Miłość i nadzieja odc. 343: Sila opuszcza dom Kuzeya!

Sila spogląda na Yildiz.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 343 – szczegółowe streszczenie

Cihan i Seda siedzieli w niewielkim pokoju dziennym, na ustawionych naprzeciwko siebie wersalkach. Cihan, trzymając w jednej ręce wałek do ciasta, mierzył siostrę palcem wskazującym.

– Nie wiem, co ci chodzi po głowie, ale zaczynasz zachowywać się głupio – powiedział Cihan, a jego głos był pełen irytacji.

– To ty zachowujesz się głupio, bracie! – odpowiedziała wzburzona Seda. – Ege wziął pukiel moich włosów i zaniósł do laboratorium! Wkrótce odkryje, że zabiłam jego siostrę!

– To się nie wydarzy – Cihan machnął ręką, bagatelizując jej strach.

– Niby jakim cudem?! Widziałam, jak wsiadł do samochodu i pojechał do laboratorium!

– Tak było – odparł Cihan z tajemniczym uśmiechem. – Ale później… w laboratorium wybuchł pożar.

– Pożar, tak nagle? – zapytała Seda, a jej brwi uniosły się w niedowierzaniu.

– Tak. Zrządzenie losu, pech, nazwij to sobie jak chcesz – Cihan wstał i usiadł obok siostry. – Dziewczyno, co ci zawsze mówię? Dopóki ja tu jestem, nic ci nie grozi. Tak czy inaczej, po moich zaręczynach z Zeynep, Ege zostanie zniszczony. Jego myśli nie będą już skupione na tamtej sprawie. Będzie zajęty własnym bólem.

W tym momencie z zewnątrz dobiegło ostre, przeszywające wołanie Egego:

– CIHAN!

Cihan natychmiast zwrócił się szeptem do siostry:

– Nie zamknęłaś drzwi?

– Zapomniałam… – Seda spuściła głowę, a jej twarz pobladła.

– CIHAN! – powtórzył Ege, a jego kroki rozbrzmiały w przedpokoju. Seda w ostatniej chwili zdążyła pobiec do drugiego pokoju.

Rywale stanęli twarzą w twarz, a atmosfera natychmiast zgęstniała.

– Dlaczego drzwi były otwarte? – zapytał Ege, mierząc go wzrokiem. – Na zewnątrz jest przeraźliwie zimno.

– Wszedłem w pośpiechu i zapomniałem zamknąć – skłamał Cihan. – Co się dzieje? Czego tu szukasz?

Ege zauważył leżący na wersalce wałek.

– Co jest? Robisz domową baklawę?

– Brawo, przejrzałeś mnie. Co się stało? Przyszedłeś mi pogratulować?

Nagle z pokoju, w którym zamknęła się Seda, dobiegł głośny trzask. Ege natychmiast skierował wzrok w tamtym kierunku.

– Czy ktoś jeszcze jest w domu? – zapytał Ege, a jego głos stał się podejrzliwy.

– Nie, to tylko otwarte okno. Powiedz mi, po co przyszedłeś i idź stąd. Nie marnuj mojego czasu.

Ege nie uwierzył w wymówkę z oknem. Ruszył w stronę pokoju, by sprawdzić. Cihan błyskawicznie stanął mu na drodze.

– Siłaczu, to mój dom! – powiedział twardo. – Czy twoim zadaniem jest tu szperać?

– To twój dom, ale ci nie ufam.

– Mnie nie obchodzi, czy mi ufasz, czy nie, rozumiesz? Liczy się tylko to, że Zeynep mi ufa. A potwierdzeniem tego jest to, że dziś założymy obrączki.

– Jeszcze ich nie założyliście, prawda? Najpierw zobaczę, kogo tu ukrywasz. Potem zobaczymy, czy założycie obrączki.

– A jeśli ci nie pozwolę, to co? – Cihan twardo stał mu na drodze.

– W środku jest kobieta, prawda? Zdradzasz Zeynep, dlatego nie pozwalasz mi tam wejść!

– Słuchaj, dzielny chłopcze! – Cihan posłał rywalowi groźne spojrzenie. – Nie zmuszaj mnie, żebym rozbił ci nos! Zaakceptuj swój los, jak na mężczyznę przystało.

– Dość! Zjeżdżaj! – Ege gwałtownie odepchnął Cihana i wpadł do pokoju. Rzucił okiem po pomieszczeniu – nie było tam nikogo.

Cihan odezwał się, a w jego głosie pobrzmiewał spokój, który graniczył z kpiną.

– Czy to ten gest twojej mamy w moją stronę tak na ciebie podziałał?

– Jaki gest? – nie rozumiał Ege.

– Ponieważ moi rodzice nie żyją, twoja mama poprosi pana Bulenta o rękę Zeynep dla mnie.

Cihan minął rywala i przechadzał się po pokoju, oczekując, aż Ege przetworzy szokującą informację. Ege, stojąc bez ruchu, dostrzegł nagle błyszczący przedmiot na dywanie. Był to kolczyk. Dyskretnie podniósł go i schował do kieszeni.

– Dalej, widzisz, że nikogo tu nie ma – powiedział Cihan. – Idź już sobie. Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.

Ege opuścił dom, z tajemnicą w kieszeni. Wtedy drzwi szafy się otworzyły i wyszła z nich rozczochrana Seda.

– Jesteś idiotką! – syknął Cihan, a jego spokój prysnął. – Przez ciebie pewnego dnia nas złapią!

***

Cihan odprowadził siostrę do wyjścia. Jego chwilowy gniew już minął, ustępując miejsca twardej, opanowanej determinacji.

– Posłuchaj mnie uważnie. Wyjdziemy z tego – powiedział głosem pewnym i spokojnym, który natychmiast przyniósł Sedzie poczucie bezpieczeństwa. – Twój kosmyk włosów spłonął razem z laboratorium. Ege jeszcze o tym nie wie, ale wkrótce się dowie.

– Bracie, a co z Gonul? – zapytała Seda, wciąż niespokojna. – Wszyscy jej szukają. Po tym, jak ją zabiłeś, wszystko się posypało. Wszystko ogarnięte jest chaosem.

– Dziewczyno, mówiłem ci, żebyś się nie bała. Nasz plan idzie gładko. – Cihan objął ją ramieniem. – Zostało już bardzo niewiele. Z każdym krokiem, który robię w kierunku Zeynep, Ege oddala się od sprawy swojej siostry. Czyż nie taki był nasz plan?

– Tak, ale…

– Nie ma żadnego „ale”, Seda. Dopóki uwaga Egego jest skupiona na mnie, nie ma problemu. Zajmę się wszystkim, nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą.

Objął siostrę i mocno przyciągnął ją do siebie. Ona wtuliła głowę w jego klatkę piersiową, czerpiąc z tego uścisku ostatnią dawkę otuchy.

– Dalej, idź już. Nie pozwól nikomu cię zobaczyć.

Seda odeszła szybkim krokiem, a Cihan, pewny siebie, wrócił do środka.

***

Bulent wszedł do przestronnego salonu, gdzie Zeynep siedziała na kanapie, pogrążona w zamyśleniu. Usiadł obok niej, a ciepło jego obecności natychmiast lekko rozproszyło jej smutek.

– Wszystko w porządku, moja córko? – zapytał łagodnie, kładąc dłoń na jej ramieniu.

– Zadzwoniłam do mamy, ale nie odebrała – odpowiedziała dziewczyna, wyraźnie przygnębiona.

– Tak. Ja też do niej dzwoniłem, ale odpowiedziała mi tylko SMS-em. – Bulent westchnął. – Myślę, że jest teraz w takim okresie, że chce się odciąć od wszystkich. Była naprawdę zmęczona, kiedy mnie nie było, prawda?

– Wszyscy jesteśmy zmęczeni – odparła Zeynep, a to proste stwierdzenie niosło ciężar ostatnich miesięcy.

– Nie martw się, moja córko. Wszystko przeminie. Teraz jestem tutaj, jestem obok ciebie. Czy pamiętasz dzień, w którym powiedziałaś mi, że chciałabyś mieć takiego ojca jak ja?

– Jak mogłabym zapomnieć? – W oczach Zeynep pojawiła się czułość.

– Często wracam myślami do tego dnia, Zeynep. Pozostał mi wtedy tylko jeden krok, ale nie potrafiłem się na niego zdecydować…

– Byłoby dobrze, gdybyś go zrobił – szepnęła.

– Wiem. Nigdy nie zapomniałem tego dnia, Zeynep. Kiedy zobaczyłem cię na podwórku z Cihanem, przypomniałem sobie tamtą chwilę. I przypomniałem sobie błąd, który popełniłem kilka miesięcy temu – Bulent ujął dłonie córki. – Bez względu na powód, zatajanie prawdy nie służy nikomu. To tylko komplikuje sprawy. W dniu, w którym powiedziałaś, że chciałabyś mieć ojca takiego jak ja, postanowiłem, że będę godnym ciebie ojcem. Dlatego powiedziałem Cihanowi, żeby dziś przyszedł. Nie zdenerwowałem cię, córko? Mam nadzieję, że postąpiłem właściwie.

– Nie – Zeynep uśmiechnęła się. – Myślę, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.

– Cieszę się, słysząc to. Chodźmy teraz na zakupy.

– Na jakie zakupy? – zapytała Zeynep, zaskoczona.

– Zaręczyny to wyjątkowy dzień. Musimy kupić ci coś specjalnego, coś, w czym będziesz lśnić.

Mężczyzna podniósł się i chwycił córkę za rękę, prowadząc ją w stronę wyjścia.

– Tato… Cieszę się, że cię mam – powiedziała Zeynep z lekkim wzruszeniem, a jej głos drżał.

Ojciec objął ją i przytulił mocno, jakby chciał nadrobić wszystkie stracone lata. Ich więź, choć chwilowo nadszarpnięta, teraz umacniała się na nowo, dając Zeynep poczucie bezpieczeństwa, którego tak potrzebowała.

***

Po burzliwej konfrontacji z Cihanem, Ege wrócił do domu Feraye. W salonie, gdzie toczyły się przygotowania do zaręczyn Zeynep, natychmiast wywołał awanturę, kierując swój gniew na matkę z powodu jej decyzji o wspieraniu Cihana.

– Jaki masz problem, Ege? – zapytała Melis, stając w obronie teściowej. – Byłeś zły, gdy twoja mama nie akceptowała Zeynep, a teraz nie podoba ci się, gdy postanowiła pełnić rolę matki dla Cihana. A może po prostu nie możesz znieść, że twoja była dziewczyna się zaręcza?

– Słuchaj, ten człowiek nie jest uczciwy! Dlaczego stawiacie mi przeszkody, kiedy próbuję ujawnić jego prawdziwą twarz?!

– Nie masz prawa decydować, co inni ludzie robią ze swoim życiem, Ege – pouczyła syna Belkis stanowczo. – Tylko Zeynep i Cihan mogą decydować w tej kwestii. Ty nie masz nic do gadania.

– Odpowiedz na moje pytanie! – domagała się Melis, krzyżując ramiona. – Czy to zaręczyny Zeynep tak cię zdenerwowały, że wyładowujesz na nas swoją złość?

– Zeynep była moją dziewczyną… kiedyś – powiedział Ege, a słowo „kiedyś” zabrzmiało gorzko w jego ustach.

– Tak, kiedyś była twoją dziewczyną, a teraz ja jestem twoją żoną. A Zeynep to moja siostra. I jeśli moja siostra chce się zaręczyć, nie widzę w tym nic złego. Jeżeli to nie jest problem również dla taty, ty nie masz żadnego prawa w to ingerować!

Ege, czując, że jego argumenty nie trafiają, zdecydował się na drastyczny ruch.

– Wracam właśnie z domu Cihana. Kiedy wszedłem do domu, zauważyłem, że ktoś się tam ukrywa! To była jakaś kobieta. Chociaż Cihan próbował mnie powstrzymać, wszedłem do pokoju, z którego dobiegł hałas. Nie zobaczyłem tam nikogo, ale znalazłem to. – Pokazał maleńki, lśniący kolczyk, który pół godziny wcześniej podniósł z dywanu. – Ten facet sprowadza kobiety do swojego domu!

– I to niby temu dowodzi? – zapytała Melis z powątpiewaniem. – Przecież Zeynep tam mieszka. Ten kolczyk może należeć równie dobrze do niej.

– Tak? To dlaczego Cihan próbował mnie powstrzymać? Dlaczego nie pozwolił mi wejść do pokoju?

– Musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie – powiedziała Feraye, rozkładając ręce.

– Czy widziałeś tam kogoś innego, synu? – zapytała Belkis.

– Nie, nie widziałem.

– W takim razie nie ma problemu – stwierdziła Melis, podsumowując dyskusję. – Dalej, zabierajmy się do przygotowań.

– Dlaczego nie rozumiecie?! Musimy to powstrzymać! – upierał się Ege, wyrzucając ręce w emocjach. – Z tym człowiekiem jest coś nie tak. Wiem, że tylko zaszkodzi Zeynep.

W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. W progu stanęła Seda, wracająca z zakupów z dwiema dużymi torbami.

– Ceylan, gdzie byłaś tyle czasu? – zapytała Feraye. – Czeka nas dzisiaj dużo przygotowań, moja droga.

– Przepraszam, była kolejka do kasy – odpowiedziała Seda, ledwo łapiąc oddech.

Kamera zbliżyła się do jej twarzy, ukazując płatek ucha, na którym powinien lśnić kolczyk — zamiast tego widniał jedynie pusty ślad po przekłuciu. Po drugiej stronie z kolei błyszczał kolczyk identyczny z tym, który znalazł Ege. Jak na razie nikt tego nie dostrzegł.

W tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek telefonu Egego. Chłopak spojrzał na ekran i natychmiast odebrał.

– Co? W laboratorium wybuchł pożar?! – zapytał, a jego twarz wyrażała absolutny szok. – Jak to możliwe?!

Na twarzy Sedy pojawił się szybki, złośliwy uśmiech triumfu, z którym odwróciła się i odeszła do kuchni. Plan Cihana zadziałał. A przynajmniej tak myślała…

***

Sila weszła do salonu. Na środku pomieszczenia, jak symbol jej wypędzenia, stała jej walizka, spakowana w pośpiechu. Bahar i Naciye siedziały na obszernej kanapie z minami pełnymi triumfu i osądu. Cavidan rozparła się w fotelu, a Yildiz stała przy kominku, wyrażając cichy sprzeciw swoją postawą.

– Przykro mi, dziewczyno, ale musisz odejść – powiedziała Naciye, a w jej głosie nie było cienia prawdziwego żalu. – Zobacz sama, w jakim stanie jest Bahar z twojego powodu. Ona potrzebuje spokoju.

– Przestań, pani Naciye! – Yildiz natychmiast stanęła w obronie Sili. – Dokąd ta biedna dziewczyna ma pójść? Wyrzucasz ją na bruk!

– Nie obchodzi mnie to – odparła Naciye obojętnie. – Byle jak najdalej od Kuzeya. Tylko to się liczy.

– To niemożliwe – sprzeciwiła się Yildiz. – Nie pozwalam na to. Nie może się nigdzie wyprowadzić bez wiedzy Kuzeya!

– Dalej, idź i powiedz Kuzeyowi wszystko! – zachęciła Cavidan z jadowitą słodyczą. – Jesteś przecież największą fanką tej pary!

Bahar wyciągnęła rękę do siostry, a na jej twarzy pojawił się łagodny, niemal niewinny wyraz.

– Sila, nie odchodź – powiedziała cicho, ale podstępnie. – Nie chcę, żeby Kuzey był moim wrogiem z twojego powodu.

– Ale ja chcę – wtrąciła twardo Naciye, odrzucając subtelności. – Sila zrozumiała. Wie, że musi odejść. To jedyna słuszna droga.

Sila, choć jej głos łamał się pod ciężarem emocji, podjęła decyzję.

– Dobrze. Odejdę – powiedziała z gorzką determinacją. – Nic nie możemy zrobić. Odchodzę.

Odwróciła się na pięcie i opuściła salon, nie czekając na więcej słów. Yildiz, zaniepokojona, natychmiast podążyła za nią do jej pokoju.

– Sila, nie słuchaj ich. Nie odchodź, proszę cię! – przekonywała niestrudzenie.

– One mają rację, Yildiz. Nie powinno mnie być tutaj. – Sila podeszła do szafy i wyciągnęła z niej maleńkie, różowe buciki dziecięce, które podarował jej Kuzey. Obejrzała je, a w jej oczach zebrały się łzy. – Muszę odejść. Kuzey i Bahar będą mieli dziecko. Muszę myśleć przede wszystkim o dobru tego niewinnego życia.

– Dobrze, odejdź. Idź, gdzie chcesz, ale to nic nie da! Kuzey i tak cię znajdzie! Kuzey ci obiecał. Znam go. On zawsze dotrzymuje słowa!

– Nie mam innego wyboru, Yildiz. One mają rację. Nawet gdyby mi nie kazały, sama bym odeszła.

– Dobrze, ale Bahar…

– To, co zrobiła Bahar, należy do przeszłości. W samym środku tej historii jest niewinne dziecko! To dziecko Kuzeya. Na moim miejscu też byś odeszła. – Sila spojrzała na nią z tak głębokim smutkiem, że Yildiz nie mogła powstrzymać łez.

– Nie możesz tego zrobić bez rozmowy z Kuzeyem – upierała się pokojówka.

– Myślisz, że nie przeszło mi to przez myśl? Ale nie mogłam tego zrobić. Nie miałam odwagi mu powiedzieć. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że odchodzę.

Ścisnęła maleńkie buciki w dłoniach. – Kupił je dla nas, wiesz? Powiedział mi, że chce zostać ojcem, i tak się stanie. Będzie miał dziecko, ale nie ze mną. Dziecko nie jest niczemu winne, Yildiz. Dlatego muszę odejść.

– Sila, nadal nie mogę w to uwierzyć. – Yildiz potrząsnęła głową. – Skąd wzięła się ta ciąża? W ogóle tego nie rozumiem!

– Tak, wygląda to niewiarygodnie, ale to prawda. – Sila odwróciła wzrok. – Muszę iść.

– Dokąd pójdziesz? Powiedz mi chociaż tyle.

– Lepiej, żebyś nie wiedziała. Dla twojego bezpieczeństwa. – Sila przytuliła Yildiz na pożegnanie, a ten uścisk był pełen bólu, jak łagodny, ale ostateczny gest pożegnania.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 261. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy