„Miłość i nadzieja” – odcinek 340 – szczegółowe streszczenie
Ege wyciągnął z kieszeni mały, jasny pukiel włosów i położył go na dłoni Feraye. Światło w gabinecie igrało na jego końcach, odsłaniając perłową poświatę blondu.
– Czy to… czy to było ukryte w naszyjniku? – zapytała Feraye, a w jej głosie pobrzmiewało zdumienie i narastające napięcie. Wzięła delikatnie kosmyk, przytrzymując go między opuszkiem palca wskazującego a kciukiem. Oglądała go z uwagą, jakby szukała w nim odpowiedzi.
— Tak — odpowiedział Ege, głosem stłumionym, jakby sam fakt istnienia tego znaleziska ciążył mu na piersi. — Znalazłem go, gdy otwierałem sejf, żeby wypłacić Sedzie pensję.
Feraye podniosła wzrok, a jej spojrzenie stało się nagle przenikliwe.
– Ale… przecież od razu zaniosłeś ten naszyjnik na policję, prawda?
– Zaniosłem, ale… – Ege zawahał się, a cień niepewności przemknął po jego twarzy.
W tej samej chwili drzwi gabinetu uchyliły się cicho i weszła Seda, niosąc na tacy filiżanki z kawą.
– Postaw kawę na ławie, proszę – poleciła Feraye, wskazując na niski stolik. Potem odwróciła się do Egego i podała mu znalezisko, podczas gdy Seda, stojąca nieruchomo jak figura, nie odrywała od niego spojrzenia.
– Zaniosłem naszyjnik na komisariat i powiedziałem, że znalazłem go na miejscu wypadku – podjął przerwany wątek Ege, podczas gdy Seda, wciąż w milczeniu, układała filiżanki na stoliku. – Funkcjonariusze przyjrzeli się temu, co przyniosłem, ale ostatecznie nie włączyli go do głównego materiału dowodowego. Uznali, że to nic nieznacząca, przypadkowa rzecz, która najprawdopodobniej należy do kogoś postronnego, niezwiązanego bezpośrednio ze sprawą Melodi.
Ceylan skończyła swoją pracę i ruszyła w stronę drzwi. Opuściła gabinet, ale zamiast odejść, zatrzymała się tuż za progiem, wtopiona w ścianę, i zaczęła z napięciem nasłuchiwać.
— Możemy zrobić test DNA — stwierdziła Feraye spokojnie. — To powinno doprowadzić nas do osoby, która zabiła Melodi.
Ege spojrzał na nią z mieszaniną nadziei i napięcia.
— Najpierw zaniosę włosy do laboratorium — odparł. — Zrobię prywatne badanie DNA.
– Chcesz poznać tożsamość, zanim zrobi to policja? – spytała cicho, niemal szeptem. W jej oczach zabłyszczał niepokój. – Ege… powiedz mi szczerze: zamierzasz wydać tę osobę w ręce sprawiedliwości, prawda?
Młody mężczyzna wziął głęboki oddech, jakby chciał odnaleźć w sobie pewność. Jego odpowiedź zabrzmiała cicho, ale zdecydowanie.
— Niech ten dzień nadejdzie. Wtedy wszystko się wyjaśni.
***
W panice Seda odwróciła się od drzwi gabinetu i niemal pobiegła do kuchni. Tam, w zaciszu, by nikt jej nie usłyszał, drżącymi rękami wybrała numer Cihana. Kiedy odebrał, jej głos natychmiast stał się szorstki od strachu, ledwie rozpoznawalny.
– Bracie, stało się najgorsze! Ege… Ege znalazł włosy ukryte w naszyjniku! – Wypowiedziała te słowa jednym, zduszonym tchem. Wyczerpana emocjami, oparła się o chłodny blat, czując, jak serce wali jej o żebra. – On zamierza zrobić prywatny test DNA! Musimy coś zrobić! Musimy to powstrzymać, zanim to badanie go do mnie doprowadzi!
