„Miłość i nadzieja” – odcinek 356 – szczegółowe streszczenie
Hulya siedziała w fotelu, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jej spojrzenie – ostre jak brzytwa – utkwiło w Bahar.
— Chcesz powiedzieć, że Kuzey zmusił cię do podpisania rozwodu? — wyrzuciła z siebie z oburzeniem.
— Zmusił mnie! — wykrzyknęła Bahar, uderzając dłonią o framugę drzwi. — Krzyczał na mnie… próbował mnie uderzyć!
Naciye aż prychnęła z oburzenia.
— Mój syn? Nigdy! — powiedziała stanowczo, jakby jej słowa były prawem.
— To kompletne kłamstwo! — dodała Feraye, również wyraźnie wzburzona. — Kuzey nie podniósłby ręki na kobietę, choćby nie wiem co zaszło!
Bahar odwróciła się powoli, patrząc na nie z lodowatą pogardą.
— Pani Feraye, pani nic nie wie — powiedziała cicho, ale ze stalą w głosie. — Mówimy o mężczyźnie, który wdał się w romans z inną kobietą. Z siostrą własnej żony. I to zanim wniósł pozew o rozwód!
Na moment zapadła niezręczna cisza.
— To nie w porządku, co zrobił — przyznała Naciye ze ściśniętym gardłem. — Ale ty też dramatyzujesz!
— Oczywiście, że mi nie wierzycie. — Bahar zaśmiała się krótko, nerwowo. — Jestem ciekawa, co powiecie, kiedy Kuzey naprawdę mnie zabije… Powiedział, że jeśli nie podpiszę, to… — urwała, jakby bała się dokończyć. — Pani Feraye, pani jest prawnikiem, ale przede wszystkim kobietą. Jeżeli dziś mi nie uwierzysz, będziesz miała to na sumieniu.
— Bahar! — wybuchła Hulya, wstając z fotela. — Mój brat nigdy nie zrobiłby TEGO, co insynuujesz!
Łzy pojawiły się w oczach Bahar jak krople deszczu na scenie — piękne, przekonujące, lecz całkowicie pozbawione prawdy.
— Chcę tylko, żebyście wiedziały — zaczęła drżącym głosem. — że mimo tego wszystkiego… ja wciąż bardzo kocham Kuzeya. I nie rozwiodę się z nim. Nigdy.
Odwróciła się, zadarła podbródek i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Drugi raz, tego samego dnia, salon pogrążył się w ciężkiej, duszącej ciszy.
— Co to miało znaczyć? — wyszeptała wstrząśnięta Naciye, przecierając twarz dłońmi. — O czym ona w ogóle mówiła?
Feraye westchnęła, jakby coś w jej uporządkowanym prawniczym świecie zaczęło się sypać.
— Szwagierko… oczywiście, że Kuzey by tego nie zrobił, ale… — zawahała się na moment, co samo w sobie było alarmujące. — Czy nie wydawał ci się ostatnio jakiś… przygaszony? Podenerwowany?
— Feraye! — zgromiła ją Naciye. — To, że czasem poniosą go nerwy, nie znaczy, że podniósłby rękę na żonę. Jednak z drugiej strony… dla Sili zrobiłby dosłownie wszystko.
— Dzwoniłam do niej… — odezwała się Yildiz, marszcząc brwi. — Jej telefon też jest wyłączony. Nie mogłam jej powiedzieć, że rozwód stoi pod znakiem zapytania.
Kobiety spojrzały na siebie, każda ze swoją wersją lęku w oczach — a atmosfera w pokoju zgęstniała jeszcze bardziej.
***
Bahar wchodzi do domu Şükrü jak burza, trzaskając drzwiami. Siada na kanapie obok matki i od razu włącza podgląd z ukrytej kamery w domu za miastem. Na ekranie widać Kuzeya i Silę, całkowicie pogrążonych w swoim świecie.
— Myślę, że dokumenty rozwodowe zostały już przetworzone — mówi Kuzey z lekkim, pewnym siebie uśmiechem. — Pani Silo… zapytam panią raz jeszcze. Czy zostanie pani moją żoną?
— Tak. W każdej chwili — odpowiada Sila, obejmuje go i namiętnie całuje.
Bahar zrywa się na równe nogi, jakby ktoś ją uderzył. Telefon ląduje z hukiem na stole.
— Nie mogę już na to patrzeć! — krzyczy, oddychając szybko. — Zniszczę ich, mamo! Przysięgam, ZNISZCZĘ!
Cavidan mruży oczy, bardziej zaciekawiona niż zaniepokojona.
— Dziewczyno, dlaczego aż tak się gotujesz? Przecież o to ci chodziło — mówi tonem kogoś, kto naprawdę nie rozumie wybuchu córki.
— Dlaczego?! — Bahar wskazuje drżącym palcem na telefon. — Bo Sila i Kuzey są tam sami! I na pewno… na pewno do czegoś dojdzie! Ta naiwna idiotka myśli, że rozwód jest już pewny! Że są wolni! — syczy, zaciskając pięści. — Ale dobrze… niech tak myślą. Niech się cieszą. Te nagrania ich pogrzebią.
Cavidan marszczy brwi.
— Zamierzasz szantażować Kuzeya tymi filmikami?
— Nie ja — Bahar odpowiada ze spokojem, który jest o wiele groźniejszy niż krzyk. — Zrobi to ktoś inny. Sąd i tak nie włączyłby tych nagrań do sprawy, ponieważ stanowią naruszenie prywatności. Kuzey mógłby mnie nawet pozwać.
— Bahar, uważaj — ostrzega matka. — Takie rzeczy potrafią uderzyć rykoszetem. Najlepiej w ogóle zrezygnuj z tego szantażu.
Bahar odwraca się powoli, z chłodnym uśmiechem na ustach.
— Mamo, mówiłam ci, że ktoś inny to zrobi. Ja tylko stanę po stronie sprawiedliwości. A jako zdradzona kobieta przejmę wszystko, co Kuzey posiada.
Cavidan prostuje plecy, dumna, że jej córka planuje tak bezwzględny ruch.
— Jabłko nie spada daleko od jabłoni — mówi, uśmiechając się pod nosem. — Jesteś dokładnie taka jak ja.
— Wiem — odpowiada Bahar, patrząc na ekran, gdzie Sila wtula się w Kuzeya. — I dlatego wygram.
***
Hulya nerwowo chodzi po pokoju, próbując kolejny raz dodzwonić się do brata. W końcu, po wielu sygnałach, słyszy jego głos.
— Dzięki Bogu, Kuzey! Wreszcie odebrałeś! — mówi drżącym, napiętym głosem.
— Hulya? Co się dzieje? — pyta zmartwiony. — Mama… czy coś stało się z mamą?
— Mama jest cała i zdrowa, nic jej nie jest — zapewnia szybko. — Ale… Kuzey, wydarzyło się coś bardzo złego. Coś, co natychmiast musisz wiedzieć.
Kuzey milknie na chwilę, jakby przygotowywał się na najgorsze.
— Mów — nakazuje stanowczo.
— Bahar… zastawiła na ciebie pułapkę. Podpis, ten pod umową rozwodową… to nie był jej podpis. Ona go podrobiła. Ona wcale nie zamierza się z tobą rozwieść.
Zapada głucha cisza. Przez krótką chwilę Hulya słyszy tylko ciężki oddech brata.
— Co… co ty mówisz, Hulyo? — udaje mu się wydusić. — Jak to podrobiła? Jak to… nie rozwiedzie się?
Feraye, widząc, że Hulya trzęsie się cała, łagodnie odbiera jej telefon.
— Kuzey? To ja, Feraye. — Jej głos jest cichy, ale stanowczy. — Wiem, że to trudne, ale musisz zachować spokój. Nie rób nic głupiego. Najpierw porozmawiamy, ustalimy, co dalej…
— Mam zachować spokój?! — głos Kuzeya zmienia się w wściekły, rozedrgany krzyk. — Ciociu, ja ją zniszczę! Tym razem naprawdę ją zniszczę! Przysięgam!
— Kuzey, błagam cię, posłuchaj mnie choć przez chwilę…
Ale słyszy już tylko pusty, martwy sygnał przerwanego połączenia.
***
Kuzey z impetem uderza pięścią w kuchenną szafkę. Huk rozchodzi się po całym domu. Sila aż podskakuje ze strachu — dawno nie widziała w jego oczach tak dzikiej, surowej złości.
— Kuzey… — Podchodzi ostrożnie, jakby bała się, że za chwilę eksploduje. — Co się dzieje? Dlaczego jesteś taki wściekły?
— Dlaczego? — rzuca, patrząc na nią jak ktoś, komu przed chwilą odebrano grunt spod nóg. — Ta wiedźma zastawiła na mnie pułapkę! Bahar podrobiła podpis! Ten pod umową rozwodową!
— Co? — Sila blednie, jakby usłyszała coś nierealnego. — Jak to podrobiła? Ale po co?!
— Po co?! — prycha z goryczą. — Nie wiem, Sila. Nie wiem, co jeszcze planuje. Ona nigdy nie działa bez powodu. Zawsze coś knuje, zawsze ma jakiś brudny numer w zanadrzu. — Nagle jego spojrzenie robi się ostre, czujne. — Oczywiście… Oczywiście! To ona wysłała tu tego mężczyznę!
Zrywa się i zaczyna nerwowo rozglądać po salonie, przesuwając meble i zaglądając w kąty.
— Kuzey, co robisz?! — Sila próbuje za nim nadążyć. — Czego ty szukasz?!
Nie odpowiada. W pewnym momencie klęka przy kominku, odsuwa stojącą obok dekorację i sięga w wąską szczelinę między ścianą a obudową. Po chwili wyciąga małą, szarą kamerkę — tak mikroskopijną, że w pierwszej chwili Sila nie wie, co to jest.
Kuzey trzyma ją w palcach jak truciznę.
— Bahar chciała nas nagrać! — Z wściekłością zaciska zęby. — Chciała mieć dowód, którym później mogłaby nas zniszczyć!
***
Gonul i Bulent siedzą obok siebie na niewielkiej, kwiecistej wersalce. Na stoliku przed nimi paruje herbata, a obok leżą talerzyki z niedojedzonymi kawałkami ciasta. W pokoju panuje cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara wiszącego nad drzwiami. Gonul splata dłonie, jakby szukając w nich odwagi.
— Nie rozwiedliście się… — zaczyna cicho, a w jej głosie słychać ulgę. — Bardzo mnie to ucieszyło. I… przepraszam, Bulent. Przepraszam za wszystko. Sprawiłam ci tyle kłopotów.
Bulent odkłada szklankę i pochyla się lekko w jej stronę.
— Gonul, to nie twoja wina — mówi spokojnie. — Za to, co się wydarzyło, odpowiadam tylko ja. Gdybym wtedy, na samym początku, powiedział prawdę… że Zeynep jest moją córką… nikt nie musiałby przez nic przechodzić.
Kobieta uśmiecha się blado, ale w jej spojrzeniu widać smutek.
— Czasem myślę, że gdyby twoja siostra nie rozdzieliła nas wtedy, przed laty… wszystko wyglądałoby inaczej. Może dzisiaj nasze życie byłoby zupełnie inne. Może piękne.
Bulent wzdycha głęboko, jakby ta myśl zabolała go bardziej, niż chciał okazać.
— Być może — przyznaje. — Ale mimo wszystko… teraz mam dobre relacje z Zeynep. To dla mnie najważniejsze.
Gonul podnosi na niego wzrok, wahając się przez chwilę, jakby ważyła słowa.
— Byłoby jeszcze lepiej, gdyby… — urywa, zbierając odwagę. — Gdyby siostra bliźniaczka Zeynep nie zmarła przy porodzie.
Bulent gwałtownie podnosi głowę. W jego oczach pojawia się szok.
