałam też łzy, które spływały jej po policzkach, gdy to robiła. Kuzey, musisz zrozumieć, że dla niej to też nie jest łatwe.

Kuzey zatrzymuje się naprzeciwko niej i zaciska pięści.

– Yildiz, ja ją kocham. Bardziej, niż kiedykolwiek potrafiłem komukolwiek powiedzieć. Chcę, żeby to wiedziała… żeby czuła. Widziałaś, jak bardzo cierpiałem, kiedy odeszła. Tamtej nocy, gdy spojrzałem na Bahar… widziałem Silę. Byłem wściekły, zraniony… i dlatego spędziłem tę przeklętą noc z jej chimerą. Potem wszystko potoczyło się jak koszmar – przymusowe małżeństwo, kłamstwa, poczucie winy…

– Sila też o tym wie – odpowiada spokojnie Yildiz.

Kuzey spogląda na nią zaskoczony.

– Wie?

– Tak. Wiedziała od początku, tylko czekała. Wierzyła, że Bahar jest niewinna, że może się zmienić. Ale już przestała w to wierzyć. Teraz jest pewna. Zwłaszcza po tym, co Bahar zrobiła ostatnio…

Twarz Kuzeya momentalnie twardnieje, w oczach pojawia się gniewny błysk.

– Co znowu zrobiła Bahar? – pyta przez zaciśnięte zęby.

Zanim Yildiz zdąży odpowiedzieć, drzwi sali otwierają się i wychodzi lekarz.

– Pacjentka czuje się bardzo dobrze – mówi z łagodnym uśmiechem. – Za chwilę będzie można ją odwiedzić.

– Dziękuję… dzięki Bogu – szepcze Kuzey z widoczną ulgą, jakby ciężar całego świata spadł mu z ramion. Przez moment zapomina o wszystkim – o Bahar, o przeszłości, o gniewie. Liczy się tylko jedno: Sila żyje.

***

Kuzey wchodzi cicho do sali, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Światło wpadające przez okno miękko rozlewa się po wnętrzu, odbijając się od białych ścian. Sila leży na łóżku, spokojna, niemal pogodna — jakby sen uleczył w niej wszystko, co jeszcze kilka godzin wcześniej było na granicy życia i śmierci. Jej oddech jest równy, a na ustach błąka się ledwie dostrzegalny uśmiech.

Kuzey zatrzymuje się przy łóżku i przez chwilę tylko na nią patrzy — jakby chciał się upewnić, że naprawdę żyje, że to nie sen. Potem powoli pochyla się i ujmuje jej dłoń.

– Wszystko w porządku? – pyta cicho, niemal szeptem.

Sila otwiera oczy i uśmiecha się lekko.

– Nic mi nie jest – odpowiada łagodnie.

Kuzey przymyka powieki, jakby dopiero teraz pozwolił sobie odetchnąć.

– Bardzo się bałem… – mówi drżącym głosem. – Kiedy cię znalazłem, myślałem, że już po tobie. Że… że straciłem cię na zawsze.

Sila unosi rękę i delikatnie kładzie ją na jego dłoni. Jej dotyk jest ciepły, uspokajający.

– Już dobrze – szepcze. – Nie martw się. Nie zostawię cię. Nigdzie nie pójdę.

Kuzey pochyla się bliżej, a w jego oczach pojawia się ulga, której nie potrafi ukryć. Wreszcie może uwierzyć, że najgorsze minęło.

***

Bahar siedzi skulona na brzegu łóżka, drżącymi dłońmi zaciska materiał sukienki. Oczy ma rozszerzone, oddech przyspieszony, a na twarzy maluje się czyste przerażenie. Wciąż słyszy w głowie syk ulatniającego się gazu, czuje zapach, który wgryzł się w jej pamięć jak wyrzut sumienia.

– Nie bój się już, kochanie – mówi Cavidan, siadając obok i ujmując jej dłonie w swoje. – Yildiz, Sila i Hulya nic ci już nie zrobią. Wkrótce dostaniemy wieści, wszystko się uspokoi.