W słuchawce zapadła krótka, głucha cisza. Potem Cihan odezwał się z irytującą, wręcz lodowatą obojętnością, jakby omawiali nie jej życie, lecz pogodę.
– Nie panikuj. Znajdę rozwiązanie.
Jego ton, tak beztroski i zdystansowany, przelał czarę goryczy. W głosie Ceylan pojawiła się ostra pretensja.
– Znajdziesz rozwiązanie? Ty ciągle myślisz tylko o Zeynep! Czy nie powinieneś teraz, w tej jednej chwili, skupić się na mnie? Na ratowaniu mnie?!
Cihan nie zamierzał wysłuchiwać jej wyrzutów ani eskalować kłótni. Odpowiedział krótko, bez pożegnania, bez słowa pocieszenia. Po prostu się rozłączył.
Ceylan stała przez chwilę, wpatrując się z niedowierzaniem w martwy ekran. Kiedy zrozumiała, że brat ją zbył, wściekłość wzięła górę nad strachem. Zgniotła telefon w dłoni, aż zabolały ją palce.
– Niech to szlag! – zaklęła pod nosem, ale z taką furią, że przekleństwo to zabrzmiało jak stłumiony krzyk. Jej plan, spokój oraz całe dotychczasowe życie — wszystko w jednej chwili rozpadło się na kawałki przez ten niewielki pukiel blond włosów.
***
W domu Gonul panował poranny półmrok. Przez okno sączyło się blade światło, odbijając się od szklanki herbaty i porcelanowej figurki kota z różową kokardką. Bulent stał przy desce do prasowania, pochylony nad białą koszulą, której materiał lśnił jak świeży śnieg. Nie miał wprawy — jego ręka drżała, a żelazko, zbyt długo przytrzymane w jednym miejscu, wypaliło ciemny ślad. Koszula była zniszczona.
— Tato, czy naprawdę musisz założyć dziś białą koszulę? — zapytała Zeynep, siadając obok ojca na wersalce, której kwiecisty wzór zdawał się pamiętać lepsze czasy.
— Tak, moja córko — odpowiedział cicho. — Idę dziś do sądu. Ja i Feraye mamy sprawę rozwodową.
Zeynep spojrzała na niego z troską.
— Co zamierzasz zrobić?
— Powiem, że nie chcę rozwodu.
— Możesz to powtarzać miesiącami…
— Nie tylko miesiącami. Latami będę się sprzeciwiał rozwodowi, ponieważ bardzo kocham Feraye.
***
Feraye siedziała z Belkis na sofie. Obie trzymały w dłoniach małe filiżanki, a ich rozmowa unosiła się w powietrzu jak para znad gorzkiego naparu.
— Oczywiście, że bardzo kocham Bulenta, Belkis — powiedziała Feraye, patrząc w dal. — Jest ojcem moich dzieci. Ostatnio znowu dobrze się ze sobą dogadujemy, ale… strzała już została wystrzelona.
— Ale Bulent nie chce tego rozwodu — zauważyła Belkis. — Może nawet nie pojawi się w sądzie.
— Może… ale ja się nie wycofam — odparła Feraye. Jej głos był pewny, lecz w jego głębi czaiła się nuta zawahania, jak pęknięcie w porcelanie.
***
— Wiem, że Feraye nie zamierza się wycofać — powiedział Bulent. — Bez względu na wszystko trzyma się swojej decyzji.
— Dzięki mnie znaleźliście się w tym miejscu… — szepnęła Zeynep.
— Co to znaczy?
— Stawiłeś czoła swojej rodzinie z mojego powodu, a teraz twoje małżeństwo legło w gruzach.
— Nie, moja córko. Nie ma czegoś takiego.
— Jest. Wszystko, przez co przeszła ta rodzina w ciągu ostatnich dwóch lat, było spowodowane przeze mnie.
— To nie ma z tobą nic wspólnego, Zeynep. Tak czy inaczej, to my podjęliśmy tę decyzję.
***
— My podjęliśmy tę decyzję, Belkis — powiedziała stanowczo Feraye, odkładając filiżankę.
— Dobrze, ale co stanie się z dziećmi?
Feraye westchnęła głęboko.
— Nic. Oni również zaakceptują tę sytuację. Są już dorośli. Spójrz na Melis. Wyszła za mąż, będzie miała dziecko. Myślałam, że Yigit będzie miał problemy z zaakceptowaniem naszej decyzji, ale tak się nie stało.
— Dobrze, Feros, ale nie dałaś im innej opcji.
— A czy Bulent dał mi inną? — zapytała, biorąc łyk kawy. Jej smak był gorzki, jak to, co teraz czuła.
***
— Musi być inna opcja — powiedziała Zeynep. Jej głos był cichy, ale pełen nadziei.
— Moja córko, mam tylko jedno wyjście: odroczyć ten rozwód.
— A potem?
— Potem pokażę Feraye, jak bardzo ją kocham.
Zeynep spojrzała na ojca z nowym błyskiem w oku.
— Tato… przyszedłeś tu dla mnie, ale myślę, że powinieneś tu być także ze względu na ciocię Feraye. Chcesz się z nią pogodzić, prawda? Przyszedł mi do głowy jeden pomysł.
Dziewczyna podniosła się nagle, a jej twarz rozjaśniła się jak poranek po burzy. Bulent również wstał, poruszony jej energią.
— Masz pomysł? Co to za pomysł?
Zeynep uśmiechnęła się szeroko.
— Zostaw to mnie. Wystarczy, że zrobisz, co ci powiem.
— Co mam zrobić?
— Najpierw kupisz piękny pierścionek. Ja i Melis upieczemy ciasto. Potem przyjdzie ciocia Feraye. To będzie dla niej niespodzianka.
Zeynep mówi dalej, ale jej głos cichnie. Kamera oddala się, zostawiając ich w ciepłym świetle pokoju dziennego, wśród zapachu herbaty i nadziei, która właśnie zaczęła kiełkować.
***
Kuzey, działając w tajemnicy, wprowadził Silę do domu. Ledwie zdążyli znaleźć chwilę wytchnienia w gabinecie, gdy drzwi otworzyły się z hukiem. W progu stanęła Naciye, Bahar i Cavidan, a całe ich zaskoczenie i gniew malowały się na twarzach.
– Synu, co wy tutaj robicie?! – Naciye wpatrywała się w nich z szeroko otwartymi oczami. – Sila, kiedy ty przyszłaś?!
Kuzey stanął lekko przed Silą, jakby chciał ją osłonić. Jego postawa była wyzywająca.
– Mamo, co niby robimy? Sila nie przyszła. To ja przywiozłem ją razem z Hulyą. W porządku?
Sila spuściła wzrok, a jej twarz pobladła. Czuła, jak wzrok kobiet pali ją żywym ogniem.
– Najlepiej będzie, jeśli odejdę… – szepnęła.
– Nigdzie nie odejdziesz! – sprzeciwił się Kuzey, a ton jego głosu był twardy jak kamień. – Omówimy wszystko, co mamy do omówienia. Teraz i tutaj.
Cavidan przeszyła zięcia najbardziej gniewnym, gardzącym spojrzeniem. Jej ubiór w panterkę dodawał jej drapieżności.
– Wstydź się! Jak śmiesz być tak bezwstydny?! Posunąłeś się tak daleko, że sprowadziłeś swoją kochankę do domu swojej żony! A ty – wskazała palcem na Silę z obrzydzeniem – jesteś jego szwagierką! Wstydźcie się oboje!
– Powoli! – przerwał Kuzey, zaciskając pięści. – Bahar i ja jesteśmy w trakcie rozwodu!
– To nie moja córka rozwodzi się z tobą, tylko ty z nią! Poza tym, formalnie wciąż jesteście małżeństwem!
– Gdyby tylko podpisała porozumienie, rozwiedlibyśmy się już dawno temu i ten cyrk by się skończył!
Cavidan przeniosła wzrok na starszą córkę, a jej pogarda stała się jeszcze bardziej widoczna.
– Sila, ty też się wstydź! Jesteś tak bezwstydna, że zadajesz się z żonatym mężczyzną! Z mężem swojej siostry!
– Wyrażaj się! – Kuzey eksplodował gniewem. – Ostrzegam! Od teraz, ktokolwiek ośmieli się obrazić Silę, będzie miał do czynienia ze mną! Dlatego opamiętaj się!
– Przyprowadziłeś inną kobietę do tego domu, podczas gdy twoja żona jest tutaj! Jakie opamiętanie?!
– Nie będę cię więcej ostrzegał. To także dom Sili, rozumiesz?!
Naciye odezwała się, kierując na Silę pełen dezaprobaty wzrok:
– Czy nie wstydzisz się sypiać z żonatym mężczyzną?
– Mamo, o czym ty mówisz? Jakie sypianie?! – Kuzey był zdumiony i wściekły na to niepotrzebne oskarżenie.
– To dlaczego, do licha, drzwi były zamknięte, skoro „nic nie robicie”?! – zripostowała Cavidan, natychmiast wracając do ataku. Ponownie spojrzała na córkę. – Nie wstydzisz się, tak? Wcale się nie wstydzisz tego, że uwiodłaś męża własnej siostry!
– Dość! Sila nic nie zrobiła! – huknął Kuzey, a jego głos niósł się echem po gabinecie. – Bahar, podpisz ten papier, żeby skończyć tę farsę raz na zawsze!
Bahar, w końcu, odezwała się niepewnym tonem.
– Jaki papier?
– Umowę! Tę, w której jest mowa o alimentach i wszystkim innym, co dostaniesz po rozwodzie! Podpisz to i skończ z tym nonsensem!
– Kuzey, uspokój się, synu – Naciye próbowała załagodzić sytuację.
– Dlaczego miałbym się uspokoić, mamo?! Nie widzisz, jak one oczerniają Silę?! To doprawdy haniebne! Bahar, podpisz, niech ta męka skończy się raz na zawsze!
Nacisk i agresja w głosie Kuzeya stały się nieznośne. Bahar, która stała nieruchomo, nagle straciła kolor na twarzy. Jak to bywało w chwilach ekstremalnego stresu, jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
Z niewyjaśnioną ciszą, Bahar osunęła się na podłogę gabinetu, a jej ciemne włosy rozrzuciły się na błękitnym dywanie. Zemdlone ciało stało się nowym, cichym punktem zapalnym w szaleństwie gabinetu.
Wszyscy zastygli. Cavidan i Sila natychmiast uklękły obok niej, a awantura ustąpiła miejsca panice.
***
Zeynep weszła na teren posiadłości Feraye, a jej serce biło niespokojnie. Na podwórku, otoczonym zadbaną zielenią i krzewami o jasnożółtych kwiatach, natknęła się na Egego. Mężczyzna czekał na nią, a jego postawa zdradzała nerwowe oczekiwanie.
– Zobacz, co znalazłem – rzucił Ege, rozkładając biały, starannie złożony kawałek materiału. Na nim spoczywał niewielki, jasny pukiel włosów. Delikatny, ale złowieszczy dowód. – Był ukryty w naszyjniku. Wierzę, że ten kosmyk należy do morderczyni Melodi.
Na widok tych włosów, Zeynep od razu się cofnęła. W jej umyśle momentalnie odtworzyła się dramatyczna scena sprzed miesięcy. Uderzenie wspomnienia było fizyczne.
Przypomniała sobie moment, gdy znalazła naszyjnik na poboczu drogi, kilka dni po śmiertelnym potrąceniu. Wtedy, niczym cień, podbiegła do niej niska brunetka. Miała na sobie czarną maseczkę, która szczelnie zakrywała jej twarz, a beżowa czapeczka z daszkiem była głęboko naciągnięta, skrywając rysy. Z pod czapeczki wystawały ciemne włosy do ramion, które w dziwny sposób wyglądały na perukę. Ta postać, opanowana furią, próbowała wyrwać jej naszyjnik, a kiedy to się nie udało, zagroziła jej nożem w błyskawicznym, zwierzęcym odruchu.
– Dlatego mi groziła! – wyszeptała Zeynep, a głos uwiązł jej w gardle. Czuła, jak narasta w niej gniew i szok. Spojrzała na Egego, a jej oczy błyszczały. – To ona. To ta kobieta jest odpowiedzialna za śmierć Melodi!
W przypływie nagłego, niekontrolowanego poruszenia – ulgi zmieszanej ze strachem – Zeynep rzuciła się do przodu i spontanicznie objęła Egego. Poczuła ciepło jego ciała i zapach, na chwilę zapominając o całym świecie.
Jednak chwila trwała krótko. Szybko uzmysłowiła sobie niestosowność tego gestu. Cofnęła się gwałtownie, czując na policzkach palący rumieniec.
– Przepraszam – powiedziała cicho, odsuwając się. Spojrzała na niego, starając się nadać swojemu głosowi profesjonalny ton. – Co zamierzasz teraz zrobić?
– Zabiorę te włosy do laboratorium – odpowiedział Ege bez wahania, chowając dowód do kieszeni marynarki. Jego twarz była kamienna, bez cienia ustępstwa.
– Dlaczego nie zaniesiesz ich na policję? – zapytała Zeynep, podnosząc dłoń w geście sprzeciwu.
– Ponieważ mam inny plan – odparł z naciskiem, mierząc ją wzrokiem.
– Ege, nie możesz wymierzyć sprawiedliwości na własną rękę! Nie możesz ukarać morderczyni Melodi sam! Rozumiesz to?
Spojrzał na nią z wyzwaniem. Cień uśmiechu błądził po jego ustach.
– Dlaczego? Boisz się, że coś mi się stanie?
Zeynep wzięła głęboki wdech. Jej oczy, pełne obawy, utwierdziły go w odpowiedzi.
– Tak. Boję się. Bo jesteś dla mnie ważny.
***
Po awanturze w gabinecie, Kuzey i Sila opuścili dom. Wyszli do ogrodu, gdzie gęste, strzyżone żywopłoty dawały im poczucie odosobnienia. Stali naprzeciwko siebie w cieniu krzewów, otoczeni spokojną zielenią, która kontrastowała z wewnętrznym chaosem.
– Czy znowu mi powiesz, że chcesz odejść? – zapytał Kuzey, a jego głos był niski i pełen zmęczenia.
Sila spojrzała na niego ze smutkiem. Na jej twarzy malowało się poczucie beznadziei.
– Co innego mam zrobić, Kuzeyu? Powiedz mi, proszę. Jaka inna droga mi pozostała?
Mężczyzna uniósł dłoń, na nadgarstku której lśnił ciemny pasek zegarka. Delikatnie ujął jej policzek, muskając skórę opuszkiem kciuka.
– Nie odchodź, Sila – szepnął, a w jego ciemnych oczach odbijała się prośba.
Sila zamknęła na chwilę oczy pod wpływem jego dotyku, ale zaraz się ocknęła.
– Nadal jesteś mężem Bahar. One mają rację. W ich oczach jestem intruzem i mam się tak czuć.
Kuzey oburzył się na jej słowa, odsunął rękę i cofnął o krok.
– Mają rację, tak? Twoja siostra, która manipulowała tobą, albo twoja matka, która od lat nie uważa cię za pełnoprawną córkę… One mają rację, tak? Ty naprawdę w to wierzysz?
– Kuzey…
– Nie! Musisz usłyszeć prawdę. Tamtej nocy Bahar weszła do mojego łóżka, wiedząc doskonale, że byłem pijany i ledwie świadomy, tylko po to, żebym cię nie poślubił, Sila! Wiesz, jakim potworem jest twoja siostra? Zadzwonili do niej z kliniki, gdy byłaś w największej rozsypce! Powiedzieli: „Twoja siostra jest tutaj. Przyjdź i ją zabierz”. Gdyby mi o tym powiedziała, nie ożeniłbym się z nią! Zrobiła to wszystko celowo, splatając kłamstwa w sieć, w której teraz tkwimy!
– Kuzeyu, posłuchaj…
– Nie! Bahar to ten rodzaj osoby, która buduje swoje całe, fałszywe szczęście na nieszczęściu innych! Bahar najpierw pocałowała Leventa, a potem mu groziła. Ona nie jest niewinna. Jeśli w tej historii jest ktoś, kto jest całkowicie wolny od winy, to nie Bahar. To ty, Sila.
***
Wnętrze salonu było pogrążone w cichym napięciu. Bahar i Naciye siedziały obok siebie na głębokiej, aksamitnej, granatowej sofie, skąd miały doskonały widok na szklane drzwi tarasu.
Na zewnątrz, w ogrodzie, wśród zielonych krzewów, Kuzey i Sila stali blisko siebie. Ich postacie, uchwycone za szybą, wydawały się nieruchome i intensywnie zaabsorbowane rozmową, jak wykadrowany obraz miłości, do której Bahar nie miała już dostępu.
Naciye, w charakterystycznej czarno-białej bluzce w zebrę, założyła ręce na piersi i spojrzała na synową z surowym wyrazem twarzy.
– Dlaczego ukrywasz fakt, że jesteś w ciąży? – zapytała cicho, ale z wyraźną irytacją.
Bahar, w jasnej bluzce i z włosami rozrzuconymi na ramionach, wyglądała na zmęczoną i zrezygnowaną. Jej wzrok błądził.
– Co się stanie, gdy Kuzey się dowie? – odpowiedziała pytaniem. – Czy zostawi Silę i wróci do mnie, tylko dlatego, że spodziewam się dziecka?
– Tak! Jeśli będzie trzeba, wróci! Poczucie obowiązku go zmusi!
– Nie chcę tego – odparła Bahar, krótko i stanowczo. – Nie chcę, by wracał z litości.
– Dobrze, ale Kuzey jest ojcem tego dziecka. Ma prawo wiedzieć – nalegała Naciye.
Bahar uśmiechnęła się gorzko.
– Czy będzie kochał moje dziecko, mimo że mnie nie kocha? Czy zrekompensuje sobie swoją miłość do Sili, przelewając ją na to maleństwo?
– Na miłość boską, nie gadaj głupot! – Naciye uderzyła dłonią w podłokietnik sofy. – Jak poradzisz sobie sama z dzieckiem? Finansowo, emocjonalnie?
Bahar spojrzała na nią z lodowatym spokojem, który wstrząsnął Naciye.
– Już niedługo nie będę miała w łonie dziecka. Zamierzam dokonać aborcji.
Naciye pokręciła głową z niedowierzaniem, a jej twarz ściągnęła się w wyrazie głębokiej dezaprobaty.
– Naprawdę jesteś absurdalna. To szaleństwo!
– To nie ja jestem absurdalna, tylko twój syn! – głos Bahar stał się nagle ostrzejszy. Spojrzała za szybę, gdzie Kuzey i Sila wciąż stali naprzeciwko siebie, wpatrzeni w swoje twarze z intensywnością, która wykluczała cały świat. – Które dziecko chciałoby mieć takiego ojca i taką ciotkę, która kradnie mu ojca? Co mam zrobić, jeśli nie dokonać aborcji? Powiedz mi. Daj mi lepsze wyjście.
***
Melis i Zeynep zabierają się za przygotowywanie ciasta dla Feraye. Ich wspólna praca w kuchni szybko przeradza się w beztroską zabawę i szansę na poprawę relacji. Obsypują się mąką, żartują i śmieją się z siebie nawzajem, ciesząc się wspólną chwilą.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 259. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.






















