„Miłość i nadzieja” – odcinek 341 – szczegółowe streszczenie
Feraye weszła do domu wraz z Egem, śpiesząc się po akta rozwodowe, które w pośpiechu zostawiła. Przekraczając próg przedpokoju, zatrzymała się zaskoczona. W salonie, pod nowoczesnym, złotym żyrandolem, stał Bulent. Ubrany w granatowy, elegancki garnitur, wyglądał nienagannie, co było nietypowe na tę wczesną porę.
Na błyszczącej, czarnej ławie, stał apetyczny tort czekoladowy. Jego intensywnie brązowa powierzchnia była hojnie polana kremem z białej czekolady i udekorowana zielonymi, lśniącymi kawałkami kiwi. Słodki, otulający zapach wypełniał powietrze. Obok niego, Zeynep i Melis stały blisko siebie, uśmiechnięte tak szczerze i porozumiewawczo, jak Feraye nigdy ich razem nie widziała. Belkis i Ege również obserwowali scenę z mieszaniną nadziei i napięcia.
Feraye chciała zapytać, co się dzieje, ale nagle stłumiła emocje, przypominając sobie o nieubłaganie zbliżającej się godzinie rozprawy.
– Ege, przynieś mi papiery rozwodowe – poleciła zięciowi, starając się, by jej głos brzmiał stanowczo. – Nie mogę się spóźnić.
Bulent podszedł do niej, a w jego kroku widać było niespotykaną determinację.
– Nie, Feraye – powiedział, ujmując jej dłonie. – Nie jedziemy do żadnego sądu.
– Dlaczego? – W głosie Feraye pojawiło się nagłe zdziwienie.
– Ponieważ… nie chcę się rozwodzić.
– Bulencie, posłuchaj… – Kobieta zaczęła się wyrywać.
– Nie, Feraye, to ty posłuchaj! Masz rację, nie powinienem był ukrywać przed tobą prawdy o Zeynep. To był błąd, który mnie kosztował bardzo wiele. Proszę, wybacz mi.
– Więc przyznajesz się do błędu? – zapytała Feraye, a jej wzrok stał się nagle przenikliwy.
– Tak, Feraye, przyznaję się. Przyznaję się, ponieważ zapomniałem o obietnicy, którą ci złożyłem.
– O jakiej obietnicy mówisz?
– O tej, że nasze dzieci, bez względu na to, jaki los nas spotka, nigdy nie będą decydować o naszym związku. Złamałem tę obietnicę i jest mi z tego powodu bardzo wstyd.
Nagle, w niespodziewanym geście, Bulent osunął się na kolana, klękając przed żoną.
– Przepraszam, Feraye.
– Bulent, co ty robisz?! – wypaliła kobieta, ogarnięta wyraźnym zmieszaniem. – Czy zdajesz sobie sprawę, że za chwilę rozpocznie się nasz proces rozwodowy?
– A czy ty zdajesz sobie sprawę, że nadal kocham cię jak szalony, Feraye? – Ujął jej dłonie, ignorując otoczenie, i spojrzał jej prosto w oczy. – Czy zechcesz mnie ponownie poślubić, Feraye?
– Powiedz „tak”! Powiedz „tak”! – Belkis, rozpromieniona, dopingowała ich z boku, zaciskając dłonie.
Feraye jednak powoli pokręciła głową. Jej odpowiedź była krótka i stanowcza.
– Nie.
To jedno słowo niczym fala zmyło całą ekscytację z twarzy zgromadzonych.
– Wiedziałam, że powiesz „nie” – odezwała się Zeynep, podchodząc do Feraye.
– Przepraszam, Zeynep. Nie mogłam powiedzieć „tak” – odparła Feraye, rozkładając ręce w geście bezradności.
– Ponieważ twoją największą troską jest to, że nie będziemy już mogli być rodziną tak jak kiedyś, prawda?
– Te dni już dawno minęły – przyznała Feraye z cichym smutkiem.
– Nie, Feraye – Bulent sprzeciwił się, nie tracąc nadziei. Podniósł się z kolan i błagał wzrokiem. – Pozwól nam, proszę, wrócić do dawnych dni.
– Ze względu na to, przez co przeszliśmy, nic już nie będzie takie samo jak dawniej, ale… może będzie lepsze. – Zeynep podeszła do Melis i objęła ją ciepło ramieniem.
– Nie przesadzaj, Pollyanno – odpowiedziała Melis z uśmiechem.
– To jest bardzo trudne, Zeynep – powiedziała Feraye, ale jej głos nie był już tak stanowczy jak przedtem. Jej opór zaczął kruszeć.
– Tak, wiem, że to trudne, ale nie jest niemożliwe. Jak ci się podoba ciasto? – Wskazała na deser, zmieniając nagle temat.
– Wygląda nieźle. Ty to zrobiłaś?
– Tak, razem z Melis.
– Melis i ty?! – Feraye otworzyła szeroko oczy. Wcześniej współpraca tej dwójki wydawała się równie nieprawdopodobna, jak rzeka płynąca pod górę.
– Tak. Melis i ja zawsze miałyśmy napięte stosunki – przyznała Zeynep. – Zawsze uważała mnie za wroga, bo jest zakochana w Ege. A jednak… upiekłyśmy razem to ciasto. Może nie urosło jakoś super, ale przynajmniej przełamałyśmy lody i spróbowałyśmy.
– Spróbowałyśmy, siostro – potwierdziła Melis, wkładając w to słowo całą swoją intencję.
– Teraz i wy spróbujcie – przekonywała Zeynep, patrząc na Feraye i Bulenta z błyskiem w oku.
– Tak, mamo – dodała Melis, a w jej głosie pobrzmiewała już prawdziwa, dziecinna prośba. – Czy możesz dać tacie jeszcze jedną, ostatnią szansę?
Bulent otworzył przed żoną karmazynowe, podświetlone pudełeczko, w którym na aksamitnej poduszce lśnił imponujący, pojedynczy pierścionek.
– Czy będziesz ze mną znowu, Feraye? – powtórzył pytanie, tym razem z jeszcze większą nadzieją i uległością w głosie.
***
Wszyscy w salonie wstrzymali oddech. Czekali na jedno słowo, na ten jeden dźwięk, który miał zadecydować o przyszłości rodziny. Feraye milczała, a jej wzrok błądził między pierścionkiem a oczami męża.
Bulent, odczytując jej wahanie jako sprzeciw, opuścił lekko dłonie, w których trzymał karmazynowe pudełeczko.
– Rozumiem. Nie chcesz zaczynać ze mną od nowa? – zapytał, a w jego głosie pobrzmiewała rezygnacja.
– Nie chcę – odpowiedziała Feraye.
Melis zareagowała rozpaczliwym szeptem.
– Dlaczego, mamo? Tata chce do nas wrócić!
– To ja jestem jedyną odpowiedzialną osobą – rzekł Bulent, starając się wziąć na siebie cały ciężar sytuacji. – Ja doprowadziłem naszą rodzinę do tego punktu. Ale, niezależnie od warunków, jesteście moimi ukochanymi córkami. – Objął z czułością Melis i Zeynep, stając między nimi, jakby próbował scalić rozdartą rodzinę.
– Chwileczkę! – Feraye podniosła dłoń, jakby nagle uświadomiła sobie, że jej odpowiedź została źle zinterpretowana. – Wasz ojciec zapytał mnie o to, czy chcę zacząć od nowa… Powiedziałam, że nie.
Na twarzy Bulenta pojawiła się nagła, błyskawiczna iskra nadziei. Jego uśmiech rozjaśnił się, a on sam przysunął się do żony.
– Feraye… więc to znaczy, że się zgadzasz? – zapytał, ponownie zbliżając się do żony, tym razem z nową energią.
– Zgadzam się – odpowiedziała Feraye.
W całym salonie rozbrzmiały okrzyki szczęścia i ulgi. Zeynep zasłoniła usta rękami w radości, a Belkis klasnęła w dłonie.
Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, Bulent, już z głębokim, radosnym uśmiechem, ponownie zadał pytanie, tym razem w poprawnej, ceremonialnej formie.
– Czy wyjdziesz za mnie, Feraye?
– Tak – odpowiedziała kobieta bez wahania.
Bulent, z drżącymi rękami, wsunął na jej palec lśniący pierścionek.
Następnie przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, a ich ramiona objęły lata wspólnej historii i obietnicę przyszłości. Rozległy się gromkie brawa.
– Ale chcę przeżyć miesiąc miodowy – zaznaczyła Feraye, odsuwając się na chwilę, a w jej oku błyszczała figlarna iskierka.
– Oczywiście. Łódź jest gotowa. – Bulent zaśmiał się, czując, że wszystko w końcu wróciło na swoje miejsce.
***
W salonie panowała prawdziwie sielska atmosfera. Feraye i Bulent, rozpromienieni i odprężeni, zaczęli tańczyć na środku pomieszczenia. Czułość wracała do ich gestów z każdym krokiem. Belkis klaskała w dłonie, a Melis uniosła telefon, by nagrać ich taniec. Jej twarz promieniała szczęściem.
Cihan dyskretnie podszedł do Egego. Nachylił się i szepnął mu coś do ucha, a ton jego głosu był niski i władczy. Dotyczyło to Zeynep. Obaj mężczyźni, nie chcąc zakłócać celebrowania szczęścia Feraye i Bulenta, udali się do gabinetu.
Wewnątrz, Ege natychmiast przyjął wyzywającą postawę. Wyprostował się, zaciskając dłonie w pięści, gotowy do konfrontacji.
– Słucham cię – rzucił Ege. – Co chcesz mi powiedzieć o Zeynep? Mów prosto z mostu.
– Ja i Zeynep pogodziliśmy się – powiedział Cihan z irytującym spokojem. – Myślę, że o tym wiesz. Zeynep dowiedziała się, że nie jestem przestępcą. Ty pewnie też.
– Do czego zmierzasz? – Ege poczuł, jak narasta w nim irytacja.
Cihan zrobił krok w przód, zmniejszając dystans.
– Słuchaj, Zeynep jest moją dziewczyną. Zapomnij o przeszłości i zajmij się swoją żoną.
– O czym ty mówisz?! – Ege podniósł głos. – Zeynep w każdej chwili może zwrócić się do mnie z prośbą o pomoc, bo kiedy ciebie nie było, ja tu byłem! Byłem dla niej! Rozumiesz?!
– A teraz jestem ja – odpowiedział Cihan, patrząc mu odważnie w oczy. – Ty też to zrozum. Skończyły się twoje dyżury.
Ege, którego krew zaczęła się gotować, zbliżył się o kolejny krok, wlepiając w rywala groźne spojrzenie.
– Jaki masz problem? Mów wyraźnie!
– Chcę, żebyś zrozumiał raz na zawsze, że Zeynep jest moją dziewczyną.
– Nie rozumiem. Spróbuj mi to wyjaśnić.
– Zaraz ci wyjaśnię, siłaczu!
W tym momencie wybuchła szarpanina. Mężczyźni złapali się za ubrania, a ich głosy podniosły się do krzyku. Nagle drzwi gabinetu otworzyły się z impetem i wbiegły Zeynep oraz Melis, zwabione hałasem. Natychmiast rzuciły się, by rozdzielić gotujących się do bójki rywali.
– Co się tu dzieje?! – zapytała Zeynep, starając się opanować sytuację.
– Powiedziałem mu, żebyśmy się pogodzili, ale on nie potrafi się uspokoić! – odparł Cihan, wygładzając pogniecioną koszulę.
– Prawie mi powiedział, że ożeni się z Zeynep! – wyrzucił z siebie Ege, ledwo panując nad oddechem.
Zeynep skierowała na Cihana pełne niedowierzania spojrzenie. Chwyciła go za ramię i pociągnęła, wyprowadzając z gabinetu, zanim zdążył powiedzieć coś więcej.
W pokoju zostali Melis i Ege.
– Ege, jaki ty masz problem?! – zapytała Melis, nie rozumiejąc jego irracjonalnej złości.
– Jak to jaki? Powiedział mi, że Zeynep jest jego dziewczyną i jeszcze inne brednie.
– I co cię to obchodzi?! Powinieneś mu pogratulować! Co w tym złego, że są zakochani? Czyżbyś był zazdrosny?
– Melis, mam teraz coś pilniejszego do zrobienia. Pokłócimy się później. – Ege, nie dając jej szansy na odpowiedź, wyszedł, znikając za drzwiami.
***
Naciye i Cavidan weszły do przestronnego, eleganckiego salonu. Twarz Cavidan była zatroskana, co rzadko jej się zdarzało.
– Nigdzie nie ma tej dziewczyny – stwierdziła Naciye, z dłonią przyłożoną do czoła. Jej głos zdradzał rosnące zaniepokojenie. – Gdzie ona się podziała, na Boga?
– Zajrzałam do pokoju Hulyi – powiedziała Cavidan, nerwowo zaciągając fałdy swojej bluzki w zebrę. – Tam też jej nie było.
– A zajrzałaś do ogrodu?
– Sprawdziłam. Zniknęła. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.
W tym momencie do pomieszczenia weszły Yildiz i Sila.
– Pani Naciye, szukacie czegoś? – zapytała Yildiz, a na jej twarzy malowało się profesjonalne zainteresowanie.
– Bahar zniknęła – odparła Naciye, a jej oczy skanowały twarz pokojówki. – Widziałaś ją?
– Nie. Kuzeya też nie ma. Może oboje gdzieś poszli?
– Gdzie? – zaperzyła się Cavidan, niemal krzycząc.
Yildiz wzruszyła ramionami, a na jej ustach pojawił się cień rozbawienia.
– Wziąć rozwód.
– Kuzey pojechał do biura – wtrąciła Sila, a jej głos był cichy i niepewny. – Niedawno widziałam Bahar w ogrodzie. Zapytałam ją, dokąd idzie, ale nie odpowiedziała. Była dziwnie spokojna. Wcześniej wspomniałyście coś o jej stanie. Zapytałam ją o to, a ona powiedziała, żebym już o niej nie myślała, bo niedługo nie zostanie nic…
– Yildiz, idź i zajmij się swoimi sprawami poza domem. Natychmiast! – warknęła Cavidan, wydając polecenie.
Gdy tylko pokojówka odeszła, Cavidan opadła ciężko na jeden z foteli. Na jej twarzy, zwykle wyniosłej, widoczne było teraz prawdziwe, rozdzierające zmartwienie.
– O Boże… ta dziewczyna… ona naprawdę to zrobi…
– Mamo, co zrobi Bahar? – Sila, zaniepokojona zmianą tonu Cavidan, podeszła bliżej. W jej oczach malował się strach o siostrę.
– Podda się aborcji – wyszeptała Cavidan, a te dwa słowa zawisły w powietrzu jak wyrok.
Sila, która trzymała w dłoni szklankę wody, zamarła w szoku. Jej palce rozluźniły się, a naczynie wypadło z dłoni. Woda rozlała się na wszystkie strony, tworząc na dywanie ciemną plamę, ale szklanka nie pękła, zamortyzowana przez miękkie runo.
– Aborcja…? – powtórzyła Sila, a jej głos drżał, łamiąc się na pierwszym dźwięku.
– Bahar jest w ciąży – oznajmiła Naciye, a po chwili z bezwzględną precyzją dodała: – Jest w ciąży z Kuzeyem.
Twarz Sili stała się blada jak pergamin. Jej oddech był płytki i szybki, niczym trzepot uwięzionego ptaka. Iskra nadziei, która tliła się w jej sercu pomimo wszystkich przeciwności, w jednej chwili zgasła na dobre. Dziecko. Kuzeya. W tej bolesnej prawdzie uświadomiła sobie, że dla niej i Kuzeya nie ma już żadnych szans. Świat nagle zwęził się do tej jednej, okrutnej wiadomości.
***
Naciye i Cavidan zajmowały miękkie fotele. Yildiz stała pośrodku, a jej dłonie opadły wzdłuż bioder. Przed chwilą wstrząsnęła nią wiadomość o ciąży Bahar. Jej twarz zastygła w wyrazie głębokiego szoku.
– Czy Bahar… naprawdę jest w ciąży? – zapytała cicho, jakby bała się wypowiedzieć te słowa na głos.
– A czemu się dziwisz? – odpowiedziała beztrosko Cavidan, sięgając po kolejnego korniszona z patery na szklanym stoliku. Nagle jej twarz wykrzywiła się w grymasie, a ona sama zerwała się z miejsca. Mdłości uderzyły z taką siłą, że ledwie zdążyła pobiec do łazienki.
– Biada jej – westchnęła Naciye, krzywiąc się z niesmakiem. – Najadła się tych ogórków po kilogramie baklawy… To normalne, że żołądek wywrócił jej się na drugą stronę. Można by pomyśleć, że to nie Bahar, a ona jest w ciąży.
Yildiz pochyliła się nad matką Kuzeya, a jej głos stał się szeptem, ostrym i konspiracyjnym:
– Pani Naciye, jesteś absolutnie pewna, że Bahar jest w ciąży? Czy to wiarygodna informacja?
– Dlaczego pytasz? – Naciye zmarszczyła brwi.
– Nie wierzę w nic, co mówią Bahar i Cavidan. To wszystko może być kolejną grą, kolejną manipulacją.
– Byłyśmy razem w szpitalu – oznajmiła Naciye pewnym tonem. – Lekarz stwierdził przy mnie, że Bahar jest w ciąży.
– Ależ… zanim się pobrali, Kuzey i Bahar spędzili ze sobą tylko jedną noc…
– Dziewczyno, ciszej! To wstyd mówić takie rzeczy na głos. – Naciye, przerażona, rozejrzała się.
– Po ślubie spali osobno – kontynuowała Yildiz, nie zrażona. – Jak ona mogła zajść w ciążę, skoro z nim nie spała? To logicznie niemożliwe.
– Skąd możesz wiedzieć, co działo się między mężem a żoną? Wszystko jest możliwe, Yildiz.
– Nie wiem. W ogóle w to nie wierzę – Yildiz potrząsnęła głową.
Podejrzliwość Yildiz zaczęła powoli przekłuwać bańkę pewności Naciye.
– Więc… Myślisz, że to wszystko jest kłamstwem? Że mnie oszukano?
– Mówię tylko, że nie wierzę w nic z tego, co mówią. To wszystko – Yildiz podsumowała, ale jej wzrok mówił więcej.
– Cavidan i Bahar pojechały razem na ostry dyżur. – Naciye powoli zaczęła analizować fakty. – Potem przyszedł lekarz i powiedział, że Bahar i dziecko są w dobrym stanie…
– Jak to jest możliwe, pani Naciye? Kuzey albo spał w biurze, albo czuwał przy Hulyi. Nie odwiedzał Bahar, nie chodził do jej pokoju! A pamiętasz, jak Bahar kiedyś twierdziła, że jest w ciąży? Zabrałaś ją do lekarza i okazało się, że to nieprawda.
– Cóż… jestem całkowicie zdezorientowana…
Yildiz wyprostowała się, gotowa do podjęcia działania.
– Najlepiej będzie zapytać Kuzeya.
– Oczywiście. Zapytajmy Kuzeya – potwierdziła Naciye, czując, że tylko on może rozwiązać ten mroczny supeł.
Mężczyzna w tym właśnie momencie wszedł do domu. Jego postawa, w eleganckim, ciemnym ubraniu, była zdezorientowana, gdy zobaczył ich poważne, skupione miny.
– Słucham was. O co chcecie mnie zapytać? – zapytał Kuzey, wkraczając do salonu.
***
Bulent podszedł do Cihana, patrząc mu prosto w oczy.
– Powiedz mi szczerze, Cihan… czy naprawdę kochasz Zeynep? – zapytał spokojnym, ale stanowczym tonem.
– Tak. Oczywiście, że ją kocham – odparł bez wahania.
Bulent skinął głową, jakby właśnie utwierdził się w tym, co zaczynał podejrzewać.
– Dobrze. Skoro tak, nadszedł czas na poważne decyzje.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 259. Bölüm i Aşk ve Umut 260. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.


