— Co? — pyta szeptem. — Zeynep… miała siostrę bliźniaczkę? Gonul, dlaczego… dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?
Gonul patrzy mu prosto w oczy, próbując zrozumieć, czy jest gotów na prawdę.
— Gdyby żyła… — zaczyna ostrożnie — zaopiekowałbyś się również nią? Tak jak Zeynep?
Bulent patrzy na nią bez wahania.
— Oczywiście, że tak. Jak mogłoby być inaczej? To moje dziecko. Byłbym przy niej tak samo, jak przy Zeynep.
Gonul kiwa głową, jakby ta odpowiedź miała ogromne znaczenie — większe, niż Bulent może podejrzewać.
— Zeynep nic nie wie — mówi cicho. — Przez całe życie sądziła, że była jedynaczką. Uznałam, że skoro jej siostra zmarła przy porodzie, nie muszę obciążać jej serca tą prawdą.
***
Bulent wyszedł, a drzwi za nim cicho się zamknęły. W pokoju dziennym zapadła ciężka cisza. Gonul siedziała nieruchomo na wersalce, jakby jej ciało wciąż próbowało dogonić to, co właśnie usłyszała. Cihan stanął obok, patrząc na nią z mieszaniną niepokoju i współczucia.
— O mój Boże… — wyszeptała Gonul, przyciskając dłonie do skroni. — Seda… moja córka… Siostra Zeynep…
— Tak, Gonul — potwierdził cicho Cihan. — Trudno w to uwierzyć, wiem. Ale to prawda.
Kobieta opuszcza wzrok, jakby świat nagle zrobił się zbyt ciężki.
— Czy ona… pójdzie do więzienia?
— W swoim czasie — odpowiedział ostrożnie Cihan. — Na razie najważniejsze jest jedno: muszę powstrzymać Sedę przed zrobieniem Zeynep krzywdy. Bo ona… nie ma pojęcia, że Zeynep jest jej siostrą.
Cihan siada obok Gonul. Ich kolana prawie się stykają, a napięcie w powietrzu mogłoby przeciąć powietrze.
— Jeśli Seda zobaczy cię tutaj, oszaleje. Straci nad sobą kontrolę.
— Ale i tak się dowie — mówi Gonul, patrząc w pustkę. — Zeynep powie jej, że wróciłam.
— Pozwól, że ja to załatwię. — Głos Cihana brzmi stanowczo. — Wytłumaczę jej, że nie mogłem cię skrzywdzić. Ale dopóki sytuacja nie będzie stabilna, najlepiej, żeby cię nie widziała. To zbyt ryzykowne.
Gonul kiwa głową, choć widać, że w środku walczy z emocjami.
— Dobrze… — mówi cicho. — Ale kiedy powiemy Sedzie prawdę?
— Jeszcze nie wiem — odpowiada Cihan. — Gdy wszystko się uspokoi. Kiedy będziemy mieli pewność, że nikomu nie grozi niebezpieczeństwo. Jeśli chcesz, mogę przynieść włosy Sedy. Zrobisz test DNA, gdzie tylko zechcesz.
— Tak — potwierdza Gonul, ściskając dłonie. — Chcę to zrobić. Ale Cihan… powinieneś był powiedzieć mi wcześniej.
— Ja sam dowiedziałem się dopiero niedawno — mówi szczerze. — Gdy prawda wyjdzie na jaw, powiesz Zeynep, że ma siostrę, która także jest córką pana Bulenta.
Gonul, jakby ugodzona tymi słowami, zamyka oczy i wypuszcza drżące westchnienie.
***
Kuzey wpada na posesję Sukru niczym huragan. Wali pięścią w drzwi z taką siłą, że cały ganek drży. Po chwili drzwi otwierają się gwałtownie, a w progu staje Bahar.
Jej twarz zastygła w maskę udawanej niewinności — do czasu, aż Kuzey rzuca w nią małą kamerką.
— Jaką haniebną kobietą jesteś?! — wrzeszczy, aż echo niesie się po ulicy. — Co próbowałaś zrobić?!
— O czym ty mówisz? — Bahar odsuwa się o krok, ale jej spojrzenie pozostaje chłodne. — Dlaczego nachodzisz mnie w moim domu?
— Podziękuj mi, że nie zrobiłem więcej! — syczy przez zaciśnięte zęby.
W tym momencie na korytarzu pojawia się Cavidan, zdezorientowana i przerażona.
— Kuzey! Co ty wyprawiasz?! Opamiętaj się!
— To ty powinnaś zadbać o to, żeby twoja córka przestała wariować! — odbija Kuzey. — Kompletnie postradała zmysły!
Bahar unosi lekko kącik ust. Cichy, pogardliwy uśmiech, którego Kuzey nie przegapia.
— Dlaczego się śmiejesz, ty przebiegła lisico? — syczy. — Rozwodzimy się. To koniec.
— Zmieniłam zdanie — odpowiada Bahar głosem jedwabistym, aż niepokojąco spokojnym. Widok wściekłości na jego twarzy wyraźnie sprawia jej satysfakcję.
Kuzey aż drży.
— Jesteś bezwstydna! Dlaczego mi to robisz?!
— Spokojnie, chłopcze — wtrąca Cavidan. — Przypominam ci, że jest tu kobieta w ciąży.
— Kobieta w ciąży? — prycha Kuzey, nie odrywając od Bahar wzroku pełnego furii. — Cokolwiek powiesz, i tak nie zmieni to faktów. Próbowałaś nas sfilmować! Chciałaś nas nagrać potajemnie!
— Skoro sypiasz z inną kobietą, będąc wciąż moim mężem, to nie ja tu jestem bezwstydna! — wrzeszczy Bahar. — Tylko TY!
Kuzey uderza pięścią w ścianę tak mocno, że odprysk tynku zsypuje się na podłogę.
— Nieważne, co zrobisz! To małżeństwo jest martwe! — ryczy. — I zapamiętaj jedno: nie dostaniesz ode mnie ani grosza. Ani jednego kurusza!
Odwraca się na pięcie i odchodzi, wciąż kipiąc gniewem.
Cavidan patrzy za nim z przerażeniem, a potem odwraca się do córki.
— Bahar, powinnaś przyjąć ofertę. Gwarantowali odszkodowanie, alimenty. Mogłaś mieć zapewnioną przyszłość…
— Mamo, zamknij się! — syczy Bahar, a w jej oczach błyska dzika determinacja. — Wracajmy do środka.
Wchodzą do salonu, ale Bahar nie wytrzymuje ani sekundy dłużej. Jej twarz wykrzywia się w grymasie szalonego gniewu. Zrywa się jak struna i zaczyna uderzać głową w ścianę — raz, drugi, trzeci — coraz mocniej, jakby próbowała rozbić nią własne cierpienie.
— Bahar! — krzyczy Cavidan, przerażona.
Jeszcze jedno uderzenie — i Bahar osuwa się na podłogę. Na jej czole pojawia się cienka strużka krwi, która powoli spływa wzdłuż skroni.
Oddycha szybko, chaotycznie, jakby traciła kontakt z rzeczywistością.
Cavidan klęka przy niej, oszołomiona i zrozpaczona.
— O Boże, Bahar… co ty robisz, dziecko? — powtarza, ale Bahar nie reaguje.
Jej oczy są otwarte — szeroko, nienaturalnie — a w ich głębi czai się coś, czego nawet Cavidan nigdy wcześniej w niej nie widziała.
Coś groźnego. Coś złamanego. Coś niebezpiecznie bliskiego obłędu.
***
Feraye, Naciye i Hulya siedziały w salonie w ciężkiej, lepkiej ciszy. Każda z nich nerwowo pocierała dłonie, jakby próbowała zetrzeć z palców niepokój, który narastał z każdą minutą. Kominek trzaskał cicho, ale ich milczenie było głośniejsze niż ogień.
Nagle rozległo się gwałtowne, natarczywe łomotanie do drzwi. Chwilę później dzwonek zabrzmiał tak ostro, że wszystkie trzy aż podskoczyły.
— Dobry Boże, kto się tak dobija?! — jęknęła Naciye i spojrzała znacząco na Yildiz, która właśnie wchodziła z tacą pełną kawy. — Dziewczyno, idź i zobacz.
Yildiz odstawiła tacę i ruszyła do drzwi. Gdy otworzyła je zaledwie na kilka centymetrów, w progu stała Bahar. Ale nie ta pewna siebie, wojownicza Bahar, którą znały. Ta wyglądała jak cień człowieka.
Weszła powoli, chwiejnie, jakby każdy krok sprawiał jej ból. Jej ręka była unieruchomiona w gipsie, oko otaczał sinoczerwony krwiak, a na czole widniał duży, krzywo naklejony plaster. Włosy miała potargane, a policzki zapadnięte. Ledwie oddychała.
Kobiety poderwały się na równe nogi. Naciye zakryła usta dłonią, a Hulya wytrzeszczyła oczy tak, jakby zobaczyła ducha.
— Bahar… — wyszeptała Feraye, nie dowierzając.
Dziewczyna spojrzała na nie zamglonym, rozbitym wzrokiem.
— Kuzey… — jej głos drżał, był cienki jak nitka. — Kuzey mnie pobił, bo nie dałam mu rozwodu…
— Zaczerpnęła powietrza, jakby każdy oddech ją bolał. — On mnie… on mnie zabije…
Zrobiła jeszcze jeden krok, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zatoczyła się jak pijana, ręką próbowała złapać oparcie kanapy, lecz nie trafiła.
— Bahar! — krzyknęły jednocześnie Feraye i Yildiz, rzucając się do niej.
Za późno.
Bahar osunęła się na podłogę jak szmaciana lalka. Jej głowa opadła bezwładnie, a ciało zwiotczało.
***
Bahar leżała na łóżku w jednej z sypialni domu Kuzeya, blada i roztrzęsiona, ale w jej oczach tlił się dziwny, gorączkowy blask. Nagle uniosła rękę i z impetem uderzyła się w czoło. Rozległ się głuchy, niepokojący dźwięk.
— Bahar! — Cavidan rzuciła się do niej jednym susem, łapiąc jej nadgarstek, zanim dziewczyna zdążyła wymierzyć sobie kolejny cios. — Dziewczyno, co ty robisz?! Chcesz się oszpecić?! Zwariowałaś?!
Ale Bahar tylko zachichotała. Najpierw cicho, potem coraz głośniej — śmiechem, który nie miał w sobie ani krzty radości. Był histeryczny, przeraźliwy, niepokojący.
— Przecież ja nic nie robię, mamo — powiedziała słodkim, przesadnie niewinnym tonem, wpatrując się w sufit. — To Kuzey mi to robi. Wszystko to jego dzieło.
Wargi jej zadrżały, a potem dodała szeptem:
— I jeśli nie chce, żebym poszła na policję… zrobi dokładnie to, co mu powiem.
Cavidan zesztywniała. Jeszcze mocniej chwyciła jej rękę, jakby bała się, że córka za chwilę znowu spróbuje zrobić sobie krzywdę.
— Co mu każesz zrobić, Bahar? — zapytała ostrożnie, starając się uchwycić jej spojrzenie. — Powiedz mi. Muszę wiedzieć.
Bahar odwróciła głowę. Jej włosy rozsypały się na poduszce jak ciemna aureola. Spojrzała matce w oczy. Jej spojrzenie było obce, zimne, niepokojąco puste… a po chwili rozbłysło nagłym, dzikim triumfem.
— Zobaczysz… — wyszeptała, przeciągając sylaby.
Na jej ustach pojawił się uśmiech, który przypominał bardziej grymas szaleństwa niż radość.
Cavidan przełknęła ślinę, czując zimny dreszcz.
Wiedziała jedno — Bahar nie żartowała.
I cokolwiek planowała… będzie to coś bardzo, bardzo niebezpiecznego.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 270. Bölüm i Aşk ve Umut 271. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.




















