Odcinek 58: Mujgan idzie przez dzielnicę, tuląc do piersi pamiętniki. Nagle na jej drodze pojawia się… Burhan! „Przestraszyłeś mnie” – mówi kobieta. – „Jak dotarłeś tu przede mną?”. „Skrótem. Czy zapomniałaś o nim?”. „Ktoś może nas zobaczyć. Widziałam cię, masz się dobrze. Chcesz czegoś?”. „Zobaczyć cię. Zawsze chcę cię widzieć”. „Nie możesz tak robić”. „Dlaczego? Chcę dawnej Mujgan. Gdzie jest moja dawna Mujgan?”. „Umarła. Kiedy odszedłeś, zabiłam się własnymi rękami”. Siostra Mehdiego chce odejść, ale Burhan ją zatrzymuje. Odgarnia włosy z jej twarzy i mówi: „Kiedy patrzę w twoje oczy, widzę, co dzieje się w twojej duszy, wiesz?”.

Mężczyzna delikatnie muska ustami policzek Mujgan. Ta momentalnie odchodzi. Następna scena rozgrywa się późnym wieczorem. Mehdi przyjeżdża do domu Sultan. Siedząca w oknie Zeynep zauważa go i wychodzi na zewnątrz. „Proszę cię, Mehdi, nie rób tego” – mówi. „Słuchaj, nie podejmuj pochopnych kroków. Jesteśmy małżeństwem. Mamy dziecko, za które jesteśmy odpowiedzialni”. „Rozmawialiśmy już o wszystkim, co było konieczne. Proszę cię, nie komplikuj tego bardziej”. „Nie jesteś tylko moją żoną, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Dusza mnie boli. Spójrz, dużo marzyliśmy. To były tylko nasze marzenia. Jeszcze ich nie spełniliśmy”.

„Mehdi, początkowo podobał mi się twój gniew i twoje zachowanie” – przyznaje Zeynep. – „Czułam się bezpieczna z tobą. Ale nie wiem, kiedy całą swoją złość skierowałeś na mnie. Nie mogłam tego zrozumieć, nie wiedziałam, co robić. Nie mogłam cię poznać”. „Nie akceptuję tego. Nie zabijaj nas. W porządku, zostań z siostrą Sultan, nie ma problemu. Ale bądź tutaj, nie opuszczaj dzielnicy. Nie rób nam tego”. „Podjęłam decyzję i stoję za nią. Nie mam wątpliwości”. „Ty też nie mogłaś spać. Widzę to w twoich oczach”.

„Powiedziałam ci, że stoję za swoimi słowami. Mnie już nie ma, Mehdi” – oświadcza dziewczyna. – „Nie wiem, może pewnego dnia znowu będziemy mogli być przyjaciółmi. Zachowajmy w pamięci dobre chwile. Zostańmy przyjaciółmi”. „Nie mogę być twoim przyjacielem. Nie mogę być, Zeynep. To nie skończy się rozwodem i przesiedleniem”. „Wiem. Rozwód jest jak wyłamanie zamka w drzwiach”. „Przeprosiłem cię. Przeproszę jeszcze tysiąc razy, ale nie odrzucaj nas. Nie starczy nam sił, nie możemy przez to przejść. Przynajmniej dajmy sobie czas, nie psujmy wszystkiego. Błagam cię”.

Gdy córka Sakine chce odejść, Mehdi chwyta ją za rękę i pada przed nią na kolana! „Proszę cię, wybacz mi, Zeynep” – mówi. „Mehdi, proszę cię, wstań”. „Ja cię bardzo kocham”. „Jesteś świadomy tego, co przez ciebie przeszłam?”. „Zrobiłem coś głupiego, w porządku, ale wybacz mi. Zrób mi przysługę”. „Mehdi, proszę cię, nie mów tak. Sprawiasz nam obojgu smutek”. „Czy ty mnie nie kochasz?”. „Kocham cię”. „Jak więc możesz tak po prostu odwrócić się i odejść? Czy nie będziesz za mną tęsknić?”. „Proszę, nie mów tak. Zasmucasz nas oboje”. „To twoje ostatnie słowa?”.

„Moje ostatnie słowa? Ile razy ci mówiłam?” – pyta Zeynep. – „Nie słyszałeś mnie? Gdybyś mnie słyszał, nie zamknąłbyś mnie. Wiedziałbyś, że nie wytrzymam tego i odejdę. Albo mnie nie poznałeś, albo wszystko, co dla ciebie poświęciłam, było tylko moim obowiązkiem. To koniec, Mehdi. Nie mam dla ciebie więcej miłych słów. Ty wszystko zakończyłeś”. Zeynep wraca do domu. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Emine i Zeynep wracają do domu. „Co to jest, córko?” – pyta Sakine, biorąc do rąk dokument, który jej córka położyła na stole. „Wniosek o rozwód. Poszłam po to, aby jak najszybciej ustalić termin”.

„Córko, kiedy wyszłaś dziś rano do sklepu, myślałam, że przyniesiesz jajka i chleb, a ty przychodzisz do mnie z dokumentami rozwodowymi” – mówi Sakine. – „Czy rozwód to taka zwykła rzecz, moje dziecko? Wstydź się!”. „Mamo, rozmawiałyśmy o tym. Dlaczego teraz tak reagujesz?”. „Twój mąż przyszedł zeszłej nocy, ukląkł przed tobą, przeprosił cię, a ty chcesz mu dzisiaj wysłać dokumenty rozwodowe. Twój mąż oszaleje! Mężczyźni mają swoją dumę, córko”. „Mamo, Mehdi nie jest moim ojcem. Nie możesz mu wybaczyć w moim imieniu tylko dlatego, że przyszedł przeprosić. Nie możesz go wspierać po tym, co mi zrobił!” – Zeynep zabiera dokumenty i odchodzi.

Akcja przenosi się do warsztatu. „Co teraz zamierzasz robić?” – zwraca się Mehdi do Nuha. „Nie wiem tego. Najpierw myślałem o otwarciu kawiarni, ale teraz, gdy Burhan otworzył swoją, zabrał całą klientelę. To już nie jest tak lukratywny biznes”. „Czy sam nie powiedziałeś, że musimy wyjść poza dzielnicę?”. „Mówiłem tak. Powiedz mi otwarcie, naprowadź mnie na coś”. „Bracie, tę kurtkę (warsztat) odziedziczyłem po ojcu, jest już na mnie za ciasna. Dlatego sprzedam to miejsce”.

„Dobrze to przemyślałeś?” – pyta Nuh. – „Jesteśmy w różnych sytuacjach. Ja jestem wolnym człowiekiem, nie mam wobec nikogo żadnych zobowiązań. Jeśli mi się nie uda, nic się nie stanie, ale twoja sytuacja jest inna. Twoje siostry i mama mają udział w tym warsztacie”. „Dam każdemu ich udział. Po raz pierwszy w życiu zaryzykuję. Pierwszy raz, bracie. Chcę czegoś więcej. Jeśli mnie popierasz, zróbmy to razem”. „O wszystkim pomyślałeś, mistrzu Mehdi. Co to ma być za biznes?”. „Ja rozumiem samochody, ty znasz się na relacjach z ludźmi. Moglibyśmy założyć firmę, która zajmuje się sprzedażą opon”.

„Możemy wejść we współpracę z wielkimi firmami” – kontynuuje Mehdi. – „Myślę o czymś dużym, rozumiesz mnie? Wchodzisz w to?”. Akcja przenosi się do kawiarni, w której spotkały się Nermin i Zeynep. „Mamo, idę teraz do pośrednika podpisać umowę” – oznajmia dziewczyna. – „Siostra Sultan też przyjdzie, będzie gwarantem. Jeśli chcesz, idź do siostry Sultan, Emine jest w domu. Jutro będziemy razem w naszym nowym domu”. „Jak to?” – Nermin robi duże oczy. – „Co znaczy razem w nowym domu?”. „Naszym nowym domu”. „Naprawdę? Więc może ja też z tobą pójdę? Ale oczywiście sama sobie z tym poradzisz”.

Akcja wraca do warsztatu. Mehdi przykleja do bramy garażowej kartkę z informacją o sprzedaży. W tym samym momencie w okolicy przechodzi Burhan. „Mistrzu Mehdi, co się stało?” – zagaduje, zbliżając się do warsztatu. – „Wyprowadzasz się z dzielnicy?”. „Zachowaj spokój” – szepcze do przyjaciela Nuh. „Odejdź stąd, Burhan. Odejdź” – prosi stanowczo brat Mujgan. „Byliście dziećmi, kiedy grałem tutaj w piłkę. Podbiegaliście do mnie i prosiliście, bym pozwolił wam grać z nami. W końcu zrozumiałeś, że nie możemy grać na tym samym boisku, dobra robota!”.

„Piłka wyszła poza boisko, zrozumiałeś” – oświadcza Mehdi, stając naprzeciwko wroga. – „Opuściłeś to boisko. Przez dwadzieścia lat nie wróciłeś z Niemiec. „Sprzedaj mi warsztat” – sugeruje Burhan. – „Zapłacę więcej od tych, którzy chcą go kupić. Przecież i tak należał do mojego ojca, niech wróci do rodziny”. „Zjeżdżaj!” – Mehdi odwraca się w stronę wejścia do garażu, czując, że lada moment może eksplodować. „Kto by pomyślał, że syn Cemala Karacy ucieknie z dzielnicy jak pies” – rzuca zaczepnie Burhan.

Nuh staje między rywalami, by powstrzymać ich przed bójką. „Nie wypowiadaj imienia mojego ojca! Nie waż się!” – zabrania Mehdi. – „Wygląda na to, że ci się nudzi. Chcesz znowu wylądować w szpitalu?”. „Milczę tylko ze względu na twoją siostrę, wiedz o tym” – oświadcza Burhan. – „Jedno moje słowo może cię zniszczyć. Zgnijesz w więzieniu”. „Burhan, idź stąd. Nie szukaj problemów.” – Nuh wypycha intruza poza teren warsztatu. Czy Mehdi sprzeda to miejsce?

Podobne wpisy