– Mamo, jeśli one umrą… – głos Bahar załamuje się, a łzy spływają po jej policzkach. – Ja będę miała je wszystkie na sumieniu.

– Cii! – syczy Cavidan, oglądając się w stronę drzwi. Przez moment nasłuchuje, po czym oddycha z ulgą.

– Mamo… kiedy ja się taka stałam? – Bahar wpatruje się w nią z rozpaczą. – Dlaczego nie jestem taka jak Sila? Przecież ona nigdy mi nie zrobiła nic złego. Dlaczego jestem… taka jak ty? Dlaczego nie mogę być jak ona?

Cavidan spuszcza wzrok, a jej twarz na moment traci pewność. Wie, że prawda, którą od lat ukrywa, właśnie dobija się do drzwi. Prawda o tym, że Sila nie jest jej biologiczną córką.

Bahar wpatruje się w nią uważnie, a w jej spojrzeniu pojawia się cień podejrzenia.

– Mamo… kiedyś powiedziałaś… że Sila nie jest moją prawdziwą siostrą. Czy to… prawda?

Cavidan prostuje się i przybiera chłodny ton.

– Bahar, to nie czas na takie rozmowy. Musisz się opanować. Jeśli teraz się rozsypiesz, już się nie pozbierasz.

– Ale jak mam żyć z tym wszystkim? – głos Bahar drży. – Z kłamstwami, które powtarzałam… z tym całym złem, które zrobiłam?

Cavidan obejmuje ją ramieniem.

– Zostałaś do tego zmuszona, moje dziecko. – Jej ton łagodnieje, staje się matczyny. – Nie miałaś wyboru. Gdybyś nie zrobiła tego, co musiałaś, poszłabyś do więzienia, a Sila zabrałaby ci Kuzeya. Chciałaś tylko chronić swoje życie.

Bahar potrząsa głową, niezdolna do uspokojenia. W tej chwili rozlega się stukot kroków, a po chwili do pokoju wpada Naciye z telefonem przy uchu. Na jej twarzy maluje się niepokój.

– Boże! Co ty mówisz, Husnu?! – woła do słuchawki. – Wyciek gazu? W naszym domu letniskowym?! Nie wiem, po co Hulya tam pojechała…

– Co się stało, Naciye? – pyta Cavidan, podnosząc się z miejsca.

Naciye odkłada telefon, blada jak kreda.

– W domu letniskowym doszło do wycieku gazu. Yildiz i Hulya były na zewnątrz, więc nic im nie jest. Ale Sila… została w środku. Straciła przytomność.

– O Boże! – krzyczy Cavidan, teatralnie chwytając się za serce. – Moja córka! Czy coś jej się stało?!

– Na szczęście wszystko z nią już dobrze. Kuzey zabrał ją do szpitala. – Naciye kładzie jej dłoń na ramieniu. – Jeśli chcesz, mogę zadzwonić do Husnu, żeby cię tam zawiózł.

Cavidan odwraca wzrok, by ukryć mimowolne drgnięcie warg.

– Nie… nie trzeba. Wystarczy, że jest z nią Kuzey – mówi spokojnie, choć w jej oczach błyska niepokój. – On się nią zajmie.

***

Bahar siedzi na kanapie w salonie, skulona, jakby chciała zapaść się w samą siebie. Cała drży – jej dłonie nerwowo pocierają się o siebie, kolana uderzają jedno o drugie, a zęby szczękają cicho w rytm narastającego lęku. Jej twarz jest blada jak papier, a w oczach odbija się czyste przerażenie.

– Widzisz? Kuzey przybył na czas i uratował wszystkich – mówi Cavidan spokojnie, niemal z obojętnością, stojąc przy kominku. W dłoniach obraca wykałaczkę, jakby to miało pomóc jej zebrać myśli. – Ale jeśli odkryją, że rura była uszkodzona, od razu pomyślą o tobie.

Bahar gwałtownie wstaje.

– Kuzey dowie się wszystkiego… – jęczy, chwytając się za głowę, jakby chciała powstrzymać napływ myśli. – On się domyśli, że to ja!

– Uspokój się – mówi chłodno Cavidan, zbliżając się do niej. – Pójdziemy tam, zanim wrócą ze szpitala. Zatrzemy wszystkie ślady.

– Mamo, przestań! – Bahar odsuwa się od niej. – Mówiłam ci już, że to koniec!

– Dopóki ja nie powiem, że to koniec, nic się nie skończy – ucina Cavidan ostro, patrząc jej prosto w oczy. – Ani ty, ani ja nie możemy wrócić do dawnego życia. Do tamtej biedy, do upokorzenia. Rozumiesz? Nie po tym wszystkim, co przeszłyśmy.

Ale słowa matki nie przynoszą Bahar ukojenia. Przeciwnie – w jej oczach pojawia się coraz większy strach.

– Pójdę do więzienia… – szepcze, chwytając się za skronie. – Mamo, ja naprawdę pójdę do więzienia…

Cavidan łapie ją za ręce, mocno, niemal brutalnie.

– Słuchaj mnie, Bahar! – mówi stanowczo. – To nie czas na histerię. Teraz trzeba działać, nie płakać.

Bahar wpatruje się w nią z rozpaczą.

– Co mamy zrobić, mamo? W domu byli Hulya i Husnu… Na pewno już widzieli rurę. Wiedzą, że to ja ją uszkodziłam. To koniec… doszłam do końca drogi.

Jej głos załamuje się w płacz. Cavidan milczy przez chwilę, po czym prostuje się i spogląda w okno, za którym niebo spowijają szare chmury. W jej oczach pojawia się zimna determinacja – ten sam błysk, który zawsze poprzedzał jej najgorsze decyzje.

– Nie ma żadnego końca – mówi cicho, lecz z taką pewnością, że Bahar przestaje płakać. – Dopóki ja żyję, nikt cię nie tknie.

***

Sila, Kuzey i Yildiz wracają ze szpitala do domu letniskowego. Na miejscu zastają Bahar i Cavidan, które spokojnie czekają w salonie. Kuzey jest szczerze zaskoczony ich widokiem. Marszczy brwi i idzie do kuchni, by sprawdzić rurę gazową. Wraca po chwili, a jego głos jest pełen chłodnego gniewu.

– Rura jest nienaruszona, ale została wymieniona. Ktoś próbował zatrzeć ślady.

Yildiz rzuca w stronę Bahar i jej matki spojrzenie pełne oskarżenia. Jej głos tnie powietrze jak nóż:

– To wy to zrobiłyście. Zmieniłyście rurę i usunęłyście dowody!

Kuzey zwraca się do niej z pytającym wyrazem twarzy:

– Co ty mówisz, Yildiz?

Bahar wybucha oburzeniem, głos jej drży, lecz jest pełen obronnej furii:

– Ja? Czy naprawdę myślicie, że mogłabym zabić własną siostrę? Czy jestem aż tak szalona?

Yildiz krzyżuje ramiona i lodowatym tonem rzuca pod nosem:

– Jesteś zdolna do wszystkiego…

Cavidan wbija w nią wściekłe spojrzenie.

– Wynoś się stąd, szalona kobieto!

Yildiz nie cofa się ani o krok.

– Nigdzie nie pójdę! – odpowiada stanowczo. – Wiem, że to wy za tym stoicie. Chciałyście nas uciszyć, żebyśmy nie mogły mówić!

— Chwileczkę… — Kuzey drapie się po brodzie, próbując uporządkować myśli. — Żebyście czego nie mogły powiedzieć? Yildiz, powiedziałaś mi dziś, że Sila dowiedziała się czegoś, co zrobiła Bahar. O co chodziło? Sila, ty też chciałaś mi coś powiedzieć. Powiedz mi otwarcie, co wiesz.

Sila wstrzymuje oddech. Patrzy na siostrę, a ból i rozczarowanie w jej oczach są gorsze niż gniew.

– To Bahar zepchnęła Hulyę z balkonu.

Cała scena zamiera. Bahar odwraca wzrok, jakby ostrze prawdy ją zraniło. Kuzey patrzy na nią z niedowierzaniem; oczekiwał zdrady, zuchwałości — ale to przekracza jego wyobrażenia. Chowa twarz w dłoniach, krótko przechadza się po pokoju, po czym staje naprzeciw żony i pyta zimnym, zduszonym głosem:

– To jakiś żart, prawda?

– Nie, Kuzeyu — odpowiada Sila bez wahania. – Hulya sama mi to powiedziała.

Kuzey wybucha gniewem; jego głos rozchodzi się po salonie jak grzmot:

– Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego?!

Yildiz dopowiada, wskazując palcem w stronę Bahar:

– Hulya widziała nagranie, na którym Bahar i Levent się całują. Zamierzała powiedzieć o tym tobie i Sili. Pokłóciła się z Bahar na balkonie. Bahar wpadła we wściekłość i ją zepchnęła.

— Ja… Nie zrobiłam tego… — zaprzecza cicho, niepewnie Bahar. — Przysięgam, że tego nie zrobiłam…

Kuzey silnie chwyta ją za ramię.

– Nie będę pytał po raz drugi!

Cavidan, gotowa bronić córki, wtrąca się gwałtownie:

– Kuzey, dość! Bahar jest twoją żoną, na miłość boską! Wierzysz im czy swojej żonie? Mówi, że tego nie zrobiła. To one kłamią!

– Nie kłamiemy — ripostuje Yildiz. – Hulya powiedziała nam wszystko. Mówiła też, że Levent miał w tym swój udział. Hulyo, powiedz coś!

Hulya, siedząca na wózku, milczy. Chociaż odzyskała głos, teraz nie chce mówić.

Kuzey wpatruje się w Bahar przeszywającym, badawczym spojrzeniem:

– Próbowałaś też skrzywdzić Silę? Chciałaś ją zabić?

Bahar unosi brodę.

— Nie, nie zrobiłam tego — odpowiada twardo i pewnie, jakby w tym jednym, konkretnym kłamstwie, sama mogła uwierzyć w swoją niewinność.

***

Pod szarym, ciężkim niebem Bulent i Cihan zbliżają się do domu. Powietrze jest chłodne i wilgotne, a ciszę przerywa jedynie szelest wiatru w gałęziach. Bulent puka do drzwi — krótko, stanowczo. Gdy tylko Tahir je otwiera, Bulent rzuca się na niego z pięściami. Obaj wypadają na ganek, a potem na podwórze, walcząc z wściekłością i desperacją.

Tymczasem Cihan okrąża budynek. Znajduje uchylone okno i z trudem przeciska się do środka. W kącie pokoju dostrzega Zeynep — przywiązaną do krzesła, z taśmą na ustach i strachem w oczach. Szybko zrywa z niej taśmę i rozwiązuje więzy.

— Już dobrze, jesteś bezpieczna — mówi spokojnie, pomagając jej wstać.

Zeynep, słysząc odgłosy walki dobiegające z zewnątrz, rusza biegiem w stronę drzwi. Na podwórzu widzi ojca, który właśnie przewraca Tahira na ziemię. Rzuca się Bulentowi w ramiona, łkając z ulgi.

W następnej chwili rozlega się huk. Leżący Tahir wyciąga broń i oddaje strzał. Kula przeszywa ramię Bulenta, który chwieje się i upada.

— Tato! — krzyczy Zeynep, klękając przy nim i próbując zatamować krew.

Cihan rzuca się na Tahira, wytrąca mu pistolet i przyciska do ziemi. Walka kończy się nagle. Nad podwórzem wciąż wisi ciężkie, szare niebo, a w powietrzu unosi się zapach deszczu i prochu.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 256. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy