Miłość i nadzieja odc. 351: Cavidan i Bahar odwiedzają Feraye!

Sila patrzy w oczy Kuzeya. Jego dłonie dotykają jej włosów i policzków.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 351 – szczegółowe streszczenie

Kuzey przyjeżdża do domu Feraye, aby zobaczyć się z Silą. Chwilę później, zupełnie niespodziewanie, na werandzie pojawiają się Cavidan i Bahar. Feraye, zachowując uprzejmy spokój, zaprasza je do ogrodu, a następnie odciąga Sedę na bok.

– Ceylan, słuchaj uważnie – szepcze. – Nie mów im, że Sila jest w domu. Idź natychmiast do Kuzeya i Sili, ostrzeż ich, że Bahar i Cavidan przyszły. Powiedz, żeby nie wychodzili z pokoju. Nie zapomnij.

– Dobrze, powiem im – odpowiada pokojówka posłusznie.

Ale gdy tylko Feraye odchodzi, twarz Sedy zmienia się w grymas irytacji.

– Co mnie to obchodzi? – mruczy pod nosem. – I tak zrobiłam z siebie idiotkę przez tę Silę. Mam się nią dalej przejmować? Niedoczekanie.

Zamiast wykonać polecenie, Seda odwraca się na pięcie i kieruje w stronę kuchni.

***

Ege wszedł do łazienki, by wziąć prysznic. Ledwie zamknęły się za nim drzwi, Melis błyskawicznie chwyciła jego telefon. Serce zaczęło jej bić szybciej, gdy zobaczyła wiadomość:

„Dziękuję za ciasteczka. Pozdrów Zeynep. – Duru”

Zmroziło ją. Prawie słyszała, jak w jej głowie coś pęka.

– Jaka Zeynep? Jakie ciasteczka?! – wycedziła, zaczynając nerwowo krążyć po pokoju.

Zanim zdążyła zebrać myśli, jej telefon zaczął dzwonić. Spojrzała na ekran. Gokhan.

Odebrała z furią:

– Czego chcesz?!

– Myślałaś o mojej propozycji? – zapytał spokojnie, aż nazbyt spokojnie.

– Jakiej propozycji?!

– Powiedziałem ci, że chcę moją córkę, kiedy się urodzi. Dasz mi ją?

Melis aż prychnęła.

– Chyba oszalałeś!

– Nie oszalałem, ale w każdej chwili mogę – dodał chłodnym, lodowatym tonem.

– O czym ty bredzisz?! Daj mi spokój!

– Dziewczyno, przestań uganiać się za Egem jak pies.

Melis natychmiast się rozłączyła. Serce miała w gardle, a dłonie jej drżały.

Wtedy drzwi łazienki się otworzyły.

Ege wyszedł, owinięty w łososiowy ręcznik, z drugim ręcznikiem w dłoniach. Krople wody spływały mu po karku — i tylko bardziej ją rozwścieczały.

– Jak ci smakowały ciasteczka? – rzuciła ostrzej, niż zamierzała. – Były czekoladowe?

Ege zmrużył oczy.

– Grzebałaś mi w telefonie, Melis?

– Dostałeś wiadomość. Myślałam, że to coś ważnego… – odparła, unosząc brodę. – Kim jest Duru? Co ma wspólnego z Zeynep? I o co chodzi z tymi ciasteczkami? Możesz zacząć od dowolnego pytania!

Stanęła naprzeciwko niego z rękami opartymi na biodrach, gotowa do ataku.

Ege odetchnął głęboko.

– Duru to kobieta, w której piersi bije serce Melodi.

Melis zbladła.

– Co? Oddałeś organy Melodi? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?!

– Melodi była moją siostrą. – Ege spojrzał jej prosto w oczy. – Nie musiałem prosić cię o pozwolenie.

– A Zeynep? – warknęła.

– Pojechałem na spotkanie z Duru. Zeynep pomyślała, że ma to związek z Cihanem, więc zaczęła mnie śledzić.

Melis prychnęła z pogardą.

– Oczywiście. Jakby nie była zainteresowana tobą, tylko Cihanem. A ciasteczka?

Ege zachował spokój.

– Duru miała ogromną ochotę na czekoladowe ciasteczka. Tak samo jak Melodi kiedyś. Więc ja i Zeynep je dla niej upiekliśmy. To wszystko.

Melis zmrużyła oczy, jakby składała puzzle.

– To wszystko? Zrobiliście ciasto, uformowaliście ciasteczka i wsadziliście je do piekarnika, tak? Przez cały dzień nie było was w domu. Gdzie to niby robiliście?

Ege odpowiedział bez wahania:
– W domu Zeynep.

Po czym dodał chłodno:
– I wystarczy tych pytań, Melis.

Odwrócił się i wrócił do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Melis została sama, zaciskając usta tak mocno, że aż pobielały. W jej oczach pojawił się błysk — nie tylko zranionej kobiety, ale kogoś, kto właśnie zaczyna niebezpiecznie myśleć.

***

Na tarasie przy basenie panowała pozorna cisza. Powietrze było chłodne, a tafla wody odbijała ciężkie, szare niebo. Cavidan i Bahar siedziały obok siebie na sofie, ubrane elegancko, z chłodną powściągliwością. Naprzeciwko nich, w fotelu, siedziała Feraye — spokojna, opanowana, z wyważonym uśmiechem, jak ktoś, kto doskonale wie, że to nie ona przyszła prosić.

– Pani Feraye – zaczęła Cavidan z przesadną uprzejmością – jest pani mądrą i doświadczoną kobietą. Potrzebujemy pani pomocy. Kuzey stracił głowę dla Sili. Zniszczył dla niej małżeństwo z moją córką. A Sila? Odeszła, zostawiając go samego. Czy naprawdę nie da się pomóc mojej córce i Kuzeyowi odbudować tego, co mieli?

Feraye uniosła brew, ale nic nie powiedziała. Zamiast tego jej spojrzenie powędrowało na Bahar, która siedziała sztywno, z dłońmi splecionymi na kolanach.

– To pomysł mamy – przyznała Bahar spokojnie, choć w jej głosie słychać było cień rezygnacji. – Ja… nie mam już siły walczyć. Chcę się rozwieść. Tak, jak powiedział Kuzey.

Feraye skinęła głową, powoli, z wyraźnym zrozumieniem.

– I bardzo dobrze, Bahar. To najrozsądniejsze rozwiązanie. Zmuszanie kogoś, kto już podjął decyzję o odejściu, nikomu nie przyniesie spokoju. Ani jemu, ani tobie.

Cavidan westchnęła ciężko, jakby to była największa niesprawiedliwość, jaka mogła ją spotkać.

– Oczywiście… – przyznała, choć z jej strony była to tylko gra. – Ale, pani Feraye, mam jedną prośbę. Czy mogłaby pani rzucić okiem na dokumenty rozwodowe? Jesteś kobietą obytą z prawem i uczciwą, więc wiem, że zadbasz o prawa mojej córki.

– Mamo – odezwała się Bahar spokojnie – Kuzey nie jest niesprawiedliwym człowiekiem. Nie zrobi mi krzywdy.

– Może nie on sam – odparła Cavidan z cieniem ironii – ale ktoś inny może nim manipulować. Wiesz, jak to jest, gdy mężczyźni tracą głowę.

Feraye pochyliła się lekko do przodu, z wyraźnym spokojem.

– Proszę się nie martwić, pani Cavidan. Mam pełne upoważnienie od Kuzeya, by prowadzić tę sprawę. Wszystko jest pod kontrolą.

Cavidan skinęła głową, ale w jej oczach błysnęła podejrzliwość. W tej samej chwili w oddali rozległ się męski śmiech – ciepły, zaskakująco beztroski.

Wszyscy odwrócili głowy.

Na werandzie pojawił się Kuzey, obejmując Silę ramieniem. Szeptał jej coś do ucha i cicho podśpiewywał pod nosem. Dziewczyna, rozpromieniona, nagle zesztywniała – zauważyła matkę i siostrę.

– Kuzey… – wyszeptała, cofając się błyskawicznie w głąb domu, zanim ktokolwiek zdążył ją zauważyć.

Kuzey zorientował się w sytuacji w ostatniej chwili. Zrzucił uśmiech, wygładził marynarkę i wyszedł do gości, jakby nic się nie stało.

– Co tu robicie? – zapytał chłodno.

Cavidan uniosła podbródek.

– Przyszłyśmy porozmawiać z panią Feraye o sprawach rozwodowych. Chciałam, żeby ktoś dopilnował, by Bahar nie została pokrzywdzona.

Kuzey kiwnął głową z lekkim uśmiechem, w którym trudno było odczytać, czy to sarkazm, czy uprzejmość.

– Rozumiem. W porządku. – Spojrzał na Bahar. – Chodźmy, napijemy się kawy w domu.

Potem zwrócił się do Feraye:

– Ciociu, jak skończysz przygotowywać umowę, prześlij mi kopię, dobrze?

– Oczywiście – odparła Feraye z zawodową uprzejmością. – Postaram się, by wszystko było zgodne z prawem i uczciwe wobec obu stron. Bahar – spojrzała na nią ciepło – możesz być spokojna. Zadbam o to, by dokument zabezpieczał cię jak najlepiej.

Bahar skinęła głową w milczeniu, a Cavidan, zadowolona z tonu rozmowy, podniosła się z sofy. W pośpiechu nie zauważyła jednak, jak z kieszeni jej płaszcza wysuwa się telefon i spada na taras, lądując tuż pod stolikiem.

Trójka gości ruszyła w stronę wyjścia, nie zdając sobie sprawy, że zostawili po sobie coś, co wkrótce może diametralnie zmienić sytuację…

***

Melis wchodzi do domu Gonul bez zapowiedzi. W powietrzu unosi się zapach kawy i świeżego prania. Gdy przekracza próg, jej wzrok zatrzymuje się na Cihanie – stoi bez koszulki, z ręcznikiem w dłoni, a obok niego Zeynep, z założonymi rękami i z wyraźną dezaprobatą na twarzy.

– Och, wygląda na to, że przyszłam nie w porę… – mówi Melis, unosząc brew z udawanym uśmiechem.

Zeynep natychmiast się prostuje.

– Czy Ege ci powiedział?

Cihan patrzy zdezorientowany, mrużąc oczy.

– Co Ege miał jej powiedzieć?

Zanim Zeynep zdąży odpowiedzieć, Melis odwraca się do Cihana, robiąc wymowną minę.

– A ty może mógłbyś się ubrać? To nie plaża.

Cihan uśmiecha się półgębkiem.

– Powinnaś zobaczyć mnie na plaży. Mam kąpielówki w delfiny.

– Świetnie. Zostaw je dla Zeynep – odbija Melis lodowatym tonem. – Mnie twoje delfiny nie interesują.

Cihan przewraca oczami i wychodzi do sąsiedniego pokoju, by się ubrać.

Kiedy drzwi zamykają się za nim, Melis podchodzi bliżej do siostry. Ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów.

– Powiedz mi, Zeynep… czy piekłaś ciasteczka z moim mężem?

Zeynep nie spuszcza wzroku.

– Tak. Czekoladowe. Bardzo smaczne. – Na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech. – Ege na pewno ci wszystko wyjaśnił. Duru miała ochotę na ciasteczka, więc je zrobiliśmy. To wszystko.

Melis parska śmiechem, ale w jej oczach widać coś niebezpiecznego.

– Mam w to uwierzyć? Kto wie, co jeszcze „robiliście” w tej kuchni oprócz ciasteczek? Nie wstyd ci, Zeynep? Piec ciasteczka z żonatym mężczyzną?

– Możesz przestać opowiadać bzdury? – odpowiada spokojnie Zeynep, choć jej ton staje się coraz twardszy. – Nie masz żadnego powodu, by reagować w ten sposób.

– Naprawdę? – Melis unosi brew. – A co na to Cihan? Myślisz, że będzie zachwycony, gdy dowie się, że jego narzeczona spędza popołudnia z byłym chłopakiem? Może go o to zapytamy.

W tym momencie do pokoju wraca Cihan, już ubrany – ciemne spodnie, czarna koszulka i rozpięta szara koszula nadają mu poważniejszy wygląd.

– No proszę, wreszcie wyglądasz jak człowiek – mówi złośliwie Melis. – Teraz możemy porozmawiać.

– Nie mam czasu na twoje insynuacje – ucina Cihan. – Muszę iść.

– Do ciotki? – dopytuje Zeynep z troską.

– Tak. Ma znowu problemy – odpowiada, unikając jej spojrzenia.

Zeynep przygryza wargę.

– Czy to znowu jej były mąż?

– Tak. – Cihan całuje ją lekko w policzek i wychodzi, nie patrząc na Melis. Ale jego słowa to tylko przykrywka. W rzeczywistości jedzie w miejsce, gdzie ktoś podobno widział Gonul – kobietę, której udało się uciec z jego niewoli.

Drzwi zatrzaskują się, a w domu zostają tylko siostry.

Melis odwraca się do Zeynep z ironicznym uśmiechem.

– Wiesz, jest takie przysłowie: niedźwiedź zna tyle dróg, ile myśliwy ścieżek. Ja znam wszystkie ścieżki prowadzące do Egego.

Zeynep bierze głęboki oddech, po czym spokojnie kładzie dłoń na ramieniu siostry.

– Wiesz, Melis… problem nie w tym, że ja upiekłam z nim ciasteczka. Problem w tym, że ty od dawna już z nim nic nie pieczesz – ani ciasteczek, ani wspomnień, ani emocji.

Melis sztywnieje, jakby te słowa ją uderzyły.

Zeynep patrzy jej prosto w oczy.

– Może zamiast szukać winnych, powinnaś wreszcie zainteresować się własnym mężem.

Zapada cisza, ciężka jak ołów. Melis spogląda w bok i zaciska usta.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 267. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy